Выбрать главу

– Król nie ożeni się z tą damą – stwierdził spokojnie Tavis. – Traktat pokojowy jest już gotowy do podpisania, a Henryk Tudor ma ważniejsze kłopoty niż zamążpójście Elżbiety Woodville.

– Młody człowiek z Irlandii – przytaknął Archibald Douglas.

– Mówi się, że koronują go w Dublinie. To niepomyślna wieść dla Tudora.

– Ma teraz dziedzica, księcia Artura.

– Tak, ale niektórzy zatwardziali zwolennicy Yorku wolą małoletniego księcia z Yorku niż króla z Lancaster – odparł hrabia Dunmor.

– Ten chłopiec to uzurpator, a przynajmniej tak twierdzi Henryk Tudor. Ponoć nawet wyciągnął biednego małego Plantageneta z wieży, by go pokazać ludziom. – Hrabia Angus zamyślił się na chwilę. – Jeśli ten chłopiec jest prawdziwym księciem Yorku, może chłopiec z Irlandii jest jednak dziedzicem Yorku.

– Dla Szkocji to nieistotne – rzekł Tavis Stewart. – Niech Anglicy walczą między sobą i zostawią nas w spokoju.

– Albo pozwolą nam odzyskać Berwick – rzucił podstępnie Angus.

– Nigdy nie przestaniesz powtarzać tej śpiewki, Archie?

– Panie!

Hrabia spojrzał na Lonę.

– Tak, dziewczyno, czego chcesz?

– Moja pani kazała mi panu powiedzieć, że dziecko niedługo się urodzi – zawołała podekscytowana Lona.

Tavis Stewart zerwał się na równe nogi.

– A z nią wszystko dobrze? Nie potrzebuje mnie? – Ku rozbawieniu Angusa Tavis nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Archibald nie przypuszczał, że kiedyś zobaczy hrabiego Dunmor w takim stanie z powodu narodzin dziecka.

– Chyba nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby pan usiadł przy niej.

– A moja matka?

– Posłano już po lady Fleming – odparła Lona.

– A po księdza? – krzyknął hrabia.

– Na Boga, chłopie, twoja żona nie umiera, a dziecko nie potrzebuje chrztu, zanim się urodzi – powiedział wesoło Angus. – Idź do swojej kobiety, Tavisie. Nie mam nic przeciwko temu, żeby posiedzieć tu w samotności, póki nie zabraknie mi twojego wyśmienitego wina.

Lona wyszła, a hrabia pobiegł za nią. Kiedy dotarł do komnaty Arabelli, Flora odezwała się rzeczowo:

– Twoja matka, panie, na pewno nie zdąży na czas, bom nigdy jeszcze nie widziała dziecka, co by się tak na ten świat śpieszyło. W jednej chwili nasza pani siedziała sobie i haftowała spokojnie, a w następnej już miała bóle.

– Floro! – usłyszeli stłumiony głos Arabelli.

– Jestem, moja maleńka! A oto i idzie powód twoich zmagań.

Arabellę ułożono w pozycji półleżącej, z nogami wzniesionymi do góry. Jej piękna twarz zaczerwieniła się, a czoło pokryło się kroplami potu, mimo to uśmiechnęła się do męża.

– Och, Tavisie! Dziecko zaraz tu będzie! Nim nadejdzie zmierzch, zostaniemy rodzicami.

– Raczej nim minie godzina – mruknęła pod nosem Flora, kiedy hrabia pochylił się, by ucałować żonę.

– Jest pierwszy dzień wiosny, choć wiatr od północy chłodzi powietrze. Myślę, że to dobry omen, że nasz pierworodny przyjdzie na świat w taki czas.

– Wiosna to młoda dziewczyna – powiedziała Arabella. – Tak mi powiedział król, kiedy byliśmy na dworze.

Nagle spazm bólu wykrzywił jej twarz i jęknęła głośno.

– Dobrze, maleńka – zachęcała swoją panią Flora i spojrzała na Lonę. – Grzejesz koce, dziewczyno?

– Tak, są gotowe.

– Kochana, bardzo cię boli? – zapytał hrabia.

– Rodzenie dziecka nie jest lekkie, panie – odparła Flora nieco zniecierpliwiona.

– Nic mi nie jest, kochany – uspokajała go Arabella i jęknęła jeszcze głośniej niż poprzednim razem.

Hrabia pobladł.

– Dobrze, milady, zaczyna być widać główkę. Popatrz, panie, Lono! Przyj, maleńka. Przyj!

Arabella jęczała i parła z całych sił. Flora podeszła bliżej, by pomóc swojej pani.

– Och, Floro! Czuję, jak wychodzi. Czuję!

– Już jest główka i ramiona. Przyj jeszcze. O, jest cały dzieciak – pisnęła uszczęśliwiona Flora, kiedy noworodek wypadł z Lona matki wprost w jej dłonie. Flora szybko oczyściła dziecko z krwi, zawiązała pępowinę i otuliła maleństwo ciepłym kocem, a maluch wrzeszczał ile sił w małych płucach.

– Podobna do matki – stwierdził hrabia, zauważywszy płeć dziecka, nim Flora owinęła je kocem.

– Nie jesteś rozczarowany? – zapytała cicho Arabella.

– Nie, kochanie moje. Jesteś zdrowa, mała Maggie jest zdrowa, a później będziemy mieli inne dzieci – powiedział, całując ją w czoło.

– Łatwo urodziła, nie to, co jej biedna matka.

– Daj mi córkę – zażądała Arabella. – Wszyscy już obejrzeli ten cud natury przede mną.

– Przywitaj się z matką, Maggie.

Mała była ładna, choć nie miała wiele włosów na maleńkiej główce. Zaróżowiona skóra świadczyła o tym, że dziecko jest zdrowe.

– Och, moje maleństwo – mówiła cichutko Arabella, oglądając uważnie dziewczynkę. – To dziedziczka Greyfaire, panie. Obiecałeś mi to. Margaret się urodziła i teraz musisz jechać do króla i dopilnować, by przywrócono jej majątek – zakończyła poważnym tonem.

– Sam zadbam o posag córki – odparł równie poważnie hrabia. – Poza tym Jemmie w swojej żałobie jest zupełnie bezużyteczny. Nie pomoże nam wiele.

– Przyrzekłeś mi, panie!

– Pani, oddaj mi dziecko – przerwała im Flora. – Lona się nim dziś zajmie. Ty potrzebujesz odpoczynku.

Arabella była naprawdę zmęczona. Zupełnie nieoczekiwanie zachciało jej się spać. Pozwoliła przenieść się do łoża, a Flora umyła ją i przebrała w świeżą koszulę. Leżała cicho w pościeli pachnącej lawendą. Po chwili, ku zaskoczeniu wszystkich, hrabia zdjął obuwie i położył się na łóżku obok żony, obejmując ją ramieniem.

– Zostawcie nas – powiedział do służących, a kiedy wszyscy wyszli, zwrócił się łagodnym tonem do żony. – Dałem ci słowo, Arabello, że postaram się odzyskać Greyfaire dla naszej najstarszej córki. Dotrzymam słowa.

– Kiedy? – powiedziała słabym, ale stanowczym głosem.

Pogłaskał ją po głowie.

– Gdy Maggie skończy miesiąc, pojadę do Jemmiego i poproszę o napisanie petycji do króla Henryka. To wszystko, co mogę zrobić, kochanie. Jeśli Tudor postanowi nie oddać nam Greyfaire, to nic nie poradzę. Musimy uzbroić się w cierpliwość.

– Nie umiem być cierpliwa.

– Więc lepiej się naucz, jeśli chcesz mieć do czynienia z możnowładcami. To oni mają władzę i skrzętnie z niej korzystają. Ich siła rośnie wraz z bezsilnością innych ludzi.

– Kiedy byłam dziedziczką Greyfaire, miałam władzę nad swoim majątkiem, ale już jej nie mam i nie podoba mi się to. Wtedy przynajmniej mogłam decydować o własnym życiu. Teraz już nie mogę.

– Och, kochana – odparł hrabia – nie frasuj się. Nie chcę, byś była smutna. Mamy śliczną córkę. Dziękuję ci za nią. Teraz spróbuj zasnąć.

Przytulił żonę raz jeszcze i ucałował jej jasne włosy.

Arabella westchnęła i zamknęła oczy. Nie mogła jednak przestać myśleć o Greyfaire. Tak bardzo pragnęła je odzyskać. W jej sercu gościł nie tylko smutek. Myślała o tym, jak sir Jasper Keane splamił honor jej rodu, który rządził warownią od setek lat. Mógł przecież oczarować inną młodą dziedziczkę równie łatwo, jak to uczynił z jej matką, lub znaleźć sobie bogatą wdowę i za jej pieniądze odbudować swój dom.

Margaret powinna mieć braci, pomyślała Arabella, kiedy zaczynał ją morzyć sen. Przynajmniej sześciu silnych braci, podobnych do ojca. Pewnego dnia, kiedy dorosną, przekroczą granicę w towarzystwie swoich kuzynów, Flemingów i Hamiltonów, i spalą nowiutki, piękny dom w Northby, jak to kiedyś uczynił ich ojciec. Uśmiechnęła się, bo we śnie odzyskała to, co słusznie jej się należało.