Выбрать главу

Zbliżyła się do niego onieśmielona, nerwowo splatając palce. Czyżby wyczuwała, jak bardzo jej pragnął? A może ona także go pragnęła? Wprawiony tą myślą w znakomity nastrój, pochylił się ku niej, opierając łokcie na stole.

– Ja… przynoszę ci wiadomość, milordzie. I mam do ciebie prośbę, którą… którą, mam nadzieje, rozważysz z laką samą wielkodusznością, z jaką traktowałeś pozostałych petentów.

Axton uśmiechnął się wyrozumiale.

– Jakie wieści przynosisz? I jaką masz prośbę?

Odetchnęła głęboko, jakby się chciała przygotować na jego odpowiedź, i Axton już wiedział, że nie spodoba mu się to, co usłyszy.

– Chciałabym pochować mojego brata pod ołtarzem, jak przystoi szlachetnemu synowi Maidenstone, poległemu w jego obronie…

– Nie!

Odmowa padła, nim jeszcze zdążył się zastanowić nad jej prośbą. Ale tą decyzja nic wymagała długiego zastanowienia.

– Nie – powtórzył ostro. Wstał odpychając ciężkie krzesło; drewniane nogi zazgrzytały o kamienną posadzkę, Linnea zbladła, widząc jego poruszenie; gdzieś w głębi duszy zrobiło mu się jej żal. Ale, do licha, czy ta dziewczyna nie miała rozumu? Przecież Maynard de Valcourt był jego wrogiem! I walczył tak samo zaciekle, żeby zabić Axtona, jak Axton walczył przeciwko niemu. Był uzurpatorem i synem uzurpatora. Przyczynił się do śmierci jego ojca i dwóch braci. A teraz, kiedy umarł… teraz, kiedy umarł, Axton czuł jedynie ulgę, ale nie satysfakcję, jakiej oczekiwał. To tylko podsyciło jego gniew. Czy ci przeklęci de Valcourtowie zawsze mieli go prześladować? Wprawdzie nie było już nikogo, kto mógłby odmówić rodzinie de la Manse prawa do Maidenstone, ale przeszłość pozostawała niezmienna. Nie mógł uhonorować wroga pochówkiem w zamkowej kaplicy.

Pochylił się nad stołem, napięty z nienawiści, jaką czuł do rodziny żony… a w tym momencie także i do niej. Czy już zawsze miała występować przeciwko niemu? Czyż nie zdawała sobie sprawy, że jej przyszłość spoczywa w jego rękach?

– Jeśli chcesz odprawiać żałobę, to nie w mojej obecności. Chcesz go pochować, znajdź jakiś skrawek ziemi, który nie ma innego przeznaczenia, ani pod zasiewy, ani pod pastwisko. Ale nawet nie myśl o umieszczeniu go tam, gdzie powinien spoczywać mój ojciec i moi dwaj bracia! – Skończył trzęsąc się ze złości. Wszystkie oczy w wielkiej sali skierowały się na niego, lecz on widział tylko żonę, – Nie wspominaj więcej o tej sprawie. Nigdy. Następnie, mimo iż jeszcze wielu interesantów czekało na posłuchanie, odwrócił się na pięcie i wypadł z Sali.

Lady Mildred obserwowała zachowanie syna ukryta w schowku na naczynia. Masywne dębowe drzwi zamknęły się za Axtonem z głośnym hukiem. Zacisnęła palce na grubej kotarze oddzielającej schowek od Sali. Gdyby zamiast kotary znajdowały się w tym miejscu drzwi, sama chętnie, by nimi trzasnęła.

Też coś! De Valcourt pochowany w Maidenstone. Tego już za wiele! Jednakże mimo złości wywołanej bezczelna prośba dziewczyny, lady Mildred nie mogła oderwać od niej oczu. Żona Axtona siała bez ruchu, w zielonej sukni, z pięknymi złocistymi włosami, smukła i dumna, a przy tym niepokojąco bezbronna w tym wielkim jak jaskinia pomieszczeniu.

Wszyscy inni się rozeszli: służba, wieśniacy i mieszkańcy zamku wyśliznęli sie ukradłem. Nikł do niej me podszedł, by okazać współczucie czy to z powodu śmierci brata, czy gniewnego wybuchu męża.

Stała milcząc, podczas gdy ci, którzy dawniej byli jej poddanymi a obecnie służyli jej mężowi, opuszczali ją jeden po drugim. Nagle zachwiała się lekko, a jej żywe zielone oczy zaszły łzami.

Tego lady Mildred nic mogła znieść. Zacisnęła palce aż do bólu na grubej wzorzystej tkaninie, jakby to miało jej pomóc zachować obojętność. Nie pomogło. Nienawidziła płaczącej kobiety i tego wszystkiego, czego była symbolem. Ale kiedyś sama cierpiała podobnie i wiedziała, jak bardzo to boli

Nie do końca rozumiejąc własne odczucia lady Mildred wyszła z ukrycia. W sali panowała tak głęboka cisza, że miękkie podeszwy jej butów wydawały donośny dźwięk. Dziewczyna uniosła głowę, dostrzegła ją i zesztywniała, jakby się spodziewała dalszych przykrości. Nie odwróciła się jednak. Nie próbowała też skrywać bólu i łez.

Lady Mildred najbardziej ujęło w synowej to, że potrafiła być równocześnie bezbronna i dzielna. Z każdym krokiem przybliżającym ją do nieszczęsnej dziewczyny, czuła dla niej coraz większe współczucie.

– Odprowadzić cię do komnaty? – spytała lady Mildred. Z bliska widziała, że biedna Beatrix drży. – Przykro mi… Zawahała się, bo nie chciała kłamać. Ale zdała sobie sprawę, że w obliczu rozpaczy synowej, słowa, które zamierzała wypowiedzieć, nie będą kłamstwem. – Przykro mi, że nasz powrót do Maidenstone sprawił tyle bólu twojej rodzinie. Ileż byłoby łatwiej, gdyby nie wojna. Gdybyście się z Axtonem pobrali w pokoju… – Urwała z bezsilnym wzruszeniem ramion.

Dziewczyna przyglądała się jej podejrzliwie, jakby nie wierzyła ani jednemu jej słowu. Nagle stało się dla lady Mildred bardzo ważne, by Beatrix jej zaufała.

– Moja siostra Anna została wysłana na znak pokoju jako narzeczona dla mężczyzny którego nie znała. Była najstarsza wiec jej przypadł ten obowiązek. Ja byłam młodsza i poślubiłam człowieka, którego kochałam. Ale cierpiałam z powodu losu Annę. Miała ciężkie życie, podczas gdy ja ze swego czerpałam wiele radości. – Przerwała zadziwiona, że własna słabość każe jej się zwierzać przed dziewczyną, która musiała jej przecież nienawidzić. Mimo to mówiła dalej: – Nie chciałabym, żeby twój związek z Axtonem był zbudowany na nienawiści.

W jednej chwili podejrzliwość zniknęła z oczu Beatrix, a jej miejsce zajęła, niestety, bezradność.

– Jak może nie być zbudowany na nienawiści?

Lady Mildred wsunęła dłonie w szerokie rękawy sukni.

– Nic ci nie da to, że będziesz nienawidzić męża za zabicie w walce twego brała…

– Ja nie czuję do niego nienawiści! Lady Mildred uniosła brwi w zdumieniu. – Więc… więc na czym polega problem?

– To on mnie nienawidzi! – krzyknęła Linnea z rozpaczą. – On nienawidzi mnie i całej mojej rodziny!

– Nie… – Lady Mildred poczuła nagły zawrót głowy. Rzeczywiście, Axton przez długi czas nienawidził rodziny de Valcourt, lak jak wszyscy de la Manse'owie. Ale nie żywił nienawiści do żony; matka wyczuwała to nieomylnie. Może i chciał jej nienawidzić, jednak nie potrafił się do tego zmusić.

To nagłe odkrycie nieco zbiło ją z tropu; przez dłuższą chwilę milcząco przyglądała się synowej. To. ze Axton, jej syn, mógł darzyć głębokim uczuciem tę kobietę, córkę odwiecznego wroga, było ciężkie do przełknięcia. Ale skoro już…

Zmieszana przeciągającym się milczeniem dziewczyna chciała odejść, ale łady Mildred powstrzymała ją, kładąc jej dłoń na ramieniu.

– Zaczekaj. Zaczekaj. Pójdę… z tobą. Jest wiele rzeczy, o których powinnyśmy porozmawiać.

Widząc wahanie synowej i cień lęku w jej oczach, lady Mildred zdobyła się na uśmiech. Nie było to aż tak trudne, jak się spodziewała.

– On nie czuje do ciebie nienawiści. Jestem tego pewna. A skoro ty go nie nienawidzisz… To już niezły początek, me sądzisz.

17

Maynard został pochowany w tej samej krypcie, co jego matka i brat, pod kamieniem w podłodze przy ołtarzu. Linnea bala się spytać, jak lady Mildred udało się to osiągnąć. Wystarczyło, że rzecz została pomyślnie załatwiona. Fakt, ze w skromnej ceremonii pogrzebowej uczestniczyła tylko Linnea, jej ojciec, Norma i Frayne, nie miał już większego znaczenia.