Выбрать главу

Obecni wstali z pomrukiem aprobaty i zaczęli głośno klaskać. Eberly uśmiechnął się do nich radośnie.

Wilmot wstał i nakazał im gestem, by przestali.

— W ten sposób odbieracie doktorowi Eberly’emu część przeznaczonego dla niego czasu! — zawołał, usiłując przekrzyczeć oklaski.

Tłum ucichł i wszyscy usiedli.

Eberly opuścił głowę i odczekał chwilę, by wszyscy mogli całkowicie się na nim skoncentrować, po czym znów zaczął mówić.

— Powiem wam o jeszcze jednej rzeczy, która wiąże się z naszym nowym rządem. Ktoś, kto stanie na jego czele, musi rozumieć, że musimy się zjednoczyć. Nie możemy dopuścić do tego, by jedna elitarna grupa rządziła nami wszystkimi. Potrzebny nam przywódca, który rozumie ludzi, który będzie niezmordowanie pracował dla wspólnego dobra, a nie tylko dla naukowców.

— Prawda! — krzyknął ktoś z publiczności.

— Czy chcecie, żeby elitarna grupa specjalistów narzuciła wam swoje zasady?

— Nie! — rozległo się kilka okrzyków.

— Czy pragniecie rządu, który będzie pracował dla wszystkich?

— Tak!

— Czy chcecie przywódcy, który weźmie pod kontrolę naukowców?

— Tak! Tak! — krzyczeli. Eberly dostrzegł, jego klakierzy to tylko mały procent wśród tych, którzy wstali i odpowiadali.

Pozwolił, by jeszcze chwilę pokrzyczeli i pogwizdali, aż Wilmot wszedł na mównicę i ogłosił, że pięć minut minęło.

Eberly spokojnie wrócił na swoje miejsce, odnotowując z zadowoleniem, że Urbain jest zdenerwowany, prawie rozzłoszczony, a Timoshenko ma jeszcze bardziej skwaszoną minę niż zwykle.

PYTANIA I ODPOWIEDZI

Przez całą sesję pytań i odpowiedzi Urbain miotał się, przekonując o znaczeniu naukowej misji habitatu i zaprzeczając, jakoby miał zamiar przedkładać potrzeby naukowców ponad potrzeby innych. Im bardziej zaprzeczał, tym bardziej utwierdzał publiczność w przekonaniu, że naukowcy mieli w jego zamierzeniu stanowić oddzielną grupę, ważniejszą od wszystkich pozostałych.

Timoshenko próbował grać na swoim wizerunku prostego, zwyczajnego robotnika, który rozumie potrzeby prostych ludzi.

Wilmot zauważył z niejaką przyjemnością, że żaden z kandydatów go nie zaatakował.

Kiedy rozpoczęła się kolejna faza prezentacji, Eberly podszedł wolnym krokiem do mównicy i rzekł:

— Mamy więc do czynienia z wyborem, który przypomina bajkę o Złotowłosej i trzech niedźwiadkach. Jeden z naszych kandydatów ma zbyt nikłe doświadczenie w zarządzaniu. Mówi wam, że jest takim zwykłym facetem. Tak jest w istocie, ale chyba chcemy, żeby przywódcą tego niezwykłego społeczeństwa został ktoś niezwykły; potrzebny nam ktoś z doświadczeniem, odwagą i umiejętnościami.

Zawahał się na sekundę, po czym dodał:

— Drugi kandydat ma zbyt duże doświadczenie w zarządzaniu. Zarządzał naukowcami tak długo, że stracił całkowicie kontakt z potrzebami nas wszystkich. Wykresy, równania i zabawki, które mają badać powierzchnię Tytana, nie mają nic wspólnego z naszymi potrzebami i przyszłością tego habitatu.

Tłum zaczął głośno klaskać. Eberly stał na podium, z lekko pochyloną głową, napawając się tym. Wilmot w końcu wstał i rzekł:

— Teraz zaczniemy etap pytań od publiczności oraz od naszych widzów, którzy zostali w domach.

Eberly wzdrygnął się na te słowa profesora. Wilmot nie powiedział mu, że ludzie będą dzwonić z domów, a Vyborg nie ostrzegł go, że istnieje taka możliwość. Nie mamy nikogo z naszych ludzi, kto mógłby zadawać pytania z domu. Dokonaliśmy infiltracji tłumu, ale nie publiczności w domach.

— To ma sens — rzekł Gaeta do Holly, gdy usiedli. — Urbain zrobi wszystko, żeby nie pozwolić mi polecieć na Tytana, chociaż Kris wytłumaczyła mu, jak można oczyścić mój skafander nanobotami.

Holly pokiwała głową.

— Dlaczego o to nie zapytasz?

— Dobry pomysł — odparł i też skinął głową.

Wszystkie pytania zadano Eberly’emu. Ludzie, których Vyborg umieścił w tłumie, zdominowali fazę pytań, a nawet ci, którzy zadawali pytania spontanicznie, zwracali się do Eberly’ego, nie do Urbaina czy Timoshenki. Eberly stał przy mównicy, ignorując swoich oponentów siedzących o parę metrów od niego. Wilmot stał za nim, wybierając pytających spośród publiczności, a rozmówców telefonicznych za pomocą palmtopa.

Eberly uświadomił sobie z ulgą, że wszystkie pytania były przewidywalne. Nawet dzwoniący zadawali rutynowe, przewidywalne pytania, na które mógłby odpowiedzieć nawet we śnie.

Tak, rozpatrzę wszystkie wnioski o dzieci. Sądzę, że możemy sobie pozwolić na umiarkowany wzrost liczebności populacji.

Nie, nie dopuszczę do tego, by jakakolwiek grupa religijna przejęła kontrolę nad rządami. Dostrzegł, że na twarzy Morgenthau pojawił się nieprzyjemny wyraz, ale taką odpowiedź uzgodnili.

— Najpierw musimy zdobyć władzę w wyborach — powtarzał jej w kółko. — Dopiero wtedy będziemy mogli ujawnić swoje sympatie.

Oczywiście, zatroszczę się o potrzeby farmerów, wyjaśnił dzwoniącemu, który nie przedstawił się. Bez farmerów umarlibyśmy z głodu.

Rozpoznał Manuela Gaetę. Kaskader wstał i spytał:

— Zgodzi się pan na moją wyprawę na powierzchnię Tytana? Charakterystyczne oblicze Gaety znali wszyscy. Publiczność w amfiteatrze skupiła na nim całą uwagę. Eberly nie mógł powstrzymać uśmiechu.

— Jeśli zdoła pan przekonać naukowców, że formy życia na Tytanie z tego powodu nie ucierpią, nie widzę powodu, dla którego miałbym się nie zgodzić.

Wilmot odwrócił się i gestem zaprosił Urbaina na mównicę.

— Doktorze Urbain, jakie jest pańskie stanowisko w tej sprawie?

Urbain zaczesał dłonią włosy do tyłu, po czym odpowiedział bez wahania:

— Zagrożenie skażenia mikroorganizmów na Tytanie jest zbyt Poważne, by w przewidywalnej przyszłości zezwolić na jakąkolwiek załogową eksplorację Tytana. Poza tym i tak w tej sprawie nie mamy wyboru. MUA nie zezwala na jakąkolwiek ludzką eksplorację na Tytanie.

— Ale doktor Cardenas udowodniła, że potrafi oczyścić mój skafander! — zawołał Gaeta z pierwszego rzędu.

— Pan Gaeta ma na myśli prace doktor Kristin Cardenas, która stworzyła nanomaszyny zdolne do dekontaminacji skafandra pana Gaety — wyjaśnił publiczności Wilmot.

— Dekontaminacja wygląda na wystarczającą — odparł lekko zdenerwowany Urbain — ale pozory mogą być mylące. Poza tym nie możemy ryzykować, że nanomaszyny zagrożą systemowi ekologicznemu Tytana.

Eberly odsunął Urbaina z mównicy i spojrzał na wpatrzone w niego morze twarzy.

— Oto mamy doskonały przykład: dlatego właśnie nie powinniśmy dopuścić do tego, żeby rządzili nami naukowcy! Dlaczego nie mielibyśmy się zgodzić na to, by ten człowiek spełnił swoje marzenie, skoro udowodniono, że nie zaszkodzi znajdującym się tam mikroorganizmom?

— Wcale nie udowodniono!

— Doktor Cardenas mówi, że tak — zaoponował Eberly.

— Mnie ten dowód nie zadowala — warknął Urbain.

— Pana nie zadowala! — krzyknął Eberly. — Innymi słowy, już pan podjął decyzję, a wszyscy inni muszą się podporządkować, nawet doktor Cardenas, laureatka Nagrody Nobla.