Выбрать главу

Juana, szlochając, musiała wytrzeć nos. A Sissi powiedziała:

– Wydaje mi się, że właśnie tobie zawdzięczamy jego łagodność.

– Naprawdę tak myślisz?

– Tak, ale nie mów mu tego, on sam o tym nie wie. Juana roześmiała się, lecz zabrzmiało to żałośnie. Sissi, przykładając czoło do jej czoła, powiedziała:

– Niezłe z nas trzech dziwaczki. Jedna zakochana w upiorze, druga w demonie, a trzecia w wariacie.

Wybuchnęły takim chichotem, że mężczyźni popatrzyli na nie ze zdziwieniem.

Potem nikt już nie powiedział ani słowa, dopóki Miguel nie wrócił. Nagle stanął przed nimi, a potem przykucnął.

– Emma z drużyną? – spytała Unni.

– Nie, oni są dalej. W wąwozie. Tam rozłożyli obóz. Nie, ci nadciągają od innej strony. Ale… kierują się tutaj. Mają latarki. I jest ich troje. Dwaj mężczyźni i kobieta. Nie znam ich.

– Czy jeden z mężczyzn jest wysoki i chudy?

– Tak.

Antonio zaciśniętą pięścią uderzył w ziemię.

– Skąd oni, u diabła, przez cały czas wszystko wiedzą?

– Ale co my teraz zrobimy? – pytała Juana z lękiem. – Jeśli oni tu przyjdą? Czy trzeba się będzie stąd przenieść? Mu – simy się przecież przespać, jestem śmiertelnie zmęczona.

– Ja także – przyznała Unni.

– No właśnie, moja kochana – rzekł Jordi z powagą. – Czy mądrze robimy, pozwalając ci kontynuować tę wy – prawe, w twoim stanie?

Unni prychnęła.

– To dopiero drugi miesiąc, o jakim więc stanie można mówić? Nic nie czuję, Antonio twierdzi, że jestem w świetnej formie. Dawno już rozwiążemy tę zagadkę, zanim w ogóle coś będzie po mnie widać. To ci obiecuję.

Jordi przygarnął ją do siebie. Miguel powiedział z wahaniem:

– Jest pewien sposób, żeby rozwiązać oba problemy naraz. Chyba Juana wie, jaki.

A dziewczyna cieszyła się, że jest ciemno, bo na policzki wystąpił jej gwałtowny rumieniec, a przez ciało przelała się fala gorąca.

– Chyba tak – wydusiła z siebie. – Miguel może się ukryć, może też ukryć nas, tak sądzę.

– I również was ogrzeję – dodał. – Muszę się jednak stać Tabrisem.

Popatrzyli na siebie. Czuli, że przekroczą teraz pewną granicę.

Czy się ośmielą? Demona Tabrisa widzieli jedynie; z daleka, Juana zaś nie widziała go wcale.

– Dobrze – powiedział Jordi.

29

Mieli ze sobą kilka pledów. Miguel pożyczył dwa, żeby wyglądać przyzwoicie. Obwiązali go nim, tworząc w ten sposób całkiem niezłą przepaskę na biodrach.

Ponieważ było ciemno, nie musiał odchodzić zbyt daleko, lecz mimo to wszyscy odwrócili głowy na moment przeobrażenia.

Drgnęli, słysząc jego głos, gdy był gotowy. Ochrypły gruby głos, niemożliwy do rozpoznania. Odwrócili się.

Tabris powoli wyłaniał się z mroku. Olbrzymi, lekko połyskujący na zielono, ze lśniącymi skrzydłami, które powolutku zwijał.

Juana musiała złapać Antonia za rękę, jej palce pozostawiły głębokie ślady.

Wszyscy czuli się nieswojo. Właściwie bali się spojrzeć. Widzieli rogi, ostro zakończone uszy i kły, podłużne, zielono połyskujące oczy, twarz o mocno zarysowanych wystających kościach policzkowych i szpiczastej brodzie. Palce zakończone szponami, zarówno u rąk, jak i u stóp.

Ogon z trójkątnym czubkiem…

– Dzięki Bogu za tę przepaskę na biodrach – mruknęła Unni.

Ale nos Tabris miał zupełnie normalny, a ciało piękne. Szerokie barki, wąskie biodra. Gładkie napięte mięśnie brzucha. Połyskująca na zielono przypominająca rybią łuskę skóra wyglądała dziwnie, lecz pasowała do całości obrazu.

Niejeden poczuł, że ziemia się zakołysała na jego widok. Wreszcie Jordi odzyskał zdolność mowy:

– Ty świecisz! Oni chyba mogą cię zobaczyć?

– Dzieli nas niewielkie wzgórze – odparła ta niezwykła postać. – Możecie być spokojni, niczego nie zauważą.

– No a twoje skrzydła? Łagodnie mówiąc, rzucają się w oczy – westchnęła zatroskana Unni.

Ale Juana wiedziała lepiej.

– On potrafi pogasić te kolory i wtopić się w krajobraz. Widziałam go nad rzeką koło Oviedo.

Nie chciała zwracać się bezpośrednio do tej budzącej grozę istoty.

Antonio postanowił działać.

– W porządku, trzeba się pospieszyć. Co mamy robić, Migu… Przepraszam, Tabrisie?

Niedługą chwilę później nikogo nie było już widać. Został tylko wielki, ostro zakończony kamienny blok. Tabris nakazał trzem mężczyznom położyć się albo usiąść na kocu z przodu przy jego nogach. Dziewczęta ułożyły się po jego bokach, a jedna za nim. Potem wokół nich wszystkich zamknęły się skrzydła. Unni ukradkiem przyciągnęła do siebie nogę, która znalazła się poza ich obrębem, starając się przy tym nie dotykać ogona Tabrisa.

W chwilę później pojawiło się ciepło, dobre, bezpieczne ciepło. Ożywcze dla zmarzniętych uszu, nosów i palców. W końcu zrobiło się tak gorąco, że Unni musiała poprosić Tabrisa o „przykręcenie kaloryfera”.

Juana roztrzęsiona myślała o tamtym razie, gdy siedziała pomiędzy kolanami Tabrisa. Była wtedy uśpiona, a potem sądziła, że to wszystko jedynie jej się przyśniło. Tak jednak wcale nie było. Wówczas czuła inne ciepło, bardziej duszne, bardziej naładowane uczuciami niż teraz. Wówczas ciepło to rozpaliło jej ciało, gdyż pochodziło od kogoś, kto sam zapłonął.

Odetchnęła drżąco i próbowała zasnąć. Chciała oddalić się od tych myśli, one były zbyt trudne, zbyt przykre.

Miguelu, dlaczego nie mogłeś być po prostu Miguelem? Wprawdzie trzymałeś mnie na dystans, chociaż teraz rozumiem, dlaczego to robiłeś. I to w pewnym sensie jest mi pociechą. Gorzką pociechą, przyznaję. Między nami i tak nigdy nic nie mogło być, i ty o tym wiedziałeś.

Antonio bardzo się niepokoił. W co oni się wdali? Jakim siłom rzucili wyzwanie, siłom, które w dodatku podlegały jeszcze potężniejszej władzy. Jak to się może skończyć?

Jordi podchodził do całej tej sytuacji ze znacznie większym spokojem, ale Morten aż szczękał zębami ze strachu. Czuł, że ręka Sissi poszukuje jego dłoni, i uchwycił ją na wpół zdesperowany, domyślając się, że dziewczyna na pewno szuka pociechy. Udało mu się wmówić sobie, że to on doda jej otuchy, a nie odwrotnie.

Sissi uniosła głowę.

– Słyszę coś – szepnęła.

– Bądź cicho – ostrzegł Jordi.

Antonio czuł przytłumiony oddech olbrzymiego demona na swoim barku.

Potem wszyscy już to usłyszeli.

Głosy.

Bardzo proszę, niech oni tu nie przyjdą, błagała w myślach Unni. Co będzie, jeśli postanowią przenocować tu, na tej małej, spokojnej polance? Co wtedy zrobimy rano?

Ale nie, ci ludzie minęli ich w takiej odległości, że nikt nawet nie mógł zorientować się, o czym rozmawiają. Po pewnym czasie ich głosy pochłonęła noc.

Wszyscy myśleli o tym samym: Teraz wróg jest przed nami. W jaki sposób zdołamy go wyminąć?

Unni szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w ciemność pod skrzydłami demona.

30

Unni obudziło światło. Patrzyła w pogodne niebo. Trochę zmarzła. Usłyszała głosy i śmiechy, Usiadła gwałtownie. Sissi, Juana i Morten również już się budzili na swoich kocach. Morten zsunął się na suchy wrzos na ziemi.

Nieopodal na kamieniach siedzieli bracia Vargasowie, zajęci ożywioną rozmową z całkiem zwyczajnym Miguelem. Powitali ją wesołym „dzień dobry”.

Dzięki Bogu! Teraz wydawało się, że Tabris był jedynie złym snem.

Unni wstała i podeszła do nich.

– Dziękuję za miło spędzoną noc – powiedziała lekko do Miguela. – Od jak dawna nie śpicie?