— Woda — przytaknął Eberly. — I paliwa fuzyjne. Gdy już znajdziemy się na orbicie Saturna, taniej będzie czerpać paliwa fuzyjne z jego atmosfery niż z Jowisza.
— To będzie dwa razy dalej od Ziemi…
— Poleciłem ekspertom przygotować analizę — uśmiechnął się zadowolony z siebie Eberly. — Może pan sam sprawdzić liczby. Kiedy dolecimy na orbitę Saturna, baza na orbicie Jowisza może w ogóle wypaść z gry!
— Niezwykłe — mruknął Wilmot, wpatrując się w sufit i intensywnie myśląc. — Nawet jeśli to realna propozycja — rzekł — i tak musimy poczekać, aż dolecimy na Saturna, prawda?
— Tak, oczywiście…
— Jaki więc sens ma próba zmieniania systemu rządów do tego czasu?
Eberly położył ręce na udach i rzekł spokojnie:
— Ludzie będą gotowi do działania już wtedy, gdy dolecimy do Saturna. Po co mielibyśmy zwlekać? Powinni mieć swobodę wyboru dowolnej formy rządów, jakiej chcą, formy rządów, która jest najlepsza dla nich, teraz, podczas lotu, żeby nowy rząd był już uformowany, gdy dolecimy do Saturna.
A ty staniesz na jego czele, dodał Wilmot w duchu. Przecież o to chodzi, prawda? To nic innego jak walka o władzę. Fascynujące.
Głośno rzekł zaś do Eberly’ego:
— Może i w pana propozycji jest jakiś sens.
— Tak pan sądzi? — wyrwało się Holly. Wilmot uśmiechnął się do niej i oznajmił:
— Czemu nie możemy ustalić czegoś takiego: zaczyna pan proces tworzenia nowej konstytucji. Prowadzi pan agitację wyborczą wśród populacji, próbując określić, jakiego rodzaju rządów ludzie sobie życzą. Proces można zacząć już teraz.
— Będziemy musieli przeprowadzić ankiety wśród ludzi, przygotować różne wersje konstytucji, wyłonić kandydatów…
— Tak, tak — potwierdził Wilmot. — Zróbcie, ile zdołacie podczas tych całych waszych konkursów na nazywanie różnych miejsc. Tylko że to wszystko nie zmieni niczego w naszym systemie rządów, dopóki nie dolecimy do orbity Saturna. Czy to jasne? Może pan spędzić pozostały czas lotu na tworzenie nowego rządu, ale nie obejmie pan stanowiska, dopóki nie dolecimy do celu.
Eberly zastanowił się przez chwilę ze spuszczonymi oczami, po czym spojrzał prosto na Wilmota i oświadczył:
— Tak, na to mogę się zgodzić.
— Dobrze — odparł Wilmot, wstając i wyciągając rękę przez biurko. — W takim razie ustalone.
Eberly i Holly wstali i kolejno odwzajemnili uścisk dłoni Wilmota. Wyszli, zaś Wilmot opadł na fotel i pomyślał, że powinien zanotować przebieg tego spotkania i wysłać notatkę do Atlanty i to jak najszybciej.
BAZA DANYCH
Najpiękniejszy widok w Układzie Słonecznym: Saturn i jego połyskujące, zachwycające pierścienie.
Tworzą łuk nad równikiem planety, jak most ze światła, okrążając planetę ciężkim, spłaszczonym pierścieniem, unoszącym się w przestrzeni jakby na przekór grawitacji.
Saturn, druga co do wielkości planeta w Układzie Słonecznym, jest nieco mniejsza od Jowisza, ale jej orbita znajduje się w dwukrotnie większej odległości od Słońca. Podobnie jak Jowisz, Saturn jest gazowym olbrzymem, składającym się prawie wyłącznie z najlżejszych pierwiastków, wodoru i helu. Gdyby zbudować basen dziesięciokrotnie większy od Ziemi, Saturn pływałby w nim: gęstość planety jest nieco mniejsza niż gęstość wody.
Zbliżając się do Saturna można zobaczyć bladożółte i brązowe chmury kotłujące się na tle dysku, wyraźnie spłaszczonego z powodu dużej prędkości obrotowej. Dzień na Saturnie trwa zaledwie dziesięć godzin i trzydzieści dziewięć minut. Dla starożytnych Saturn był największą planetą, którą byli w stanie dostrzec, najwolniej podróżującą po nieboskłonie. Saturn znajduje się dziesięć razy dalej od Słońca niż Ziemia, więc jego okrążenie zajmuje mu 29,46 ziemskiego roku.
To system pierścieni sprawia, że Saturn jest tak piękny i intrygujący. Jowisz i dalsze planety: Uran i Neptun, mają węższe, blade pierścienie. Pierścienie Saturna są szerokie, oślepiająco lśniące, zawieszone nad środkiem planety, wiszące w przestrzeni jak gigantyczna kolekcja aureoli.
Zwracając po raz pierwszy swój prymitywny teleskop w stronę Saturna Galileusz dostrzegł podwójną planetę: przez małe soczewki nie było widać wyraźnie pierścieni, odniósł więc wrażenie, że to jakieś dziwne uszy sterczące po obu stronach planety. Napisał do niemieckiego astronoma Johannesa Keplera list — zaszyfrowany, by mógł go odczytać tylko adresat. „Zaobserwowałem, że najwyższa planeta składa się z trzech ciał”, zapisał Galileusz anagramem. Kepler błędnie go zrozumiał, myśląc, że Galileusz pisze o odkryciu dwóch księżyców Marsa.
Gdy zbudowano lepsze teleskopy, astronomowie odkryli te niesamowite pierścienie. Aż do dziś Saturn pozostaje jednym z pierwszych obiektów, które zaczynają obserwować amatorzy hobbyści. Widok otoczonej pierścieniami planety zawsze inspiruje i zachwyca.
Piękne pierścienie Saturna są zbudowane z kawałków lodu, pokrytych pyłem. Większość tych kawałków nie jest większa od cząstek pyłu, choć niektóre są wielkie jak dom. Pierścienie mają około czterystu tysięcy kilometrów średnicy, ale ich grubość nie przekracza kilkuset metrów. Ich proporcjonalność porównano do „kartki papieru położonej na boisku piłkarskim”.
Łączna masa pierścieni jest równa masie lodowego satelity o średnicy nie większej niż sto kilometrów. Są one pozostałością jednego lub kilku księżyców, które nadmiernie zbliżyły się do planety i zostały rozerwane siłami grawitacji, lub materiałem pozostałym z czasów tworzenia się planety, który nigdy nie utworzył oddzielnego ciała niebieskiego, gdyż jest za blisko Saturna, by było to możliwe.
Pierścienie są dynamiczne. Setki milionów cząstek krąży dookoła gigantycznej planety, zderzając się, odbijając się od siebie, rozpadając się na mniejsze fragmenty, uderzając i odskakując, jak w jakimś oszalałym wyścigu obłąkanych kierowców.
Dynamika pierścieni jest fascynująca. Pomiędzy głównymi pierścieniami są luki, puste przestrzenie, które powstały z powodu sił grawitacji kilku księżyców Saturna. Pierścieniom towarzyszą malutkie pasterze-satelity, miniaturowe księżyce, które obiegają każdy pierścień na zewnątrz lub wewnątrz, utrzymywane najwidoczniej przez siły grawitacyjne pierścieni. Pierścienie są samowystarczalne: gdy jedne cząstki opadają na planetę, inne odrywają się od pasterzy-satelitów w nieustannych kolizjach z pędzącymi, obijającymi się cząstkami, odrywane z malutkich księżyców w ich wędrówce dookoła planety, nieustannie bombardowanych przez zadymkę malutkich lodowych cząstek, przez które się przedzierają.
Główne pierścienie w rzeczywistości składają się z setek cieńszych pierścieni, prawdopodobnie ze sobą powiązanych. Przesyłane ze statków kosmicznych zdjęcia ukazują także tajemnicze „szprychy” przeplatające największe pierścienie, struktury jasnych i ciemnych miejsc, które pozostają niewyjaśnione i fascynujące. Być może potężna magnetosfera Saturna generuje elektryczne naładowanie cząstek pyłu w pierścieniach i powoduje, że się unoszą, co może być przyczyną efektu „szprych”.
Sama planeta jawi się dociekliwym naukowcom z Ziemi jako tajemnica. Podobnie jak cięższy Jowisz, Saturn jest ogrzewany od środka, przez jądro ze stopionej skały kipiące z powodu ciśnienia napierającej na nie gigantycznej planety. Saturn jest jednak mniejszy niż Jowisz i bardziej oddalony od Słońca, a zatem zimniejszy. Na Jowiszu istnieje kwitnąca biosfera organizmów powietrznych żyjących w gęstej wodorowej atmosferze, a nawet jeszcze bardziej złożony system ekologiczny stworzeń w głębinach oceanu pokrywającego całą planetę. Saturn wydaje się pozbawiony życia, jeśli nie liczyć odpornych na zimno mikroorganizmów żyjących w górnej pokrywie chmur.