Выбрать главу

– Tak… Nie wyszłam za mąż. – Spojrzała na jego dłonie. Ponieważ nie nosił obrączki, dodała: – Widzę, że nie ja jedna nie założyłam jeszcze rodziny.

Uśmiechnął się pod nosem.

– Umiem szybko biegać – wyznał.

– A na hasło „małżeństwo” bijesz wszelkie możliwe rekordy, czy tak?

– Tak… – Uśmiechnął się. – Jak sobie radzisz? Jak przed siedmiu łaty, utonęła w jego niebieskich oczach.

– To… to nie jest wizyta towarzyska – stwierdziła, chcąc od razu przejść do rzeczy.

– Nie?

Denerwowała się coraz bardziej.

– Wydaje mi się, że przez ostatnich siedem lat powodziło ci się dużo lepiej niż mojemu ojcu.

– Na to wygląda. Czy jego kłopoty nie wzięły się stąd, że wciąż musiał finansować twego brata?

Jak śmie go obwiniać?!

– Oliver nie ma już firmy.

– To powinno odciążyć twego ojca – stwierdził chłodno.

Miała ochotę go uderzyć.

– Firma mojego ojca też nie istnieje – powiedziała gorzko.

Przez twarz Jonaha przebiegł cień.

– Nie wiedziałem… To przykra wiadomość. Wilmot jest…

Nie dała mu dokończyć.

– Tak. Powinno być ci przykro, skoro nie miałeś na tyle honoru, by… Ojciec ci zaufał… Ten dług…

– Jaki dług? – zdumiał się Jonah.

– Czyżbyś nie pamiętał, że siedem lat temu pożyczyłeś od ojca pięćdziesiąt tysięcy funtów?

– Oczywiście, że pamiętam. Gdyby nie chodziło o twojego ojca…

– Nadszedł czas, by oddać te pieniądze – przerwała mu niecierpliwie. – Zerwała się na równe nogi. – Jeśli mój ojciec nie wpłaci do końca dzisiejszego dnia pięćdziesięciu tysięcy funtów… – wzięła głęboki oddech -… stracimy Beamhurst Court!

– Stracicie dom?! To niemoż…

– Od wielu pokoleń to nasza rodowa rezydencja! Wszyscy Pearsonowie tam się wychowali! – przerwała mu z furią. – Kocham Beamhurst Court. A teraz…

– Chyba przesadzasz. – Jonah spojrzał w jej błyszczące zielone oczy.

– Uważasz, że przesadzam? Tak, ojciec inwestował w firmę Olivera, ale nie spodziewał się, że dotknie go kryzys.

– Więc pożyczał, gdzie mógł, pod zastaw Beamhurst Court – domyślił się Jonah. – A kiedy upadła firma twojego brata i spłacił wszystkich jego wierzycieli, nie zostało nic na spłatę jego długów.

– Wiedziałeś o tym? – wykrzyknęła wściekła.

– Nie. – Jonah próbował zachować spokój. – Po prostu tak wynika z twoich słów. Co zamierza zrobić w tej sytuacji Oliver?

Nie chciała odpowiadać na to pytanie, bo straciłaby wszelkie argumenty. Ociec robił, co mógł, by wyjść z trudnej sytuacji, a jej brat nie kiwnął nawet palcem.

– On… Nie widziałam jeszcze Olivera. Jestem w domu dopiero od wtorku. Ponieważ żeni się w przyszłą sobotę, ma dużo spraw na głowie – zakończyła ledwie słyszalnie.

– Miejmy nadzieję, że poradzi sobie z nimi lepiej niż ze swoją firmą – skomentował złośliwie Jonah.

Do Lydie wreszcie dotarło, że ojciec, próbując ratować biznes syna, zaciągnął długi przewyższające wartość całego majątku. A teraz jeszcze ten ślub…

– Rodzice panny młodej pokrywają wszystkie koszty.

– Czuła, że musi to powiedzieć. – Ale nie w tym rzecz – dodała ostro. – Jesteś winny pieniądze mojemu ojcu. On ich potrzebuje, by zatrzymać dom, który kocha.

– Pięćdziesiąt tysięcy to zapewni? – zapytał z powątpiewaniem.

– Mój ojciec sprzedał wszystko, co mógł, by spłacić długi. Bank dał mu czas do dzisiaj. A on – jej głos załamał się – nie ma skąd wziąć tych pieniędzy. Tata jest w strasznym stanie. – Odwróciła się od Jonaha, z trudem powstrzymując łzy. – Po chwili wstała i podeszła do drzwi. Gdyby Jonah Marriott zamierzał zwrócić pieniądze, zrobiłby to już dawno. A więc sprawa skończona.

– Lydie…

Odwróciła się, uniosła głowę i powiedziała:

– Mój ojciec jest dumnym człowiekiem.

– Podobnie jak jego córka. – Nie mógł oderwać od niej wzroku.

– Gdybyś kiedykolwiek miał się spotkać z moim ojcem, nie mów mu, że tu byłam – powiedziała chłodno.

Jonah Marriott podszedł do swojego biurka.

– Na pewno tego nie zrobię, ale jestem pewien, że twój ojciec i tak się o tym dowie. – Otworzył szufladę i wyjął książeczkę czekową. – Na kogo mam wystawić czek, Lydie?

– Zamierzasz… zamierzasz zapłacić? – zapytała z niedowierzaniem. – Gdy nie odpowiadał, podeszła do niego. – Na mojego ojca.

Po chwili Jonah podał jej czek. Lydie nie wierzyła własnym oczom. Czy to jakaś szatańska sztuczka? – zastanawiała się. Uważnie spojrzała na czek. Wszystko się zgadzało, poza sumą.

– Pięćdziesiąt pięć tysięcy?

– Bank na pewno naliczy odsetki.

Gdy spojrzała ponownie na czek, zorientowała się, że mają to być pieniądze z jego prywatnego konta, nie z konta firmy. Każdy może wypisać czek na dowolną sumę, co nie znaczy, że znajdzie ona pokrycie w banku. Czy to miał być jakiś chory żart?

– Czy masz tyle pieniędzy na koncie? – zapytała bez ogródek.

– W tej chwili nie – przyznał, ale zanim w oczach Lydie zgasła ostatnia iskra nadziei, dodał: – jednak znajdą się tam, zanim zdążysz dotrzeć do banku ojca, – Jesteś pewien?

Jonah Marriott spojrzał jej prosto w oczy – Zaufaj mi, Lydie.

I wtedy poczuła spokój.

– Dziękuję… – Wyciągnęła dłoń na pożegnanie.

– Do widzenia – powiedział, uśmiechając się tym samym uśmiechem, który znała sprzed lat. – Mam nadzieję, że nie będę musiał czekać siedem lat do naszego kolejnego spotkania.

Tanecznym krokiem wychodziła z budynku Marriott Electronics. Pamiętała błękit oczu Jonaha i…

W końcu jednak musiała skoncentrować się na rzeczach najważniejszych. Chciała zadzwonić do matki, a przede wszystkim pragnęła zobaczyć się z ojcem i powiedzieć, że odzyskała pieniądze, które Jonah Marriott był mu winien od tak dawna. Jednak Jonah powiedział, że pieniądze zaraz będą na jego koncie. Po co miała zwlekać? Udała się do banku i przelała całą kwotę na konto ojca.

Jonah! Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że powinna być na niego wściekła za to, że nie oddał pieniędzy we właściwym czasie, ale nie potrafiła. Przez całą drogę do Beamhurst Court nie mogła zapomnieć jego uśmiechu.

Dom był bezpieczny, chociaż stracili większość ziemi. Ojciec zapewne nie założy nowej firmy, ale przynajmniej nie będzie musiał wiecznie dofinansowywać Olivera. Poza tym matka wspominała, że przymierzał się do pracy w roli konsultanta. Przecież miał tak wielkie doświadczenie.

Przekonana, że wszystko wreszcie zostało wyprostowane, zaparkowała przed domem i wbiegła do środka. Nagle zrozumiała, dlaczego Jonah powiedział, że ojciec i tak będzie wiedział, skąd wzięły się pieniądze. To oczywiste. Kiedy Lydie powie mu, że dług już nie istnieje, ojciec natychmiast się domyśli, że to Jonah uregulował stare zobowiązania.

– Tu jesteście! – powiedziała radośnie, otwierając drzwi od salonu.

Ojciec przypominał swój własny cień. Matka spojrzała na nią wyczekująco.

– Właściwie,, tato, to skłamałam – wyznała Lydie. – Nie pojechałam spotkać się z ciotką.

Spojrzał na nią zdziwiony.

– Jak na kogoś, kto okłamał rodziców, wyglądasz na wyjątkowo zadowoloną. Mam nadzieję, że miałaś ku temu dobry powód.

Otworzyła torbę i wyjęła potwierdzenie wpłaty.

– Poszłam spotkać się z Jonahem Marriottem.