Jakże przydałby mu się teraz jego najdroższy, najwierniejszy przyjaciel – mandragora. Heike był jednak przekonany, że postąpił właściwie pożyczając ją Mirze. Po części dla dobra dziewczyny, a po części dla własnego.
Dlaczego, na Boga, zgodzili się wpuścić go do środka?
Czyżby wiedzieli, że nie ma przy sobie mandragory?
A może powód był inny?
Nie był pewien, czy rzeczywiście pragnie poznać odpowiedź na to pytanie. Mogła ona się okazać, łagodnie rzecz ujmując, nieprzyjemna.
A jeśli dał się złapać w pułapkę? On, jedyny, który może tu pomóc?
Wiedział jednak, że z zewnątrz nic nie był w stanie zdziałać. Jeśli miał uratować Petera, musiał wejść do środka, i to zanim nie będzie za późno.
Heikego wprowadzono do wielkiej sali, najwyraźniej służącej jako jadalnia. Dostojna dama, którą widział już poprzedniego wieczoru, wyszła mu na spotkanie.
Nigdzie ani śladu Petera. Nie widać też młodej Nicoli, której nie zdążył przyjrzeć się uważnie.
I znów nawiedziła go myśclass="underline" czy mają zamiar go przechytrzyć i unieszkodliwić?
Myśląc „oni” miał na myśli księżniczkę Feodorę i dziwnego odźwiernego, jej oddanego sługę.
Uśmiech wytwornej damy był doprawdy promienny.
– Witam, młody człowieku! Widzieliśmy się już wczoraj wieczorem w gospodzie, kiedy to moja młoda kuzynka nagle źle się poczuła.
Źle się poczuła? Nie składaj winy na innych, to tobie spieszyło się do wyjścia, pomyślał Heike. Wyciągnęła do niego dłoń, by mógł ją ucałować, gdyby zechciał, ale Heike nie został wychowany w wyższych sferach. Znał tylko proste, zgodne z naturą życie słoweńskich chłopów, ujął więc ją za rękę, ukłonił się głęboko, uprzejmie, i puścił dłoń.
Księżniczka, rzecz jasna, zwróciła uwagę na jego prostackie zachowanie i tym samym Heike został odpowiednio zaklasyfikowany.
W jaki sposób należy się do niej zwracać? Po raz pierwszy zrozumiał, jak wielkie ma braki w wychowaniu. Gdy chodziło o miłość bliźniego, nauczył się bardzo wiele, ale z zasadami etykiety zdecydowanie pozostawał na bakier.
– Wasza książęca wysokość – powiedział i nie był to wcale zły początek, przynajmniej nie powinna poczuć się urażona. – Wybaczcie, iż ośmieliłem się zakłócić spokój waszego pięknego domostwa, ale mój przyjaciel przybył tutaj dziś rano, a że musimy opuścić Targul Stregesti wcześniej, niż nam się wydawało, przyszedłem po niego. Czy znajdę go tutaj?
Jeśli to oszustwo czy jakieś diabelskie sztuczki, to księżniczka z pewnością zaprzeczy. Stało się jednak inaczej. Księżniczka Feodora zdumiała go po raz kolejny.
– Ach, tak, młody Peter – uśmiechnęła się. – Jest tutaj, ale właśnie zwiedza twierdzę wraz z Nicolą. Wkrótce będą tu z powrotem. Czy w tym czasie wolno mi będzie zaproponować wam mały poczęstunek?
– Serdecznie dziękuję, ale dopiero co jadłem.
– Wiem zatem, co zrobimy! My także pójdziemy się rozejrzeć. Może ich spotkamy, choć twierdza jest taka wielka. Opowiadanie o dawnej świetności jest moim ulubionym zajęciem, a tak rzadko bywają tu goście.
Poufale ujęła go pod ramię i przeprowadziła do następnej komnaty. Heike zwrócił uwagę na promieniującą od niej zmysłowość, niezwykle silną, zwłaszcza dla kogoś, kto tak mało miał do czynienia z kobietami.
Przechodzili coraz dalej i dalej, a Feodora nie przestawała mówić. Niczym wyuczoną lekcję recytowała jednym tchem opowieść o Dzikim Bogdanie, który sprosił do siebie nieprzyjaciół i wyrżnął ich w pień, wjeżdżając przedtem konno na stół. Opowiadała o sukni ślubnej Anciol, o Borysie, wojewodzie, który uratował Ardeal przed Turkami, i o jego czterech żonach, szukających okazji, by wydrapać sobie oczy. O dwóch braciach, zgładzonych przez Turków pod Mohaczem w roku 1526…
– Jak rozumiem, wywodzicie się, dostojna pani, z rodu wojewodów – uprzejmie zauważył Heike.
Stali właśnie podziwiając wspaniałą suknię ślubną Anciol. Feodora ze smutkiem dotknęła delikatnego jedwabiu sukni.
– Tak, to prawda. Mój ojciec był ostatnim wojewodą w tym wspaniałym rodzie.
Heike nie potrafił dopatrzeć się niczego wspaniałego w obcinaniu ludziom głów czy też zamykaniu małżonek w komnatach – celach.
– Jak udało wam się zachować suknię Anciol przez tyle setek lat? – zapytał z wyraźnym podziwem w głosie.
– Ponieważ jest ona nieskończenie piękna – łagodnie odparła Feodora. – I dlatego, że Anciol przysięgła sobie, że założy ją dopiero w dniu swego ślubu, który, jak wiadomo, nie doszedł do skutku.
Heike ze zrozumieniem pokiwał głową:
– Z tego, co opowiadaliście, wnoszę, iż Anciol musiała być bardzo pociągająca. Dlaczego więc została porzucona?
– Ach, z pewnością wiecie, że miłość potrafi mieć swoje humory. Zwraca się czasami ku całkiem niegodnym tego osobom, jaką na przykład była nowa wybranka jej narzeczonego, nic nie warta w porównaniu z Anciol. Choć i Anciol miała pewną słabostkę…
Urwała, jak gdyby powiedziała za dużo.
Żółte oczy Heikego z zaciekawieniem wpatrywały się w księżniczkę.
– Jaką słabostkę?
– Nic takiego. – Feodora machnęła ręką i odwróciła się od niego. – Po prostu zbyt otwarcie dawała do zrozumienia, że pragnie być kochana. To może czasem działać odstraszająco. Ale proszę spojrzeć tutaj, to książęca korona mego ojca, o, jakże pięknymi kamieniami wysadzana! Sam tylko rubin wart jest dzisiaj fortunę…
– Oczywiście – przytaknął Heike w roztargnieniu.
Cóż takiego Zeno powiedział o księżniczce? Oszalała na punkcie mężczyzn?
Owszem, już sam sposób, w jaki się poruszała w obecności brzydkiego, niedoświadczonego Heikego na to wskazywał, nawet on to zrozumiał.
A jej słowa dotyczące Anciol… „Zbyt otwarcie dawała do zrozumienia, że pragnie być kochaną.” Słowo „kochać” ma dwa znaczenia, tyle to i on wiedział. Jedno dotyczące uczuć, i to drugie, bardziej ziemskie.
Oszalała na punkcie mężczyzn – pragnęła być kochaną, w łóżku, nazywając rzecz po imieniu. Czy to nie to samo?
A jeśli chodzi o tę samą osobę?
Heike, idąc z Feodorą, poczuł, jak strach niczym zimna jaszczurka pełznie mu po krzyżu. Biodra damy kołysały się wyzywająco, ciemna jedwabna suknia doskonale podkreślała kształty, a ciężki węzeł włosów dodawał uroku smukłej białej szyi, wprost zachęcając do pieszczot. Pomyślał sobie, że włosy z pewnością sięgają jej dalej niż do kolan, i po raz pierwszy w życiu odniósł wrażenie, iż wie, czym może być pociąg do kobiety. On, który dotychczas wiódł tak cnotliwe życie, któremu Elena nie pozwalała nawet popatrzeć na wiejskie dziewczęta.
I Heike rozumiał, że robiła to, by nie został odtrącony i tym samym głęboko zraniony. Heike nie miał żadnych złudzeń co do własnej atrakcyjności, od czasu do czasu oglądał przecież swoje oblicze w kałużach i wypolerowanych metalowych przedmiotach.
Dłoń Feodory pieszcząca materię sukni Anciol… Tak czule, z takim smutkiem! Heike nie mógł oderwać się od tej myśli.
Jak gdyby to była jej własna suknia, w której miała iść do ślubu!
– Pójdziemy teraz obejrzeć galerię przodków – Feodora radosnym głosem wyrwała go z zamyślenia. – Może i młodzi tam się znajdą?
Odwróciła się do niego.
– Uważam, że koniecznie powinniście jak najszybciej zabrać stąd Petera – oznajmiła, po kociemu mrużąc oczy. – Spróbujemy go znaleźć.
W tym momencie Heike pojął dwie istotne sprawy:
Feodora była zazdrosna o Nicolę! Pragnęła mieć młodych mężczyzn wyłącznie dla siebie – jeśli nie, mogli iść do diabła. Jeśli udało się jej odebrać młodzieńca Nicoli, była szczęśliwa. Osoba Heikego nie miała w tym momencie żadnego znaczenia, wszak Nicola także ani trochę nie była nim zainteresowana.