Выбрать главу

Irina uśmiechnęła się.

– Podziękujmy Microsoftowi! – powiedział z emfazą Martin. – I co, załatali tę dziurę?

– A skąd mam wiedzieć? Pewnie tak.

Martin pomyślał przelotnie, że skopiowanie Iriny ostatecznie skomplikuje spór o metodę pracy Wrót. Czy przenoszą człowieka na inną planetę, czy też tworzą kopię na nowej planecie, niszcząc oryginał? Ze słów Pawlika wynikało, że przenoszą cały pokój, ze znajdującą się w nim istotą rozumną. Ale jeśli Irina została skopiowana siedmiokrotnie…

A może w tym wypadku zwykłe, ludzkie pojęcia nie mają zastosowania? I między przeniesieniem w jeden punkt przestrzeni a przeniesieniem w siedem różnych punktów nie ma zasadniczej różnicy? Martin nie był fizykiem, ale nie sądził, żeby odpowiedź na to pytanie znalazł najgenialniejszy ziemski uczony. Ludzi i kluczników rozdzielała zbyt głęboka przepaść.

– Ale jak dowiedziałaś się o swoich duplikatach? – wykrzyknął Martin, mimo woli oddając tej Irinie palmę pierwszeństwa.

– Poczułam je – powiedziała Irina i od razu się poprawiła: – Poczułyśmy się. To jest jak… – skrzywiła się z irytacją, poruszyła palcami niczym człowiek, którego proszą, żeby wyjaśnił, co to takiego drobne zmarszczki na wodzie – to…

– Myśl? Sen? Głos? – podpowiedział Martin.

– Wszystko razem i zupełnie co innego. Najpierw wydawało mi się, że tracę rozum – Ira uśmiechnęła się. – Zapewne zrozumiałby mnie schizofrenik… możemy rozmawiać… – zastanowiła się. – Nie, nie rozmawiać… myśleć razem?

– Stale? Teraz nie jesteś tu jedna, lecz są was trzy?

– Teraz jestem jedna. Takie wspólne myślenie zdarza się od czasu do czasu, ale coraz częściej. A gdy dziewczyny umierały… – głos Iriny nie drgnął – przeżywałam to razem z nimi. Przez wszystkie te dni, gdy byłyśmy rozdzielone. Więc w jakimś sensie one żyją. Byłam na Bibliotece, Martinie. I na Prerii 2, i na Aranku, i na Fuckyou. Wiem, że w tym ciele nie opuszczałam Bezzaru, a jednocześnie przeżyłam również ich życia. Aż do samej śmierci.

O nic więcej nie pytając, Martin sięgnął do kieszeni, wyjął butelkę koniaku i napił się.

– Ja też poproszę – szepnęła Irina. Dzielnie przełknęła łyk, stłumiła kaszel i oddała butelkę. Od razu zaróżowiły jej się koniuszki uszu, nie miała doświadczenia z alkoholem.

– Czy przed śmiercią przesuwało ci się przed oczami całe życie? – powiedział Martin.

– Aha – wytchnęła Irina, ciągle nie mogąc złapać oddechu.

– A może my wcale nie żyjemy? – zasugerował Martin. – Nie żyjemy, lecz umieramy, a życie przesuwa nam się przed oczami… I tylko czasem pamięć szepcze – wszystko już było, było, było… leżę teraz na szpitalnym łóżku, albo z kulą w piersi na obcym bagnie… a przede mną wiruje ostatni bloczek reklamowy minionego życia.

– Wypluj te słowa! – wzdrygnęła się Irina. – Ja nigdzie nie leżę. Jestem na Bezzarze. Chcę popatrzeć na kluczników w ich gawrze. Dokończyć to, co zaczęłam… i czego nie dokończyły dziewczyny. A potem wrócić do domu, spotkać fajnego chłopaka i narodzić mu dzieci, dopóki nie wymyślą prawdziwej nieśmiertelności i nie zabronią rozmnażania się.

– Program minimum? – zapytał Martin.

– Tak! – odpowiedziała wyzywająco Irina.

Martin skinął głową i odparł poważnie:

– To dobry program. Szczególnie spodobał mi się ten fragment o dzieciach… Irino, skoro już rozmawiamy poważnie, powiedz, czemu chcesz drażnić kluczników?

– Już ci wyjaśnialiśmy – powiedziała Irina, najwidoczniej mając na myśli siebie i bezzaryjczyka.

– Prócz podejrzeń, że klucznicy wykorzystują cudze technologie, niewiele usłyszałem.

– Klucznicy zmieniają świat. Zmieniają galaktykę – Irina westchnęła. – Wyobraź sobie coś takiego. Ludzie po raz pierwszy wylądowali na Marsie i znaleźli tam ogromne kosmodromy, zastawione statkami lotów międzygwiezdnych. I na każdym statku po kilka Stacji. Oraz całe mnóstwo unikatowych i potężnych urządzeń. A wszystko tylko czeka, żeby zacząć z tego korzystać… Stworzyć raj na Ziemi, podbić Wszechświat…

– Chcesz się założyć, że zaczęlibyśmy podbój? Dokładnie tak, jak klucznicy. I daj Boże, żeby starczyło nam mądrości i dobroci, by nie wszczynać z nikim wojny, tylko pomagać innym rasom…

– A nie interesuje cię, co się stało z budowniczymi statków i Stacji? Dlaczego sami nie skorzystali ze swoich wynalazków, co powstrzymało ich od ekspansji?

Martin zastanowił się i wzruszył ramionami.

– Epidemia, wojny… Wszystko mogło się zdarzyć.

– Choroby i wojny nie powinny stanowić problemu dla tak potężnej rasy. Rzecz w tym, że oni zrezygnowali z ekspansji, uznając ją za niepotrzebną albo niebezpieczną. A klucznicy…

Martin klasnął w ręce.

– Irino, wybacz, ale to już twój nastoletni maksymalizm! Przybycie kluczników wyszło Ziemi jedynie na dobre. Po prostu jesteś w takim wieku, że buntujesz się przeciwko każdej władzy… przeciwko rządom, prawu, wierze, przeciwko klucznikom…

Irina prychnęła.

– Dzięki za komplement. Wiesz, czego szukałam na Prerii 2?

– Starożytnych świątyń? – rzucił nonszalancko Martin.

– Zgadza się. Opowiadałam ci?

– Archeolodzy mi wyjaśnili.

Irina westchnęła.

– Nawet z możliwościami kluczników ciężko przeczesać wszystkie systemy gwiezdne. Istnieje teoria… dość uzasadniona… że oni kierują się na sygnały latarni. Kiedyś, pięć lub może sześć tysięcy lat temu, między planetami istniała pierwsza sieć transportowa. Echa tych kontaktów doszły do nas w postaci mitów i podań…

Martin miał ochotę zawyć. Och, ci Sumeryjczycy, Egipcjanie, Fenicjanie i tak dalej! Słynny paleokontakt, freski z postaciami przybyszów z innych planet, tarasy Baalbeku i Atlantyda, piramidy i miasta w dżungli…

Dlaczego ludzie tak bardzo boją się uwierzyć w geniusz swoich przodków? Dlaczego z taką gotowością przypisują wszystkie osiągnięcia tajemniczym przybyszom?

– Ale przecież starożytne świątynie rzeczywiście istnieją na wielu planetach! – powiedziała szybko Irina, widząc, jak zmienia się twarz Martina. – To fakt! A w tych ruinach są puste miejsca po obiektach, które stosunkowo niedawno uległy zniszczeniu.

– Dobrze, załóżmy, że istniała jakaś sieć radiolatarni, na które orientowały się statki kluczników – poddał się Martin. – Co z tego?

– To by znaczyło, że Stacje już kiedyś budowano. A potem zostały zniszczone jednocześnie na wszystkich planetach. Temu procesowi towarzyszyły nieprawdopodobne kataklizmy, mieszkańcy planet cofali się w rozwoju… Wspomnienia o kataklizmach występują w historii każdej rozumnej rasy. Czytałeś Biblię?

Martin doskonale wiedział, że cytaty z Biblii można wykorzystać do potwierdzenia dowolnej tezy – że Chrystus był lekarzem z innej planety, leczącym Judejczyków hipnozą, że Mojżesz był jedynym mieszkańcem Atlantydy, który przeżył – więc nic nie powiedział. Wobec rozmówcy, który wykorzystuje w dyskusji podobne argumenty, medycyna jest bezradna…

– Potop – wygłosiła uroczyście Irina, sprawiając, że niechęć Martina do dyskusji na takim poziomie skamieniała na beton. – Po tym, jak aniołowie zaczęli nawiedzać Ziemię i żenić się z ludzkimi kobietami, Bóg rozgniewał się i zniszczył całą cywilizację. To przecież mowa o pierwszej budowie Stacji! Gdy Ziemia po raz pierwszy weszła do galaktycznej sieci transportowej. Wieża Babel…

– To było później! – jęknął Martin z bólem w głosie.

– Widocznie traktuje o zniszczeniu tych resztek cywilizacji, które ocalały po potopie i próbowały odnowić kontakty z innymi rasami.

– Opisane w Biblii historie są alegoriami! – wykrzyknął Martin. – Czy naprawdę wierzysz, że to Bóg przeszkadza w podróżach międzygwiezdnych?