Выбрать главу

Jednak nim zdążyła się wyprostować, Axton jedną ręką objął ją za szyję.

– Chodź tu do mnie – odezwał się zniżonym do szeptu, pożądliwym tonem. – Teraz ja się tobą zajmę, tak jak ty zajmowałaś się. mną.

– Ja… nie mogę się kąpać bez pomocy…

– Nie mówię wcale o kąpieli – przerwał jej niecierpliwie. Drugą ręką chwycił ją za nadgarstek, wciągając jej dłoń pod wodę, gdzie ukryty pod zasłoną mydlin czekał jego gotowy do walki oręż.

Ich oczy się spotkały; Linnea wiedziała, że dla niego wszystko jest jasne. Mogła się oburzać i protestować dla zachowania pozorów, ale kiedy byli tak blisko, kiedy czuła pod palcami dosłownie każdy cal jego pożądania, nie była w stanie ukryć przed nim prawdy. Czas i okoliczności czyniły ich wrogami, ale w chwilach takich jak ta nie miało to żadnego znaczenia.

Pragnęła znaleźć się razem z nim w balii. I on o tym wiedział.

– Co z posłaniem, milady? Czy mamy je zmienić… – Widząc, co się dzieje, Norma stanęła jak wryta w progu. – Wybacz, milordzie. Nie wiedziałam… to znaczy…

Linnea gwałtownie wyjęła rękę z wody ochlapując sobie spódnicę. Woda z namokłej Ścierki zalewała jej buty i podłogę, ale wstyd nie pozwolił jej zwracać na to uwagę. Purpurowa na twarzy, miała ochotę zapaść się pod ziemię.

Axton natomiast sprawiał wrażenie zupełnie nie przejętego sytuacji

– Zostaw pościel w spokoju. I usuń już stamtąd tych stolarzy.

– Tak, milordzie. – Norma wycofała się z niezręcznym ukłonem. – Już prawie skończyli, milordzie. Zaraz wyjdą,

Linnea patrzyła na Axtona. Powinna się bać tego, co ją czekało, ale nie czuła strachu. W ogóle nie czuła strachu. Dobry Boże, matko święta, święty Judo. modliła się w dachu. Bojąc się nawet pomyśleć o tym, co robi, stanęła z tyłu za mężem.

– Zamocz głowę – poleciła mu, biorąc znowu do ręki mydło. Na szczęście usłuchał bez sprzeciwu; kiedy się wynurzył, namydliła mu włosy i zaczęła myć.

Stolarze hałaśliwie zbliżyli się pod drzwi, jakby chcieli w ten sposób ostrzec o swojej obecności, ale przechodząc przez przedsionek zachowali ciszę. Norma wyszła jako ostatnia; wahała się przez moment stojąc na szczycie schodów. Linnea tylko pokręciła głową i z powrotem skupiła całą uwagę na mężu, więc stara piastunka także się oddaliła,

Linnea została sam na sam z mężem. Mężem, który okazał dobre serce jej babce, a i dla niej na swój sposób był dobry.

– Zamocz głowę jeszcze raz.

Kiedy wynurzył się z pluskiem, ocierając wodę z oczu, Linnea odsunęła się o krok od balii.

Axton przeczesał palcami kruczoczarne włosy i odwrócił głowę szukając wzrokiem żony.

– Chodź do mnie.

– Ściągam buty, milordzie.

Przyglądał się, jak podkasawszy spódnicę zdejmuje najpierw jeden, potem drugi pantofel.

– Więc jednak uważasz mnie za swego lorda? Lorda i męża, którego darzysz szacunkiem i chcesz zadowolić we wszystkim?

Już boso, przestąpiła z nogi na nogę; łańcuszek przypomniał o sobie gorącym muśnięciem. – Tak.

– Chodź tu.

Linnea podeszła bliżej.

– Czy nie powinnam… zdjąć najpierw sukni? – spytała szarpiąc za sznurówki przy rękawach.

– Nie. – Usiadł wyprostowany, złapał ją za rękę i pociągnął ku sobie. Tracąc równowagę, musiała się drugą ręką oprzeć o przeciwległą krawędź balii;

– Ale jak… przecież suknia…

– Suknia nie ma żadnego znaczenia – mruknął, chwytając ja za drugą rękę. Linnea zachwiała się i machając nogami w powietrzu wpadła do wody lądując na jego piersi.

Rozpaczliwe wysiłki, żeby się wydostać, tylko głębiej ja pogrążały. Woda przelewała się przez brzegi balii zachlapując wokół podłogę. Axton przyciągnął tonę do siebie, objął ją w pasie i w mgnieniu oka siedziała na nim okrakiem, a unosząca się na wodzie spódnica zakrywała ich jak namiot.

– O, tak jest znacznie lepiej – mruknął Axton, przyciągając ją do siebie jeszcze mocniej. – A teraz, troskliwa żonko, dokończ to, co zaczęłaś

Choć wydawało się to niedorzeczne i szalone, Linnea aż się trzęsła z niecierpliwego wyczekiwania. Namoknięta suknia przeszkadzała. Balia była stanowczo za mała na to, co zamierzali zrobić, Ale jakoś im się udało. Nasunął ją na siebie i natychmiast rozkołysali się w zgodnym rytmie dawania i przyjmowania.

Axton chwycił ją w pasie, ściskając tak mocno, że łańcuszek wgniatał jej się w skórę. Unosił ją i przyciągał do siebie coraz szybciej, aż poczuła wzbierające w środku ciepło. Krzyknęła próbując się z niego zsunąć, ale trzymał ją kurczowo, prężąc się w coraz dłuższych, coraz mocniejszych pchnięciach. Wreszcie i on wydał z siebie przeciągły krzyk, który ogłaszał zarówno zwycięstwo, jak i akt poddania.

Wyczerpani oparli się o brzeg balii, z której znacznie ubyło wody. Linnea leżała na nim opierając policzek na jego mokrym barku. Axton otoczył ją ramionami; pod powierzchnią wody nadal byli ze sobą połączeni

W ciszy zaspokojenia, przerywanej jedynie ich zdyszanymi oddechami, Linnea pomyślała, że nie tak wyobrażała sobie małżeństwo. Spodziewała się miłości, ale zupełnie nie brała pod uwagę jej cielesnego wyrazu. W wyobraźni zawsze widziała miłego, poczciwego mężczyznę, oddanego przyjaciela.

Tymczasem poślubiła człowieka, którego musiała się bać i nienawidzić ale odkryła niewyobrażalną fizyczną przyjemność, której nie potrafiła ani zrozumieć, ani wyjaśnić. W dodatku wszyscy mieszkańcy zamku musieli wiedzieć, co z nim robiła i jaką czerpała z tego rozkosz, co jeszcze bardziej komplikowało jej sytuację.

Mimo tych niewesołych wniosków, Linnea nie miała ochoty nawet się poruszyć. Spoczywała w objęciach Axtona, ociężała ze zmęczenia, w namokniętej sukni, która bez wątpienia miała być tematem plotek i domysłów przez najbliższe dni, przynajmniej do czasu następnego szalonego pomysłu jej męża.

Bóg jeden wiedział, jakie kolejne szaleństwo przyjdzie Axtonowi do głowy, ale Linnea musiała przyznać, że nie może się go doczekać.

Axton patrzył za odchodzącą żoną.

Ta dziewczyna była naprawdę zadziwiająca.

Zupełnie się tego nie spodziewał. Ani, że będzie taka piękna, ani że taka ognista. Nie spodziewał się też, że tak mocno będzie na niego działał sam jej widok… czy nawet myśl o niej.

Wiedział, że jej uroda bez trudu pobudzi jego zmysły. Kobieta o tak pięknych kształtach rozgrzałaby krew w każdym mężczyźnie. Jednak to. że budziła w nim aż tak wielkie pożądanie, zaczynało go niepokoić. Nigdy nie miał jej dosyć.

Ruszył za nią po schodach do wielkiej sali, nie odrywając oczu od krągłych bioder kołyszących się powabnie pod miękką tkaniną sukni, w którą się przebrała. Była uwodzicielska, choć wcale się o to nie starała. A czasami doprowadzała go do takiej wściekłości… że miał ochotę ją udusić.

Zachmurzył się przypomniawszy sobie, że zeszłego wieczoru omal jej nie uderzył. Wszystko zaczęło się od rozmowy o jej rodzinie. Lojalność jest cechą godną pochwały. Tyle tylko, że chciał, aby to wobec niego była lojalna, przynajmniej w takim samym stopniu, jak wobec własnej rodziny. Chciał, żeby jej świat kręcił się wokół niego. Chciał sam stworzyć z nią nową rodzinę.

Tego nie przewidział.

Zatrzymał się u stóp schodów i patrzył, jak się oddala. Naszło go niemądre pragnienie, żeby się odwróciła i spojrzała na niego. Wiedziała, że tam był. Obejrzyj się, prosił ją w duchu.

Kiedy przystanęła obok komina i zrobiła to, o co mu chodziło, nie mógł powstrzymać uśmiechu radości. Odpowiedziała mu uśmiechem, udry zdradzał więcej jej uczuć, niż mogła przypuszczać: Była tak samo jak on zaskoczona niespodziewaną więzią, jaka między nimi powstała Ucieszył się, że nie jest w stanie ukryć przed nim swoich uczuć. To pożądana cecha u żony. Choć wcześniej nigdy nie uznałby tego za możliwe, nagle zapragnął, by w ich wzajemnych stosunkach panowała szczerość.