Выбрать главу

– Masz teraz dwanaście lat, Magdaleno. Twoje urodziny. Co się teraz dzieje?

Na ustach dziewczynki pojawił się uśmiech.

– Dostałam od dziadka szczeniacka. Jest taki śliczny. Mówią, że to terier. Będzie nazywał się Sasza. I niedawno urodził się braciszek, jest słodki, bardzo go lubię. – Buzia Magdaleny zasmuciła się nagle. – Ale nie wolno mi go dotykać, ojciec tak się o niego boi. Ojciec wcale już mnie nie dostrzega, właściwie zawsze tak było, ale teraz już w ogóle się nie liczę.

Molin, dziadek dziewczynki, westchnął z żalem.

Heike pytał dalej:

– Magdaleno! Masz osiem lat. Twoje urodziny. Co się teraz dzieje?

Twarz jej się ściągnęła, głos był bardziej dziecinny.

– Nie pozwolono mi obchodzić urodzin, bo byłam niegrzeczna. Rano się nie zgodziłam, by macocha mnie uczesała.

– Nazywasz ją macochą?

– Tak, bo ona nie jest moją prawdziwą mamą. Owszem, jest miła, ale ja nic ją nie obchodzę. Nie chcę, żeby mnie dotykała.

W głosie Heikego brzmiała teraz ostrożność:

– Magdaleno… czy nocą dręczą cię złe sny?

Dziewczynka poruszyła głową.

– Nie wiem. Budzę się zapłakana i przestraszona.

– Masz teraz sześć lat. Są twoje urodziny.

Zrozumieli, że Heike za każdym razem wybierał dzień, który łatwo zapamiętać. Urodziny to dla dziecka wielkie wydarzenie.

– Czy śnią ci się koszmary, których się boisz, chociaż ich nie pamiętasz?

– Tak – odparła Magdalena cicho nowym, dziecinnym głosem.

Heike odetchnął głęboko.

– Magdaleno, dzisiaj kończysz cztery lata. Czy już dręczą cię złe sny?

Na buzi dziewczynki odmalował się strach.

– Tak, tak – jęknęła.

– Magdaleno, dziś są twoje trzecie urodziny. Czy dręczą cię złe sny?

Dziewczynka odzyskała spokój.

– Jakie złe sny?

– A więc coś musiało się wydarzyć między trzecimi a czwartymi urodzinami – orzekł Heike zgnębiony, nie wiedząc, jaki dzień ma teraz wybrać.

– Dwudziesty czwarty października – szeptem podsunął Molin.

Heike kiwnął głową. Molin był bardzo inteligentnym człowiekiem, dla którego żywił wielki szacunek. Niestety, nie pomyślał o tym, że trzyletnia dziewczynka nie umie rozpoznać daty.

– Czy jaśnie pan może mi dać jakieś konkretne wskazówki dotyczące tego dnia? – poprosił cicho.

Molin zawahał się, westchnął.

– Jej matki już nie ma.

Heike na parę chwil przymknął oczy.

– Magdaleno. W domu jest tak cicho, wszyscy chodzą smutni. Nie możesz zobaczyć się z mamą. Mówią ci, że ona nie żyje. Czy to prawda?

Klatka piersiowa Magdaleny gwałtownie wznosiła się i opadała, dziewczynka najwyraźniej przeżywała wielkie wzburzenie.

– Ona jest tam teraz – mruknął Heike do zebranych. – Magdaleno, co dzieje się wokół ciebie?

Niespokojnie rzucała się na fotelu, jakby chciała się od czegoś uwolnić. Nie wiadomo, czy uciekała przed pytaniami Heikego, czy też przed czymś innym.

By uspokoić ją nieco, Heike spytał:

– Czy dziadek jest z tobą?

Napięcie zelżało, odetchnęła.

– Dziadek… Dziadek niedługo przyjdzie. Czekam na dziadka.

Głos, jaki słyszeli, naprawdę był głosem dziecka.

– Dziadek przyjedzie, jak tylko będzie mógł – obiecał Heike. – Czy… czy jest ci smutno?

Powieki dziewczynki drżały.

– Mama? Nie mogę iść do mamy.

– Czy czujesz się bardzo samotna?

– Tak – ciężko dyszała. – Boję się.

– Boisz się? Kogo?

Zaszlochała, jakby zaraz miała wybuchnąć płaczem.

– Ich!

– To znaczy kogo?

Słuchając jej żałosnych jęków z trudem zachowywali spokój. Christer chciał powstrzymać Heikego od zadawania pytań, które sprawiały dziewczynce tyle bólu, choć jednocześnie zżerała go ciekawość, jak to się skończy.

– Kogo się boisz? – powtórzył pytanie Heike, kiedy Magdalena wzbraniała się przed odpowiedzią.

– Nie wiem. Jakiegoś pana i pani. Oni mogą wrócić. Znów się muszę schować.

Wyraz oczu Heikego był niezbadany.

– Twój ojciec, Magdaleno. Czy on ich zna?

Po policzkach dziewczynki spływały łzy.

– Myślę, że tak.

– Dlaczego tak myślisz?

Gwałtownie pokręciła tylko głową.

Heike powoli odwrócił się do Molina i cicho zapytał:

– Kiedy zmarła pańska córka? O jakiej porze dnia?

– Nocą.

– A jaka była przyczyna śmierci?

– Nie wiem. Rano znaleziono ją martwą w łóżku. Lekarz, który ją badał, stwierdził, że prawdopodobnie miała słabe serce. Poprzedniego dnia ciężko pracowali w ogrodzie, przesadzali jakieś drzewka i krzewy. Moja córka z zapałem pomagała służbie, bo taką właśnie miała naturę. Widać serce nie wytrzymało przeciążenia.

– Kim był lekarz, który badał ją po śmierci?

– Nigdy o to nie pytałem. Żałoba mnie przygniotła.

Zapadła głęboka cisza. Heike już wcześniej wyłączył Magdalenę z rozmowy, nakazując jej spać głęboko i niczego nie słyszeć.

– Czy się odważymy? – zapytał Heike Molina.

Stary człowiek nie mógł się zdecydować.

– A czy ona to zniesie?

Heike popatrzył na drobną postać w fotelu.

– Jest bardzo zmęczona, powinna odpocząć, zwłaszcza po takim dniu jak dzisiejszy, pełnym wrażeń i zmian. Ale wróciła pamięcią do tej chwili, później już może się nam to nie udać. Chyba najlepiej się stanie, jeśli będziemy mieli to za sobą.

– Tak – przyznał policjant. – Nie mamy czasu do stracenia, musimy wszystko wyjaśnić.

Heike był tego świadom. Znów nawiązał kontakt z dziewczynką.

– Magdaleno. Jest noc poprzedzająca ten smutny dzień, kiedy nie możesz zobaczyć się z matką. Leżysz w łóżeczku, prawda? Opowiedz mi o tej nocy, o tym, co się wydarzyło. Czy śpisz?

Twarz Magdaleny ściągnął grymas strachu, oddychała szybko, płytko.

Czekali.

– Co się dzieje, Magdaleno? – znów zabrzmiał cichy, jednostajny głos Heikego.

Dziewczynka załkała.

– Obudziłam się. Ktoś krzyczy.

Popatrzyli na siebie.

– To głos mamy, poznałam go, choć brzmiał tak dziwnie. Wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz. Musiałam sprawdzić, czy mamę nic nie boli…

Opowiadanie urwało się. Dziewczynka bardzo pobladła. Na twarzy miała wypisany strach dziecka, które niczego nie rozumie.

– I co się stało potem, Magdaleno?

Najpierw z jej ust wydobył się jęk protestu, jakby broniła się przed czymś z całych sił, a potem rozległ się krzyk:

– Nie! Nie! Nie chcę!

Magdalena znów miała trzy i pół roku.

W korytarzu było ciemno, paliła się tylko mała lampka przy schodach. Dziewczynka nacisnęła klamkę umieszczoną tak wysoko, że aby jej dosięgnąć, musiała wspiąć się na palce.

Podreptała wzdłuż korytarza. Od schodów po jej bosych stopach ciągnęło chłodem.

Bała się zawołać mamę.

Drzwi do pokoju matki były lekko uchylone, ze środka dobiegały szepty.

Nie chciała już w tym uczestniczyć, pragnęła oderwać się od tego, co działo się wokół niej, ale głęboki monotonny głos przez cały czas prosił, by szła dalej, by dalej patrzyła. Ten głos nie miał nic wspólnego z domem, korytarzem i mamą, nie mogła zrozumieć, skąd dochodzi, bo nie znała nikogo o podobnym głosie. Docierał jakby z innego czasu, z innego miejsca…

W sypialni mamy ktoś rozmawiał podnieconym szeptem. Dobiegały stłumione odgłosy walki.

Boję się, mamo! Mamo, czy ty jesteś chora?

Czy mam otworzyć drzwi? A jeśli rozgniewają się na mnie? To takie okropne, jak ktoś się na mnie złości, od razu boli mnie brzuch. Ojciec powiedział, że nie wolno mi w nocy wchodzić do pokoju mamy, nawet kiedy przestraszę się tej wielkiej gałęzi, która uderza w okno. Jeśli ojciec jest tam w środku, to nie wejdę, bo on jest taki surowy.