Выбрать главу

Erast Pietrowicz pytająco spojrzał na gościa, oczekując wyjaśnień.

– To bardzo dziwne – powiedziała, nie wiadomo czemu szeptem, księżna. – Mąż nie mówił mi, że w Moskwie spotka się z Michelem. W ogóle nie wiedziałam, że brat jest w Moskwie. Eugene powiedział tylko, że musimy złożyć jakieś wizyty, a potem wrócimy do Petersburga.

– Rzeczywiście dziwne – zgodził się Fandorin, który odczytał ze stempla, że depesza wysłana została z Mińska jeszcze szesnastego. – Ale dlaczego nie zapytała pani o to jego wysokości?

Hrabina zagryzła usta i podała drugą kartkę.

– Dlatego, że Eug?ne ukrył przede mną… to.

– Co to jest?

– Liścik Michela, adresowany do mnie. Oczywiście został dołączony do depeszy. Nie wiem, czemu Eugene mi go nie przekazał.

Erast Pietrowicz wziął kartkę do ręki. Widać było, że pisana była w pośpiechu, w ostatniej chwili:

Kochana Uzi, koniecznie, przyjedź razem z Eugene’em do Moskwy. To bardzo ważne. Teraz nie mogę ci nic wyjaśnić, ale, może się, zdarzyć tak, (dalej pół linijki przekreślone) że długo się nie zobaczymy.

Fandorin podszedł do okna i przyłożył liścik do szyby, żeby przeczytać to, co zostało wymazane.

– Niech się pan nie trudzi, już odczytałam. – Drżącym głosem powiedziała za jego plecami Zinaida Dmitrijówna. – Tam jest napisane: że to spotkanie będzie ostatnim.

Asesor kolegialny zmierzwił mokre, dopiero co uczesane włosy. A więc najwyraźniej Sobolew wiedział, że grozi mu niebezpieczeństwo? I książę też o tym wiedział? No, proszę… Odwrócił się do hrabiny.

– Teraz nic nie mogę pani powiedzieć, madame, ale obiecuję, że wyjaśnię wszystkie okoliczności. – Spojrzał Zinaidzie Dmitrijównie w oczy, a dostrzegłszy w nich zmieszanie, dodał: – Ma się rozumieć, działając tak d-delikatnie, jak tylko będę mógł.

Kiedy tylko hrabina wyszła, Erast Pietrowicz usiadł przy biurku i chcąc zgodnie ze swym zwyczajem skupić się za pośrednictwem kaligrafii, zaczął kreślić hieroglif „spokój”. Przy trzeciej wszelako kartce, kiedy do doskonałości miał jeszcze bardzo daleko, do drzwi znów ktoś zapukał – energicznie, natarczywie.

Masa lękliwie obejrzał się na zajętego ważnym obrzędem pana, na palcach podreptał do drzwi i otworzył.

Stała za nimi Jekatierina Aleksandrowna Gołowin, złotowłosa ukochana zmarłego Achillesa. Płonęła gniewem, przez co wyglądała jeszcze piękniej.

– Pan zniknął! – zawołała zamiast powitania. – Czekam, odchodzę od zmysłów przez tę niewiedzę. Co pan wyjaśnił, Fandorin? Przekazałam panu takie ważne wiadomości, a pan siedzi tu i rysuje! Żądam wyjaśnień!

– Proszę pani – przerwał jej ostro asesor kolegialny. – To ja żądam od pani wyjaśnień. Zechce pani usiąść.

Wziął za rękę nieoczekiwanego gościa, zaprowadził do fotela i usadowił. Sobie przysunął krzesło.

– Powiedziała mi pani mniej, niż wie. Co planował Sobolew? Dlaczego bał się o swoje życie? Dlaczego jego p-podróż miała być tak niebezpieczna? Po co mu było potrzebne tyle pieniędzy? Po co w ogóle te wszystkie sekrety? No i wreszcie – o co się pokłóciliście? Te p-pani niedomówienia, Jekatierino Aleksandrówno, sprawiły, że źle oceniłem sytuację i przez to z – zginął pewien bardzo dobry człowiek. Nie mówiąc już o kilku złych, którzy przecież też mieli dusze.

Panna Gołowin spuściła głowę. Na jej delikatnej twarzy odbiła się cała gama silnych i najwyraźniej sprzecznych uczuć. Zaczęła od przyznania się do winy:

– Tak, skłamałam, mówiąc, że nie wiem, czym się zajmował Michel. Uważał, że Rosja ginie, i chciał ją ratować. W ostatnim czasie mówił tylko o Carogrodzie, o groźbie ze strony Niemiec, o wielkiej Rosji… A miesiąc temu, w czasie naszego ostatniego spotkania, nagle zaczął mówić o Bonapartem i prosił, żebym była jego Józefiną… Przeraziłam się. Zawsze mieliśmy różne poglądy. On wierzył w historyczną misję Słowian i jakąś szczególną rosyjską drogę, ja zaś uważałam, że Rosji potrzebne są nie Dardanele, tylko oświata i konstytucja. – Nie zdołała zapanować nad głosem i machnęła piąstką, jak gdyby rozdrażniona tym, że nie może poradzić sobie z nieoczekiwaną przeszkodą. – Kiedy powiedział o Józefinie, przestraszyłam się. Przestraszyłam, że wiedziony ambicją Michel spali się w tym ogniu jak ćma… Jeszcze bardziej przestraszyłam się, że zrobi to, co zamierza. A mógłby to zrobić. Był konsekwentny, silny, fortuna mu sprzyjała… Taki właśnie był. W kogo by się zmienił, gdyby miał możność rządzenia milionami ludzi? Strach myśleć. To byłby już nie Michel, tylko ktoś całkiem inny.

– I doniosła pani na niego? – zapytał bezceremonialnie Erast Pietrowicz.

Panna Gołowin cofnęła się przerażona.

– Jak pan mógł pomyśleć coś takiego? Nie, po prostu powiedziałam: wybieraj – albo ja, albo to, co planujesz. Nie miałam wątpliwości, jaka będzie odpowiedź. – Ze złością otarła łzy. – Ale do głowy mi nie przychodziło, że wszystko skończy się taką ohydną i banalną farsą. Niedoszłego Bonapartego zabije ktoś dla paczki asygnat… Powiedziano w Biblii: „i porazi dumnych”.

Zamachała rękami, dając do zrozumienia, że ma już dosyć, po czym wybuchnęła niepohamowanym płaczem.

Fandorin odczekał, aż się trochę uspokoi, i rzekł półgłosem:

– Prawdopodobnie wcale nie chodziło o asygnaty.

– A o co? – chlipnęła Jekatierina Aleksandrówna. – Przecież go zabito, prawda? Jakoś wierzę, że pan dojdzie do prawdy. Niech pan przysięgnie, że powie mi całą prawdę o jego śmierci.

Stropiony Erast Pietrowicz odwrócił się i pomyślał, że kobiety są nieporównanie lepsze od mężczyzn – bardziej oddane, szczere, harmonijne. Rzecz jasna, jeśli naprawdę kochają.

– Tak, tak, oczywiście – wymamrotał, choć dobrze wiedział, że nigdy nie powie Jekatierinie Aleksandrównie całej prawdy o śmierci ukochanego.

Nagle rozmowę trzeba było skończyć, bo po Fandorina przyszedł posłaniec od generała-gubernatora.

– Jak zawartość sejfu, ekscelencjo? – spytał asesor kolegialny. – Znalazł pan coś ciekawego?

– Masę rzeczy – rzekł z zadowoleniem oberpolicmajster. – Ciemne sprawki zmarłego w dużej mierze się rozjaśniły. Trzeba będzie jeszcze poślęczeć nad deszyfracją zapisów pieniężnych. Nasza pszczółka zbierała nektar z wielu kwiatków, nie tylko z Miszy Malutkiego. A co u pana?

– No, coś tam jest – odpowiedział skromnie Fandorin.

Rozmowa odbywała się w gabinecie gubernatora. Samego Dołgorukoja jednak nie było; według tego, co mówił sekretarz, jego książęca mość jadł jeszcze obiad.

Kiedy w końcu się pojawił, wyglądał dosyć zagadkowo. Usiadł, odkaszlnął i zaczął oficjalnym tonem.

– Panowie, na swój szczegółowy raport otrzymałem odpowiedź telegraficzną z Petersburga. Jak widzicie, sprawę uznano za tak ważną, że nie było najmniejszej zwłoki. W tym wypadku jestem jedynie ogniwem pośrednim. Pisze hrabia Tołstow: Wielce szanowny Władimirze Andriejewiczu, w odpowiedzi na Pańską depeszę powiadamiam wielce szanownego Pana, że kapitan Piewcow rzeczywiście służy w Korpusie Żandarmerii i w chwili obecnej przebywa w Moskwie w misji specjalnej. W szczególności kapitan miał za zadanie dyskretnie przejąć teczkę, w której mogły znajdować się dokumenty wagi państwowej. Śledztwo w sprawie śmierci adiutanta generalnego M.D. Sobolewa z rozkazu Najjaśniejszego Pana należy uznać za zakończone, a oficjalne zawiadomienie w tej sprawie zostanie wysłane także do Jewgienija Osipowicza. Urzędnika do zadań specjalnych Fandorina za samowolny postępek – dopuszczenie osoby prywatnej do tajnego śledztwa, co spowodowało śmierć wymienionej osoby – z rozkazu Najjaśniejszego Pana należy zwolnić ze stanowiska i osadzić w areszcie domowym, póki nie nadejdą inne zarządzenia. Minister spraw wewnętrznych DA. Tołstow.