Выбрать главу

Dotarli już do przedsionka na samej górze, gdy dobiegło ich wołanie Axtona.

– Matko! Przyjechałaś!

Ciężkie buty załomotały na schodach i po chwili Linnea była po raz drugi świadkiem wzruszającego powitania matki z synem. Axton miał na sobie strój do konnej jazdy, buty oblepione błotem, a czoło lśniące od potu. Alę w oczach Linnei wyglądał tym bardziej męsko i pięknie. Matka także patrzyła na niego z zachwytem, ożywiona widokiem ukochanego syna.

– Modliłam się całymi godzinami… – Reszty nie było słychać, bo Axton dosłownie ukrył matkę w objęciach.

– Jesteś w domu. Twoje modlitwy zostały wysłuchane.

Odstąpili od siebie; lady Mildred przyglądała się swemu wojowniczemu synowi.

– Nie o Maidenstone się modliłam, lecz za ciebie i Petera. Nigdy o tym nie zapominaj. – Potem spojrzała na Linneę; w nagle zapadłej, niezręcznej ciszy. Axton i Peter podążyli wzrokiem za jej spojrzeniem.

Linnea patrzyła na kobietę, dla której fakt, że jej syn poślubił córkę de Valcourta, musiał być nie do zniesienia. Wstyd chwycił dziewczynę za gardło na myśl o tym, co będzie, kiedy cała prawda wyjdzie na jaw

– Rozumiem, że już poznałaś lady Beatrix – powiedział Axton. Lady Mildred skinęła głową. Spojrzała na syna w milczeniu, ale Linnea usłyszała wszystkie nie zadane pytania, Axton widać także, bo gestem nakazał żonie, by się zbliżyła.

– Wiem, że mój pospieszny ożenek cię zaskoczył. Ale dzięki temu nie będzie wątpliwości, kto jest panem zamku. Niezależnie od porozumienia Stefana z Henrykiem, Maidenstone pozostanie naszą własnością. Moje małżeństwo z Beatrix to gwarantuje. – Chwyciwszy żonę za rękę, przyciągnął ją bliżej. – Jestem z niej zadowolony. Myślę, że kiedy ją lepiej poznasz, też ci się spodoba.

Trzeba przyznać, że lady Mildred zdobyła się na słaby uśmiech przeznaczony dla synowej, ale nie zrobiła żadnego gestu, żeby się z nią serdeczniej przywitać. Linnea zauważyła, że Peter odziedziczył po matce niebieskie oczy, a Axton prosty, dumny nos. Nie była piękną kobieta, ale w młodości bez wątpienia nie brakowało jej uroku. Obecnie jej zmęczona twarz była pocięta zmarszczkami i boleśnie ściągnięta, tyleż niepokojącą nowiną o ożenku syna, co nieszczęściami, jakie nękały ją przez ostatnie osiemnaście lat.

Linnea próbowała odpowiedzieć uśmiechem.

– Gdybym mogła służyć czymś jeszcze…

– Nie ma potrzeby – ucięła lady Mildred, powstrzymując jakiekolwiek dalsze propozycje ze strony synowej. – Ta komnata jest całkiem wystarczająca. – Odetchnęła głęboko, jakby chciała zebrać siły. O, jest moja służąca i mój kufer. Chciałabym odpocząć w samotności kilka godzin.

Linnea natychmiast pojęła ukrytą intencję i odeszła. Choć Axton i Peter nie zabawili u matki wiele dłużej niż ona, było jasne, że została wykluczona z rozmowy o najważniejszych sprawach rodziny de la Manse. Axton z pewnością musiał udzielić odpowiedzi na różne pytania matki. Mimo powściągliwości lady Mildred dało się zauważyć, że nie pochwala wyboru syna, co z jakiegoś niezrozumiałego powodu bardzo Lineę martwiło. Przecież nie powinno ją to obchodzić. A jednak obchodziło.

Cała jej sytuacja była nienormalna, a już najbardziej nienormalne było to, co się działo z jej uczuciami. Próbując je zrozumieć tylko pogarszała sprawę. W końcu ze zgrozą uświadomiła sobie, że zalety jej na przychylności wrogów, natomiast coraz mniej dba o zdanie własnej rodziny… Gdyby nie to, że poświęcała się dla siostry…

Myśl o prawdziwej Beatrix jak zawsze ją otrzeźwiła, Beatrix była jedyną osobą na świecie, która darzyła Linneę miłością. Axton i Peter mogli się godzić z jej obecnością w ich życiu. Ich matka mogła w przyszłości także ją zaakceptować. Ale tylko Beatrix szczerze ją kochała, a ona kochała Beatrix.

Zajrzała do wielkiej sali, tętniącej przygotowaniami do wieczerzy. Zsuwano stoły i ustawiano wzdłuż nich długie ławy, Dwaj chłopcy napełniali winem dzbany i ustawiali je na stołach, po dwa na każdym.

Jako dzieci ona i Beatrix lubiły tu przebywać, psocić i snuć marzenia na jawie. Bawiły się w chowanego kucając między stołami. Kiedy podrosły, przeniosły się z zabawami na dziedziniec, a potem stopniowo poznały każdy kąt i zakamarek zamku. Były z siostrą jak dwie połówki tego samego owocu. A zamek Maidenstone po Maynardzie powinien przejść w ręce Beatrix.

Byłoby najlepiej, gdyby prawdziwa Beatrix poślubiła Axtona. Linnea teraz to rozumiała. Ale było już za późno na takie rozważania; Musi chronić siostrę, umożliwić jej małżeństwo, dzięki któremu odzyska to, co jej się należy z racji urodzenia, choćby musiała wystąpić w tym celu przeciwko Axtonowi.

Nie mogła przejmować się Axtonem, kiedy chodziło o dobro Beatrix. Ona była najważniejsza; nie wolno było o tym zapominać.

Chodziło o Beatrix, jej ukochaną siostrę.

14

Linnea szukała ojca: Beatrix i lady Harriet wyjechały. Maynard resztkami sił trzymał się życia; Sir Edgar, choć załamany i niepodobni do siebie, był jedyna osobą z rodziny de Valcourtów, jaka oprócz niej pozostała w zamku.

Znalazła go w stajni, gdzie przyglądał się, jak kowal wymienia podkowy potężnym wierzchowcom, których rycerze dosiadali w czasie bitwy. Minął dopiero tydzień od dnia, gdy Axton na czele wojsk de la Manse'ów zdobył zamek, ale ojciec w tym czasie bardzo sio zmienił – Jakby się skurczył, podobnie jak Maynard. Linnea wiedziała jednak. że cierpienia sir Edgara dotyczą raczej duszy niż ciała. Maynard walczył o życie, ale ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Ojciec stracił chęć do życia, a ciało poddawało się chorobie trawiącej duszę. Postanowiła być silna, nie tylko dla niego, ale i dla siebie.

– Ojcze, szukałam cię. Chciałabym chwilę z tobą porozmawiać. Z początku sprawiał wrażenie, jakby jej nie słyszał. Stał wpatrzony w kowala, który unieruchomiwszy potężną końską nogę miedzy swymi udami wygrzebywał z kopyta kamyki i wszelkie inne śmiecie, mogące powodować skaleczenia. Kowal przerwał na moment pracę i posłał Linnei ukradkiem współczujące spojrzenie. Nagle sir Edgar jakby się otrząsnął.

– Beatrix – Spojrzał na nią, mrużąc oczy pod krzaczastymi siwymi brwiami – Beatrix? – powtórzył takim tonem, jakby jej widok sprawiał mu wielką ulgę. – Coś tu jest nie w porządku Derek nie chce osiodłać dla mnie Vasterlinga. Chcę pojeździć, a on mówi, że nie mogę.

– Jestem pewna, że on tylko wykonuje rozkazy – mruknęła Linnea zerkając z troską na Dereka.

– Właśnie kazałem mu przygotować konia do przejażdżki – odparł ojciec z pretensją. – Rozkazuję mu osiodłać mojego konia.

– Widocznie Derek otrzymał rozkaz od lorda Axtona, żeby cię nie wypuszczać poza teren zamku. – Linnea wzięła go pod ramie i wyprowadziła ze stajni. Przyszła do ojca po pociechę, ale zdała sobie sprawę, ze jej nadzieje były zupełnie płonne. Nie był w stanie jej pocieszyć, bo sam potrzebował pociechy. Nie mogła go opuścić, by całkiem popadł w szaleństwo, ani też pozwolić, by robił z siebie widowisko.

– Przecież ja tu jestem lordem! – wykrzyknął ze złością, wyrywając ramię z jej uścisku. – W Maidenstone moje słowo jest prawem!

Znajdowali się na dziedzińcu; kilku służących słysząc jego podniesiony glos odwróciło głowy. Linnea chwyciła ojca mocniej i zmusiła, żeby spojrzał jej w oczy.

– Nie jesteś tu już lordem, ojcze. Staraj się o tym pamiętać – poprosiła. – Axton de la Manse odzyskał prawo do swego dawnego domu, a ja jestem teraz jego żona,…