Ale co miał zrobić z jej siostrą?
Nieśmiałe pukanie do drzwi oszczędziło mu niewesołych rozmyślań nad tym problemem.
– Kto tam? – warknął.
– Twój brat. – Drzwi otwarły się ze skrzypieniem zawiasów. Ostatnią rzeczą jaką Axton pragnął, była rozmowa o tym co zaszło, ale też nie chciał odsyłać Petera. Bratu przynajmniej mógł ufać. Peter i matka byli jedynymi osobami, które tak samo ucierpiały zdrady z powodu Beatrix… nie, ona miała na imię Linnea. Z powodu zdrady Linnei.
Zerknął z ukosa na młodszego brata.
Ostrzegałeś mnie, jeszcze nim sie z mą ożeniłem, ze mc można jej.Wygląda na to, że młodszy brat jest mądrzejszy od starszego. Petera nic rozbawił ponury żart Axtona
– Wolałbym sie mylić – przyznał. – Prawdę mówiąc, polubiłem ją. I ufałem jej – dodał ciszej.
– No to obu nas oszukała. – Axton znów odwrócił się do ciemności za oknem.
Peter podniósł z ziemi pogięty dzbanek i ustawił go na wystającej ze ściany kamiennej płycie, tworzącej wąską półkę.
– Co zamierzasz?
No właśnie?
– Wyzwać de Montforta. I go pokonać.
– A co z Beatrix?
– Którą?
– Hmm, z obydwiema.
Axton poczuł przypływ złości tak gwałtowny, że nie od razu mógł odpowiedzieć.
– Mam ochotę udusić je obie. – Odetchnął głęboko. – Ale tego nie zrobię. Z jedną się ożenię. A drugą…
Obawiał się, że ta druga będzie go prześladować przez resztę życia.
– Drugą wyślę do klasztoru. Nigdy nie wyjdzie za mąż, bo jest zhańbiona, i żaden przyzwoity człowiek jej nie zechce. – Przypomniała mu się ich ostania noc, kiedy tak chętnie przyjmowała go w łożu. Aż się wstrząsnął, chcąc wyrzucić z myśli niebezpieczne wspomnienia. – Może odeślę ją dozorcy stawów. Albo lepiej mu ją sprzedam. Powinienem dostać dobrą cenę. Albo nie – ciągnął z ironią. – To wcale nie byłoby dla niej karą. Za dobrze by się bawiła.
Na widok zmieszania młodszego brata, Axton roześmiał się nieprzyjemnie.
Nie martw się o nią… o tę Linneę. Nie zasługuje na twoją troskę.
– Bardziej się martwię o ciebie, bracie. Pomógłbym ci gdybym tylko wiedział jak.
Axton zesztywniał. Nie chciał pomocy od Petera. Tym bardziej nie jego litości. Ale wszyscy się nad nim litowali. Litowali się albo drwili. Zacisnął zęby. Nie będą mieli powodu się nad nim użalać Wszystko, tylko nie litość!
– Jeśli chcesz mi pomóc, znajdź mi jakąś kobietę. Dwie kobiety – sprostował. – I zorganizuj jutro ćwiczenia, żebym mógł zacząć już o świcie. Najpierw zmierzę się wręcz z Odem, potem na długie miecze z Reynoldem i z Rogerem na krótkie. Niech stajenny przygotuje dwa najlepsze konie, bo później spróbujemy się z Hughem na lance.
– Wszystko na raz? Jednego dnia? – wykrzyknął zdumiony Peter. Patrzył na brata z niedowierzaniem.
– Nie mogę przegrać z de Montfortem – oświadczył Axton grobowym tonem.
Peter ze zrozumieniem pokiwał głową.
– Jeśli mogę coś doradzić… – Uniósł rękę, widząc skrzywioną minę brata. – Tylko to, żebyś zapomniał o kobietach, skoro jutro chcesz tak forsownie ćwiczyć.
– Przyślij mi dwie kobiety – powtórzył Axton tonem nie znoszącym i sprzeciwu. – I módl się, żeby dobrze się sprawiły poprawiając mi humor, bo inaczej jutro polecą głowy.
Ku uldze Axtona, Peter wyszedł nie podejmując tematu. Brat w niczym mu nie zawinił, ale mało brakowało, by na nim wyładował złość. W końcu lepiej było rozładować napięcie w towarzystwie dwóch bezimiennych I kobiet, a potem wyżyć się na dobrze uzbrojonych przeciwnikach, niż dręczyć chłopaka, który życzył mu jak najlepiej,
Ta, która najbardziej zasługiwała na jego gniew, była przed nim najlepiej chroniona. Zerknął na drzwi, przez moment rozważając, czy jej me poszukać. Kazał ją zamknąć w spichlerzu przy kuchni. Ale drzwi i zamek, które ją więziły, w istocie zapewniały jej schronienie. To co miało być dla niej karą, okazało się ochroną przed jego niepohamowaną porywczością.
Ruszył do wyjścia, zdecydowany zobaczyć się z nią raz jeszcze. Zatrzymało go jednak niespodziewane pojawienie sie w przedsionku drobnej postaci.
– Linnea – Zamarł w bezruchu, nieświadomy, że się odezwał. Skąd się wzięła? Czyżby Peter ja wypuścił?
Kiedy kobieta stanęła w słabym świetle dopalającej się świecy, rozpoznał matkę. Rozczarowanie tylko wzmogło jego złość. Jak to możliwe, by jakaś kobieta miała na niego tak diabelski wpływ? Czyżby była czarownicą i rzuciła na niego urok? Jeśli nawet rzuciła, i tak się od mego uwolni!
– Co tu robisz, matko?
– Rozmawiałam właśnie w Peterem. – Weszła do komnaty i rozejrzała się szybko po całym pomieszczeniu. Nie uszedł jej uwagi pogięty dzbanek, otwarte okna, przez które deszcz zacinał do środka, i niechlujny wygląd syna. W migotliwym świetle sprawiała wrażenie szczególnie drobnej i starej, lecz bynajmniej nie słabej. Mimo swego rozdrażnienia zauważył to z uznaniem.
– Nie będziesz tu sprowadzał żadnych kobiet – oświadczyła twardo. Była to ostatnia rzecz, jaką Axton spodziewałby się od niej usłyszeć.
Bezgranicznie zdumiony, zastygł z otwartymi ustami.
– Jeśli chcesz cudzołożyć z nierządnicami, rób to gdzie indziej, nie pod jednym dachem ze swoją matką. Ale ostrzegam cię – dodała nieco łagodniej. – Nie znajdziesz w tym ukojenia, jak oczekujesz. Musisz załatwić te sprawę z Linneą, synu, a nie szukać jakichś nędznych namiastek.
– Nie ma nic do załatwiania. Nic się nie da załatwić.
– Wiem, że cię skrzywdziła swoją zdradą…
– Nie czuję się skrzywdzony – przerwał jej. – Tylko wściekły, ze znowu jakiś de Valcourt próbował odmówić nam prawa do Maidenstone. Ale nie uda jej się… ani jej, ani jej siostrze.
– Będziesz walczył z sir Eustachym. – Powiedziała to ze spokojną rezygnacją, która ukrywała wieczny lęk o synów. Ale jej lęk nie mógł go powstrzymać i oboje o tym wiedzieli
– Odpocznij, matko. Jutro będę trenował przed walką z de Montfortem. Nie odbierze nam domu, choćby miał poparcie de Valcourtów i samego ciecia Henryka. Do licha, powinienem był utopić tego szczeniaka, kiedy miałem po temu okazję!
Pokiwała głową, jednak nie odeszła, a kiedy się odezwała, wcale nie miała na myśli młodego Henryka.
– Powinnam jej nienawidzić…ale nie mogę. A teraz… teraz nienawidzę tego, co zrobiła, ale chyba rozumiem, dlaczego to zrobiła.
– Rozumiesz? – wybuchnął.
– I wierze ze gdyby mogła wszystko cofnąć, zrobiłaby to bez wahania. Axton parsknął pogardliwie.
– To są niemądre domysły, bo nie da się lego cofnąć. Idź matko – ponaglił. – Idź i pomódl się, żebym pokonał de Montforta.
Zatrzymała na nim poważne spojrzenie.
– Będę się modlić za ciebie, mój synu. Będę się modlić, żebyś pokonał de Montforta i odnalazł spokój. Ale będę się też modlić, żebyś nie szukał ukojenia bólu w ramionach jakiejś rozwiązłej kobiety… czy nawet dwóch.
Axton nie mógł uwierzyć, że jego powściągliwa marka porusza taki temat.
– Nie rozumiesz męskich potrzeb – obruszył się.
– A ty nie rozumiesz kobiecego serca – odpowiedziała.
Axton nie wiedział, czy miała na myśli własne serce, czy serce Linnei. Ale nie zawołał za nią, żeby o to zapytać, kiedy oddalała się cicho do swojej komnaty. Serce Linnei nic dla niego nie znaczyło. Jak mogło znaczyć, skoro ona nie przejmowała się jego sercem?
Peter posłał obie kobiety razem do komnaty brata. Jedna z nich była młoda i śliczna, i zadziwiająco biegła w swym rzemiośle, jak sam zdążył się przekonać. Za drobną błyszczącą monetę gotowa była wyprawiać z mężczyzną niesłychane rzeczy. Ta druga była nieco starsza i posiadała największe piersi, jakie w życiu widział u kobiety. Plotka głosiła, że Reynold omal nie udusił się ściśnięty pomiędzy tymi dwiema białymi kulami.