Выбрать главу

– Nie zamierzam przegrać, jednak… jednak gdybym przegrał, musisz zachować opanowanie.

– Nic przegrasz. Dlaczego…

– Wysłuchaj mnie. Peter! – Zgromił brata wzrokiem. Zdał sobie sprawę, że Peter jest już prawie dorosły. Nie byłoby niczym dziwnym, gdyby chciał pomścić brata. Czyż on sam nie pragnął zemsty po tym, jak ojciec j bracia zginęli w bitwie? Lecz należało omówić jeszcze inne sprawy. – Czeka nas walka bez pardonu, w każdym razie ja na pewno nie będę prosił o darowanie życia. Walczę po to, by zwyciężyć. Gdybym jednak został pokonany, staniesz się głową rodziny. Zabierz naszą matkę do Castell de la Manse. I tak będzie twój, a wydaje mi się, że ona woli tam przebywać

Patrzył wyczekująco na Petera, dopóki ten nie skinął głową. Po chwili zwrócił się do niego ściszonym głosem.

– Chciałbym cię jeszcze o coś prosić. – Spojrzał w stronę namiotu, który został wzniesiony dla Henryka i innych ważnych gości: jego matki, rodziny de Valcourtów, Linnei.

Popatrzył na brata.

– Nie pozwól, żeby Linnea wpadła w szpony Henryka.

– Co? – Peter wykrzywił twarz w grymasie. – Przecież ona nie powinna cię obchodzić.

– Zrób, o co cię proszę, drogi bracie. Dbaj o nią tak, jak dbasz o matkę. To.moja ostatnia prośba do ciebie.

Obserwował, jak oburzenie malujące się na twarzy Petera ustępuje miejsca bezgranicznemu zdumieniu, a w końcu zrozumieniu.

– Ty ją kochasz… Axton przerwał bratu.

– Zrobiła to dla swojej rodziny i nie mogę winić jej za lojalność. To rzadka cecha… – Zawiesił głos i jeszcze raz spojrzał w stronę namiotu, szukając wzrokiem szczupłej dziewczyny ze wspaniałymi złocistymi włosami… Linnei, a nie jej bladej podobizny, jaką była siostra

– Naprawdę rzadko spotyka się takie dowody oddania nawet u najbliższych… brata, towarzysza, żony…

Odwrócił się.

– Czas rozpoczynać. Czas kończyć. Linnea dostrzegła Axtona, zaledwie pojawił się na dziedzińca. Nawet gdyby stała z przewiązanymi oczami, i tak wiedziałaby, że już nadszedł. Potrafiła wyczuć jego obecność.

Jego towarzysze i część mieszkańców Maidenstone zgotowali mu owację. To nie zaskoczyło Linnei, gdyż zawsze postępował z ludźmi uczciwie i sprawiedliwie – Maynard na pewno nie byłby równie popularny.

Poczuła ucisk w gardle; Boże, nie daj mu umrzeć, modliła się. Wszechmogący Boże, święta boża rodzicielko. Święty Judo, błagam, niech mu się nic nie stanie!

Nadszedł sir Eustachy, również witany okrzykami, choć nie tak głośnymi jak jego rywal. Stojąca obok Linnei Beatrix klaskała w dłonie.

– Spójrz tylko na niego. Zobaczysz, że pokona de la Manse'a. Zobaczysz.

Linnea zbliżyła twarz do twarzy siostry.

– Życzysz Axtonowi przegranej, ale czy pomyślałaś, co się stanie, jeśli wygra de Montfort? Czy tak bardzo pragniesz go poślubić, czy po prostu boisz się poślubić Axtona?

Beatrix chciała coś odpowiedzieć, lecz rozmyśliła się i odwróciła głowę. Linnea zauważyła, że podbródek siostry drży. Jednakże ten jeden, jedyny raz nie wzruszyła jej niezwykła subtelność i wrażliwość Beatrix. Natarła na nią bez miłosierdzia.

– Czy spodziewasz się. że pocałunek Eustachego będzie delikatniejszy?

Że miał wobec ciebie mniejsze mężowskie wymagania? Sprawia wrażenie takiego, który będzie cię zadręczał swoim apetytem, podobnie jak Axton.

Beatrix wybuchnęła płaczem, ale nawet to nie było w stanie zmiękczyć serca Linnei. Przecież siostra życzyła śmierci Axtonowi!

– Axton jest bardzo pobudliwy – ciągnęła, tak zżerana przez zazdrość o los Beatrix, że nie potrafiła się powstrzymać. – Będzie wiele od ciebie wymagał, będzie chciał, żebyś zaspokoiła jego zmysły. Ale odda ci to z nawiązką. Stokrotnie ci to wynagrodzi. Tysiąckrotnie! On…

– Dość już tego! – przerwała jej lady Harriet, szczypiąc ją w ramię. Już dość! Nadchodzi Henryk – syknęła.

Jakimś cudem Linnea powstrzymała obraźliwe słowa, cisnące się jej na wargi, a Beatrix stłumiła szloch i ukradkiem otarła łzy. Gdy miody Henryk wstąpił na podwyższenie i zbliżył się do nich, trzy panie de Valcourt sprawiały wrażenie spokojnych i opanowanych.

Jednakże Linnea wciąż płonęła gniewem. Jak długo tłumiła wszystkie pretensje i urazy, jak długo chowała je za osłoną uległości i cierpliwości? Całe życie. Teraz dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Lecz w ciągu minionych dwóch tygodni znikały kolejne warstwy tej osłony, aż wszyscy zdali sobie sprawę z jej prawdziwych uczuć. Jak mogli myśleć, że jej uczucia są mniej ważne niż ich? A przecież tak właśnie myślał jej ojciec. Babka. Chyba nawet i Beatrix.

Axton też zresztą nie był wyjątkiem. Prawdę mówiąc, jego wina była chyba największa, bo najpierw rozkochał ją w sobie, a potem odtrącił jej miłość. To, że potwierdziły się jogo podejrzenia co do jej osoby, nie miało teraz dla niej najmniejszego znaczenia. Powinien był zdawać sobie sprawę z ogromu i siły jej uczucia!

Lecz nie było teraz przy niej Axtona, a ponieważ Henryk miał zamiar się z nimi przywitać, to właśnie na nim skupiła swój gniew. Był przecież najmniej zaangażowanym uczestnikiem tego straszliwego dramatu. Spór nie dotyczył go w najmniejszym nawet stopniu. A jednak to on miał władzę.

Jego bystre niebieskie oczy spoglądały to na nią, to na Beatrix. Zauważywszy jej wojownicze spojrzenie, zwrócił się do niej.

– Lady Linneo?

Dygnęła, jak należało, lecz nie odezwała się ani słowem. Wywołało to uśmiech na jego twarzy. Przyglądał się jej z zainteresowaniem, którego bynajmniej nie starał się ukryć. Z upodobaniem wodził wzrokiem po jej ciele z uwagą, która zapewne miała jej pochlebić, a być może nawet podniecić. Lecz tylko przyprawiła ją o jeszcze większą wściekłość.

– Czy zastanowiłaś się już nad swoją przyszłością? – zapytał. – Jestem pewien, że moja szanowna małżonka z zadowoleniem przyjęłaby tak urocze uzupełnienie swojej osobistej świty.

W tym momencie jego uwagę przyciągnęło jakieś poruszenie i zanim Linnea zdążyła odpowiedzieć, białe, trzepoczące na wietrze poły płótna rozchyliły się i do otwartego namiotu wkroczyła lady Mildred.

Matka Axtona miała na sobie wspaniałą suknie z jedwabiu w kolorze wina. Jej starannie ufryzowane włosy przykryte były przezroczystym welonem przetykanym złotą nicią, która mieniła się w słońcu. Jej dumna postawa pasowałaby samej królowej, o której przed chwilą napomknął Henryk. Przywitała Linneę skinieniem głowy, z zaciekawieniem spojrzała na Beatrix, natomiast zupełnie zignorowała lady Harriet. Następnie zwróciła się do Henryka; było aż nadto oczywiste, że podczas gdy wszyscy obecni prezentowali służalczą postawę wobec człowieka, który wkrótce miał zostać królem, lady Mildred była jak najdalsza od uniżoności.

– Dzień dobry, milordzie. Przybyłeś tu, żeby zobaczyć, jak Axton zwycięża jeszcze jednego nieszczęśnika z twego grona?

Henryk wyprostował się w wysokim krześle. Linnea odniosła wrażenie, że lady Mildred prawdopodobnie zna Henryka od dnia jego narodzin. Niewykluczone, że kołysała go na kolanach, kiedy był dzieckiem. Nic więc dziwnego, że darzył ją szacunkiem takim, jakim darzy się matkę.

– To męska rozrywka – odpowiedział, wstając, by wskazać jej miejsce.

– Tak. Rozrywka – powtórzyła, po czym spojrzała na Linneę wzrokiem tak poważnym, jakby domagała się od niej jakiejś reakcji. – Nic na to nie poradzę, że wchodząc tutaj usłyszałam, o co pytałeś łady Linneę – ciągnęła lady Mildred. – Myślę, że zostanie ze mną i będzie mi towarzyszyć.