Выбрать главу

– Spotkałaś się z nim? A po co? – Wziął rachunek, który wyjęła z torby, i rozłożył go. Jego twarz pochmurniała z każdą chwilą. – Co to jest? – zapytał, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.

– Twój dług został spłacony, tato – powiedziała spokojnie.

– Spłacony? – powtórzył kompletnie zdezorientowany.

– Mówiłam, że spotkałam się z Jonahem Marriottem. Dał mi Czek na kwotę, którą był ci winien. Wpłaciłam pieniądze po dro…

– Co zrobiłaś?! – ryknął Wilmot.

Lydie zastygła. Ojciec nigdy nie zachowywał się w ten sposób.

– Potrzebowałeś pieniędzy – wyjąkała przerażona. Czuła, że sytuacja ją przerasta. – Poszłam i poprosiłam go o zwrot długu. Te dodatkowe pięć tysięcy to odsetki od całej kwoty.

– Poszłaś i poprosiłaś go o pięćdziesiąt tysięcy funtów? – krzyknął ojciec. – Nie masz godności?

– Tyle był ci winien. On…

– Nie był mi nic winien – powiedział z furią.

– Nie był? – jęknęła Lydie. Spojrzała na matkę, która patrzyła z uporem na wzory na zasłonach.

– Nie jest mi winien ani grosza – powtórzył Wilmot. – Coś ty zrobiła, Lydie? Jonah Marriott oddał swój dług z procentem trzy lata temu…

ROZDZIAŁ DRUGI

– Oddał? – krzyknęła Lydie, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała. – Ale mama powiedziała… – Spojrzała na matkę. Tym razem Hilary wytrzymała to spojrzenie.

– Co ty jej powiedziałaś? – Wilmot Pearson wbił wzrok w żonę.

– Ktoś musiał coś zrobić – powiedziała, wzruszając ramionami.

– Ale wiedziałaś, że Jonah Marriott oddał pożyczkę przed terminem. Mówiłem ci o tym. Pamiętam to doskonale.

– Mamo, ty wiedziałaś?! – wykrzyknęła przerażona Lydie. – Wiedziałaś, że dług został spłacony, a mimo to wysłałaś mnie do Jonaha? – Nic dziwnego, że patrzył na nią, jakby była szalona. – O Boże! Mamo, jak mogłaś mi to zrobić?

Hilary po raz kolejny wzruszyła ramionami i stwierdziła spokojnie:

– Wolę być winna Jonahowi Marriottowi niż bankowi. To pozwoli nam zachować dom.

– Nie bądź tego taka pewna! – ryknął Wilmot. Rodzice kłócili się kilka minut. Ojciec chciał sprzedać dom, by spłacić Jonaha, matka upierała się, że gdy tak zrobi, ona zażąda rozwodu. Poza tym twierdziła, że posiadłość musi pozostać w ich rękach, gdyż należy się Oliverowi.

– Nie będziemy musieli otwierać w poniedziałek drzwi ludziom, którzy przyjdą nas eksmitować – dodała na koniec, czym zamknęła ojcu usta.

– Jonah wypisał ci czek tak po prostu? – spytał Wilmot córkę. – Powiedziałaś mu, że chcesz zwrotu długu, a on wziął książeczkę czekową i bez słowa zaczął pisać?

– On… – Przerwała na chwilę. – On powiedział, że nigdy nie zapomni, jak bardzo mu pomogłeś. Myślę, że był ci wdzięczny…

– I dał ci pięćdziesiąt pięć tysięcy funtów w dowód wdzięczności, nie wspomniawszy, że już dawno zwrócił swój dług… Jak, do diabła, mam go spłacić?! Dlaczego nie przyniosłaś mi tego czeku?

Lydie zrobiłaby to, gdyby nie sugestia Jonaha, że pieniądze będą na jego koncie, nim ona dotrze do banku. Poczuła, że oboje nią manipulowali, najpierw matka, a potem Jonah.

– No, słucham – ponaglał Wilmot.

– Wydawało mi się, że to najlepsze rozwiązanie – wyszeptała. – Gdyby były jakieś korki, nie zdążyłbyś. Matka mówiła mi, że bank dał nam termin do dzisiaj.

– Dostali swoje pieniądze i już ich nie wypuszczą… Muszę spotkać się z Jonahem.

– Ja to zrobię – powiedziała stanowczo Lydie.

– Ty? Zrobiłaś już wystarczająco dużo. Zostań z matką.

– Proszę, pozwól mi – nalegała, a kiedy się wahał, dodała: – Nie tylko ty masz dumę, tato.

Spojrzał na nią smutno.

– Dla ciebie to też nie było łatwe, córeczko… Pójdziemy tam razem.

Wolałaby załatwić to sama, ale cóż…

– Zadzwonię do niego, tato.

– Nie spotkasz się z nim?

– Najpierw muszę nas umówić.

– Zadzwonimy z mojego gabinetu – powiedział Wilmot, posyłając żonie lodowate spojrzenie.

Po chwili Lydie wystukała numer Marriott Electronics.

– Dzień dobry. Nazywam się Lydie Pearson.

– O! Dzień dobry – odezwał się miły glos. – Minęłyśmy się dziś rano…

A więc Jonah wspomniał asystentce ojej wizycie. Zapewne powiedział coś w rodzaju: „Nie wpuszczaj tu więcej tej kobiety. Za dużo mnie kosztuje”.

– Pan Marriott jest w tej chwili na spotkaniu. Czy chce pani zostawić jakąś wiadomość?

Nic sensownego nie przyszło jej do głowy.

– Chciałabym się z nim spotkać. Może później, jeśli to możliwe.

– Dziś wieczorem pan Marriott leci do Paryża.

To było bez sensu, ale Lydie poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Zaraz też jednak zdała sobie sprawę, że nie ma ani krztyny arogancji swojej matki i nie będzie o nic prosić.

– To nic ważnego. Zadzwonię do niego w przyszłym tygodniu.

Odłożyła słuchawkę i streściła ojcu rozmowę.

– Nie martw się, tato – dodała cicho. Była wściekła, że matka wpakowała ją w tę sytuację, ale nie chciała, by rodzice gniewali się na siebie. – Nie bądź zły na mamę. Próbowała pomóc.

– Wiem.

Przez resztę dnia atmosfera w domu była napięta. Lydie wyszła się przejść. Wciąż rozpamiętywała, jak to wkroczyła do biura Jonaha Marriotta i zażądała pięćdziesięciu tysięcy funtów. O Boże! Ale dlaczego, u licha, dał jej te pieniądze? Dlaczego popędzał ją, by to ona zrealizowała czek? Wystawił przynętę, na którą się złapała. Jakim cudem, do diabła, uda jej się spłacić pięćdziesiąt pięć tysięcy funtów? To pytanie prześladowało ją do końca spaceru.

Kiedy wróciła do domu, zaczęła liczyć swój dobytek. Może sprzedać stary samochód i perły, które dostała od rodziców na dwudzieste pierwsze urodziny. W przyszłości odziedziczy także mały spadek. Jeśli będzie miała szczęście, uda jej się zebrać około dziesięciu tysięcy. Gdy kładła się spać, przypomniała sobie Jonaha, który powiedział, że chyba nie będzie musiał czekać siedmiu lat na następne spotkanie. Wyrzekł to w złą godzinę. Musiał wiedzieć, że ona zatelefonuje do niego zaraz po tym, jak odkryje, że dług został spłacony. Na pewno poinstruował asystentkę, co ma powiedzieć, gdy Lydie zadzwoni.

A może w ogóle nic jej nie powiedział? Oczywiście natychmiast zorientował się, że jej ojciec nie wie o tej wizycie, stąd to całe popędzanie z realizacją czeku. Przecież ojciec wszystko by storpedował.

Nie spała całą noc, myśląc o Jonahu. Dla jakichś celów dokonał zręcznej manipulacji. Tylko po co to zrobił? Dlaczego lekką ręką wyłożył pięćdziesiąt pięć tysięcy funtów?!

Jedno nie ulegało wątpliwości: za tym wszystkim coś się kryło. Lydie nie była aż tak naiwna, by wierzyć, że praktycznie nieznany człowiek ofiarował jej tyle pieniędzy z dobroci serca. Lecz co nim powodowało?

Nie wiedziała. Jednego tylko była pewna: Jonah Marriott podle wykorzystał sytuację dla jakichś swoich manipulacji. Okazał się więc pospolitą świnią. A teraz szalał sobie z jakąś ślicznotką w Paryżu…

Kiedy zeszła na śniadanie, atmosfera w domu była tak ciężka jak wczoraj.

– Myślę, że pojadę odwiedzić ciotkę Alice. Naprawdę – dodała, ponieważ ojciec spojrzał na nią ostro.

– Kiedy już tam będziesz, wybadaj, co ma zamiar włożyć na ślub – instruowała ją chłodno matka. – Równie dobrze może się tu pojawić w kaloszach i w tej okropnej kurtce, której używa do prac w ogrodzie.

Lydie była szczęśliwa, że może uciec z domu. Jechała do Penleigh Corbett do małego bliźniaka, który ciotka, Alice Gough, ku zgrozie matki, wynajmowała od gminy. Gdy jednak witała się z ciotką, ogarnął ją smutek. Tak zawsze żywotna osiemdziesięcioczteroletnia pani wyglądała bardzo źle. Mimo to przywitała radośnie swą młodą krewną.