Выбрать главу

– To wszystko… tak powinno być. – Zamrugał; łza spłynęła na jego pobrużdżony policzek. – Żałuję, że nie ma tu mojej Elli.

Elli? Linnea poczuła ciarki, biegnące wzdłuż kręgosłupa. Od lat nie wspominał żony. Imię matki w jego ustach napełniło Linneę trwogą.

– Mnie również jej brak, ojcze. – Wpatrywała się w jego wilgotne oczy i głębokie bruzdy na twarzy.

– Me powinna była mnie zostawiać – wyszeptał. Jego starcza twarz wyrażała dziecięcy żal do losu; – Nie chciała odejść, ale… ale Bóg mi ją zabrał. – Potrząsnął głową w oszołomieniu. – Chciałem dobrze. Chciałem. Ale – Trząsł musie podbródek i coraz więcej łez spływało po bladych policzkach. – Zgrzeszyłem przeciw zbyt wielu Jego przykazaniom.

Spojrzał na jedno z malowideł ściennych zdobiących kaplicę. Linnea odwróciła głowę i zobaczyła, że ojciec patrzy na malowidło przedstawiające Mojżesza, który trzyma tablicę z dziesięciorgiem przykazań.

– Zabijałem Dawałem fałszywe świadectwo. Pożądałem rzeczy bliźniego swego…

Jego glos załamał się tak żałośnie, że oczy Linnei napełniły się łzami.

– Ojcze, me powinieneś tak dręczyć się każdym swoim błędem.

Lecz on wpatrywał się w Mojżesza i zapewne jej nie słyszał.

Pożądałem żony mojego sąsiada – wykrztusił – Obraziłem nawet swa własną matkę. – Spojrzał na Linneę. – Chciała, żebyś została zamordowana, ale… – Urwał, jego ramiona uniosły się i opadły w rytm nierównego oddechu.

Babka uważała, że Linnea powinna była zostać zabita w dniu narodzin. Nigdy nie robiła z twego tajemnicy, ale nie mówiła dlaczego Linnea została ocalona.

Ella błagała żeby cię oszczędzić – powiedział ojciec – oszczędziłem cię, ale cię naznaczyłem. Wypaliłem ci piętno, a Ella… – Rozkleił się zupełnie.

Naznaczył ją? Ale gdzie? Linnea dyszała ciężko. Znamię. Tonie było znamię, tylko znak, piętno, które wypali! jej rodzony ojciec.

„On to zrobił! On to zrobił!”

Cofnęła się o krok.

– Ty to zrobiłeś? Zrobiłeś mi to…? – Oskarżycielski ton jej głosu odbijał się echem w jej głowie.

– Chciałem zadowolić swoją matkę. Chciałem dać jej satysfakcję. – Jego twarz poszarzała, ramionami wstrząsnął urywany szloch.

To nie powinno mieć żadnego znaczenia, wmawiała sobie Linnea. Nie powinno, ponieważ ból z powodu tego piętna był niczym w porównaniu z innymi cierpieniami, jakie musiała znosić, dorastając ze świadomością. że jest niekochana.

A jednak nie mogła pozostać obojętna wobec tego, co jej zrobiono. Ojciec zadał jej ból, okaleczył własne dziecko, niewinną istotkę, która przecież nie popełniła żadnego grzechu, przychodząc na świat jako druga! Druga! Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie!

Zapewne zdołałaby stłumić gniew, lecz w tej właśnie chwili drzwi kaplicy otworzyły się ze skrzypnięciem, a ostry stukot laski z metalowym okuciem oznajmił nadejście lady Harriet. Linnea odwróciła się gwałtownie; obecność babki obudziła jej czujność. Serce waliło jej jak oszalałe, mięśnie napięły się niczym postronki. Miała wrażenie, ze nawet jej włosy najeżyły się w oczekiwaniu. Czuła się jak w obliczu wroga, bo też i stała twarzą w twarz ze swym wrogiem. Ta kobieta nienawidziła jej od narodzin. Gardziła nią, torturowała i nigdy nie przegapiła okazji, zęby uczynić jej życie smutniejszym.

To ze sprawiła ze ojciec naznaczył swe niewinne dziecko, było, prawdę mówiąc, najdrobniejszym z jej przewinień. Lecz właśnie ono doprowadzało Linneę do szaleństwa.

Spojrzała na lady Harriet. Staruszka tylko uśmiechała.

No, dokonałaś chwalebnego dzieła. Udało ci się mimo że zadanie nie było łatwe. Musze przyznać, że miałam wątpliwości, czy ci się powiedzie – przyznała. – Teraz jako pierwsza muszę cię pochwalić. Chociaż byłaś niedoświadczona, wykazałaś się odwagą i uczciwością i umożliwiłaś naszej rodzime odniesienie zwycięstwa nad wrogiem. Znów rozległ się stukot laski; babka podeszła bliżej.

– Chodź to, dziewczyno. Niech no cię pocałuję na zgodę między nami. Okazałaś się godna naszej rodziny. Nie sposób temu zaprzeczyć.

Linnea nie była w sianie się poruszyć. Jeszcze przed chwilą przepełniona gniewem i nienawiścią, teraz czuła potworną rozpacz.

Okazała się godną rodziny. W końcu babka uśmiechnęła się do niej i pragnęła ją pocałować w dowód uznania. Lecz kiedy lady Harriet chwyciła jej ramię kościstą dłonią. Linneę znów ogarnął strach.

– Nie – mruknęła, szarpnięciem wyzwalając się z uścisku babki. – Nie – powtórzyła zachrypłym głosem.

Cofała się. aż oparła się o ścianę z podobizną Mojżesza. Lady Harriet zmrużyła oczy. Przywodziła teraz na myśl jaszczurkę lub węża. Linnea zadrżała, czując na sobie to gadzie spojrzenie.

– O co ci chodzi? – wydyszała babka. Po chwili chytrze łypnęła spod przymkniętych powiek. – Aha. Wydaje mi sie, że już wiem. Chodzi o ten potężny oręż, którym cię zaatakował. Myślę, że trochę za bardzo spodobała ci się kapitulacja. – Jej twarz wykrzywiła się w kwaśnym uśmiechu. – Nie martw się, dziewczyno. One są bardzo podobne jeden do drugiego, nieprawdaż, Edgarze?

Sir Edgar podszedł do córki, jakby chcąc obronić ją przed okrucieństwem swej matki, lecz stara szybko ostudziła jego zapędy.

– Jeden mężczyzna może zastąpić drogiego równie dobrze, jak jedna kobieta może zająć miejsce drugiej, nie uważasz? – ciągnęła, wpatrując sie w niego lodowatym wzrokiem. Wyzywając go by się jej przeciwstawił.

Kiedy pochylił głowę w niemym akcie poddania, lady Harriet przeniosła triumfujący wzrok na Linneę.

– Widzisz, Dziewczyno? Jego uczucie do Elli nie powstrzymało go od folgowania sobie tam, gdzie chciał. I tak tez będzie z tym osiłkiem, którego, jak ci się głupio wydaje, kochasz. To nie miłości – warknęła. Jej złośliwe rozbawię ustąpiło miejsca atakowi gniewu. – Oni nie kochają, wiec my tym bardziej nie powinnyśmy tego robić my! A przede wszystkim ty – dodała po chwili. – Tak. – Powoli zaczerpnęła tchu. – Pokonałaś go sprytem. Teraz Eustachy pokona go za pomocą stali. – Podeszła do Linnei; ich twarze znajdowały się w odległości zaledwie paru cali od siebie. – On nie jest już twoim sprzymierzeńcem, zresztą nigdy nim nie był. Twoja przyszłość jest przy rodzime. Przy mnie, Edgarze i Beatrix i Eustachym. – A teraz pocałujmy się na zgodę.

Chwyciła ramię wnuczki i pocałowała ją, najpierw w jeden policzek, potem w drugi. Jednakże Linnea nie mogła odwzajemnić pocałunku. Po prostu nie była w stanie.

Jeżeli nawet lady Harriet to zauważyła i jeżeli zrobiło to na niej jakiekolwiek wrażenie, nie dała tego po sobie poznać. Przyjrzała się tylko dziewczynie uważnie; jej myśli pozostały nieprzeniknione, podobnie jak mętne starcze oczy. Przez chwilę Linnei zdawało się, że dostrzega w nich strach. Właśnie strach. Lecz ta myśl wydała jej się niedorzeczna. Z jakiegóż to powodu lady Harriet miałaby się obawiać upadłej wnuczki?

Babka stuknęła laską w posadzkę.

– Chodźcie. Książę Henryk chce poznać dziewczynę, która oszukała potężnego rycerza. Uważa za wspaniały żart to, że mężczyzna, którego wszyscy się boją, został wystrychnięty na dudka przez kobietę nie mającą żadnej broni oprócz twarzy identycznej z twarzą siostry. – Chodźmy – powtórzyła. – On czeka.

Sir Edgar postąpił kilka kroków jak posłuszne dziecko. Którym zawsze był, pomyślała Linnea.

Odepchnęła się od ściany. Musi uciec jak najdalej od tego miejsca i znienawidzonej babki. Lecz lady Hariett zatrzymała ją w drzwiach. Tym razem jej oczy błyszczały zaciekawieniem.

– Jesteś brzemienna? – Patrzyła na wnuczkę jak sęp pragnąc dostać się do jej mózgu i poznać wszystkie jej tajemnice. Kościste palce wbiły się w ramię dziewczyny. – Powiedz mi prawdę. Jesteś?