— Czyżbyś mnie szukał?
Lonerin podskoczył i odwrócił się gwałtownie. Ido stał za nim.
— Ja…
— Poszedłem się przejść. Zbyt wiele czasu w moim życiu spędziłem pod ziemią, a ten cholerny pałac odbiera mi oddech.
Minął Lonerina i otworzył drzwi.
— Wejdź. Spodziewałem się, że to ty przyjdziesz.
Pokój był dość skromny. Ido rozsiadł się za stołem, wskazując Lonerinowi krzesło.
— Przyszedłeś tu, aby zaoferować się jako szpieg? Lonerin przytaknął.
— Znam Gildię lepiej niż ktokolwiek inny.
Ido nadstawił uszu i oparł łokcie na stole, wychylając się w kierunku chłopca.
— Tak wyczułem. Wyjaśnij mi wszystko.
— Poznałem jednego Postulanta. Wiem, jak to się robi. I znam świątynię. Dobrze. Byłem tam wielokrotnie.
— Jak to?
Lonerin poczuł się zażenowany.
— Dla tego Postulanta, którego znałem… Bo… ona zabierała mnie ze sobą, dopóki jej nie wzięli.
— Mówisz, że Postulanci umierają?
— Tak.
— Skąd wiesz?
Lonerin odczekał chwilę, zanim otworzył usta.
— Jest zbiorowy grób… niedaleko świątyni… a tam… ciała… po jakimś czasie… zależy…
Ido oparł się na krześle.
— A dlaczego chcesz tam iść właśnie ty?
— Żeby się przydać! Do tej pory niewiele zrobiłem i…
— Kim był Postulant, którego poznałeś? — spytał nieoczekiwanie Ido.
Lonerin wzdrygnął się.
— Moja matka — szepnął.
Ido podniósł się i podszedł do ognia.
— Nie wydajesz mi się najodpowiedniejszą osobą do tego zadania. Lonerin odwrócił się.
— a to dlaczego?
— Ponieważ twoja matka umarła z winy Gildii.
— To wszystko nie ma nic do rzeczy!
— Ach nie? Nie wydaje mi się. My tu nie potrzebujemy męczennika ani mściciela.
— Nie, ja nie…
Ido spojrzał na niego z uśmiechem.
— Posłuchaj… Lonerinie, jesteś młody i przepełniony szalonymi myślami o heroizmie, co więcej, podsycanymi przez delikatną sprawę twojej matki, ale zapewniam cię, że nie warto umierać w taki sposób.
Lonerin opuścił głowę.
— Tak, jasne, to wszystko związane jest z moją matką, nie może być inaczej, ale w inny sposób, niż wam się wydaje. Oczywiście, tkwi we mnie pokusa zemsty, ale staram się ją zwalczyć i to od zawsze, od kiedy tamto się stało. Dlatego obrałem drogę magii i oddałem się na służbę mistrzowi Folwarowi i tej Radzie. Teraz jednak uważam, że mogę zrobić więcej; że to, co było strasznym epizodem w historii mojego życia, mogę przekształcić w coś pożytecznego. Widziałem moją matkę w tamtej świątyni, widziałem ludzi, którzy ją zabrali, widziałem, jak to się robi, i mógłbym to zrobić jeszcze raz. Może inni też potrafiliby to zrobić, gdybym ich nauczył, ale dlaczego nie wykorzystać bezpośrednio mnie? Któż lepiej niż osoba, która widziała, może dać sobie radę z tym zadaniem?
Ido znowu się uśmiechnął.
— Przywodzisz mi na myśl piękne czasy… Minione lata… osoby, które kochałem…
Lonerin nie odpuścił.
— Dajcie mi tę szansę…
Ido westchnął.
— Jutro pójdziemy przed Radę. Nie sądzę, żeby mieli coś przeciwko twojej osobie, ale ty staraj się być przekonujący, tak jak byłeś dla mnie. — Puścił do niego oko.
I Lonerin był. Powtórzył przed Radą to, co powiedział gnomowi, a jego nauczyciel patrzył na niego nieprzeniknionym spojrzeniem.
Kiedy usiadł, Dafne przyglądała mu się przez jakiś czas.
— Folwar, co ty o tym myślisz? — spytała w końcu.
Słaby głos starca rozbrzmiał dziwną pewnością.
— On już jest czarodziejem, a jego zdolności magiczne są znaczne. Z drugiej strony, od dawna pracuje dla Przymierza Wód, asystując mi i wykonując drugorzędne zadania. Był w kontakcie z Gildią i to jest bardzo ważne, a poza tym jest to młodzieniec bardzo zdeterminowany. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do jego decyzji, poza tymi, które dyktuje mi głębokie uczucie, jakie do niego żywię.
Lonerin uśmiechnął się, a mistrz odwzajemnił uśmiech ze smutkiem.
— A ty, Ido? Ido przez chwilę gładził ręką brodę.
— Uważam, że się nadaje ze względu na jego znajomość Gildii oraz na powodujące nim cele, które uważam za bardzo wzniosłe. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że uda mu się wykonać to zadanie i powróci do nas żywy.
— Dobrze, Lonerinie — powiedziała powoli Dafne. — Teraz wyjdź i daj Radzie czas na rozważenie sprawy.
Lonerin wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Po drugiej stronie zwykły tłum, a w pierwszym rzędzie Theana.
— To prawda?
Była zdenerwowana: złożone na piersi dłonie, oczy bliskie łez.
Lorinen nie wiedział, co powiedzieć. W ciągu tych lat nauki i znajomości wiele wspólnie przeżyli i coś ich łączyło — coś, co Theana z pewnością uważała za więcej niż przyjaźń. A jednak nic jej nie powiedział. Wziął ją delikatnie za ramiona i zabrał w bardziej odosobnione miejsce.
— Tak — wymruczał.
Theana od razu się rozpłakała.
— Jak mogłeś… i dlaczego mi nie powiedziałeś? Dlaczego?
Lonerin poczuł, jak coś ściska mu wnętrzności.
— Ja…
— Czy kiedykolwiek pomyślałeś, że mógłbyś nie wrócić? Pomyślałeś o tym? A ta cała nienawiść, jaką czujesz do tamtego miejsca? Zastanowiłeś się nad tym?
— Nienawiść nie ma z tym nic wspólnego.
— A o mnie, o mnie pomyślałeś? Och, Lonerinie…
Powoli oparła się na jego piersi i zaczęła szlochać. Niespiesznie, tłumiąc jęki na tkaninie jego tuniki. Lonerin nigdy jej takiej nie widział. Wyglądało to tak, jakby z niepewnej dziewczyny nagle przeobraziła się w kobietę.
To ból sprawia, ból uczynił tak i ze mną wiele lat temu.
Łagodnie pogładził ją po głowie, złożył na jej włosach delikatny pocałunek, ale ona nie uspokajała się.
— Ja nie chcę umrzeć — wyszeptał Lonerin. — Nie myśl, że chcę się poświęcić. Jeżeli to robię, to dlatego, że wierzę w siebie i w swoje umiejętności.
Drzwi otworzyły się nagle i ten krótki moment wspólnoty między dwójką młodych został przerwany.
Lonerin popatrzył na salę za drzwiami i kiedy tylko Dafne go zawołała, wszedł.
— Lonerin… — błagała Theana. Ucałował jej ręce.
— Wrócę. — I poszedł wysłuchać swojego przeznaczenia.
Wyruszył z Laodamei, stolicy Krainy Wody, następnego dnia.
— Będę czekał na twoje magiczne sprawozdania. Tylko pamiętaj, mają być częste. Ale przede wszystkim, Lonerinie, nie rozdrabniaj się. Aprobuję to, co zrobiłeś, i sądzę, że możesz wyjść z tego cało, ale nie wolno ci się zagubić, rozumiesz mnie?
Lonerin popatrzył na Folwara wzruszony.
— Nie zrobię tego, mistrzu, nie zrobię. Wy nauczyliście mnie mojej drogi.
W tobołku na plecach miał trochę prowiantu na drogę i ubranie. To wszystko planował porzucić w pobliżu świątyni, aby lepiej odegrać swą rolę. Tylko w saszetce zaszytej pod szatą skrywał kamienie do przekazywania magicznych wiadomości. W środku coś jeszcze. Pukiel włosów.
— Weź to — powiedziała Theana cała we łzach. Obcięła całkiem swoje jasne włosy. — Uczyniłam ślub.
Lonerin poczuł się prawie zawstydzony. Nie był przygotowany na taką scenę.
— Ja…
— Weź to, a ja będę trochę pewniejsza twojego powrotu.