Выбрать главу

Tej samej nocy po powrocie z pubu, nie mogąc zasnąć, pokonała lęk i pod jakimś pretekstem zadzwoniła do Asi, aby upewnić się, że wszyst­ko jest w porządku. Bała się o nią. Wiedziała, że jej mąż potrafi być nieobliczalny. Asi jeszcze nie było.

Dwa miesiące później Asia przysłała jej e-mail i przyznała się, że jeszcze tej nocy, gdy ten aktor odprowadzał ją do taksówki przez opu­stoszały park, «na skróty», nagle przytuliła się do niego i zaczęła go całować. Chciała go tylko całować. Nic więcej. Tylko to.

Pamięta, że czuła rodzaj podniecenia i zazdrości, gdy czytała dalej ten e-maiclass="underline"

Wziął mnie za rękę. Zniknęliśmy z głównej alei tego i tak opustoszałego parku za ogromnym drzewem przy stawie. Zdjął marynarkę, położył na mokrej od rosy trawie. Uniósł mnie lekko i postawił na marynarce. Zdjął mi spódnicę i rajstopy. Gdy już stałam od potowy w dół naga, ukląkł przede mną i zaczął ca­łować moje stopy. Całował moje stopy tak, jak nikt nigdy dotąd nie całował mo­ich ust. Wyobrażasz to sobie?!?!?!?

W pewnym momencie odnalazł po omacku moje buty. Podniósł mnie deli­katnie i wepchnął w nie. Byłam znowu o 8 cm wyższa. Bardzo to nam się póź­niej przydało...

Ale to było później. Przedtem był we mnie dwoma palcami. Obydwoma i w obu miejscach naraz. No, wiesz...

Było cudownie. Mówił do mnie cały czas. Nawet nie pamiętam, co. Zresztą nieważne.

Mówił.

Nigdy więcej się z nim nie spotkałam.

Ale do tego parku przychodzę. Najczęściej gdy jest mi smutno albo gdy przeczytam jakąś ważną książkę.

Gdy wróciłam wtedy nad ranem do domu, mój mąż uderzył mnie tylko je­den raz. Kiedy mała zaczęła płakać, obudzona jego krzykiem, wyjęłam walizkę z komórki i zaczęłam pakować.

Nie wiem, dlaczego najpierw spakowałam rzeczy małej, a potem moje książki. Gdy wychodziłam z mieszkania, on klęczał przed drzwiami i łkał. Zosta­łam. W gruncie rzeczy to dobry człowiek. Zmienił się. Nie ogląda już EuroSportu.

Asia

Pamięta, że skończyła czytać ten e-mail i wiedziała, że to «nie oglą­da już EuroSportu» to akt kapitulacji. Cały smutek i rozpacz tego aktu mogła wyrazić takim jednym krótkim zdaniem tylko Asia. Mimo wszystko ta kapitulacja to i tak zwycięstwo Asi. Nie jest już szeregow­cem w kompanii karnej swojego męża.

Szeregowcy nie jeżdżą przecież na przepustki do Paryża!

Z zamyślenia wyrwał ją ten młody praktykant, pytając z uśmie­chem:

– To mam zarezerwować te dwa miejsca?

– Nie – odpowiedziała stanowczym głosem. – Pojadę, gdy będzie pan miał trzy miejsca.

Nic nie mówiąc, odwrócił się do ogromnego regału z segregatorami, Sięgnął po jeden i patrząc jej w oczy, powiedział:

– Oni, to znaczy ten hotel, mają stronę na WWW. Mogę sprawdzić, czy coś się zmieniło. Ma pani czas, aby zaczekać? – zapytał, napełnia­jąc jej szklankę wodą mineralną i wkładając bez pytania następny pla­sterek cytryny.

– Oczywiście, że mam. Czy mogę przysiąść się do pana? Chciała­bym widzieć, jak pan to robi.

Odkąd znała Jakuba, wszystko wiążące się z Internetem kojarzyło się jej automatycznie z czymś absolutnie godnym uwagi, interesującym i bardzo tajemniczym.

Nie czekając na jego zgodę, przysunęła swoje krzesło tak, aby wi­dzieć monitor komputera. Dotykała ramieniem poręczy jego krzesła i zastanawiała się, co pomyślałby o niej, gdyby nagle zapytała, jakiej wody kolońskiej używa.

Wystukał adres strony internetowej hotelu: WWW.relais-bosąuet.com.

– Wie pani, że ten hotel jest na Polach Marsowych i że mogłaby pa­ni zamieszkać prawie przy wieży Eiffla?

– Teraz wiem. Ale to jest mi zupełnie obojętne. Bardzo chcę być w Paryżu siedemnastego lipca. Ja mogę spać nawet na trawniku pod wieżą Eiffla. Jeśli wszystko się uda, nie będę w ogóle spać. Głównie chodzi o to, aby moje przyjaciółki miały łóżka w tym hotelu. Jeśli do­staną i łazienkę, będzie pan prawdziwym skarbem.

Patrzyła na monitor jego komputera, podczas gdy on nawigował po stronach WWW hotelu pokazujących wystrój pokoi, oferowane przez ho­tel usługi, a także mapy z jego położeniem. Faktycznie. Trudno było sobie wyobrazić hotel, który mógłby być bliżej wieży Eiffla. Na ekranie ukazał się grafik wolnych pokoi.

– Zależy pani na pokoju jednoosobowym, czy może pani ewentual­nie spać z koleżankami? – zapytał, patrząc na jej prawą dłoń z obrącz­ką na palcu.

Nagle, gdy on tak wprost ją o to zapytał, zdała sobie sprawę, że oczy­wiście zależy jej, aby mieć pokój jednoosobowy. Niezależnie jak bardzo niemoralnie może się to komuś kojarzyć, jej zdecydowanie na tym bar­dzo zależy! Oczywiście, że chciałaby być z nim sama, gdy tylko on poko­na swoją nieśmiałość i odważy się przyjść z nią do jej hotelu. Nie wie­działa jeszcze dokładnie, co mogłoby oznaczać być z nim «sam na sam» w hotelu w Paryżu, bardzo blisko wieży Eiffla, ale czuła, że musiałoby to być bardzo przyjemne. Dlatego gdy tylko praktykant poruszył ten temat, natychmiast pomyślała, że właśnie zaczął się jej okres i w związku z tym z absolutną pewnością nie będzie miała okresu między 16 i 20 lipca.

Nie będę miała okresu i pokój będzie jednoosobowy – pomyślała.

Wyciągnęła dłoń po szklankę z wodą, zgarnęła włosy znad czoła i nie podnosząc oczu, powiedziała:

– Skoro już wiemy, że nie muszę spać na trawniku pod tą wieżą, za­leży mi na tym, aby nie zakłócać snu moich najlepszych koleżanek, gdybym postanowiła, na przykład, naprawdę nie spać, aby nie tracić czasu w tym cudownym mieście, albo...

Nie dokończyła, bo on wpadł jej w słowo, mówiąc:

– Zarezerwowałem pani pokój od strony ogrodu. Strona od tarasu jest zaraz nad restauracją w podwórzu. Francuzi są bardzo hałaśliwi, gdy wypiją za dużo wina. Tego nie chciałaby pani z pewnością, praw­da? Będzie pani mogła «nie zakłócać snu» nikomu, kto nie będzie sobie tego akurat życzył.

Popatrzył na nią z uśmiechem.

– Czy może pani zostawić zaliczkę także w imieniu koleżanek? Wyjazd jest za kilka dni i wolałbym mieć odrobinę pewności, że nie zmienią panie zdania. Tym bardziej że hotel zdążył już potwierdzić re­zerwację pokoi dla pań. Niech pani sama zobaczy. – Odwrócił ekran monitora w jej stronę i palcem wskazał na tekst e-mailu faktycznie po­twierdzający ich rezerwację.

Zdziwiła się trochę, że potwierdzenie nadeszło tak szybko i po pol­sku, ale zignorowała to i powiedziała:

– Ja nie zmienię zdania, nawet gdyby wieżę Eiffla przeniesiono w inne miejsce. Ważne, żeby hotelu nie ruszali. Głównie ze względu na ten ogród. Za koleżanki też ręczę. Czy wystarczy panu poręczenie moją kartą kredytową Visa?

Wychodząc z tego biura, czuła, że fala gorąca, która ogarnęła całe jej ciało, wcale nie jest skutkiem wyjątkowego upału tego lata. Było jej tak gorąco, bo zdała sobie sprawę, że decyzją sprzed chwili zmieniła radykalnie, na razie tylko wobec siebie, status znajomości z Jakubem, Wirtualność, bezpieczne oddalenie, niefrasobliwą kokieterię, te niespo­dziewane, ale w gruncie rzeczy niezobowiązujące wyznania oraz in­tymności wtrącane w teksty wystukiwane na klawiaturze ich kompute­rów mogą niebawem stać się wspomnieniem niebanalnego flirtu z początku autentycznego związku.

Niebezpiecznego związku.

I chociaż zabrzmiało to patetycznie i groźnie, jak tytuł jakiegoś tele­wizyjnego reportażu, wiedziała, że to właściwa nazwa. Ten związek niebezpiecznie dryfował w jednym kierunku. Mimo to, chwilę później, czekając obok biura na taksówkę, szepnęła rozpromieniona do siebie: