Выбрать главу

– Nie – wyszeptał Sandoval. – Och, nie.

– A Millar? – odezwała się Dance.

– Nie wiadomo. Może jest zakładnikiem. Znaleźliśmy radio. Przy puszczam, że to jego. Ale nie mamy pojęcia, dokąd poszedł Pell. Ktoś otworzył wyjście awaryjne z tyłu, ale jeszcze parę minut temu wszędzie tam szalał ogień. Nie mógł tamtędy wyjść. Mógł tylko próbować uciekać przez budynek, a w więziennym kombinezonie zaraz ktoś by go zauważył.

– Chyba że przebrał się w garnitur Millara – powiedziała Dance.

TJ spojrzał na nią z niepokojem; oboje domyślili się, jakie mogą być konsekwencje takiego scenariusza.

– Proszę poinformować wszystkich, że może być ubrany w ciemny garnitur i białą koszulę. – Millar był znacznie wyższy od Pella. – I za pewne ma podwinięte nogawki dodała.

Szef ochrony wcisnął guzik nadajnika i przesłał komunikat.

Unosząc wzrok znad telefonu, TJ zawołał:

– Samochody Monterey dojeżdżają na stanowiska. – Wskazał na mapę. – Stanowa wysłała sześć radiowozów i motocykli. Za piętnaście minut powinni zamknąć główne autostrady.

Na szczęście dla nich Salinas było niewielkim miastem – zamieszkanym przez około stu pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców – i znanym ośrodkiem rolniczym (nazywano je „Salaterką Kraju”). Miasto otaczały rozległe pola sałaty, brukselki, szpinaku, karczochów i krzewów owocowych, co oznaczało, że liczba dróg i autostrad była ograniczona. A gdyby Pell postanowił uciekać pieszo, wśród niskich upraw byłby widoczny jak na dłoni.

Dance poleciła TJ-owi przesłać zdjęcia Pela do funkcjonariuszy biura szeryfa i policji stanowej na blokadach.

Co jeszcze mogła zrobić? Zacisnęła palce na warkoczu zawiązanym czerwoną elastyczną opaską, którą dziś rano oplotła jej włosy energiczna ręka córki. Była to już tradycja: co dzień rano Maggie musiała wybrać dla matki kolor gumki, frotki czy wstążki. Agentka przypomniała sobie roziskrzone brązowe oczy córki za okularami w drucianych oprawkach, kiedy mała opowiadała jej o tym, co się będzie działo tego dnia na obozie muzycznym i co powinni podać na jutrzejszym przyjęciu urodzinowym ojca Dance. (Zdała sobie sprawę, że zapewne wtedy Wes ukradkiem wsunął jej do torebki pluszowego nietoperza).

Przypomniała też sobie, jak tego ranka niecierpliwie czekała na przesłuchanie legendarnego przestępcy.

Syna Mansona…

Zatrzeszczało radio szefa ochrony. Odezwał się czyjś rozgorączkowany głos:

– Mamy rannego. Poważnie rannego. To ten detektyw z biura szeryfa. Zdaje się, że Pell popchnął go prosto w ogień. Ratownicy wezwali helikopter. Jest już w drodze.

Nie, nie… Dance i TJ wymienili spojrzenia. W jego zawsze figlarnych oczach odmalowało się przerażenie. Dance przypuszczała, że Millar musi okropnie cierpieć, ale musiała się dowiedzieć, czy może ich naprowadzić na trop Pella. Głową wskazała radio. Szef ochrony podał jej aparat.

– Tu agentka Dance. Czy detektyw Millar jest przytomny?

– Nie. Jest z nim… bardzo źle. – Głos umilkł.

– Czy jest ubrany?

– Czy… Proszę powtórzyć.

– Czy Pell zabrał ubranie Millara?

– Ach, nie, nie zabrał. Odbiór.

– Co z jego bronią?

– Nie ma broni.

Cholera.

– Proszę przekazać wszystkim, że Pell jest uzbrojony.

– Przyjąłem.

Przyszło jej do głowy coś jeszcze.

– Kiedy tylko wyląduje helikopter ratowniczy, trzeba postawić przy nim funkcjonariusza. Pell może próbować załapać się na gapę.

– Przyjąłem.

Dance oddała radio szefowi ochrony. Wyciągnęła telefon i wcisnęła czwórkę.

– Kardiologia – powiedział cichy i łagodny głos Edie Dance.

– To ja, mamo.

– Co się stało, Katie? Coś z dziećmi? – Dance wyobraziła sobie wy raz niepokoju na wiecznie młodej twarzy swojej matki, krępej kobiety o krótkich siwych włosach, noszącej duże okrągłe okulary w szarych oprawkach. Edie na pewno natychmiast pochyliła się do przodu – tak wyglądała jej automatyczna reakcja w chwilach napięcia.

– Nie, u nas wszystko w porządku. Ale jeden z detektywów Michaela został poparzony. Bardzo poważnie. W sądzie doszło do podpalenia i ucieczki. Szczegółów dowiesz się z wiadomości. Straciliśmy dwóch strażników.

– Och, tak mi przykro – odrzekła cicho Edie.

– Ten detektyw nazywa się Juan Millar. Spotkałaś go kilka razy.

– Nie pamiętam. Jest w drodze do nas?

– Niedługo będzie. Wiozą go helikopterem.

– Aż tak źle?

– Macie oddział oparzeniowy?

– Nieduży, część OIOM-u. Pewnie od razu przewieziemy go do Alta Bates, UC-Davis albo Santa Clara. Może do Centrum Grossmana.

– Możesz do niego zaglądać od czasu do czasu? I mówić mi, co z nim?

– Oczywiście, Katie.

Jeżeli to będzie możliwe, chciałabym z nim porozmawiać. Mógł widzieć coś, co może nam pomóc.

Jasne.

Nawet gdybyśmy szybko złapali zbiega, będę zajęta przez resztę dnia. Mogłabyś odebrać dzieci albo poprosić tatę? Stuart Dance, emerytowany biolog morski, pracował dorywczo w sławnym oceanarium Monterey, ale jeśli było trzeba, zawsze był gotów przywieźć czy odwieźć dzieci.

– Już dzwonię.

– Dzięki, mamo.

Dance rozłączyła się i spojrzała na prokuratora Alonza Sandovala wpatrującego się tępo w mapę.

– Kto mu pomagał? – mruknął. – I gdzie jest Pell, do ciężkiej cholery?

Warianty tych dwóch pytań nurtowały też Kathryn Dance. Dręczyła ją jeszcze jedna myśclass="underline" Co mogłam zrobić, żeby lepiej wyczytać jego zamiar? Co mogłam zrobić, żeby zapobiec tej tragedii?

Rozdział 5

Zahuczały łopaty śmigła, dym zawirował, tworząc fantazyjne wzory, i helikopter wystartował z parkingu, zabierając do szpitala Juana Millara.

Vaya eon Dios…

Zadzwoniła komórka. Dance zerknęła na ekran wyświetlacza. Zdziwiła się, że tak długo musiała czekać na ten telefon.