Выбрать главу

– Obawiali się, że mógłbyś stracić Dunmor?

– Nie, chyba nie. Dunmor zawsze był twierdzą rodu Stewartów, a Ian Fleming objął w niej władanie w moim imieniu. Obawiali się chyba wojny domowej, która mogłaby zachęcić Anglików do najazdu i złamania traktatu pokojowego. Ale, szczęśliwie, ród Boydów wszystkim się zajął. Zabrali młodego króla z Linlithgow i przywieźli do Edynburga. Sir Aleksander Boyd był doradcą wojskowym Jemmiego i dowódcą obrony zamku, gdzie umieszczono mego brata. Nawet teraz Jemmie nienawidzi tego miejsca! Lord Boyd z Kilmarnock posłał wiadomość do mego ojczyma, że mam przyjechać do Edynburga, by dotrzymać bratu towarzystwa. Boydowie mieli wtedy wielką władzę i nie można było im odmówić. Lord Boyd ożenił swego syna z siostrą Jemmiego, księżniczką Mary. Ja spędziłem z bratem kilka lat. Kiedy ożenili mego brata z księżniczką Margaret, ten wysłał mnie do domu, twierdząc, że musi pozbyć się Boydów i zacząć władać we własnym imieniu. Byłem na niego zły. Chciałem mu pomóc walczyć z Boydami, ale on mi zabronił. „Dotrzymywałeś mi towarzystwa, chłopcze, przez ostatnich kilka lat” – powiedział wtedy. „Byłeś dobrym kompanem, ale jesteś jeszcze dzieckiem. Nigdy bym sobie nie darował, gdyby w tej zawierusze coś ci się stało”. Pojechałem więc do Dunmor ze wspomnieniami o bracie, który miał złote serce i nauczył mnie, że nie trzeba być bezwzględnym, by czuć się prawdziwym mężczyzną. Wróciłem bogatszy, bo nauczyłem się cenić muzykę i sztukę. Jemmie potrafił docenić ich piękno, a nigdy przez to nie był mniej męski.

– A co stało się z Boydami? – dopytywała się zaciekawiona Arabella.

– Sir Aleksander został ścięty, a lord Boyd uciekł ze Szkocji i razem z synem żyje na wygnaniu. Niemądrze uczynili, przejmując władzę od króla w tak młodym wieku; za taki występek zawsze trzeba zapłacić i w końcu zapłacili.

– Więc twój brat żyje odtąd szczęśliwie? – ucieszyła się Arabella.

– Dziewczyno – rzeki hrabia, sadzając ją przed sobą na niewielkim murku. – Póki Stewartowie są królami Szkotów, żaden z nich nie będzie nigdy szczęśliwy. Największą miłością mego brata, zaraz po jego dzieciach, są muzyka i architektura. Zna się na malarstwie, a nawet zamówił portrety swoje i królowej Marii u mistrza Hugona van der Goesa. Kolekcjonuje partytury i zachęca poetów do tworzenia. Cudowna poezja, która ostatnio powstaje w Szkocji, jest wynikiem patronatu Jemmiego. Możnowładcy bywający na dworze nie rozumieją jego zainteresowań. Wolą go raczej nie lubić, niż próbować zrozumieć. Od kiedy Cochrane i jego grupa zostali powieszeni, Jemmie nie nadaje tytułów żadnemu ze swoich przyjaciół. Ostatnio pozostaje w pewnej zażyłości z Janem Ramsayem z Balmain.

– A co królowa sądzi o tym wszystkim? – zaciekawiła się Arabella, bo słyszała, że małżeństwo szkockiego monarchy nie jest wcale szczęśliwe.

– Królowa Maria to najmilsza, najbardziej delikatna istota – rzekł z uczuciem Tavis. – Kocha i popiera Jemmiego od kiedy się poznali, a on w zamian kocha ją i szanuje. Pomimo wad i słabości mojego brata jego żona wciąż jest wobec niego lojalna. Jest niezwykle dobra. Jemmie o tym wie i nigdy by jej nie skrzywdził i nie wykorzystał jej dobroci.

– Wygląda na to, że twój brat ma trudny charakter – powiedziała Arabella. – Nie znałam wielu ludzi spoza Greyfaire, z wyjątkiem kuzyna Ryszarda i sir Jaspera. Żaden z nich nie okazał się taki, jak mi się wydawał.

Skinął głową, zadowolony z jej słów, które świadczyły o tym, że choć Arabella nie miała wielkiego wykształcenia, bo przecież niewiele kobiet posiadało jakiekolwiek, przynajmniej była bystra i szybko się uczyła. Ożenił się z nią w pośpiechu, by zyskać przewagę nad swoim wrogiem, i teraz musiał ją przyjąć taką, jaka była. Z ulgą stwierdził, że dziewczyna będzie umiała się zmienić. Potem zdał sobie nagle sprawę, że jego młoda żona może dokładnie tak samo myśleć o nim. Ruszyli dalej na spacer po ogrodzie.

Z okna swojej komnaty lady Margery Fleming obserwowała swego najstarszego syna i jego żonę. Uśmiechnęła się zadowolona, a jej mąż podszedł do niej i objął ją ramieniem w talii. Spojrzała na niego i powiedziała z przekonaniem:

– Nim minie rok, tych dwoje da mi wnuka, Ian Fleming zaśmiał się.

– Długo trzeba było czekać na Tavisa – zauważył.

– Tak, jest dumny – rzekła z uczuciem w głosie. – Wiedziała, że w końcu przyjedzie. Arabella już ochłonęła po porwaniu i jest trochę bardziej zgodliwa. Lubię tę dziewczynę. Matka dobrze ją wychowała, mimo iż sama prowadziła dość rozwiązłe życie. Ale widocznie córka o tym nie wiedziała.

– Nie bądź taka surowa dla matki Arabelli – upomniał żonę Ian Fleming. – Dziewczyna ją kocha, a sama słyszałaś, jaką reputację wśród kobiet ma sir Jasper. Na pewno uwiódł biedną kobietę. Jeśli Arabella tak kocha matkę, to znaczy, że nie jest to zła kobieta.

– Tak – zgodziła się z ociąganiem żona lorda Fleminga. – Pewnie masz rację. Mówię, co mi ślina na język przyniesie.

Lord Fleming uścisnął żonę.

– Chciałabyś, żeby Arabella pokochała Tavisa, moja droga, i boisz się, że mała mogłaby zatęsknić za domem. Nie bój się. Jest jego żoną i wszystko się dobrze skończy, jeśli damy im święty spokój. Pomyśl lepiej o ślubie Ailis.

Lady Fleming skinęła głową, a mimo to patrzyła dalej na parę spacerującą w ogrodzie.

– Popatrz, Ianie! Znów ją całuje!

Ian Fleming potrząsnął głową z uśmiechem. Powinien już dawno przyzwyczaić się do tego, że jego żona przejmuje się wszystkim i wszystkimi.

– Wygląda na to, że dziewczynie się to podoba – zauważył. – Zdaje się, że Tavis dobrze całuje, bo dziewczyna chyba polubiła to zajęcie. Może powinniśmy pójść za przykładem dzieci.

Pocałował żonę czule i namiętnie.

– Och, Ianie – krzyknęła, czerwieniąc się z zadowolenia. – Ależ jesteś niegrzeczny!

– Dlaczegóż to tylko młodzi mają się dobrze bawić?

– Nie mówię, że tak być powinno – odparła przymilnie i ująwszy jego dłoń, zaprowadziła go do alkowy.

ROZDZIAŁ 7

Wijąc się w bólach, Rowena Keane wspominała swoje poprzednie porody. Nigdy jeszcze nie trwało to tak długo. Poród zaczął się dwa dni temu, a teraz, tej listopadowej nocy, Rowena czuła, że zarówno jej poród, jak i jej życie nieuchronnie zbliżają się ku końcowi. Ojciec Anzelm, niech go Bóg błogosławi, siedział u jej boku przez wiele godzin. Wyspowiadała się już i uzyskała rozgrzeszenie. Żałowała tylko dwóch rzeczy, że nie dożyje chwili, kiedy znów zobaczy swoją córkę, by móc jej powiedzieć, jak bardzo ją kocha i by błagać ją o przebaczenie, oraz faktu, że nie będzie mogła wychować dziecka, gdyby przeżyło.