Roześmiała się.
– Trzymaj się, Ro.
– Tak, proszę pani.
Odłożyłem słuchawkę, szczerze zadziwiony jej życzliwością; i prawie natychmiast ponownie zadzwonił telefon.
– Roland?
– Tak, Moira?
Wyraźnie było słychać jej głośne westchnienie ulgi.
– Dzięki Bogu! Wczoraj cały dzień usiłowałam się z tobą skontaktować, ale nikt nie odpowiadał.
– Wyjechałem na cały dzień.
– Tak, ale nie wiedziałam o tym. No wiesz, chodzi mi o to, że od razu wyobrażałam sobie najróżniejsze rzeczy, że cię znowu porwano i że to wszystko przeze mnie.
– Tak mi przykro.
– Oh, nieważne, skoro teraz już wiem, że jesteś cały i zdrowy. Wyobrażałam sobie, że znowu cię gdzieś zamknięto i że ktoś musi ciebie wyratować. Martwiłam się tak bardzo z powodu Binny’ego.
– A co z Binnym?
– Wydaje mi się, że naprawdę mu odbiło - odparła. – Oszalał. Pojechałam wczoraj rano do jego stajni, żeby zobaczyć, jak się czuje Tapestry po wyścigu, a on nie chciał mnie tam wpuścić. Binny, oczywiście. Wszystkie bramy były pozamykane na łańcuchy z kłódkami. To chore. Przyszedł, stanął za bramą prowadzącą do stajni, gdzie jest Tapestry, wymachując ramionami i powiedział mi, żebym sobie poszła. To naprawdę chore…
– Bez wątpienia.
– Powiedziałam mu, że mógł spowodować straszliwy wypadek, grzebiąc przy tych lejcach, a on wrzasnął, że tego nie zrobił i że nie mam dowodów, i że wszystko, co ci się przytrafiło to przeze mnie, bo nalegałam, żebyś ty dosiadał Tapestry. – Przerwała, żeby zaczerpnąć powietrza. – Wyglądał tak… hm, tak niebezpiecznie. A ja nigdy nie myślałam, że jest niebezpieczny, traktowałam go raczej jak głupca. Pomyślisz sobie, że zachowuję się niemądrze, ale byłam naprawdę przestraszona.
– Nie sądzę, żebyś zachowywała się niemądrze – powiedziałem szczerze.
– A potem zrozumiałam, jakbym doznała olśnienia – ciągnęła. – To Binny ciebie wcześniej porwał, obydwa razy, i że zrobi to znowu albo coś jeszcze gorszego.
– Moira…
– Ale ty go nie widziałeś. I nikt nie odbierał u ciebie telefonu. Wiem, że pomyślisz, że jestem niemądra, ale naprawdę się martwiłam.
– Jestem ci bardzo wdzięczny… – zacząłem.
– Bo rozumiesz, Binny’emu nigdy nie przyszło do głowy, że wygrasz Gołd Cup – ciągnęła w pośpiechu. – A w momencie, gdy wygrałeś, i powiedziałam mu, że od tej chwili zawsze będziesz jeździł na Tapestry, był wściekły, strasznie wściekły. Nie uwierzyłbyś jak. Więc oczywiście kazał ciebie natychmiast porwać, żeby usunąć cię z drogi po to, żebym musiała wystawić kogoś innego, a potem ty uciekłeś i miałeś wystartować w Ascot, więc znowu cię porwał i zupełnie mu odbiło, kiedy nie zgodziłam się na to, żeby inny dżokej wystartował na Tapestry w Ascot. No, a ja narobiłam tyle szumu w prasie, że musiał cię wypuścić. I musiał spróbować czegoś innego, jak przecięcie uzdy, a teraz wydaje mi się, że tak mu odbiło, że sam nie wie, co robi. Chodzi mi o to, że podejrzewam, że on myśli, że jeśli ciebie porwie albo nawet zabije, będę musiała zgodzić się, żeby inny dżokej wystartował w Whitbread Gold Cup w przyszłą sobotę i szczerze mówiąc, wydaje mi się, że odchodzi od zmysłów i jest naprawdę niebezpieczny z powodu tej obsesji, więc rozumiesz, dlaczego naprawdę strasznie się martwiłam.
– Rozumiem – odparłem. – I jestem ci szczerze wdzięczny za troskę.
– Ale co zamierzasz zrobić? – jęknęła.
– Z Binnym? Posłuchaj, Moira, proszę posłuchaj…
– Tak – rzekła spokojniejszym głosem. – Słucham.
– Zupełnie nic nie rób.
– Ale Roland – zaprotestowała.
– Posłuchaj. Jestem pewien, że masz rację co do tego, że Binnyjest w niebezpiecznym stanie psychicznym, ale cokolwiek ty albo ja moglibyśmy zrobić, tylko pogorszyłoby jego sytuację. Niech się uspokoi. Daj mu kilka dni. Wtedy wyślij przyczepę, być może z obstawą policyjną – można wynająć policję do załatwienia takich prywatnych spraw, trzeba po prostu napisać podanie do miejscowego posterunku i zaproponować im pieniądze za usługę – weźmiesz Tapestry i powierzysz ją innemu trenerowi.
– Roland!
– Inaczej twoja lojalność może się obrócić przeciwko tobie – powiedziałem. – Binny świetnie się spisał z trenowaniem Tapestry, zgadzam się, ale nic mu nie jesteś winna. Gdyby nie twoja silna wola, tak manipulowałby koniem, żeby zarabiać pieniądze tylko dla siebie, jak zresztą dobrze wiesz, a z twojego zadowolenia nic byś nie miała.
– Ale z porwaniem ciebie… – zaczęła.
– Nie, Moira – przerwałem jej. – On tego nie zrobił. To nie Binny. Nie wątpię, że był zachwycony, kiedy to się stało, ale on tego nie zrobił.
Była szczerze zdziwiona.
– Na pewno on.
– Nie.
– Ale dlaczego nie?
– Jest ku temu mnóstwo skomplikowanych powodów. Ale na pewno nie porwałby mnie od razu po Gold Cup. Nie było takiej potrzeby. Gdyby chciał mnie porwać po to, żeby uniemożliwić mi wystartowanie na Tapestry, zrobiłby to bezpośrednio przed wyścigiem, czyli prawie trzy tygodnie później.
– Och – rzekła z powątpiewaniem.
– Pierwsze porwanie wymagało całkiem skomplikowanych przygotowań – powiedziałem. – Binny absolutnie nie miał czasu, żeby je zorganizować między końcem Gold Cup a momentem, kiedy mnie porwano, co stało się zaledwie godzinę czy coś kolo tego później.
– Jesteś pewny?
– Tak, Moira, zupełnie. A kiedy naprawdę chciał uniemożliwić mi zwycięstwo, uciekł się do bezpośrednich i prostych metod, a nie tak skomplikowanych jak porwanie. Zaproponował mi łapówkę i przeciął lejce. To dużo bardziej do niego podobne. Zawsze był głupcem, a teraz jest niebezpiecznym głupcem, ale nie jest porywaczem.
– Cóż – odezwała się głosem zdradzającym rozczarowanie. – A ja byłam taka pewna.
Wypogodziła się trochę i poprosiła, żebym wystartował na Tapestry w Whitbread. Powiedziałem, że z przyjemnością, po czym ona zdołowała moje ego, powtarzając opinię jej znajomego z prasy, który stwierdził, że Tapestry to jeden z tych koni, które lubią brać sprawy w swoje ręce, i amator, który siedzi na nim i nic nie robi, właśnie najlepiej się dla niego nadaje.
Odłożyłem słuchawkę, uśmiechając się do siebie. Znajomy dziennikarz miał rację; ale kogo to obchodzi.
Przez resztę ranka usiłowałem połapać się w nagromadzonej korespondencji, ale zupełnie nie mogłem się skoncentrować. Końcowym rezultatem dwugodzinnego czytania i przekładania listów były trzy stosiki oznaczone napisami „zaległe”, „pilne” i „jeśli nie odpowiesz na nie dzisiaj, będą kłopoty”.
Debbie spoglądała na mnie znad swego świętoszkowatego nosa i widząc, że nie potrafię się skupić, z miną niewiniątka stwierdziła, że nie potrafię wykorzystać jej potencjału. Nie wykorzystuję jej potencjału… Dobry Boże! Skąd się bierze taki żargon?
– Chcesz powiedzieć, że nie daję ci wystarczająco dużo pracy?
– To właśnie powiedziałam.
W czasie przerwy na lunch zostałem sam w biurze i wpatrywałem się w ścianę. Znowu zadzwonił telefon.
Johnny Frederick z licznymi informacjami.
– Mogę przesłać ci rachunek za „połączenia telefoniczne”? – spytał. – Musiałem wydać ze trzydzieści funtów. Wisiałem na telefonie przez całe przedpołudnie.
– Wyślę ci czek.
– OK. Słuchaj uważnie, kolego. Łódź, na której byłeś przetrzymywany, została zbudowana w Lymington, skąd wypłynęła po zmierzchu 17 marca. Była zupełnie nowa i nawet nie zdążyła przejść wszystkich prób, więc nie była jeszcze zarejestrowana ani nie miała nazwy. Została zbudowana w renomowanym zakładzie o nazwie Goldenwave Marinę dla klienta o nazwisku Arthur Robinson.