Выбрать главу

– I co mu na to odpowiadasz?

– To samo, co tobie. Żeby się nie wtrącał i pilnował własnego interesu. Chciałabym, żebyście obaj zrozumieli, iż będę robić to, co uważam za stosowne, niezależnie od tego, co wy o tym myślicie.

Joe roześmiał się głośno.

– Nigdy w to nie wątpiłem. I Logan też chyba nie. Pokażesz mi swoje rzeźby? Nigdy nie widziałem, żebyś rzeźbiła coś oprócz czaszek.

– Może później – powiedziała i rzuciła mu stanowcze spojrzenie. – Jeśli będziesz się przyzwoicie zachowywał wobec Logana. – Skręciła na podjazd prowadzący do dużego białego domu. – Jest dla mnie fantastyczny. Nie możesz być dla niego niegrzeczny.

– Ładny dom. Gdzie pracujesz?

– Logan kazał wybudować pracownię na plaży za domem. Nie zmieniaj tematu. Czy będziesz uprzejmy dla Logana?

– Strasznie jesteś buńczuczna. O ile pamiętam, Logan potrafi o siebie zadbać.

– Zawsze bronię moich przyjaciół.

– Tylko przyjaciół? Nie kochanków?

Eve odwróciła twarz.

– Kochankowie mogą być również przyjaciółmi. Przestań mnie wypytywać, Joe.

– Dlaczego? Masz jakiś problem? On na ciebie naciska?

– Nie, ty mnie naciskasz. – Zaparkowała przed domem i wyskoczyła z samochodu. – Przestań.

– Dobrze. Wydaje mi się, że już mi odpowiedziałaś. – Zdjął walizkę z tylnego siedzenia. – Będę w znacznie lepszym nastroju, jak wezmę prysznic. Chcesz, żebym się teraz przywitał z Loganem, czy najpierw pokażesz mi, gdzie mogę złożyć skołataną głowę?

Wolała poczekać na lepszy nastrój.

– Spotkamy się przy obiedzie.

– Jeśli mam się przebrać, to lepiej nakryj mi w kuchni. Przywiozłem tylko tę jedną walizkę.

– Zwariowałeś? Wiesz, że nie robię czegoś takiego. Ja się przebieram parę razy dziennie wyłącznie dlatego, że tu jest okropnie gorąco.

– Nigdy nie wiadomo. Obracasz się teraz w wielkim świecie.

– Logan nie należy do wielkiego świata. W każdym razie nie tutaj, na wyspie. Żyjemy na luzie, tak jak żyłam w Atlancie.

– To sprytnie ze strony Logana.

– On też ciężko pracuje. Tak samo jak przedtem w Stanach. Lubi odpoczywać, kiedy ma możliwości. – Eve zatrzymała się przed drzwiami wejściowymi. – Po co przyjechałeś, Joe? Na wakacje?

– Nie, niezupełnie.

– Co to znaczy?

– Och, mam parę tygodni zaległego urlopu. Kiedy ty wylegiwałaś się w tropikalnym raju, ja często pracowałem po godzinach.

– To dlaczego mówisz, że „niezupełnie” przyjechałeś na odpoczynek? Po co przyjechałeś, Joe?

– Żeby cię zobaczyć.

– Akurat teraz?

– Żeby cię zabrać do domu, Eve – powiedział z uśmiechem.

Kiedy weszła do gabinetu, Logan odwrócił się od okna.

– Gdzie on jest?

– Zaprowadziłam go do jego pokoju. Zobaczysz go przy obiedzie. – Eve zmarszczyła nos. – Wiem, że nie możesz się już doczekać.

– Drań.

Westchnęła. Utrzymywanie względnego spokoju między dwoma mężczyznami, na których jej zależało, było irytującym zajęciem.

– Mogłam się z nim spotkać na Tahiti. Obiecałeś, że będziesz dla niego miły.

– Tak jak on dla mnie. – Logan wyciągnął do niej rękę. – Chodź tu, muszę cię dotknąć.

Przeszła przez pokój i wzięła go za rękę.

– Dlaczego?

Nie odpowiedział na to pytanie.

– Oboje wiemy, po co tu przyjechał – rzekł. – Rozmawiał już z tobą?

– Powiedział jedynie, że przyjechał, aby mnie zabrać do domu.

Logan zaklął.

– I co ty na to?

– Nic.

– Nie możesz jechać. Znów wpadniesz w tę czarną dziurę, w której cię znalazłem.

– Nie była wcale taka czarna. Miałam pracę. Miałam cel. Nigdy tego nie rozumiałeś.

– Rozumiem, że cię stracę. – Ścisnął ją mocniej za rękę. – Jesteś tu szczęśliwa, prawda? Szczęśliwa ze mną?

– Tak.

– To nie słuchaj tego przeklętego gliniarza.

Eve spoglądała na niego bezradnie. Nie chciała go ranić. Nie przypuszczała nawet, że twardy, mądry, czarujący John Logan, gigant przemysłowy i nadzwyczajny biznesmen, może być tak wrażliwy.

– Nigdy nie obiecywałam, że zostanę tu na dobre.

– Chcę, żebyś została na dobre. Zawsze tego chciałem.

– Nie mówiłeś mi tego.

– Teraz ci mówię. Przedtem musiałem działać bardzo ostrożnie, żebyś mi nie uciekła.

Żałowała, że to powiedział. Trudniej będzie jej podjąć decyzję.

– Później porozmawiamy.

– Już się zdecydowałaś.

– Nie. – Przyzwyczaiła się do tego pięknego, spokojnego miejsca. Przyzwyczaiła się do Logana. Żyła otoczona czułością i spokojem. Jeśli czasami miała wrażenie jakiegoś niedosytu, spodziewała się, że kiedyś minie. – Nie jestem pewna.

– On cię przekona.

– Sama decyduję o swoim życiu. Nie będzie mnie do niczego zmuszał.

– O, nie, jest na to za sprytny. I za dobrze cię zna. Co nie znaczy, że nie stanie na głowie, żeby cię namówić do wyjazdu. Nie słuchaj go, Eve.

– Muszę go wysłuchać, jest moim najlepszym przyjacielem.

– Naprawdę? – Delikatnie dotknął jej policzka. – To czemu ciągnie cię w świat, który może cię zniszczyć? Jak długo będziesz się zajmować czaszkami i morderstwami, nim wpadniesz w depresję?

– Ktoś to musi robić. Pomagam wielu rodzicom, którzy wciąż szukają swych dzieci.

– Niech ktoś inny się tym zajmuje. Ty jesteś za bardzo zaangażowana.

– Z powodu Bonnie? Dzięki niej jestem lepsza w swej pracy. Tym bardziej się staram dla tych wszystkich rodziców, którzy chcą wreszcie odnaleźć swoje dzieci.

– Jesteś cholerną pracoholiczką. Eve skrzywiła się niechętnie.

– Na pewno nie na tej wyspie. Nie mam tu co robić.

– Czy o to chodzi? Możemy wrócić do Stanów. Zamieszkamy w moim domu w Monterey.

– Porozmawiamy później – powtórzyła.

– Dobrze. – Pocałował ją namiętnie. – Chciałem tylko ubiec Quinna. Masz wybór. Jeśli nie odpowiada ci to, co proponuję, poszukamy innego wyjścia.

Eve przytuliła się do niego.

– Zobaczymy się przy obiedzie.

– Zastanów się, Eve.

Kiwnęła głową i wyszła z pokoju. Jak mogłaby się nie zastanawiać? Zależało jej na Loganie. Czy go kochała? Czym jest miłość? Nie miała doświadczeń w sprawach damsko-męskich. Kiedyś myślała, że kocha ojca Bonnie, ale miała wtedy piętnaście lat. Później uznała, że kierowała się fizyczną namiętnością i poszukiwaniem czułości w twardym świecie. Spotykała się potem z kilkoma mężczyznami, ale były to nic nieznaczące spotkania, które zawsze spychała w cień jej praca. Logan był ważny i z pewnością nie dawał się zepchnąć w cień przez jej pracę ani przez nic innego. Pociągał ją fizycznie, był dobry i czuły. Byłoby jej smutno, gdyby znikł z jej życia. To mogła być miłość.

Nie chciała teraz niczego analizować. Wystarczy, jak się zastanowi po rozmowie z Joem. Na razie pójdzie do pracowni i popracuje trochę nad progresją wieku ze zdjęciem Libby Crandall. Ośmioletnią dziewczynkę porwał kilka lat temu własny ojciec.

Przeszła korytarzem do wyjścia balkonowego, którym mogła się dostać do laboratorium. Na wyspie wszystko było jasne, słoneczne i czyste. Logan chciał, żeby takie miała życie – zawsze w słońcu, z daleka od ciemności. Dlaczego nie? Niech przeminie ból. Niech zblednie wspomnienie o Bonnie. Niech ktoś inny pomaga zaginionym dzieciom.

To niemożliwe. Nigdy. Bonnie i zaginione dzieci wplotły się raz na zawsze w jej życie i marzenia. Stanowiły najistotniejszą, może najlepszą część jej samej.