Alain de Morlabc spojrzał na nią i uśmiechnął się niezwykle słodko.
– Nie obawiaj się nas, ma petit. Nie chcemy ci uczynić krzywdy. – Położył na niej dłoń. – Ależ, Adrianie, ona drży! Musimy ją natychmiast uspokoić!
– Podaj mi usta, ma Belle - rozkazał cicho diuk. Odwróciła się do niego, strząsając z siebie ramię Alaina. Książę całował ją namiętnie, z doświadczeniem, smakując językiem wnętrze jej ust.
Nie była pewna, czy nie powinna obawiać się obu mężczyzn. Ich głosy były łagodne, obaj twierdzili, że chcą dla niej dobrze. Nie miała szansy uciec im obu, a mimo to nie rozumiała, jak jedna kobieta miałaby być z dwoma mężczyznami naraz. Czy to w ogóle możliwe? Czy ktokolwiek to już robił? Co za mężczyźni robili coś podobnego? Jaka kobieta zgadza się na takie rzeczy? Jeśli zacznie bardziej wyraźnie protestować, może przestaną? Chyba jednak nie. Może, jeśli będzie cicho i zrobi, co każą, a potem dozna rozkoszy, diuk uzna, że osiągnął swój cel i jego brat nie jest mu już potrzebny? Może wtedy odeśle go, skąd przyszedł? Tak czy owak, nie powinien być wielce zaskoczony, jeśli potem Arabella opuści go na zawsze. Ta sytuacja, choć trochę straszna, była dla niej raczej korzystna.
Diuk ujął jej twarz w dłonie. Przycisnął usta do jej ust, a dwie inne dłonie obejmowały już jej krągłe, pełne piersi. Przestraszyła się. Pisnęła, ale Alain mruknął jej cicho do ucha:
– Non, non, cherie. Nie bój się mnie. Jakże piękne są twoje piersi, twarde jak dojrzałe jabłka jesienią.
Nie wiedziała, czy to jego dotyk, czy słowa, a może niezwykłość sytuacji tak ją ekscytowały, ale jej piersi stwardniały gwałtownie, a sutki rosły pod jego dotykiem. Delikatnie kształtował je palcami i przyciskał, aż miała ochotę krzyczeć z bólu i podniecenia.
Diuk, choć niechętnie, wypuścił z objęć Arabellę, mówiąc do brata:
– Nigdy nie nasycę się pocałunkami Belle, Alainie, bo są słodkie jak boski nektar. Jednak dla ciebie uczynię wyjątek, mon frere, i podzielę się nimi. Lecz musisz mi obiecać, że niedługo odstąpisz mi jej usta.
Diuk pochylił się i zaczął delikatnie ssać jej piersi, a jego brat ujął w dłonie jej twarz i tym razem on całował ją namiętnie.
Czuła, jak całe jej ciało ogarnia moc doznań. Żaden z nich nie był przejęty własnymi odczuciami. Ich głównym celem było pobudzanie jej do jak największej namiętności i danie jej rozkoszy. Wiedziała, że za chwilę uda im się to z łatwością. W rękach tych dwóch kochanków nawet marmurowa rzeźba doznałaby przyjemności.
Oczywiście, sytuacja mimo wszystko była śmieszna, bo Adrian Morlaix nie wiedział, ile wysiłku kosztowało ją powstrzymywanie rozkoszy w czasie ich kilkumiesięcznej znajomości. Był bardzo namiętnym kochankiem i wiele razy była bardzo bliska, mimo wszelkich wysiłków, całkowitego zatracenia się. Wiedziała jednak, że by utrzymać jego zainteresowanie, musi być niewzruszona i wciąż pozostawać dla niego zagadką. Zabawny był fakt, że dopiero w tak trudnej dla niej sytuacji będzie mogła pozwolić sobie na odrobinę przyjemności, choć sumienie podpowiadało jej, że brak kontroli nie jest dla niej dobry.
Dłonie, było ich pełno. Dotykały jej wszędzie. Ramiona, brzuch, pośladki, plecy, piersi. Nie wiedziała, które z dłoni są czyje. W głowie jej się kręciło od pocałunków i pieszczot. Zaczęła delikatnie pojękiwać, nie mogąc już powstrzymać ogarniającej ją rozkoszy.
– Ach, ma Belle - mruknął diuk zadowolony z jej reakcji. – Zaczynasz więc coś odczuwać?
– Och, tak, tak – szeptała. – Och, tak.
Uśmiechając się, Adrian Morlaix oparł się na poduszkach z gęsiego pierza, wspartych na wezgłowiu łoża. Przyciągnął Arabellę do siebie. Językiem dotykał jej piersi, pieścił je, wywołując drżenie. Delikatnie podszczypywał skórę, a Arabella, choć przestraszona tym gestem, rozwarła przed nim nogi. Przesunął się i ustami dotknął jej kobiecości. Pieścił ją i ssał, póki Arabella nie zaczęła szaleć pod wpływem długo wstrzymywanej namiętności.
– Mon Dieu! Mon Dieu! – krzyknął oszalały z rozkoszy Alain. – Jest cudowna, Adrianie! Nie mogę się nią nacieszyć! Nie potrafię!
– Weź ją, monfrerel Weź ją! – usłyszała dziki szept Adriana. – Weź ją teraz, ale zostaw mi ją na później, bo moje pożądanie też musi zostać zaspokojone.
Słowa Adriana gwałtownie dotarły do świadomości Arabelli i wstrząsnęły nią do głębi. Czego mogła się spodziewać po takim menage a troisl Jej świadomość toczyła bój z szaleństwem rozkoszy.
– Nie! – krzyknęła. – Nie, Adrianie! Nie!
Książę delikatnie schwytał jej dłonie i powstrzymał ją.
– Nie, ma Belle. Nie walcz z rozkoszą. Arabella traciła już przytomność, kiedy czuła, jak
Alain Morlak wchodzi w nią powoli, ale pewnie. Jęknął z czystej rozkoszy i zaczął się w niej poruszać, a jego ciało drżało z podniecenia.
– Cherie! Cherie! Cóż za szczęście. Mon Dieu. Co za szczęście! – krzyknął głośno. – Sacre bleu, Adrianie! Co ona ze mną zrobiła? Skończyłem! Jak prawiczek! To niemożliwe.
Opadł na nią i szlochał rozżalony.
– Noc się dopiero zaczęła – rzekł diuk ze śmiechem, nie przejąwszy się wcale pośpiechem brata. – Moja mała rosę d’Anglaise ma jeszcze wiele do zaoferowania, a my to wszystko weźmiemy, n’estcepas? -Dał bratu chwilę na dojście do przytomności i rzekł: – Alain, zejdź z niej i pozwól mi skończyć to, co ty dopiero zacząłeś. Zdaje mi się, że ma Belle jest bliska kulminacji dzięki naszym wspólnym wysiłkom!
Arabella próbowała otworzyć oczy, choć mimo silnego podniecenia, wciąż czuła wstyd na widok dwóch mężczyzn dotykających naraz jej ciała. Poczuła, jak Alain de Morlaix z niej schodzi, a kiedy w końcu udało jej się otworzyć oczy, zobaczyła nad sobą Adriana. Uśmiechnął się do niej.
– Nie walcz z tym, ma Belle - mruknął. – Niech rozkosz całkiem cię porwie!
Poczuła, jak w nią wchodzi i wypełnia jej wnętrze. Teraz wiedziała na pewno, że przepadła. Nie mogła go powstrzymać przed całkowitym zwycięstwem, ale wiedziała, że prawdziwe zwycięstwo należy do niej. Objęła go więc i przycisnęła się do niego.
Adrian Morlaix odchylił głowę i roześmiał się.
– Już nie możesz walczyć, ma Bellel – krzyknął. -Nareszcie jesteś całkowicie moja!
Nigdy jeszcze nie czuła się tak jak w tej chwili. Serce waliło jak dzikie zwierzę w klatce, a jej uwaga skupiona była na burzy odczuć, jaka ogarnęła jej ciało. Wiedziała, że zupełnie straciła kontrolę, a w głowie rósł strach, że w końcu całkiem się zatraci. Nagle wybuch czystej rozkoszy rozjaśnił jej wnętrze. Unosiła się wysoko, wysoko, a potem spadała, coraz niżej i niżej w całkowitą ciemność. Słyszała krzyki kobiety i mężczyzny, ale to nie miało z nią nic wspólnego.
ROZDZIAŁ 21
– Mój Boże! – rzekł lord Varden zaniepokojony. – Wyglądasz jak sam diabeł, Arabello. Co się stało?
– Nie jestem pewna, czy powinnam z tobą o tym rozmawiać, Tony – rzekła. – Przyszedłeś pewnie, by mi powiedzieć, kiedy możemy wyjechać. Niech to będzie jak najszybciej!