W wypowiedzi Henryka, mającej na celu pobudzenie słynnego temperamentu lorda de la Manse, najbardziej bulwersująca była wzmianka o wynagrodzeniu. Axton dobrze wiedział, o jakiej nagrodzie myśli Henryk. Dzielenie łożą z księciem Normandii, hrabią Andegawenii i przyszłym królem Anglii z pewnością było hojną nagrodą w oczach człowieka tak zapatrzonego w siebie jak Henryk. Był jeszcze trochę zbyt młody na zaszczyty, jakie przypadły mu w udziale. Nie narzucał sobie żadnych ograniczeń, folgował zachciankom. I oczywiście weźmie do łoża Linneę chyba że ktoś zdoła go powstrzymać.
Ktoś. Może on?
Axton stał z nieprzeniknionym obliczem. Chociaż Henryk spoglądał na niego kpiąco skrył poczucie zniewagi i zmieszanie. Niby dlaczego miało go obchodzie, co sie z nią będzie działo? Dlaczego w ogóle przemknęło mu przez myśl, ze powinien ja bronić przed bezwstydnymi zakusami Henryka?
– Jest bardzo piękna – przyznał, chociaż zdawał sobie sprawę, że ton jego głosu me jest odpowiedni do prawienia komplementów. Nie potrafił się powstrzymać od dokładnego studiowania urody dziewczyny – która pozwoliła Linnei na tak wielkie poświecenie. Prawdę mówiąc, szukał jakiegoś znaku, który umożliwiałby odróżnienie jej od Linnei.
Lecz niczego takiego się nie dopatrzył. Jej skóra była tak samo alabastrowa i miękka, chociaż w tej chwili trochę blada. Opuszczone rzęsy były równie gęste, jak u siostry, nos równie kształtny, a wargi tak samo pełne i pięknie wykrojone. Nawet pasemka złocistych włosów, które wymknęły się spod kaptura, sprawiały wrażenie równie jedwabistych i lśniących, jak u Linnei.
W przedłużającej się ciszy Eustachy otoczył dziewczynę ramieniem i władczym gestem przyciągnął do swego boku. Zaniepokojona, posłała szybkie spojrzenie Axtonowi, po czym przeniosła wzrok na sir Eustachego, który spode łba przypatrywał się swemu wrogowi.
– Nie myśl sobie że uda ci się zyskać coś więcej niż możliwość patrzenia na nią – warknął ostrzegawczo.
Lecz Axton nie zwracał uwagi na pogróżki Eustachego i nie przestawał wpatrywać się w Beatrix. Była różnica – w oczach! Zauważył ją, mimo że ich spojrzenia skrzyżowały się jedynie na chwilę. Szeroko rozstawione oczy miały ten sam kolor, co oczy Linnei, lecz ta dziewczyna się go bała. Wyczytał to z wyrazu jej twarzy; czul, że załamałaby się w obliczu jego gniewu lub ataku jego ciała.
Lecz Linnea się nie załamywała. Nigdy nawet nie przyszło mu to do głowy, że to się może stać: Stawiała mu czoło z buntowniczą miną i przeciwstawiała mu się nawet gdy była przerażona. Napiął mięśnie prawego ramienia, wiedząc, że wciąż goi sie tam rana po tym jak skaleczyła go sztyletem. Beatrix nigdy nie schowałaby noża w łóżku. Nigdy nie walczyłaby z nim tak jak jej siostra.
Chociaż zauważenie tej różnicy miedzy siostrami w pewien sposób go zadowoliło, me czyniło to jednak sprawy prostszą. Napotkał dziki wzrok Eustachego.
– Poślubienie tej kobiety w żadnym razie nie może być poczytane za zaszczyt, jest jak przekleństwo, które muszę znieść, żeby odzyskać mój dom! odzyskam go – zapowiedział buńczucznie.
Beatrix gwałtownie zaczerpnęła tchu i omal nie upadła, kiedy Eustachy rzucił się w przód. Lecz Henryk gwałtownie zrugał przeciwników, powstrzymując ich od chwycenia za broń.
– Zaniechajcie waśni! Niepodobna, żeby awantura miała rozstrzygać to, o czym powinien przesądzić pojedynek! – Roześmiał się hałaśliwie i poklepał Axtona po ramieniu. – No, pokaż mi tę kupę kamieni, o której mówiłeś, kiedy jeszcze byłem dzieckiem. Pokaż mi te cuda i fortyfikacje, ale najpierw zaprowadź mnie do piwiarki. I do stołu, bo umieram z głodu i chcę jeść, pić i wspominać zwycięstwa przy szklanicy najlepszego piwa i najszlachetniejszego wina. Jutro będzie dość czasu na rozstrzygnięcie sporu między wami.
Linnea z przerażeniem obserwowała z okna kaplicy spotkanie Axtona i Beatrix. Biedna Beatrix. Biedny Axton!
Zadrżała na tę myśl. Coś podobnego: biedny Axton! Nie zasługiwał na współczucie, litość czy jakąkolwiek cieplejszą myśl. Jednakże nie powstrzymało jej to od tkwienia przy oknie. Na próżno starała się usłyszeć jakieś słowo z rozmowy czterech osób na dziedzińca, próbowała sie zorientować, w jakim są nastroju i jakie mają zamiary.
Natychmiast rozpoznała młodego księcia po jego wyniosłym sposobie bycia oraz po purpurowej szacie i srebrnym hełmie. Zobaczyła też Beatrix, spowitą w kremowe i złociste tkaniny i jaśniejącą niczym aniołowie zstępujący na ziemię. Potężny rycerz, który pomógł Beatrix zsiąść z konia, musiał być jej kandydatem na męża. Człowiekiem, którego Axton musiał pokonać.
A potem len człowiek rzucił się ku Axtonowi. Beatrix zachwiała się. Przerażona Linnea zaczerpnęła tchu, lecz książę zapobiegł pojedynkowi i po chwili wszyscy udali się do twierdzy.
Linnea skuliła się w małej, zimnej kaplicy. Co się teraz stanie? Kiedy Axton zmierzy się z rywalem? Kiedy będzie mogła zobaczyć się z siostrą?
A potem zniesiono z konia drobną postać siedzącą w lektyce i znów poczuła strach. To była babka. Poznała tę przygarbioną kobietę z charakterystyczną laską. Niczym wstrętna czarownica ze szlachetnego rodu, która zna każdy zakątek swojego królestwa i doskonale wie gdzie jej ofiary kulą się ze strachu, uniosła wzrok ku oknu kaplicy i wejrzała prosto w serce Linnei. Przynajmniej takie wrażenie odniosła Linnea jako ze na twarzy lady Harriet pojawił sie krzywy, złośliwy uśmiech triumfu. Dziewczyna pomyślała, ze starucha doskonale zna wszystkie jej uczucia; wie o jej miłości do Axtona i do Beatrix.
Z okrzykiem rozpaczy odwróciła się od okna. Otoczyła sie ramionami, jakby to w jakiś przedziwny sposób mogło uciszyć jej beznadziejne, niebezpieczne uczucia, jakby dzięki temu mogła zapobiec rozdarciu swej duszy.
– Są tam? – zapytał jej ojciec cichym, znużonym głosem.
Już sam fakt, że zdawał sobie sprawę, co się dzieje, był dowodem postępu, lecz Linnea nie potrafiła się z tego cieszyć. Jeżeli sir Eustachy zwycięży w walce, ojciec może odzyskać swój dawny wigor i wiarę w siebie. Z pewnością jego matka będzie uszczęśliwiona, ale Linnea będzie załamana. Niezależnie od tego, czy wygra Eustachy, czy Axton, jej życie i tak nie ma już żadnego sensu.
– Tak – odpowiedziała W końcu, starając się, by jej głos zabraniał jak najbardziej obojętnie. – Jest książę Normandii, jest babcia, Beatrix i… i mężczyzna, który się z nią ożeni.
Spodziewała się, że te wiadomości go pociesza, ale tak się me stało. Jeżeli choć trochę zmieniły jego nastrój, to tylko na gorszy. W ciągu ostatnich kilku tygodni bardzo wychudł, tak że niebieska tunika wisiała na nim, jak na kiju. Również skóra na jego policzkach była obwisła, jakby ze zmęczenia. Zmęczenia wiekiem.
Poczuła nagły przypływ gniewu.
– Dlaczego się me cieszysz? Czyż nie życzyłeś sobie właśnie tego by pojawił się bohater, który pomści wszelkie krzywdy, jakie wyrządził ci Axton, nawet, jeśli ten bohater jest człowiekiem Henryka, w takim samym stopniu jak Axton? Ale przecież to właśnie Axton zabił twojego syna, doprowadził jedną z twoich córek do upadku i zamierza ożenić się z druga. A co gorsza walczył o odzyskanie domu, który mu zabrałeś. Powinieneś być szczęśliwy, ojcze. Powinieneś zacierać z radości ręce i niecierpliwie oczekiwać chwili, w której jego krew rozleje się na tym dziedzińcu!
Porażony wybuchem jej gniewu, przykurczył się jeszcze bardziej ale dopiero gdy spojrzał na nią oczami pełnymi łez, gwałtownie ochłonęła, zawstydziła się swojego zachowania. Nie był w sranie odpierać jej ataków. Powinna była to wiedzieć i nie mierzyć sił z kimś tak bezbronnym,
Niepewnie podeszła do ojca, chcąc go pocieszyć. Pokręcił głową i uniósł ręce, próbując ją powstrzymać. Jego dłonie drżały jeszcze, kiedy przemówił.