Выбрать главу

– To dobrze. Sprytny człowiek potrafi wykorzystać wyrzuty sumienia, a poza tym to znaczy, że ci na mnie zależy.

– Doskonale wiesz, że zawsze tak było. Po tym, co razem przeszliśmy, musiałabym nie mieć serca, żeby mi na tobie nie zależało.

Uśmiechnął się do niej przez ramię.

– Na to właśnie liczę.

– Loganie!

– Nie, Eve. Możesz mi zabronić przebywania w tym samym domu, ale nie możesz mnie powstrzymać od kręcenia się w pobliżu. – Mrugnął jednym okiem. – Ponadto nie mogę się już doczekać chwili, gdy Joe się dowie, że to ja ci pomagam.

Nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, znikł za domem.

Nie powinna szukać u niego pomocy. Logan nie rozumiał pojęcia ograniczonego zaangażowania.

Nie, to nie była prawda. Bardzo starannie przestrzegał reguł, jakie im wyznaczyła. Nigdy nie działał zbyt szybko ani nie posuwał się za daleko. Biorąc pod uwagę jego charakter, musiało mu to przychodzić z dużym trudem i tym bardziej była mu za to wdzięczna.

Tym razem przynajmniej odniosła częściowe zwycięstwo. W stosunkach z Loganem było to duże osiągnięcie. Później przekona go, aby wrócił do Monterey. Na razie miała mnóstwo roboty, ale najpierw musiała zadzwonić do matki i sprawdzić, czy u niej wszystko w porządku.

Podeszła do stolika w przedpokoju i wystukała numer telefonu matki. Sandra odebrała po trzecim dzwonku.

– Wszystko dobrze? – spytała Eve.

– Tak i nie. Twój zabójca się nie pojawił, ale Ron był gotów własnoręcznie udusić Mike’a. Chyba w całym życiu tego dziecka nikt jeszcze nie kazał mu się kąpać. Chłopak chciał uciec z powrotem na ulicę.

– Cholera!

– Nie przejmuj się, dali sobie radę. Ron lubi trudne zadania. Przekupił Mike’a. Obiecał mu jedzenie z McDonalda każdego dnia, kiedy się wykąpie. – Matka roześmiała się. – Skwapliwie się zgodził. Czuję się urażona.

– Wszystkie dzieci lubią McDonalda.

– Nie pocieszaj mnie. Obie wiemy, że kiepsko gotuję. Jak się czujesz?

– Dobrze. Postaram się dzwonić do ciebie co drugi wieczór. Jeśli będziesz miała choćby cień wątpliwości, dzwoń do mnie.

– Dobrze. – Sandra urwała. – Joe nie ma pojęcia, gdzie jesteś i co robisz.

– Uważałam, że tak będzie najlepiej.

– Jest strasznie spięty, Eve. Nigdy go takiego nie widziałam.

– Przypadkiem nic mu nie mów.

– Jest naszym przyjacielem. Wolałabym, aby był z tobą. Dlaczego nie miałabym…

– Nie, mamo.

Sandra westchnęła.

– Niech ci będzie. Ale on będzie nieustannie mnie nachodził.

– Jesteś twarda. Poradzisz sobie.

– On jest twardszy. Ale mnie lubi, więc chyba mnie nie zabije. Powiesz mi, gdzie jesteś?

– W Phoenix.

– I mam nie mówić tego Joemu?

– Nie, mamo.

– Robisz błąd.

– Muszę już kończyć, mamo. Uważaj na siebie.

– Ty też.

Eve powoli odłożyła słuchawkę. Joe robił to, co umiał najlepiej – polował. Jaki będzie jego następny ruch?

– Chcesz kanapkę? – spytała Jane. – Z indykiem. Zrobiłam dwie.

– Dziękuję. – Nie była głodna, ale Jane, po raz pierwszy, odkąd zgodziła się przyjechać do Phoenix, zrobiła jakiś pojednawczy gest. – Chętnie. – Poszła za Jane do kuchni. – Jeśli chodzi o jedzenie, to musimy sobie same radzić. Obawiam się, że nie umiem specjalnie gotować.

– Nie możesz być gorsza od swojej matki – powiedziała Jane, wdrapując się na wysoki stołek przy barku.

– Nie jestem taka pewna. Nie mam doświadczenia.

– Mogę ci pomagać. W jednej rodzinie zastępczej przeważnie to ja gotowałam.

– U Carbonisów? Pani Eisley mówiła mi, że ciężko ci tam było.

– Dałam sobie radę. – Jane skończyła kanapkę. – Mam posprzątać?

– Nie ma tu wiele do roboty, sama pozmywam. Logan mówi, że tu jest dobra biblioteka. Nie wiem, czy znajdziesz coś dla siebie do czytania, ale…

– Książki? – spytała Jane z rozjaśnioną twarzą. – Tu są książki?

– Tak mówi Logan.

Jane szybko ukryła podniecenie.

– Może tam zajrzę. I tak nie mam nic lepszego do roboty. – Zeszła ze stołka, zaniosła talerz do zlewu i odkręciła wodę. – Logan cię lubi. Podobasz mu się. Spisz z nim?

Eve zamrugała oczami. Na litość boską, dzieciak miał dopiero dziesięć lat. No tak, mimo dziesięciu lat nie była już dzieckiem. Przypuszczalnie w swoim krótkim życiu przeżyła więcej niż niejedna trzydziestoletnia kobieta.

– To nie twoja sprawa.

Jane wzruszyła ramionami.

– Dużo nam pomógł. Zastanawiałam się, czy musisz mu zapłacić.

Seks jako zapłata. Kolejny przejaw życia na ulicy. Codzienne kontakty z prostytutkami były częścią dzieciństwa Eve i Jane, oczywiście, miały takie same doświadczenia.

– Nie, Logan jest moim przyjacielem. Przyjaciele nie oczekują zapłaty za swoją pomoc. To dobry człowiek. I nie jest oszustem – dodała z uśmiechem.

– Naprawdę tak nie myślałam. Chciałam go tylko trochę zdenerwować.

– No wiesz, Jane.

– Jemu to nie przeszkadzało. To twardy facet. Gdzie jest biblioteka?

– Nie mam pojęcia.

– Sama znajdę – powiedziała Jane, wychodząc z kuchni.

– Jeśli nie masz nic przeciwko temu, weź książki, które sobie wybierzesz, do innego pokoju. Muszę popracować na komputerze.

– Dlaczego?

– Chcę sprawdzić, czy jest dostęp do archiwalnych numerów miejscowych gazet.

– Żeby coś znaleźć o tej zamordowanej kobiecie?

Eve kiwnęła głową.

– Nie mam dużo danych. Don bardzo uważał, żeby mi nie podać zbyt wielu informacji. Jedynie tyle, że zabójstwo zdarzyło się pięć czy sześć miesięcy temu, kobieta była śpiewaczką, a jej ciała do dziś nie znaleziono. Czyli szukam kogoś zaginionego, a nie zamordowanego.

– Nie będę ci przeszkadzać – powiedziała Jane, znikając. Przynajmniej nie musiała się martwić, aby czymś zająć dziewczynkę. Najwyraźniej Jane lubiła czytać i chciała jak najszybciej coś sobie znaleźć w bibliotece. Eve miała zamiar wziąć prysznic, przebrać się w dżinsy i bawełnianą bluzkę i zasiąść do komputera.

– Chcesz kawy? – spytała Jane, stawiając tacę z dzbankiem i filiżanką na skraju biurka. – Jest dość mocna. Nie umiem robić innej.

– Nic nie szkodzi. – Eve odchyliła się do tyłu i potarła rękami oczy. – Nie musiałaś robić mi kawy.

– Gdybym musiała, to bym nie zrobiła. – Jane zwinęła się w kłębek w skórzanym fotelu. – Niczego nie znalazłaś, co?

Eve potrząsnęła głową.

– Odszukałam gazety do siedmiu miesięcy wstecz. Może mnie oszukał. – Nalała sobie kawy. – Minęła północ. Powinnaś iść spać.

– Dlaczego?

– Nie jesteś śpiąca?

Jane hardo uniosła głowę do góry.

– A ty?

Eve była zanadto zmęczona, żeby się z nią sprzeczać i tylko się skrzywiła.

– Mam pomysł. Ty zajmiesz się tym, co robiłam, a ja pójdę spać.

– Spróbuję, ale my w szkole pracujemy na Mclntoshach. Co to za komputer?

– Logan.

Dzisiejsze dzieciaki wiedziały znacznie więcej i potrafiły to wykorzystać.

– Logan?

– John Logan produkuje komputery.

– Tak jak Bill Gates?

– Mniej więcej. Poza tym są zupełnie różni. Znalazłaś coś do czytania?

Jane kiwnęła głową.

– Tak, książkę o naukowcach, którzy szukają Troi. Fajna książka. – Urwała. – I książkę o rzeźbie sądowej. Mówiłaś, że z tego żyjesz. Czy to twoja książka?

– Nie, Logan zatrudnił mnie kiedyś do wyjaśnienia pewnej sprawy, a wcześniej sam się dokształcał w tej dziedzinie.

– Obrazki są obrzydliwe. Eve potaknęła w milczeniu.

– Naprawdę umiesz robić coś takiego?