Выбрать главу

Został w Greyfaire jeszcze kilka dni, unikając jakichkolwiek poważnych rozmów z Arabella, odnawiając znajomość z córką i udając, że znów są rodziną. Był świadkiem wraz z Arabella ślubu swojego żołnierza, Fergusa MacMichaela z Loną, i zapewnił młodą parę, że jeśli Fergus postanowi wrócić do Szkocji, zawsze znajdzie się dla niego miejsce w Dunmor. W końcu nie mógł już dłużej odkładać swoich obowiązków wobec Dunmor i wyjechał z Greyfaire, obiecując wrócić jak najszybciej.

Jesienią przyjeżdżał tak często, jak tylko mógł, przywożąc zawsze jakiś podarunek, mający pomóc wykarmić ludzi. Kilka jelonków, oprawionych i gotowych do skruszenia, trochę wina, jabłek i gruszek, by wystarczyło do wiosny. Wiedział, że dzieliła się wszystkim, co miała, z wieśniakami i nikt z nich nie głodował, choć racje jedzenia z pewnością były małe. W lutym nadeszły silne śnieżyce i nie mógł udać się do Greyfaire. Zamknięty we własnym zamku miotał się z desperacją i krzyczał na każdego, kto miał śmiałość wejść mu w drogę. Obawiał się o bezpieczeństwo Arabelli i córki.

– Czy nigdy nie przestanie padać? – zapytał w pewien zimowy wieczór sam siebie.

Jego matka, która również utknęła w Dunmor podczas ostatniej śnieżycy, odparła spokojnie:

– Przestanie padać, kiedy Bóg tak postanowi, Tavisie, i ani chwili szybciej. Usiądź, proszę. Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko.

– Kiedy ostatnio tam byłem, mamo, mieli dość drewna – rzeki. – Co będzie, jeśli nie nacięli drzew, zanim nastała sroga zima? Wszyscy zamarzną!

– Więc zamarzną, a twój niepokój nic im nie pomoże – odparła chłodno. Lady Margery porzuciła już nadzieję, że jej starszy syn ożeni się z jakąś miłą Szkotką. Zrozumiała, że albo ożeni się ponownie z Arabellą, albo z żadną inną.

Gdy pogoda się poprawiła, przejechał w roztopach przez granicę, by dowiedzieć się, że przetrwali najgorsze pogody całkiem wygodnie.

Na przedwiośniu uderzyła jednak choroba. Kilkoro dzieci i pół tuzina starców umarło na cierniówkę. Arabellą drżała ze strachu, że Margaret też się zarazi, ale na szczęście tak się nie stało. Później zaczęła się epidemia odry i tym razem mała Margaret nie uniknęła zarażenia. Poważnie zachorowała, ku przerażeniu swojej matki, która, choć opiekowała się nią czule i starała się jak mogła, nie była w stanie uzyskać żadnej poprawy zdrowia córeczki. Posiała po hrabiego Dunmor, który w pośpiechu przybył do Greyfaire. Był zmęczony i przerażony. Kilka godzin później przybyła też lady Margery Fleming, przywożąc ze sobą swoje lekarstwa dla wnuczki, przekonana, że jej doświadczenie w leczeniu wszelkich chorób pomoże małej Margaret odzyskać zdrowie.

Ciało dziewczynki pokrywała czerwona wysypka. W silnej gorączce narzekała, że bolą ją oczy. Obcięto jej piękne ciemne loki, by nie przeszkadzały w leczeniu, ale to wszystko na nic się nie zdało. Lady Margaret Stewart zmarła w ramionach szlochającej matki w dwa tygodnie po swoich czwartych urodzinach.

Arabella z żalu próbowała rzucić się z wieży, ale Tavis Stewart powstrzymał ją. Potem zapadła w letarg i przez kilka kolejnych dni nikt nie mógł jej dobudzić. Dziecko w tym czasie pochowano tuż obok zmarłej przed laty babki, na cmentarzu należącym niegdyś do kościoła.

Hrabia pogrążył się w żałobie, choć mniejszej niż sam by się tego po sobie spodziewał w wypadku straty dziecka. Kochał małą Maggie, ale po prawdzie prawie jej nie znał.

– Musimy ją zabrać do Dunmor – nalegała lady Margery. – W tej małej warowni na przeklętym pustkowiu nie możemy jej pomóc. Nie zdziwiłabym się nawet, gdyby pojawiła się tu zaraz nowa plaga. Lepiej się nią zaopiekuję w Dunmor.

– Nie – zaprzeczy! Tavis. – Nigdy by mi nie wybaczyła, gdybym ją teraz zabrał z Greyfaire. Mamo, ona musi sama chcieć ze mną jechać.

– Jest zrozpaczona, synu – rzekła niecierpliwie lady Margery. – Sama nie wie, czego chce, biedactwo. Nie wiesz, co czuje matka, kiedy straci dziecko.

– W tej jednak kwestii musisz mi zaufać – odparł. – Żyłem z Arabellą kilka lat, ale dotąd nie znałem jej naprawdę. Pragnę mieć ją z powrotem, ale nie odzyskam jej, jeśli teraz ją stąd zabiorę wbrew jej woli. Sama musi porzucić swoje marzenie o Greyfaire i to nie dlatego, że jej się nie powiedzie, czy dlatego, że kobieta nie poradzi sobie z takim zadaniem, ale dlatego, iż uzna wreszcie, że Greyfaire umarło. Ciężar, który nosiła na swoich ramionach, był ponad jej siły. Jako ostatnia z rodu zrobiła, co mogła, by ratować rodzinne gniazdo. Nie ma czego się wstydzić. Nawet mężczyzna nie poradziłby sobie lepiej. Jeśli będę cierpliwy, ona z własnej woli przyzna wreszcie, że przegrała bitwę. Kiedy to przyzna, wróci do domu. Nieważne, ile czasu jej to zajmie. Zawsze będę na nią czekał, bo ją kocham. Razem będziemy opłakiwali śmierć córki i razem odbudujemy nasze szczęście.

– Ty przeklęty, romantyczny głupcze – powiedziała doń czule matka. – Głupi, romantyczny Tavisie! Mam tylko nadzieję, że kiedy Arabellą Grey wreszcie wróci do siebie, zrozumie, jakiego cudownego mężczyznę podarował jej los. – Lady Margery przytuliła syna i ucałowała go serdecznie. – Wracam do domu. Nic już nie mogę zrobić dla biednej, małej Arabelli. Niech was oboje Bóg błogosławi i na litość boską, pamiętaj o Dunmor! Nie możesz tu siedzieć bez końca!

Gdy matka bezpiecznie ruszyła w drogę, Tavis udał się do komnaty Arabelli. W końcu się obudziła. Była blada i miała wielkie, ciemne sińce pod oczami. Usiadł na brzegu łóżka, ujął jej małą dłoń w swoje dłonie i zapytał:

– Jak się czujesz, kochana?

– Czy Margaret naprawdę umarła, czy to był tylko zły sen? – zapytała poruszona i zadrżała z zimna, choć dzień był ciepły.

– To prawda, nasze dziecko nie żyje – rzekł łagodnym tonem, obawiając się o nią, bo jej dłonie były zimne jak lód. – Nie mogliśmy nic na to poradzić. Nawet mama, choć robiła, co mogła, nie potrafiła jej uratować. Wiele dzieci przechodzi odrę łagodnie, a inne, jak Maggie, tak ciężko, że nie udaje im się przetrwać i nic nie można dla nich zrobić.

Skinęła ze smutkiem głową, a na jej policzku pojawiła się łza.

– Była taka malutka – szepnęła żałośnie Arabella. – Była taka do ciebie podobna, Tavisie. Tylko oczy miała błękitne, jak moja matka.

– Pochowaliśmy ją koło Roweny, kochanie. Pomyślałem, że tak właśnie byś chciała – powiedział łagodnie i położył się na łóżku obok niej, by objąć ją ramieniem.

Arabella zamknęła oczy, a spod gęstych rzęs zaczęły strumieniami płynąć łzy.

– Cały rok z jej życia mi odebrano – szepnęła zrozpaczona. – Cały rok. Król Henryk nie pozwolił mi jej zabrać ze sobą do Francji.

– Miał rację, moja miła. To byłoby niebezpieczne.

– Wszystko to robiłam dla niej, Tavisie, żeby miała Greyfaire, żeby miała własny majątek i mogła decydować o sobie.

– Wiem – potwierdził.

– A teraz już nic nie zostało. Greyfaire jest martwe i nasza córka też. – Wybuchła nagle gwałtownym, pustym śmiechem. – Wszystko to na nic, Tavisie. Zniszczyłam nasze wspólne życie i sprzedałam ciało, by odzyskać Greyfaire dla Margaret. Teraz nie mam ani Greyfaire, ani Margaret. To na pewno kara boska za moją przeklętą dumę i inne oczywiste grzechy.

Może ojciec Anzelm miał rację, kiedy dawno temu powiedział mi, że kobieta powinna byś cicha, posłuszna i oddana swemu mężowi.