Выбрать главу

Urraca zastanawiała się przez moment.

– A wcześniejszy kawałek skóry, macie go?

– Ten z sępem, który zawiódł nas do Ramales? Tak, mamy.

– Doskonale. Ogromną zaletą byłaby obecność tutaj waszego przyjaciela i brata, on bowiem posiada większą moc niż ty, przystojny młody człowieku. Rozumiem jednak, że to niemożliwe.

Komplementy sypią się jak grad, pomyślała Unni. „Towarzystwo wzajemnej adoracji”?

Zaraz jednak dostała zimny prysznic, którego właściwie się spodziewała, nie był więc aż tak strasznie nieprzyjemny.

– Młoda dziewczyno – powiedziała Urraca. Powiedz mi jakiś komplement! Błagała w duchu Unni. Nie? No cóż!

– Młoda dziewczyno, wiesz, co masz robić!

Tak, niestety. Znów ten kawałek skóry! Ale nie zrobię tego byle gdzie, pomyślała Unni.

– Znam miejsce, w którym nikt nie będzie nam przeszkadzał.

Nie czytaj w moich myślach, bo robię się od tego nerwowa!

Unni czuła, że jest tak spięta, iż cała drży. Usiłowała się rozluźnić, lecz jak mogło jej się to udać, gdy stała przed czarownicą wysokiego rodu, wywodzącą się z dawno minionych czasów? Przed duchem, który poza statusem upiora, jaki mieli również rycerze, posiadał również nieznane magiczne moce?

A na dodatek jeszcze wiedziała, że musi przejść przez ów zaiste nieznośny proces, w którym za pomocą kawałka skóry będzie mogła zajrzeć w to, co wydarzyło się w ciągu owych brzemiennych w skutki lat, poprzedzających śmierć rycerzy. Nie chciała już więcej oglądać okrucieństwa i bólu. Życie we współczesności i tak było dostatecznie trudne.

Antonio zawołał do Mortena, by przyniósł tamten kawałek skóry i apteczkę, a potem nakazał całej trójce, Mortenowi, Sissi i Flavii, powrót do samochodu lub do kawiarni przy drodze. Przyjęli tę propozycję z radością, ale nie przestawali się dziwić.

– My niedługo przyjdziemy – dodał im otuchy Antonio, lecz wcale nie był pewien, czy rzeczywiście nastąpi to tak szybko.

Czy Unni miała śledzić podróż niosących skarb aż od położonych daleko w Baskonii ruin twierdzy przez Ramales de la Victoria do tego miejsca? W dodatku podróż piechotą? To przecież mogło potrwać całą wieczność!

A najpierw trzeba ją przecież uśpić, podać jej tabletki nasenne i czekać, aż zadziałają.

Usypianiem Unni zajęła się jednak Urraca.

Powiodła ich do pustej szopy, która okazała się znacznie czyściej sza w środku niż na zewnątrz i była najwyraźniej jedynym budynkiem, jaki pozostał jeszcze po starej zagrodzie. Musiano jej używać do warzenia piwa czy wina lub do sporządzania soków i konfitur, wewnątrz bowiem unosił się przyjemny zapach, choć wszędzie pełno było plam z rodzaju tych, które nigdy nie schodzą, plam od owoców.

Unni ułożyła się na wyszorowanej ławie, wzięła w ręce zniszczony kawałek skóry, zamknęła oczy i poddała się lękowi przed tym, co zobaczy.

Jordi, bądź teraz przy mnie, powtarzała w myślach. Dlaczego nie możemy być razem? Tak bardzo za tobą tęsknię!

Tym razem przez cały czas była przytomna. Urraca przesunęła tylko trzykrotnie ręką nad jej twarzą i Unni poczuła, że zapada się w inny świat.

17

Mogła rozmawiać z obojgiem przez cały czas. To oczywiście obecność Urraki dała jej tę siłę i zdolność jasnowidzenia.

Mocno ściskała w rękach kawałek skóry z gryfem. Bała się, nie było przy niej Jordiego.

– Antonio – powiedziała niewyraźnie, znajdowała się bowiem w stadium pomiędzy transem a jawą. Jakiś wariat zajmującą się zjawiskami nadprzyrodzonymi nazwał to, zdaje się, stadium alfa. Unni było wszystko jedno. – Antonio, trzymaj mnie za nadgarstek, żebym wiedziała, że tu jesteś. I przekaż ode mnie pozdrowienia Jordiemu, powiedz mu, że go kocham… jeśli nie wrócę.

– Oczywiście, że wrócisz – uspokajał ją.

– Dona Urraca, bądź przy mnie! To się już zaczyna. Boję się.

– Wszystko będzie dobrze, współczesna czarownico. Jesteśmy przy tobie, będziemy wzmacniać twoje wizje, tak jak robiłby to twój przyjaciel Jordi.

To będzie jeszcze silniejsze przeżycie, pomyślała Unni.

Urraca potwierdziła to, lecz obiecała, że będzie porządkować wizje, by wybijały się te najważniejsze.

W końcu naprawdę się zaczęło.

W pogrążonej w półmroku szopie – warzelni światło dzienne jeszcze bardziej przybladło.

– Robi się ciemniej – powiedziała Unni, nawet na chwilę nie otwierając oczu. – Mrok rozświetlają płonące pochodnie. Jakieś ciasne, nieduże pomieszczenie, zimne kamienne ściany. Byliśmy tam. Jordi też był, raz wcześniej. To właśnie tam pierwszy raz spotkał rycerzy. Widzę wielką tarczę herbową na ścianie. Tę z podwójnym gryfem, sroką, różą i wszystkimi słowami. AMOR ILIMITADO SOLAMENTE. Dwóch mężczyzn majstruje przy mechanizmie róży, trzeci trzyma pochodnię. Dwaj pozostali siedzą przed jednym katafalkiem.

– Czy jest pusty? – spytał Antonio cicho, żeby nie przerywać jej transu.

– Tak, oba są puste. Nie ma w nich żadnych trumien.

– To musiało być bardzo dawno temu. Mów dalej!

– Robią coś przy kawałku skóry. Ach, nie, mają aż trzy kawałki!

– Trzy?

– Tak. Wiecie, mamy chyba więcej szczęścia niż rozumu. Nie muszę wcale towarzyszyć im aż do Ramales de la Victoria, a stamtąd tu, żeby zobaczyć ten kawałek skóry, którego nie mogliśmy znaleźć u źródeł Ebro. Wydaje mi się, że oni skończą przygotowywać je już tutaj. Sunę bliżej.

– Suniesz?

– To taki uczucie. Nie jestem razem z nimi, mogę ich jedynie obserwować.

– Rozumiem. Widzisz te kawałki skór?

– Tak – powiedziała Unni, ożywiona na tyle, na ile mogła być, znajdując się na poły w transie. – Biorą teraz ten z gryfem, żeby schować go z tyłu za różą. Wstają i podchodzą do tarczy herbowej, dwa pozostałe kawałki leżą, muszę się pospieszyć, bo przychodzi po nie jakiś człowiek. „ LA EXTRACCIÓN DE LA MĄDRE GRANDIOSA ”. To ten, który znaleźliśmy w Ramales i który doprowadził nas do źródeł rzeki. I… słuchaj teraz uważnie i postaraj się zapamiętać, bo ja mogę zapomnieć. Napis jest czarny i bardzo wyraźny. Przesuń się, człowieku, albo przynajmniej zdejmij głowę! Dobrze, teraz już widzę: „LINARES LA ERMIDA EL MAS BAJO DE LOS BAJOS PANES”. Zabrał oba kawałki, mężczyźni patrzą na siebie, rozmawiają. Mam z nimi wyjść?

– Nie, teraz jesteś już tak zmęczona, że pot aż ci błyszczy na czole i twarz masz białą. Tyle chyba wystarczy, prawda, doña Urraca?

Czarownica zgadzała się z Antoniem. Kawałek skóry został wyjęty z rąk Unni i dziewczyna mogła otworzyć oczy.

– Uf! – odetchnęła. – Ależ to było przeżycie!

– Opisz tych mężczyzn – poprosił Antonio – póki jeszcze ich pamiętasz.

– Nosili proste ubrania w ciemnych kolorach. Materiał przypominający samodział. Wszyscy mieli brody, nawet ci zupełnie młodzi. Sprawiali wrażenie życzliwych, ale byli bardzo przejęci.

– A skarb?

Unni zmarszczyła czoło.

– Skarb? Nie wiem. Ale wydaje mi się, że… że widziałam, wiecie, tam była taka zewnętrzna komora, zanim się weszło do komory grobowej. Nie mogłabym przysiąc, lecz domyślałam się jakby obecności wielkich skrzyń. Nie trumien, a raczej kufrów podróżnych. Ale mogę to sobie jedynie wmawiać.

– Tekst – powiedział Antonio, patrząc na słowa pospiesznie zanotowane w kieszonkowym kalendarzyku. Wyszli już na szary dzień. – Tekst jest częściowo taki sam jak na ostatniej informacji znalezionej przez, naszą drugą grupę. Jesteśmy coraz bliżej, Unni. Porozmawiamy o tym ze wszystkimi w kawiarni. Dona Urraca… Serdeczne dzięki!