Выбрать главу

Kobieta, która słabo zna włoski, pomyślał Brunetti. Wówczas sobie przypomniał, jak doktor Peters, mówiąc o swojej słabej znajomości włoskiego, powiedziała Molto poco. Przypomniał sobie również to, co jego ojciec powiedział o wędkowaniu, kiedy jeszcze w lagunie dało się łowić ryby, a mianowicie, żeby nie szarpać przynętą, bo ryba może się spłoszyć. Postanowił więc spokojnie czekać. Amerykanka miała wyjechać dopiero za pół roku, on zaś nigdzie się nie wybierał. Jeżeli ona nie zadzwoni, sam połączy się ze szpitalem i poprosi ją do telefonu.

Teraz w dodatku ta sprawa recydywy Ruffola, drobnego złodziejaszka i włamywacza. W ciągu ostatnich dziesięciu lat niemal bez przerwy siedział w więzieniu; ledwie wychodził, wkrótce do niego wracał. Dwukrotnie wsadził go tam Brunetti. Przed wieloma laty ten kryminalista sprowadził się tu z Neapolu wraz z rodzicami. Jego ojciec zapił się na śmierć, ale zdążył zaszczepić synowi przekonanie, że Ruffolowie nie są stworzeni do pracy, nie mówiąc już o nauce. Jako nieodrodny syn swojego ojca Giuseppe nigdy nie pracował. Jedynym jego zajęciem była kradzież, a jeśli idzie o naukę, to ograniczała się do tego, jak najlepiej otwierać zamki lub włamywać się do mieszkań. Skoro po zwolnieniu tak szybko wrócił do złodziejstwa, widocznie w ciągu dwóch lat więzienia nie tracił czasu.

Brunetti jednak na swój sposób lubił zarówno Peppina, jak i jego starą matkę. Ruffolo zdawał się nie żywić do niego urazy za to, że go aresztował, a signora Concetta, kiedy incydent z nożyczkami poszedł w niepamięć, była komisarzowi wdzięczna, bo w czasie procesu zeznał, że w chwili popełniania przestępstwa jej syn ani nie stosował przemocy, ani nie groził jej użyciem. Prawdopodobnie owe zeznania sprawiły, że wyrok za włamanie ograniczył się tylko do dwóch lat.

Komisarz nie musiał nikogo wysyłać po akta Ruffola. Prędzej czy później Giuseppe uda się do matki lub Ivany i znowu wróci do więzienia, by się dalej wprawiać w przestępczym rzemiośle, przypieczętowując swój los.

Jak tylko Brunetti dotarł do swojego pokoju, zaczął szukać wyników sekcji zwłok młodego Amerykanina, przeprowadzonej przed Rizzardiego. Kiedy z nim rozmawiał, patolog nie wspomniał, czy we krwi denata wykrył narkotyki, ale z drugiej strony komisarz go o to nie pytał. Wreszcie znalazł kopertę, otworzył ją i przejrzał wyniki. Tak jak uprzedzał lekarz, istotnie były napisane hermetycznym językiem. Na drugiej stronie Brunetti zobaczył fragment, który chyba dotyczył interesującej go sprawy, ale wskutek skomplikowanych łacińskich zwrotów i pokrętnej składni nie mógł tego stwierdzić z całą pewnością. Dopiero po trzykrotnym czytaniu zdołał się zorientować, że we krwi nie wykryto żadnych śladów narkotyków. Byłby bardzo zdziwiony, gdyby sekcja wykazała co innego.

Odezwał się telefon wewnętrzny. Brunetti natychmiast podniósł słuchawkę.

– Tak, panie komendancie.

Fakt, że Patta nawet nie spytał, skąd jego podwładny wiedział, kto dzwoni, wyraźnie świadczył, że sprawa jest ważna.

– Proszę do mojego gabinetu, commissario.

To, że zwrócił się do niego w ten sposób, a nie po nazwisku, podkreślało doniosłość tego telefonu.

Brunetti ugryzł się w język, by nie powiedzieć, że przecież już rozmawiają, i odparł, że niezwłocznie zejdzie do gabinetu zastępcy komendanta. Patta należał do ludzi o znikomej liczbie nastrojów, w dodatku bardzo czytelnych, więc komisarz nie musiał się trudzić z rozszyfrowywaniem humoru pryncypała.

Kiedy wszedł do gabinetu, Patta siedział za pustym biurkiem, trzymając na blacie złożone dłonie. Zastępca komendanta zwykle starał się sprawiać wrażenie, że pilnie pracuje, i miał na biurku przed sobą choćby pusty skoroszyt. Tym razem nic, tylko złożone dłonie i ta poważna, niemal uroczysta mina. Patta roztaczał wokół siebie ostrą woń jakiejś wody kolońskiej, używanej zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety, a jego twarz bardziej wyglądała na naoliwioną, niż ogoloną. Brunetti podszedł do biurka i stanął, próbując odgadnąć, kiedy Patta się odezwie, często bowiem długo milczał, by podkreślić ważność tego, co zamierzał powiedzieć. Wreszcie rzekł:

– Proszę siadać, commissario.

Ponowne użycie tego słowa wskazywało, że Brunetti usłyszy coś w pewnym sensie nieprzyjemnego i że Patta to wie.

– Chciałbym porozmawiać o tym napadzie – zaczął bez żadnych wstępów.

Brunetti przypuszczał, że jego przełożonemu nie chodzi o ostatnie włamanie nad Canale Grande, chociaż ofiarą był przemysłowiec z Mediolanu. Jakakolwiek napaść na osobę tak ważną zwykle wystarczała, by pryncypał pozwalał sobie na każde odstępstwo od zasady udawania pilności.

– Słucham, panie komendancie.

– Dzisiaj się dowiedziałem, że znowu pojechałeś do Vicenzy.

– Owszem, panie komendancie.

– Czy to było niezbędne? Nie masz dosyć pracy tutaj, w Wenecji?

– Chciałem porozmawiać z kilkoma osobami, które go znały, panie komendancie.

– Nie robiłeś tego poprzednim razem?

– Nie, panie komendancie, zabrakło czasu.

– Po powrocie nie wspomniałeś o tym tamtego popołudnia. – Nie otrzymawszy odpowiedzi, Patta spytał: – Dlaczego tego nie zrobiłeś pierwszego dnia?

– Zabrakło czasu, panie komendancie.

– Wróciłeś tu przed szóstą. Gdybyś tam został dłużej, byłoby mnóstwo czasu na doprowadzenie wszystkiego do końca w ciągu jednego dnia.

Brunetti ledwie się opanował, by nie okazać zdumienia, że Patta zapomniał o takim drobiazgu jak czas powrotnej podróży do Wenecji. Jednakże trudno się dziwić człowiekowi, który pamiętał nazwiska tylko dwóch-trzech mundurowych policjantów.

– Nie przyszło mi to do głowy, panie komendancie.

– Co tam robiłeś za drugim razem?

– Rozmawiałem z dowódcą denata i jednym z jego kolegów z pracy.

– No i czegoś się dowiedział?

– Niczego istotnego, panie komendancie.

Patta rzucił komisarzowi gniewne spojrzenie.

– To znaczy?

– Nie udało mi się ustalić, dlaczego ktoś chciał go zabić.

Zirytowany Patta wyrzucił ręce w górę i głęboko westchnął.

– Właśnie, Brunetti. Nikt nie miał powodu go zabijać i dlatego nie zdołałeś niczego ustalić. Mógłbym jeszcze dodać, że nigdy tego nie ustalisz. A wiesz dlaczego? Bo po prostu nic takiego nie istnieje. Ktoś go zabił dla jego pieniędzy, a dowodem jest to, że nie znaleziono przy nim portfela.

Komisarz pomyślał, że nie znaleziono również jednego buta. Czy to oznacza, że Foster został zamordowany dla reeboka numer jedenaście?

– Uważam, że straciłeś zbyt dużo czasu na te wyjazdy do Vicenzy, Brunetti – powiedział Patta, otwierając górną szufladę biurka i wyciągając z niej jakieś papiery. – Nie podoba mi się to, że zawracasz głowę Amerykanom. Zbrodnię popełniono tutaj i tu znajdziemy mordercę – oznajmił stanowczo, po czym spojrzał na dokument, który trzymał w ręku. – Chciałbym, żebyś od tej chwili lepiej wykorzystywał czas.

– Jak mógłbym tego dokonać, panie komendancie?

Pryncypał nań popatrzył, jakby się czegoś doszukiwał w tonie, którym komisarz zadał to pytanie, a następnie przeniósł wzrok z powrotem na dokument.

– Zajmiesz się dochodzeniem w sprawie tego włamania nad Canale Grande.

Brunetti miał pewność, że to przestępstwo, ze względu na miejsce, gdzie je popełniono, w dodatku wskazujące na zamożność ofiary, rzeczywiście wydawało się Patcie o wiele ważniejsze niż zwykłe morderstwo, zwłaszcza że denat nie był oficerem.

– A co z tym Amerykaninem, panie komendancie?

– Załatwimy to normalnym trybem. Zobaczymy, czy o tym się nie mówi w kręgach przestępczych i czy niektórzy kryminaliści nie wydają się mieć więcej pieniędzy niż powinni.