Выбрать главу

— Ja już mam pracę. W zespole konserwacyjnym.

— Podoba się panu?

— Żartuje pani?

Holly uśmiechnęła się z wysiłkiem.

— Zmartwiłabym się, gdyby pan przytaknął.

— Więc co pani dla mnie ma?

— Pracę w laboratorium badawczym. Będzie pan mógł wykorzystać umiejętności inżyniera.

— Myślałem, że wszystkie stanowiska naukowe są obsadzone. Tak mi pani powiedziała, kiedy się tu pojawiłem.

— Bo tak jest. To jest praca u doktor Cardenas, w laboratorium nanotechnologicznym.

Holly zobaczyła, jak oczy otwierają mu się szeroko. Prawie słyszała odgłos kręcących się mu pod czaszką kół zębatych.

— Nanotechnologia — mruknął.

Holly pokiwała głową.

— Niektórzy ludzie boją się nanotechnologii. Pan też?

— Tak.

— Boi się pan?

Tavalera zawahał się na sekundę, po czym odparł:

— Tak, trochę. Chyba się boję.

— Byłby pan nierozważny, gdyby się pan nie bał — przyznała Holly. — Ale pracując z doktor Cardenas będzie pan pracował z najlepszym fachowcem w branży. Wie pan, to będzie fantastycznie wyglądać w CV.

— Jasne. Akurat bym chciał, żeby na Ziemi się dowiedzieli, że pracowałem z trylionami nanobotów.

— Cóż — rzekła Holly — nie musi pan przyjmować tej oferty, jeśli pan nie chce. Nie zamierzamy pana zmuszać. Zawsze może pan zostać w dziale konserwacji.

— Wielkie dzięki — prychnął.

Nadal nie wyglądał na przekonanego, gdy nadeszła Cardenas. Jej chyba też się nie spodobał.

— Panie Tavalera, nie mogę pracować z kimś, kto boi się nanomaszyn.

— Ja się ich nie boję. Obawiam się tylko, że nie będę mógł wrócić na Ziemię, jak ktoś się dowie, że z panią pracowałem.

— Zawsze może pan domagać się pełnego badania medycznego — rzekła Cardenas. — Ono wykaże, że nie ma pan w ciele żadnych nanomaszyn.

— Tak — mruknął niechętnie. — Pewnie tak.

Nie musi pan umieszczać w CV pracy dla doktor Cardenas — wtrąciła Holly. — Dla władz na Ziemi oficjalnie może pan cały czas pracować w dziale konserwacji.

— Możesz to zrobić? — nawet Cardenas wyglądała na zdumioną.

— W szczególnych przypadkach tak — rzekła Holly, zastanawiając się, jak przyjdzie jej powstrzymać Morgenthau od wtykania tłustej gęby w oficjalne dossier Tavalery.

— Zrobiłaby to pani dla mnie? — spytał Tavalera.

— Pewnie, że tak — odparła.

Nie wyglądał na przekonanego, ale obrócił się gwałtownie w stronę Cardenas i rzekł:

— Cóż, jeśli pani coś spieprzy i nanoboty wydostaną się spod kontroli, to i tak wszystkich w tej puszce szlag trafi. Dobrze, mogę u pani pracować. To chyba lepsze niż naprawianie traktorów.

Cardenas rzuciła Holly spojrzenie i roześmiała się.

— Wykazuje pan duży entuzjazm, panie Tavalera!

Na jego długiej, końskiej twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu.

— Tak, to cały ja: czysty entuzjazm.

— A tak serio — zwróciła się do niego Holly — chce pan pracować z doktor Cardenas, czy nie?

— Chcę. Czemu nie? A co mam do stracenia? Zwracając się do Cardenas, Holly spytała:

— A ty, jak sądzisz? Będziesz zadowolona?

Kris uśmiechnęła się do swojego nowego asystenta.

— Cóż, jeszcze nie wiem, ale chyba się jakoś dogadamy.

Wstała. Tavalera też się poderwał, uśmiechając się nieśmiało.

Wygląda o wiele lepiej, jak się uśmiecha, pomyślała Holly. Cardenas wyciągnęła rękę.

— Witamy w nanolabie, panie Tavalera. Ujął jej dłoń swoimi długimi palcami.

— Raoul — rzekł. — Mam na imię Raoul.

— Zapraszam do laboratorium, jutro punktualnie o ósmej — rzekła Cardenas.

— Tak jest. Punkt ósma. Będę.

Cardenas wyszła. Tavalera postał chwilę niepewnie przed biurkiem Holly, po czym rzekł:

— Dziękuję.

— Da nada — odparła Holly.

— Naprawdę może pani nie wpisywać tego do mojego dossier?

— Pewnie.

Przez chwilę bawił się palcami, po czym rzekł:

— Hm… a może miałaby pani ochotę wybrać się ze mną na kolację dziś wieczorem? To znaczy, jestem wdzięczny za to, co pani dla mnie zrobiła…

Holly przerwała mu, zanim wszystko popsuł.

— Pewnie, że chętnie się z tobą wybiorę na kolację, Raoul.

Dwa tygodnie później Kris Cardenas zaprosiła do swojego laboratorium Edouarda Urbaina, by zademonstrować mu postępy prac nad odkażaniem skafandra Gaety. Tavalera siedział przy głównej konsoli, ustawionej pod ścianą przeciwległą do drzwi.

— Pamiętaj, Raoul — rzekła Cardenas. — Chcemy być z doktorem Urbainem całkowicie szczerzy. Nie mamy nic do ukrycia.

Skinął głową, a na jego ustach pojawił się uśmiech.

— Nie mam nic do ukrycia, bo nic nie wiem. Cardenas odwzajemniła uśmiech.

— Szybko się uczysz, Raoul. Jestem pod wrażeniem.

Jest o wiele bardziej inteligentny, niż myślałam, dodała w duchu Cardenas. Może parę randek z Holly poprawiło mu humor zepsuty faktem, że tu utkwił.

Kiedy szef naukowców wkroczył, spóźniony o ponad dziesięć minut, miał obrażony wyraz twarzy i robił wrażenie, jakby stąpał po polu minowym. Cardenas próbowała go rozchmurzyć, pokazując swoje małe, nieskazitelnie czyste laboratorium.

— To jest strefa montażowa — rzekła, wskazując dwie konstrukcje z nierdzewnej stali, przypominające skrzynie na laboratoryjnej ladzie. Na przedzie każdej z nich znajdowały się mierniki i pokrętła. — W tej są produkowane prototypy nanomaszyn — poklepała jeden z segmentów rozmiaru pojemnika na chleb — a tutaj prototyp się duplikuje.

Urbain odruchowo trzymał się na odległość wyciągniętej ręki od maszynerii. Kiedy Cardenas podniosła pokrywkę jednego z pojemników, aż się wzdrygnął.

Cardenas robiła co mogła, żeby się nie skrzywić.

— Doktorze Urbain, w środku nie ma nic, co mogłoby zrobić panu krzywdę.

Urbain nie wyglądał na przekonanego.

— Rozumowo… pojmuję to. Ale mimo to nieco się denerwuję. Przykro mi, ale nie umiem nad tym zapanować.

Uśmiechnęła się cierpliwie.

— Rozumiem. Proszę, podejdźmy do konsoli głównej. Przez ponad godzinę Cardenas pokazywała Urbainowi, jak się projektuje i buduje nanomaszyny. I jak się reprodukują zgodnie z ustalonymi instrukcjami.

— To są maszyny — powtarzała w kółko. — One nie mutują. Nie rozmnażają się w sposób niekontrolowany. I dezaktywuje je dawka miękkiego ultrafioletu. Są dość delikatne.

Tavalera obsługiwał mikroskop skaningowy głównej konsoli, a Cardenas pokazywała, jak zaprojektowane przez nią nanomaszyny rozkładają zanieczyszczenia na zewnętrznej powierzchni skafandra Gaety na nieszkodliwy dwutlenek węgla, parę wodną i tlenki azotu.

— W ciągu pięciu minut skafander zostaje doskonale oczyszczony — rzekła, pokazując obraz z konsoli. — Pozostałości po prostu ulatniają się.

Urbain wyglądał na zaintrygowanego. Pochylił się nad ramieniem Tavalery i wpatrywał w dane i obrazy.

— Wszystkie substancje organiczne zostają usunięte? Cardenas skinęła głową.

— Nie ma śladu, aż do poziomu cząsteczkowego.

— A same nanoboty?

— Dezaktywujemy je naświetlając skafander promieniami UV.

— Ale nadal są na powierzchni skafandra? Czy mogą się ponownie aktywować?