Выбрать главу

W głowie mi się kołuje, ale przecież Reńka musiała bywać z Adamem w Warszawie.

– Nigdy nie byłam z nim w Warszawie, zwariowałaś? – mówi Reńka. – Przecież bym się głupio czuła wobec ciebie.

Ale ja wszystko muszę wyjaśnić do końca. A to cholerne Jungle Kenzo Słoniowe?

– Nie używam tych perfum, mogę ci je dać – mówi Renia i ciągnie mnie do pokoju.

– Adam, z jaką rudą kobietą widziała cię żona Konrada? – pytam od drzwi. Artur wzrok ma przestraszony. Nikt nie lubi uczestniczyć w awanturach domowych. Adam patrzy na mnie zdziwiony.

– Ja z rudą?

– Żona Konrada mi powiedziała!

– Aaaa – Adam się rozjaśnia. – Z Tosią. Spotkaliśmy ją na dworcu, kiedy Tosia jechała nad morze.

Czuję się jak sterowiec, z którego wychodzi hel. Za chwilę spadnę i rozbiję się na amen. No jasne, przecież Tosia wtedy była ruda, przez jakieś trzy tygodnie.

– A te perfumy? Jak przyszedłeś w nocy? Śmierdziałeś Kenzo! – Nie zwracam uwagi na ich przerażone spojrzenia, biegnę do szafki, otwieram paczuszkę z perfumami, którą mam dostać na Gwiazdkę od siebie, otwieram i podsuwam pod nos Adamowi.

– Tym!

– Piękny zapach. U nas w radiu pachnie tym Mariolka.

– Piękny zapach! Śmierdziałeś tym jak…

Adam podnosi ręce do uszu i patrzy na mnie, podnosząc brwi. Wystarczy. Wtedy przypominam sobie, jak wyglądają słuchawki do nagrań. Grube, kosmate puchatki. Jeśli kobieta jest mocno poperfumowana, nie ma szans, żeby nie przeszły perfumami. Żaden zdradzający facet nie będzie pachniał cudzym zapachem. Umyje się choćby w kałuży, jeśli nie chce, żeby inna kobieta się nie dowiedziała o zdradzie. A on przyszedł i sobie pachniał.

Opadam na fotel, Adam robi minę do Artura: sorry, stary, ale te kobiety. Nie mam pretensji. A potem słyszymy pukanie w szybę i Adam otwiera drzwi na taras. Krzyś wchodzi i uśmiecha się szeroko.

– Co świętujemy?

– Nasze dziecko – mówi Artur i obejmuje Reńkę.

Ależ oni tworzą śliczną parę! Potem dzwonimy do Isi i Agaty, Tosia schodzi z góry, Adam nalewa wszystkim po odrobinie szampana. Bo to jest okazja, w której nawet siedemnastoletnie dzieci mogą, a nawet powinny uczestniczyć. I nagle gwarno i wesoło robi się w naszym dużym pokoju, który wcale nie jest duży. Adam kiwa głową z niedowierzaniem, ilekroć spotykamy się wzrokiem.

– Zaskakujesz mnie zupełnie! – mówi cicho, kiedy podchodzi do mnie z szampanem. – Nie wiem, czy kiedykolwiek za tobą nadążę. Ty naprawdę myślałaś, że Reńka i ja? Dziecino słodka, jakbym chciał…

Ale ja wcale nie chcę słuchać, co by zrobił, gdyby chciał.

Isia podnosi swój kieliszek i patrzy na ojca.

– Jestem nieletnia, poisz nas alkoholem, wszystko powiemy mamie.

– No! – cieszy się Agata i wypija swój przydział.

– Za nowe życie – wznosi toast Krzyś, wychyla kieliszek, a potem zwraca się groźnym tonem do swoich córek. – Otóż od dzisiaj są nowe rządy. Męskie, nie babskie. To ja noszę spodnie w tym domu, zrozumiano! I już nigdy nie będzie inaczej!

Tu Agata odstawiła swój kieliszek na stół i przerwała ojcu.

– Tato, ale…

– Nie wtrącaj się, jak mężczyźni rozmawiają! – krzyknął Krzyś i zrobił bardzo groźną minę.

– Ale czy mama o tym wie? – Agata spojrzała na ojca i uśmiechnęła się.

– Ktoś jej będzie musiał o tym powiedzieć. Ale nie ja. Ja się boję – parsknął śmiechem Krzyś.

Patrzyłam na twarze przyjaciół w moim własnym domu, na dziewczynki, Isię, Tosię i Agatę, wszystkie od dwóch dni mają ten sam kolor włosów, chyba jakiś fioletowawy, na świetlistą Renię i szczęśliwego Artura, Krzysia, który wziął gitarę do ręki, Borysa, który siedział, pilnie wpatrując się w Adama, na Zaraza i Potemka, które siedziały na parapecie i chciały natychmiast wyjść do ogrodu, i pomyślałam sobie, że jestem najszczęśliwszą z kobiet. Pod warunkiem oczywiście, że o tym pamiętam i nie wpadam w kanał.

Ale wieczorem, kiedy po raz pierwszy od tygodni mogłam się bezpiecznie przytulić do Adaśka, usłyszałam:

– Jutka, ale ja ci też chcę coś powiedzieć. Musimy się rozstać.

Przed oczami przewędrowała mi Anna Karenina, udająca się na dworzec, córka gondoliera z sześcioma palcami, machająca z Canale Grande, Agata rzucająca się pod tramwaj, Julia wbijająca sobie sztylet w ciało, bo oczywiście Romeo sam wychlał całą truciznę i nic jej nie zostawił, naga Małgorzata na świni, a potem spokojnie, nie odsuwając się od niego, zapytałam:

– Dlaczego?

– Dostałem propozycję półrocznego stypendium w Chicago. To dla mnie nieprawdopodobna okazja zawodowa. Chcę pojechać. Mam już rezerwację…

Zdecydował beze mnie, no cóż, nie musi się ze mną liczyć, nie jestem nawet jego żoną.

I wtedy wiem, że go kocham, bo spod spodu, od serca, ogarnia mnie radość. Wiem, że zawsze był zafascynowany chicagowską szkołą socjologii. Czuję, że musi być absolutnie szczęśliwy, i cieszę się, że mam koło siebie szczęśliwego człowieka. Przytulam się do niego mocno, a Niebieski mnie obejmuje i żadne słowa nie są już potrzebne.

– Ale przedtem chciałem cię o coś zapytać. – Adam szepcze mi to prosto w ucho. – Rozmawiałem o tym z Szymonem i z Tosią… Czy potem, jak wrócę… moglibyśmy się zastanowić… czy ty byś się mogła zastanowić… – Niebieskiemu pierwszy raz, odkąd go poznałam, plącze się język -…jednym słowem, czy nie czas, żeby na skrzynce na listy widniało nasze wspólne nazwisko?

Leżę nieruchomo i nie wiem, co mam odpowiedzieć. Wiem, że pojedzie i powinien jechać. To, że jesteśmy razem, nie powinno w żaden sposób ograniczać żadnego z nas.

Ale ślub? Czy to konieczne? Przecież po ślubie zaczynają się same kłopoty.

– I będę miała serce na temblaku? – wyrywa mi się niechcący.

– Dziecinko, ty masz teraz serce na temblaku. Ja nie jestem tamtym facetem. Tobie mogłaby pomóc w tej sprawie tylko terapia, ale to twoja decyzja, nie będę cię namawiał. To kwestia projekcji i przeniesień. Zrobisz sobie z tym, co chcesz. I tak się bardziej męczysz niż ja, skoro bez przerwy porównujesz i boisz się zaryzykować. I pewno tak samo bałabyś się terapii, żeby zrobić z tym porządek.

Ja się boję? Czego tu się bać? Małżeństwa? A po co mi małżeństwo? Po co mi ślub? Nigdy w życiu. Na pewno.

Nie, chyba nie.

Dobrze nam jest, tak jak jest.

I trzeba by zrobić duże przyjęcie. Zaprosić Grześków, Ulę, Krzysia, Reńkę z Arturem, Mańkę, w ogóle nie wiem, co u niej słychać, całą redakcję i Naczelnego. Terapia? A na cholerę mi terapia? Dlaczego on myśli, że mnie nie stać na terapię? Ja się boję? Czy Tosi powinien towarzyszyć Jakub? A z kim przyjedzie Szymon? Terapia… Ciekawe… Ja mu jeszcze pokażę…

Ślub? Za pół roku?… To kupa czasu…

Pomyślę o tym pojutrze.