Выбрать главу

Vyborg, w rozpiętej bluzie zwisającej luźno z chudych ramion, potarł oczy, po czym wziął kanapkę z tacy.

— Naukowcy głosowali podobnie — rzekł, gestykulując z kanapką w dłoni. — To zaskakujące.

— Dlaczego zaskakujące? — spytała Morgenthau. Nadgryzła kanapkę i zostawiła niedojedzoną na stole. Holly zastanawiała się, jakim cudem utrzymywała takie rozmiary, skoro jadła tak niewiele.

— Naukowcy lubią się spierać — rzekł Vyborg. — Ciągle się o coś kłócą.

— O kwestie naukowe — zaoponował Eberly. — Ale ich interes to coś zupełnie innego. Glosowali tak samo, bo mają wspólny interes i taki sam punkt widzenia.

— To może być problem — podsunął Kananga. Eberly uśmiechnął się z wyższością.

— Nie sądzę. Nie ma się o co martwić.

Holly z zainteresowaniem słuchała ich przekomarzań, przysłuchując się to jednemu, to drugiemu, gdy tak z chirurgiczną precyzją badali wyniki głosowania. Uświadomiła sobie, że Morgenthau tak zaprojektowała system głosowania, żeby otrzymać informacje na temat działu, w którym pracuje głosujący oraz jego stanowiska. Tajność głosowania dotyczyła tylko nazwiska głosującego. Każdy głos zawierał wystarczająco dużo danych dla dokładnych analiz statystycznych.

— Teraz musimy znaleźć jakąś przeciwwagę — rzekł Vyborg między dwoma kęsami kanapki.

— Dla naukowców? — spytał Kananga.

— Tak — warknął Eberly. — Już o tym pomyślałem. Morgenthau znów rzuciła Holly spojrzenie, w którym czaiła się przebiegłość.

— Jak tam ten kaskader, z którym się spotykasz? Holly zamrugała ze zdumienia.

— Manny Gaeta?

— Tak — potwierdziła Morgenthau. — Jest jakiś spór między nim a naukowcami, prawda?

— On chce zejść na powierzchnię Tytana, a oni nie chcą się na to zgodzić, dopóki…

— Na powierzchnię Tytana? — wtrącił Eberly. — Po co?

— Wykonuje niebezpieczne pokazy kaskaderskie i sprzedaje sieciom prawa do audycji VR — wyjaśniła Holly.

— Na Ziemi jest niezwykle popularny — przypomniała Morgenthau. — Gwiazda pierwszej wielkości.

— Kaskader — prychnął Vyborg.

— A co z jego konfliktem z naukowcami? — spytał Eberly.

— Obawiają się, że dojdzie do skażenia form życia na Tytanie — rzekła Holly. — Doktor Cardenas próbuje im pomóc…

— Cardenas? Ta specjalistka od nanotechnologii?

— Tak jest.

— Jak dobrze znasz tego kaskadera? — zwrócił się do Holly Eberly.

Holly poczuła ukłucie niepokoju.

— Chyba jesteśmy dobrymi przyjaciółmi — odparła szybko.

— Chciałbym go poznać — oznajmił Eberly. — Zorganizuj jakąś okazję, Holly. Chciałbym zjeść z wami kolację. Zaproś też Cardenas. Zrobimy imprezę w dwie pary.

Holly próbowała ukryć emocje. O rany, pomyślała, w końcu idę na kolację z Malcolmem i muszę zabrać ze sobą faceta, z którym sypiam!

312 DNI DO WEJŚCIA NA ORBITĘ SATURNA

Z dwóch restauracji znajdujących się w habitacie, Nemo była tą bardziej elegancką. Bistro było małe i ciche, z większością stolików ustawionych na trawie, a w Nemo dominował pretensjonalny wystrój i ambicje. Restaurację zaprojektowano tak, by przypominała wnętrze łodzi podwodnej: zakrzywione ściany z gołego metalu i duże okrągłe bulaje, w których wyświetlano holograficzne obrazy kwitnącego podwodnego życia. Właściciel, były restaurator z Singapuru, którego zdeklarowany ateizm wpędził w kłopoty, zainwestował w tę restaurację znaczną część swojego majątku. „Skoro mam spędzić resztę życia w drodze na Saturna” — wyjaśnił zgromadzonym dzieciom, wnukom i dalszym krewnym — „to wolę w tym czasie robić coś, na czym się znam”. Nie byli zadowoleni z tego, że głowa rodziny opuszcza Ziemię i zabiera ze sobą większość rodzinnej schedy.

Idąc za robotem, pełniącym obowiązki maitre d‘hotel do stolika dla czterech osób, który zarezerwowała, Holly czuła zdenerwowanie. Gaeta zaproponował, że po nią wpadnie, ale pomyślała, że lepiej będzie spotkać się już w restauracji. Przyszła pierwsza, dokładnie o 20:00. Kanciasty mały robot zatrzymał się i oznajmił:

— Pani stolik, panienko.

Holly zastanawiała się, skąd wiedział, że jest niezamężna. Czyżby odczytał to z danych na jej identyfikatorze?

Usiadła na krześle, z którego miała widok przez całe pomieszczenie na wejście. Restauracja nie była zapełniona nawet w połowie.

— Czy podać coś do picia? — spytał robot. Jego zsyntetyzowany głos był ciepły i głęboki. — Mamy doskonale zaopatrzony bar i obszerną kartę win.

Holly wiedziała, że w najlepszym razie to przesada.

— Nie, dziękuję — odparła. Robot odtoczył się.

W drzwiach pojawił się Eberly i zaraz za nim Kris Cardenas. Miała na sobie prawdziwą sukienkę do kolan z materiału w kwiaty, lekką i jasną jak lato. Holly poczuła się nagle byle jak ubrana w swojej bluzie i spodniach, mimo szala barwy morskiej zieleni, który zamotała na ramionach.

Wstała, gdy zbliżyli się do stolika. Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy z tego, że idą do tego samego stolika, ale Eberly szybko to spostrzegł i uprzejmie odsunął krzesło dla Kris, gdy siadała. Holly przedstawiła ich i zaczęła mieć nadzieję, że Manny nie przyjdzie. Może mu coś wypadło, jakiś test czy coś. Prawie nie słuchała tego, co mówią Eberly i Cardenas.

Pojawił się jednak, w sportowej siatkowej koszulce i dżinsach. Bez identyfikatora. Żadnych ozdób, jeśli nie liczyć kolczyka w uchu. Nie musiał się stroić. Kiedy szedł do stolika za robotem, wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę.

Jeśli nie liczyć niemiłego uczucia w żołądku, jakiego doznała Holly, posiłek przebiegał gładko. Gaeta oczywiście znał Cardenas, a Eberly pełnił rolę gospodarza, uprzejmy i czarujący. Na początku prowadzili niezobowiązującą konwersację: rozmawiali o niedawnym głosowaniu i dawnych wyczynach Gaety.

— Nurkowanie na Wenus — rzekł Eberly z podziwem znad zakąsek. — To musiało wymagać ogromnej odwagi.

Gaeta uśmiechnął się skromnie.

— Ech, wiecie, co mówią o kaskaderach: więcej jaj niż mózgu.

Eberly zaśmiał się.

— Och, ale to przecież wymaga zarówno jaj, jak i mózgu. Gaeta pochylił brodę na znak, że się zgadza i zajął się koktajlem z krewetek.

Zanim podano danie główne, rozmowa przeszła na planowany wyczyn Gaety: spacer po powierzchni Tytana.

— Jeśli Kris zdoła przekonać Urbaina i jego świrów od skażenia, że nic złego nie zrobię jego chingado mikrobom — narzekał Gaeta.

Cardenas rzuciła mu ostre spojrzenie.

— Przepraszam za moją łacinę — mruknął.

— Myślałam, że to hiszpański — zdziwiła się Holly.

Eberly zręcznie skierował rozmowę z powrotem na Urbaina i jego naukowców. Gaeta narzekał na ich obawy związane ze skażeniem Tytana, a Cardenas potrząsała głową, gdy była mowa o niebezpieczeństwach używania nanobotów.

— Oczywiście rozumiem, skąd te obawy — rzekła — ale chyba nie sądzą, że próbuję stworzyć nowego potwora Frankensteina, i osaczają mnie z różnymi przepisami dotyczącymi bezpieczeństwa.

— Są przesadnie ostrożni? — spytał Eberly.

— Jak grupka starszych pań — mruknął Gaeta.