Выбрать главу

W końcu ustalili z Billem miesięczny termin, który Adriana uznała za wystarczający. Potem ich drzwi na zawsze zamkną się przed Stevenem. Nie będzie mógł wrócić ani do niej, ani do dziecka. Jeszcze o tym nie wiedział, lecz Adriana ofiarowała mu czas i możliwość wyboru, których wcale nie pragnął.

– I potem wyjdziesz za mnie? – nastawał Bill. Adriana potaknęła z uśmiechem. – Na pewno?

Znowu potaknęła, po czym spojrzała na niego poważnie.

– Najpierw muszę ci coś wyznać – szepnęła.

– Cholera!… Co znowu? – Szalał z niepokoju. Miał za sobą ciężki wieczór i był zmęczony.

– Okłamałam cię – kontynuowała, z trudem wytrzymując jego spojrzenie.

– W jakiej sprawie?

Ledwo dosłyszał jej wypowiedzianą szeptem odpowiedź.

– Tak naprawdę nie jestem dziewicą.

Na długą chwilę zapadła cisza, wreszcie Bill z ogromną ulgą wykrzyknął:

– Rozpustnica!

Adriana siłą powstrzymała chichot. A potem Bill, wbrew sobie, wiedząc, że znów będzie miał wyrzuty sumienia, objął Adrianę i kochał się z nią.

Noc przespali spokojnie, przytuleni do siebie.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY

W pierwszy dzień Bożego Narodzenia Adriana miała wolne, poranek więc spędziła w łóżku, na zmianę drzemiąc i gwarząc z Billem. Kwadrans po dziewiątej jego synowie, tryskający energią i radością, zadzwonili ze Stowe, gdzie razem z matką spędzali święta. Po rozmowie z nimi Adriana z uśmiechem złożyła Billowi świąteczne życzenia, po czym oboje pospieszyli do kryjówek, gdzie czekały prezenty. Wrócili objuczeni kolorowymi paczuszkami. Podarunki dla Adriany zostały zapakowane w sklepie, dla Billa zaś Adriana zapakowała własnoręcznie ze zręcznością podobną do tej, jaką wykazywała w kuchni. Mimo to Billowi wszystko bardzo się podobało. Nie posiadał się z radości na widok telefonu i telewizora, a sweter natychmiast włożył pod baseballową kurtkę z czerwonej skóry, którą dwa dni wcześniej Adriana kupiła na Melrose.

Ona z równym entuzjazmem przyjęła prezenty od niego. Dostała piękną suknię z zielonego zamszu od Giorgia, czarną torbę z aligatora od Hermesa, którą podziwiała, ilekroć mijali sklep, zabawne różowe pantofle w melony, trzy śliczne koszule nocne i szlafrok. Kupił jej ponadto mnóstwo drobiazgów: złoty łańcuszek na klucze, stare pióro, śmieszny zegarek w kształcie Myszki Miki, tomik poezji opisujący wszystkie uczucia, jakimi darzyła Billa. Kiedy skończyła odpakowywać prezenty, płakała już otwarcie. Jej reakcja bardzo go zachwyciła. Zniknął na chwilę i wrócił z paczuszką zawiniętą w turkusowy papier i przewiązaną białą wstążką.

– Och, nie, już dość! – Adriana ukryła twarz w czarnych skórzanych rękawiczkach, które Bill kupił jej u Gucciego. Na każdej widniał czerwony łuk. – Przesadzasz!

– Owszem – uśmiechnął się. – To się już nie powtórzy. Ale do diabła, czemu tego nie otworzysz? – Adriana z obawą wpatrywała się paczuszkę. Instynkt jej podpowiadał, że to nie byle drobiazg. – Dalej, nie bądź takim tchórzem…

Drżącymi palcami odwiązała wstążkę. Wewnątrz znalazła tekturowe pudełko w tym samym kolorze co papier z napisem „Tiffany”, w nim zaś kasetkę z czerwonego zamszu. Bardzo wolno ją otworzyła. Na widok brylantowej obrączki wstrzymała oddech. Długą chwilę wpatrywała się w nią z wielkim podziwem.

– No, głuptasku. – Bill łagodnie odebrał jej pierścionek. – Włóż na palec, sprawdź, czy pasuje.

Ręce nieco jej obrzmiały, musiał więc domyślić się rozmiaru. Kiedy wsunął obrączkę na jej palec, okazało się, że pasuje jak ulał.

– Boże… och, Bill… – Patrzyła na niego z niedowierzaniem, a po jej policzkach wolno spływały łzy. – Jest przepiękny, ale…

Dopiero co powiedziała mu, że jeszcze nie jest gotowa, by za niego wyjść, i oto otrzymała ślubną obrączkę, jaką mało która kobieta dostaje po dwudziestu latach małżeństwa. Adriana wiedziała, że Billa stać na taki wydatek. Był co prawda dyskretny w sprawach finansowych, lecz jego serial po raz kolejny nagrodzono i przynosił coraz większe zyski.

– Pomyślałem, że powinnaś wzbudzać szacunek, kiedy pójdziesz do szpitala. To właśnie jest pierścionek zaręczynowy, ale bardziej mi się podobał niż te z ogromnym kamieniem, a poza tym – patrzył na nią nieśmiało – wygląda jak obrączka. Jak się pobierzemy, dostaniesz prostą złotą obrączkę… Jeśli będziesz chciała.

Pierścionek był piękny. Adrianie z zachwytu kręciło się w głowie, gdy patrzyła na swą lewą dłoń. Czuła, że jeszcze bardziej kocha Billa. Był naprawdę niezwykły. Ona swoją obrączkę przed dwoma miesiącami zdjęła, gdyż zrobiła się za ciasna, poza tym noszenie jej w tej sytuacji uznała za niestosowne.

– Mój Boże, jest cudowny!

– Naprawdę ci się podoba? – upewniał się Bill, rad z efektu, jaki wywarł jego upominek gwiazdkowy.

– Pytanie!… Jasne! I to jeszcze jak! – Wyciągnęła się na łóżku, prezentując pierścionek, który błyszczał na jej palcu.

– Wiesz co? – patrzył na nią spod przymkniętych powiek. – Zabawne, ale nie wyglądasz na zaręczoną. – Pogładził ją po brzuchu i poczuł kopnięcie dziecka. – To musi być dziewczynka – rzekł wesoło.

– Dlaczego tak sądzisz? – Adriana nie potrafiła oderwać wzroku od pierścionka. Wciąż nie mogła uwierzyć, że Bill go jej podarował.

– Bo cały czas tupie – wyjaśnił poważnie.

– Może chce taki sam pierścionek jak mama? – podsunęła Adriana i nachyliła się, by go pocałować. Była teraz podwójnie zadowolona, że ma dla niego na urodziny złotego cartiera. Zegarek pochłonął lwią część kwoty uzyskanej ze sprzedaży mieszkania, lecz był tego wart. Resztę pieniędzy zostawiła dla dziecka. Bill co prawda zapowiedział, że zapłaci rachunek za szpital, postanowiła jednak do tego nie dopuścić.,

– Na pewno nie chcesz, żebyśmy się już teraz pobrali? – zapytał z nadzieją w głosie. Gdyby się zgodziła, w metryce dziecka figurowałoby jego nazwisko zamiast formułki „ojciec nieznany”, stanowiącej obecnie jedyną możliwość. Chyba że zgodnie z sugestią adwokata Adriana zostawi rubrykę pustą i jeśli wezmą z Billem ślub, jego nazwisko zostanie wpisane później.

Spojrzała na niego ze smutkiem. Było jej przykro, że musi go ranić.

– Myślę, że powinniśmy zaczekać.

Za obopólną zgodą czekać mieli do lutego, choć według Billa na taki okres łaski Steven nie zasługiwał. Adriana wszakże wyraźnie się spodziewała, że gdy tylko dziecko się urodzi, jej były mąż jak na skrzydłach zjawi się w szpitalu. Bill nie wątpił, że po porodzie Adriana zacznie myśleć bardziej realistycznie, tymczasem jednak potrzebna jej była widać wiara w to, że pewnego dnia Steven pożałuje swojej decyzji. Może w ten sposób nie dopuszczała do siebie smutnej prawdy o całkowitej obojętności, z jaką odnosił się do niej i dziecka?

Spędzili spokojne popołudnie. Bill wiele czasu poświęcił na przygotowanie indyka na kolację, Adriana zaś odpoczywała, drzemiąc na kanapie. Ani na moment nie zdjęła z palca pierścionka.

Nazajutrz w pracy, Zelda nie odmówiła sobie komentarzy, trudno bowiem było przeoczyć brylanty błyszczące na dłoni Adriany. Na ich widok Zelda szeroko otworzyła oczy.