– Ja… ja… ja… nie wiem! – krzyknęła, choć oboje znali odpowiedź. Ona też czuła tę samą gorącą namiętność.
Odrzucił stanik jej sukni i zerwał z niej halkę. Ujął w dłonie jej nagie piersi i obsypując pocałunkami delikatną, białą jak śmietana skórę, mruczał:
– Jesteś moja, ma petit Belle! Tylko moja!
Serce zabiło jej gwałtownie, gdy usłyszała te stanowcze słowa. Nigdy nie podejrzewałaby o nie eleganckiego i ułożonego księcia de Lambour.
Opuścił dłonie i sprawnie zaczął rozwiązywać sznurki spódnicy. Zerwał pozostałości halki i odrzucił daleko. Jej jedynym odzieniem był teraz przepiękny rubin lśniący między piersiami. Powoli rozplatał jej warkocz, a wtedy Arabella pomyślała, że za chwilę ugną się pod nią kolana i zemdleje. Rozrzucił jej włosy szerokim gestem i odsunął się na chwilę z uśmiechem. Potem wziął ją na ręce i podszedł do wielkiej narzuty futrzanej, rozłożonej przed kominkiem, i tam delikatnie położył kochankę. Jego namiętne spojrzenie sprawiło, że znów się zaczerwieniła ze wstydu.
– Mon Dieu! - rzekł czule – jesteś uosobieniem doskonałości, ma Belle! W najwspanialszych snach nie wyobrażałem sobie nawet, że jesteś tak doskonale piękna.
Odwrócił się od niej na chwilę i rozebrał. Arabella uśmiechnęła się pod nosem, zobaczywszy, jak doświadczony kochanek odwraca się, by zdjąć odzienie. Gdy znów stanął przed nią przodem, dostrzegła, że ma niezbyt kształtne kolana, ale pozostałe części jego ciała są ładnie zbudowane.
Książę ukląkł przy niej i położył się na boku. Palcami delikatnie dotykał jej nagiego ciała, całował twarz i uśmiechał się do niej czule.
– Cokolwiek do siebie czujemy, jest grzechem. Nie powinniśmy tego robić – rzekła Arabella.
Ostrożnie, pomyślała, zdziwiona, że w ogóle się nad tym zastanawia. Wiedziała, że nie może dłużej protestować i poczuła, że sama pragnie tego związku.
– Ma Belle – rzekł cicho – życie jest takie krótkie. Odrzucenie każdej pięknej chwili jest wielkim grzechem przeciwko Bogu. Zmarnowaliśmy już tak wiele pięknych chwil w ciągu tych kilku ostatnich miesięcy. Wystarczy. Szaleję za tobą! Gdybyś nie była wobec siebie tak bardzo surowa, przyznałabyś, że czujesz coś do mnie, Arabello!
– Och, monseigneur - szepnęła Arabella, kryjąc twarz w dłoniach.
– Przyznaj się, Bello! Ty też mnie kochasz!
– Muszę przyznać, że twoje pocałunki smakują jak najprzedniejsze słodkie wino, na które właśnie mam apetyt, monseigneur.
Diuk de Lambour poczuł jak serce mu trzepocze w piersi na te słowa. To była fascynująca kobieta. Najwspanialsza, jaką w życiu spotkał. Była mieszanką niewinności i zmysłowości, które razem doprowadzały go do szaleństwa. Pocałował ją raz jeszcze i ku jego wielkiej radości jej usta rozchyliły się, a język z ochotą lgnął do jego języka. Jęknął z rozkoszy i uniósł się nad nią.
Arabella dała się ponieść fali namiętności. Jęknąwszy z rozkoszy, objęła go za szyję i przycisnęła piersi do jego owłosionego torsu, czując łaskotanie na skórze. Twarda męskość mężczyzny opierała się na jej udzie, a Arabella delikatnie pocierała skórę na jego karku.
Książę z ociąganiem odsunął się od jej ust i zaczął ciepłymi pocałunkami pokrywać jej oczy, policzki i ucho.
– Ma Belle - mruknął ochryple – jesteś niezwykła! Może i stawiała opór na początku – zastanawiał się
Adrian Morlaix, ale w gruncie rzeczy była gorącą kobietą, pełną namiętności.
– Czarownica – rzekł ze śmiechem, podciągnął się do góry i wszedł w nią. – Sprawię, że będziesz krzyczała z pożądania tak wielkiego, jak nigdy dotąd, ma Belle - obiecał.
Zaczął poruszać się w niej powoli, rytmicznie, jakby do rytmu prymitywnej muzyki, ale Arabella wiedziała, że jeśli mężczyzna jest tak silnie ogarnięty przez żądzę, nie jest w stanie się całkiem kontrolować. Pomyślała, że gdyby pomogła mu przedwcześnie osiągnąć szczyt rozkoszy, poświęcając w tym celu własną satysfakcję, jego zwycięstwo nad nią nie byłoby pełne, a wtedy Adrian Morlabc zapragnąłby wciąż próbować osiągnąć doskonałość i nigdy nie miałby jej dość. Na pewno zażądałby kolejnego spotkania i następnego i jeszcze jednego, by w końcu móc triumfować jako mężczyzna i doskonały kochanek. Jego przysięgi miłosne, choć urocze, służyły jedynie do osiągnięcia celu. Nie sądziła, by diuk de Lambour mógł kochać kogoś prócz siebie samego.
Uniosła się w górę, by mógł głębiej w nią wejść, ale chłodna kalkulacja sprawiła, że wrzenie w jej żyłach zmniejszyło się odrobinę i mogła sprawić, że on nie był już w stanie wstrzymać rozkoszy. Z głośnym krzykiem oznajmił jej swoją porażkę i opadł na nią, przygniatając ją swoim ciężarem. Arabella gładziła go czule i mruknęła słodko:
– Od dawna nie miałeś kobiety, panie? Och, może następnym razem?
Odsunął się od niej z jękiem.
– Pokonałaś mnie, ma Belle, a ja, ku własnemu wstydowi, muszę przyznać, że cię rozczarowałem. Daj mi kilka minut, a odzyskam siły i spróbuję raz jeszcze. To jeszcze nigdy mi się nie przydarzyło i przysięgam, że już się nie przydarzy.
– Milordzie – rzekła spokojnie – jeśli nawet nie osiągnęłam doskonałości, to przynajmniej doznałam wiele przyjemności. Nie ma więc powodu do wstydu. Jesteś najczulszym i najbardziej namiętnym ze wszystkich mężczyzn i mam jedynie nadzieję, że nie rozczarowała cię moja osoba.
– Nigdy. Jesteś doskonała, ma Belle. Absolutnie doskonała. Nigdy ci nie pozwolę odejść! Musisz być moją na zawsze! – rzekł namiętnie.
Arabella wstała z futrzanej narzuty i podeszła do stołu. Sięgnęła po karafkę i kielich. Nalała księciu słodkiego wina, by odzyskał siły. Była rozbawiona i odrobinę przestraszona umiejętnością manipulowania zachowaniem innej osoby. Miała wrażenie, że stała się zimna, bez uczuć. Mimo to wiedziała, że musi to zrobić dla Greyfaire.
– Też musisz napić się wina – rzekł książę i podał jej swój kielich.
– Od wina jestem śpiąca – odparła. – Chyba że wolisz, bym zaraz zasnęła, Adrianie.
– Tej nocy nie zmrużysz oka, ma Belle – powiedział otwarcie.
– Nie mogę zostać na noc – zaprotestowała. – To, co się między nami wydarzyło, Adrianie, powinno zostać tylko między nami.
– Chcę, żebyś została moją metresą, Arabello – powiedział otwarcie. – Chcę mieć cię na stałe, zawsze, kiedy cię zapragnę. Nie zamierzam zakradać się i chować. Nie chcę, byś musiała mieszkać w tym okropnym, małym domku nad rzeką.
– Tylko na taki mnie stać, panie – odparła spokojnie i z godnością.
– Chcę, żebyś mieszkała tutaj – rzekł.
– Nie mogę mieszkać w twoim domu, Adrianie. Co by powiedzieli ludzie? Co by powiedziała twoja żona? Co na to moi rodacy, którzy tu mieszkają? Ja nie mogę odsunąć się od nich, by oni nie odsunęli się ode mnie!
– Więc kupię ci niewielki domek w lepszej dzielnicy – błagał. – Tam moglibyśmy spotykać się bez przeszkód.
– Nie wiem… – zawahała się Arabella. Musiała to omówić z Tonym. Nie wiedziała, jak daleko może się posunąć, by nie zostać odsuniętą przez towarzystwo na francuskim dworze. Nie mogła sobie pozwolić na odepchnięcie przez tych ludzi, więc postanowiła odłożyć decyzję na później. – Musisz dać mi trochę czasu – odparła łagodnie. – Miałam nadzieję, że pewnego dnia ponownie wyjdę za mąż i będę miała dzieci. Och, nie jestem tak głupia, by sądzić, że ożeni się ze mną dworzanin. Nie mam majątku. Ale może bogaty kupiec zechciałby mnie za żonę, choćby dla odpowiednich koneksji, które przecież są w cenie. Gdyby moja osoba stała się tematem skandalicznych plotek, cóż miałabym ze sobą począć, kiedy się mną znudzisz, panie? Nie, nie! Muszę to przemyśleć.