Выбрать главу

Ręka jej zadrżała i na ziemistej twarzy zmarłego pojawił się ślad nacięcia. Nie krwawił, co wprawiło ją w jeszcze większe zdenerwowanie.

– Nie mogę tego zrobić.

Norma wzięła od niej brzytwę.

– Ja za ciebie dokończę. Przynieś jego ubranie.

– Odszedł. Odszedł… – Sir Edgar powtarzał bezustannie, niczym zaklęcie utrzymujące go przy życiu.

Jakimś cudem udało im się dokończyć oporządzanie zmarłego, choć Linnea bała sie, że jednostajne mamrotanie ojca doprowadzi ją do szaleństwa. Czy musiał jej to wciąż przypominać? Wiedziała, że Maynard odszedł i wiedziała, że od tej chwili wszystko spadło na nią – cała odpowiedzialność za ojca, siostrę i babkę.

Gdyby zaczęła głębiej się nad tym zastanawiać, pewnie by się załamała, a na to nie mogła sobie pozwolić. Skrzyżowała ręce na piersi i przyjrzała się ojcu.

– Normo, proszę cię, zabierz go stąd. Może go czymś zajmij. Frayne ci pomoże.

– A co z sir Maynardem? Gdzie zostanie pochowany?

Linnea wytarła dłonie w długi kawałek płótna; wiedziała jednak, że nic nie jest w stanie zmyć z niej poczucia dojmującego smutku.

– Idę porozmawiać o tym z lordem Axtonem. Pilnuj, żeby ojciec trzymał się z daleka od mojego męża – dodała.

Znalazła Axtona w wielkiej Sali, gdzie przewodniczył porannym obradom sądu. Wprawdzie nie była dotąd świadkiem jego poczynań w sprawach dotyczących posiadłości, ale słyszała dosyć, by wiedzieć, że mieszkańcy Maidenstone nie ucierpią na skutek jego powrotu. Norma doniosła jej, że pociągnął do odpowiedzialności garbarza za pijaństwo i bicie żony, która była kuzynką Normy. Od Frayne'a dowiedziała się, że lord Axton wyłożył pieniądza na nowe belki i słupy, niezbędne do odbudowania składów, które spalił podczas oblężenia zamku. A w całym zamku aż huczało od nowiny, że z okazji wiosennych zasiewów odbędzie się wielki festyn z zawodami w zręczności i różnego rodzaju gwarni.

Ten człowiek bez wątpienia wiedział, jak zyskać sobie lojalność poddanych… i własnej żony, dodała w myślach, obserwując go od progu.

Siedział za stołem na lordowskim krześle; petenci czekali ustawieni w rząd po drugiej stronie sali. Axton przysłuchiwał się z uwagą siwemu mężczyźnie pokrytemu białym pyłem. Linnea domyśliła się, że ma przed sobą młynarza. Zanim stała dorodna dziewczyna i młodzieniec o posępnej twarzy. Młynarz gestykulował zawzięcie, wskazując raz po raz na milcząca parę. Zaciekawiona Linnea przysunęła sie bliżej.

– …leniwy i rozrzutny. Niema pieniędzy na opłatę małżeńską – narzekał młynarz, łypiąc nieprzychylnie na młodzieńca Axton oparł się wygodnie na krześle i potarł palcem policzek.

– Rozumiem, ze ty nie jesteś skłonny uiścić opłaty za swoją córkę i jej narzeczonego.

– Jeśli sam nie może zapłacić, to znaczy, że me jest gotów do ożenku! – wykrzyknął czerwony ze złości młynarz.

– Ależ papo… – zaczęła dziewczyna, ale zaraz urwała, zganiona surowym wzrokiem ojca.

Linnea była na tyle blisko, że widziała, jak łzy napływają jej do oczu, a potem bezgłośnie spływają po policzkach. Młody człowiek objął ją pocieszająco, co jeszcze bardziej rozjuszyło ojca. Czuły gest młodzieńca ujął Linneę za serce. Miała przed sobą dwoje kochanków, rozdzielonych przez nieprzychylność ojca dziewczyny i brak pieniędzy na opłatę ślubną, która należała się ich lordowi.

Spojrzała na Axtona i stwierdziła, że on też patrzy na nią. Jeśli nawet był zaskoczony jej obecnością, nie dał tego po sobie poznać. Na powrót skierował uwagę na młynarza i jego nieszczęśliwą córkę.

– Skoro nie czekali ze współżyciem do chwili zawarcia małżeństwa, a nie mogą zapłacić opłaty ślubnej, jest tylko jedno wyjście. Oboje spędzą dzień pod pręgierzem, jutro, jako przykład dla tych, którzy chcieliby się poważyć na podobny grzech, a potem jeszcze jeden, kiedy jej brzuch się zaokrągli, jako przypomnienie dla innych, którzy mogliby zrobić to samo. Oczywiście, dziecko musi być odesłane natychmiast po urodzeniu. Bękart nie może…

Przerwało mu żałosne zawodzenie biednej dziewczyny:

– Tylko nie dziecko! Nie możesz kazać odebrać mi dziecka! Gdyby młody człowiek jej me podtrzymał, niechybnie osunęłaby się na podłogę.

Linnea była niemal tak samo przerażona, jak nieszczęsna kobieta. Wpatrywała się w męża, zdruzgotana bezdusznością decyzji.

Axton tymczasem spokojnie przyglądał się młynarzowi, nie zwracając większej uwagi na jego rozpaczającą córkę. Młynarz siał bez słowa, poszarzały na twarzy.

– I co młynarzu? Przyprowadzisz ją pod pręgierz? – spytał Axton. – Nie dzisiaj bo już prawie południe. Przyprowadź ją jutro, żeby mogła odstać cały dzien. jako ostrzeżenie dla innych niezamężnych dziewek narażonych na pokusę tego grzechu.

Młynarz nie był w stanie wykrztusić z siebie słowa. Najwyraźniej nie takiego wyroku oczekiwał od swego lorda.

– Ale… ale, milordzie… – wystękał wreszcie.

W ucichłej nagle sali słychać było jedynie rozdzierający szloch dziewczyny. Linnea nie mogła dłużej na to patrzeć.

Ruszyła w stronę Axtona, ale jego surowy wzrok powstrzymał ją w pół kroku. Nim zdołała cokolwiek powiedzieć, młynarz odezwał się z ciężkim westchnieniem:

– Zapłacę.

Choć wymamrotał to słowo pod nosem, wszyscy usłyszeli je doskonale. Jego córka uniosła twarz, mokrą i czerwoną od płaczu. Mina młodego człowieka zdradzała, że zaświtał mu w sercu promyk nadziei;

– Tylko połowę, młynarzu – rzekł Axton z uśmiechem. – Uiścisz tylko połowę opłaty. Chłopak odpracuje dodatkowe godziny, żeby pokryć resztę.

– Dzięki ci milordzie. Wielkie dzięki – wtrącił się młody człowiek. Przyciągnął do siebie dziewczynę, cały czas kłaniając się Axtonowi.

– Dzięki:

– Jeszcze mi nie dziękuj, bo dopilnuję, żeby ci przydzielono najgorsze prace. Masz się nauczyć wartości ciężkiej pracy i męskiej odpowiedzialności. Sprowadziłeś dziecko na ten świat Jeśli sam mu nie dasz dobrego przykładu, ja będę musiał tego dopilnować. – Zamilkł na dłuższą chwilę.

– Lepiej, żeby nie było takiej potrzeby.

Axton skinął na zarządcę i cała trójka zginając się w ukłonach odeszła.

Linnea patrzyła na męża z nieukrywanym zdumieniem. Był surowy, wręcz groźny… przynajmniej dla tego młodego człowieka. Ale nie byt niesprawiedliwy. Zmusił upartego, skąpego młynarza do rozwiązania sakiewki, pouczając zarazem lekkomyślnego młodzieńca o potrzebie odpowiedzialności.

Zdała sobie sprawę, że ani przez chwilę tak naprawdę nie zamierzał wystawiać ciężarnej dziewczyny pod pręgierz.

Czyż żył na świecie drugi taki doskonały mężczyzna, zastanawiała się czując miłe ciepło wokół serca. Nic dziwnego że go kochała. Kiedy ją przywołał kiwnięciem palca, wstąpiła w nią nadzieja, że równie sprawiedliwie odniesie się do sprawy którą ona mu przedstawi; Axton był miło zaskoczony pojawieniem się żony na porannym sadzie. Udało mu się nakłonić skąpego młynarza do ustępstwa na rzecz najmłodszego dziecka. Co więcej, ten lekkomyślny młokos wyczyść, zamkowe latryny, poznając wartość uczciwej pracy. Świadomość, ze żona była świadkiem tej pouczającej sceny, napawała go dodatkowym zadowoleniem Po jej lekko zaróżowionych policzkach i pełnym podziwu spojrzenia wnioskował, że jego werdykt zrobił na niej odpowiednie wrażenie.

– Może usiądziesz? – Wskazał jej krzesło obok siebie.

– Nie. milordzie. Nie przyszłam tu, żeby ci przeszkadzać w pełnieniu obowiązków. – wcale mi nie przeszkadzasz. Czy jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić? – Poza tym, na co miałbym ochotę, dodał w duchu, zakładając nogę na nogę, by ukryć efekt, jaki wywarł na nim sam jej widok. Na szczęście masywny stół tworzył wystarczającą osłonę przed niepowołanymi spojrzeniami.