Tavis, mimo wyraźnej irytacji, musiał pochylić się nieco, by usłyszeć, co mówiła. Poczuł w nozdrzach zapach jej perfum z mnóstwem piżma. To była jej stara sztuczka. Kiedy chciała, by mężczyzna przybliżył się do niej, zaczynała mówić ciszej.
– Jestem już żonaty, madame – rzekł.
Sorcha Morton roześmiała się i znajomym gestem odrzuciła do tyłu rude włosy. – Wiem o tym, panie. Wszyscy plotkowali o tym na dworze zeszłego lata. Naprawdę zdarłeś odzienie z tej biedaczki przed ołtarzem? – zapytała i zadrżała z ekscytacji. – Na pewno tak. To niezwykłe, Tavisie. Twoja biedna mała Angielka musiała ciężko przeżyć takie upokorzenie.
Z drugiego końca sali hrabina Dunmor zauważyła piękną kobietę pogrążoną w rozmowie z jej mężem, i zapytała króla:
– Kim jest ta dama, tak swobodnie zachowująca się wobec mojego małżonka?
Król ukrył uśmiech.
– To lady Sorcha Morton, moja droga. Owdowiała kilka lat temu, a lord Morton niewiele jej zostawił w spadku.
– Dobrze się ubiera, jak na osobę niezbyt majętną – zauważyła cierpko Arabella. Ciemnozielona, aksamitna suknia lady Morton ozdobiona była futrem kuny. – Jak to możliwe, że utrzymuje się na dworze?
– Nie powinnaś się tym zajmować, moja droga – powiedziała królowa, przyłączając się do nich. Podeszła, bo zauważyła, że jej mąż w rozmowie z Arabella często się uśmiecha i była ciekawa, co go tak bawi. Nie był bowiem człowiekiem skorym do śmiechu. Wzięła Arabellę pod ramię i oświadczyła: – Lady Morton, moja droga, jest kobietą, która przyciąga samotnych dżentelmenów. Żyje z ich niemądrej hojności. Nie powinnaś się z nią zadawać, choć ona często odwiedza nasz dwór. Nie łamie wszakże prawa, więc nie mogę z czystym sumieniem zabronić jej tu bywać. Trzeba nam ją jednak ignorować.
– Czy mój mąż jest jednym z tych „samotnych dżentelmenów”?
– Chyba był nim kiedyś – przyznał król, a potem zwrócił się do żony: – Nie, moja droga, nie patrz tak na mnie, jakbyś mnie chciała zamordować. Przecież lady Arabella nie sądzi chyba, że Tavis żył w celibacie przed jej poznaniem. Poza tym to była krótka znajomość. Sorcha jest zbyt drapieżna i ostentacyjna w swojej kobiecości, by dłużej przyciągnąć uwagę mego brata. Szczerze mówiąc, sądzę, że związał się z nią jedynie z ciekawości.
– Z ciekawości? – zdziwiła się królowa. – Nigdy nie słyszałam nic ciekawego o tej kobiecie, a ty, Jemmie?
Król znów się roześmiał.
– Żadna kobieta prócz ciebie nie jest dla mnie interesująca – odparł gładko.
Teraz królowa zaczęła się śmiać.
– Za sprytny jesteś dla mnie, panie – przyznała i zwróciła się do Arabelli: – Idź i przyprowadź swego męża, moja droga. Tavis wygląda, jakby go coś uwierało. Twoim obowiązkiem, jako dobrej żony, jest ratować go z takich opresji.
Arabella skłoniła się i poszła w stronę, gdzie pochylony nad rudowłosą pięknością stał jej mąż.
– Brakowało mi twego towarzystwa, panie – powiedziała ze szczerym podziwem w oczach.
Hrabia Dunmor uśmiechnął się do swej pięknej żony. Słyszał irytację w jej słodkim głosie i zauważył, że zupełnie zignorowała lady Morton.
– Cóż, moja droga, chyba będę musiał cię zabrać do domu, by udowodnić ci swoje oddanie.
– Och, panie mój, jesteś strasznie nieprzyzwoity! Sprawiłeś, że naprawdę mam ochotę już wyjść – rzekła i teatralnym gestem odciągnęła go na stronę.
Sorcha Morton była oburzona faktem, iż tak bezczelnie ją zignorowano i pośpiesznie porzucono. Tavis Stewart nie próbował nawet przedstawić jej swojej żonie, a co gorsza, nie raczył nawet się pożegnać.
– Zapłacisz mi za tę zniewagę, hrabio – mruknęła pod nosem. – Ty też, wstrętna suko!
– Pani, pani, nie okazuj tak otwarcie złości. To do ciebie niepodobne – szepnął jej do ucha książę. Objął ją w pasie i ucałował jej ramię.
– On mnie obraził, wasza wysokość – odparła szeptem. – Nigdy mu tego nie wybaczę!
– Dobry z niego kochanek?
– Tak – przyznała, utonąwszy na chwilę we wspomnieniach.
– Ale ja jestem lepszy.
Sorcha Morton odwróciła się i spojrzała mu w oczy.
– Czyżby, moje książątko? Czyżby?
– Tak – mruknął. – Przy mnie na pewno zapomnisz o moim wuju.
– O rozkoszy, jaką mi dawał, pewnie tak – stwierdziła. – Ale o zniewadze, jaka spotkała mnie od niego i jego żonki o mlecznej cerze, nigdy!
– Gdzie jest twoja kwatera, pani? – zapytał książę Jerzy.
– Mieszkam u kuzyna Angusa.
– Jesteś z rodu Douglasów, pani? Nie wiedziałem.
– Urodziłam się jako Douglas, wasza wysokość.
– Z mniej znanej gałęzi – wtrącił się hrabia Angus, przyłączając się do nich.
– Więc masz zamiar zająć się Sorchą, Jamie? To gorąca sztuka, zapewniam cię. Sam ją obracałem wiele lat temu – powiedział hrabia.
– Nie aż tak wiele lat temu! – rzuciła ze złością Sorcha.
– Nie mówię, że jesteś dla niego za stara – rzekł Angus. – Właściwie, to jesteś zupełnie w sam raz, bo to jurny młodzian. Sam chadzałem z nim na kobitki i to wiele razy.
Książę roześmiał się wesoło, ale przyglądał się przez cały czas z zaciekawieniem młodej żonie wuja. Arabella Stewart była najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu spotkał, i musiał przyznać szczerze sam przed sobą, że bardzo jej pragnął. Na razie jednak musiał się zadowolić Sorchą Morton, która, jak twierdzili mężczyźni, była bardzo utalentowaną ladacznicą.
Hrabia i hrabina Dunmor wyruszyli z zamku Stirling do swego domu za miastem. Towarzyszyli im zbrojni, bo ważne osobistości nie podróżują w tych okolicach bez eskorty.
– Lady Morton to piękna kobieta – zaczęła Arabella. – Długo trwał wasz związek?
– Niedługo.
– A to dlaczego? – wypytywała, niezadowolona z odpowiedzi.
– Znudziła mi się szybko – odparł. – Najgorsza w miłości jest chwila, kiedy osoba, z którą się związałeś, zaczyna cię nudzić.
– Ty jej się najwyraźniej nie znudziłeś, panie – rzuciła ostro Arabella.
– Cóż, Sorcha nigdy nie nudzi się mężczyzną. To jej wielka wada. Nie przepuści nikomu.
– Czasem to mężczyzna może się znudzić kobiecie, równie dobrze jak ona jemu – rzuciła poirytowana Arabella i popędziła konia do przodu, ale hrabia dogonił ją po chwili.
– Pani, żądam, byś jechała razem ze mną, jak przystało na hrabinę Dunmor, a nie cygańską dziewuchę. Nie zostawiaj mnie na środku drogi jak jakiegoś barana!
– Więc ty, panie, nie zawstydzaj mnie na dworze swego brata, rozmawiając ze swoją ladacznicą! – wrzasnęła.
Wściekła pogalopowała drogą w dół, aż zjechała ze wzgórza, na którym stał królewski zamek. Nie wiedziała, dlaczego właściwie była taka zła. Myśl, że jej mąż znalazł się kiedyś w ramionach innej, nawet jeśli to miało miejsce dawno temu, nim się poznali, doprowadzała ją do szału. Tuż za nią pędzili jej mąż i jego zbrojni.
Jeśli hrabina Dunmor była zła, to jej mąż kipiał ze złości. Nie zrozumiał od razu zachowania żony. Rozjuszyło go, że Arabella zrobiła z niego głupca przy jego żołnierzach. Zasługiwała na baty za takie zachowanie. Powinien był dać jej dziecko jeszcze przed wyjazdem, by musiała zostać w Dunmor, a wtedy pojechałby na dwór królewski sam. Arabella nie pasowała do tego zamku i do tych ludzi. Jakimże był głupcem, sądząc, że to małżeństwo będzie zgodne i szczęśliwe. Dogonił ją, a ona krzyknęła:
– Nienawidzę cię, zostaw mnie!
– Dlaczego? – zapytał, uchyliwszy się od ciosu. Jaka mogła być przyczyna jej nienawiści?
– Na samą myśl, że ty i ta… suka… Na samą myśl, że leżałeś z nią tak jak ze mną… Och, to nie do zniesienia!