Obecni byli także prezesi czterech największych banków Newark, prezesi dwóch największych towarzystw ubezpieczeniowych, prezes największej firmy architektonicznej, dwaj współzałożyciele najbardziej prestiżowej kancelarii prawniczej, prezes Klubu Sportowego Newark, właściciel trzech wielkich kin w centrum miasta, prezes Izby Handlowej, prezes spółki New Jersey Bell Telephone, redaktorzy naczelni dwóch dzienników, a także prezes firmy P. Ballantine – najsłynniejszej w Newark wytwórni whisky. Z władz hrabstwa Essex pojawił się główny inspektor Związku Prywatnych Właścicieli, wraz z trzema członkami zarządu, natomiast sądownictwo New Jersey reprezentowali wicekanclerz Sądu Słuszności i sędzia pomocniczy stanowego Sądu Najwyższego. W skład delegacji Zgromadzenia Stanowego wchodzili przewodniczący większości oraz trzej czy czterej członkowie Zgromadzenia z hrabstwa Essex, a w imieniu Senatu Stanowego przybył jego przedstawiciel z hrabstwa Essex. Gościem najwyższej rangi państwowej był Żyd, prokurator generalny David T. Wilentz, który doprowadził do skazania Brunona Hauptmanna; na mnie jednak silniejsze wrażenie wywarł inny dostojnik – Abe J. Greene, również Żyd, ale, co ważniejsze, pełnomocnik do spraw boksu na stan New Jersey. Obecny był też jeden z dwóch pochodzących z Jersey senatorów Stanów Zjednoczonych, republikanin W. Warren Barbour, a także nasz rodzimy kongresmen, Robert W. Kean. Z Sądu Okręgowego Stanów Zjednoczonych na okręg New Jersey przybył sędzia objazdowy, dwaj sędziowie okręgowi i prokurator okręgowy (którego nazwisko znałem z radiowego programu Poskramiacze gangów), John J. Quinn.
Z Waszyngtonu zjechała duża grupa współpracowników rabina z kwatery głównej OAA oraz kilku oficjeli z Departamentu Spraw Wewnętrznych. I chociaż nie pojawił się na ślubie nikt z najwyższych szczebli rządu federalnego, to lukę tę wypełnił rekwizyt reprezentujący osobę nie mniej ważną niż sam prezydent – telegram od Pierwszej Damy. Rabin Foster odczytał go głośno na przyjęciu, po czym goście spontanicznie wstali z miejsc, by nagrodzić serdeczności Pierwszej Damy burzliwą owacją, a pan młody poprosił ich, by wraz z nim i jego świeżo poślubioną małżonką odśpiewali na baczność hymn narodowy.
„Sunday Call” zacytował przydługi telegram w całości. Oto jego tekst:
Drogi Rabinie Bengelsdorf, droga Evelyn, Mój mąż i ja ślemy Wam z serca płynące najlepsze życzenia niezmąconego szczęścia.
Cieszymy się niezmiernie, że mieliśmy okazję poznać Evelyn podczas oficjalnej kolacji na cześć niemieckiego Ministra Spraw Zagranicznych w Białym Domu. Evelyn to urocza, energiczna młoda dama o niekwestionowanych zaletach charakteru. Wystarczyło parę chwil niezobowiązującej pogawędki, abym odkryła w niej nieprzeciętne walory osobowości i intelektu, którymi podbiła serce tak nadzwyczajnego mężczyzny jak Lionel Bengelsdorf.
Wspominam dziś jakże wymowny fragment wiersza, który spotkanie z Evelyn ożywiło owego wieczoru w mojej pamięci. Autorką jego jest Elizabeth Barrett Browning, a słowa rozpoczynające czternasty z jej Sonetów z portugalskiego wyrażają tę samą kobiecą mądrość, którą wyczytałam z zaskakująco ciemnych i pięknych oczu Evelyn. „Jeśli musisz mnie kochać – pisze Elizabeth Browning – niech to będzie za nic, „Jedynie dla miłości… ”
Rabinie Bengelsdorf! Odkąd poznaliśmy się w Białym Domu po ceremonii inauguracyjnej Organizacji Asymilacji Amerykańskiej, był Pan dla mnie kimś więcej niż przyjacielem; po przeniesieniu do Waszyngtonu na stanowisko dyrektora OAA stał się Pan moim niezastąpionym mentorem. Nasze pasjonujące rozmowy, a także światłe książki, które łaskawie mi Pan pożycza, nauczyły mnie wiele, nie tylko o wierze żydowskiej, ale i o burzliwych losach żydowskiego narodu, a także o źródłach wielkiej siły duchowej, która pozwoliła Żydom przetrwać trzy tysiące lat. Jestem dziś bogatsza o odkrycie, że moje dziedzictwo religijne jest głęboko zakorzenione w Waszym. Naszą największą misją – misją Amerykanów – jest żyć w harmonii i braterstwie jako zjednoczony naród. Wspaniała praca, którą oboje świadczycie na rzecz OAA, wymownie świadczy o Waszym oddaniu i chęci wspierania nas w osiągnięciu tego szczytnego celu. Wśród wielu łask udzielonych przez Boga naszemu narodowi najcenniejszą jest obecność wśród nas takich obywateli jak Wy: dumnych, pełnych życia bojowników nieujarzmionej rasy, której odwieczne ideały sprawiedliwości i wolności stoją na straży amerykańskiej demokracji od roku 1776.
Z najlepszymi życzeniami, Anne Morrow Lindbergh
Gdy FBI wkroczyło w nasze życie po raz drugi, celem inwigilacji stał się mój ojciec. Ten sam agent, który nagabywał mnie na ulicy o Alvina w dniu, w którym pan Wishnow się powiesił – ten sam, który przesłuchiwał Sandy’ego w autobusie, moją matkę w sklepie i ojca w biurze – zaczął się kręcić po targowisku i wystawać przy barze, gdzie mężczyźni przychodzili w środku nocy coś zjeść i napić się kawy. Zachowywał się dokładnie tak samo jak wówczas, gdy Alvin podjął pracę u stryja Monty’ego – z tym że teraz ciekawiło go, co Herman, stryj Alvina, mówi o Ameryce i naszym prezydencie. Któryś z ludzi Longy’ego Zwillmana przekablował stryjowi Monty’emu to, co usłyszał od agenta McCorkle’a: że wykarmiwszy we własnym domu zdrajcę ojczyzny, który walczył po stronie obcego kraju, mój ojciec wolał teraz rzucić pracę w Metropolitan Life niż uczestniczyć w rządowym programie mającym na celu zjednoczenie i umocnienie narodu amerykańskiego. Stryj Monty odpowiedział na to facetowi od Longy’ego, że jego brat to nędzny łachmyta bez wykształcenia, który ma na utrzymaniu żonę i dwoje dzieci, i na pewno nie zrobi Ameryce wielkiej krzywdy, przerzucając skrzynki z towarem przez sześć nocy w tygodniu. Gość od Longy’ego wysłuchał tego z sympatią – tak przynajmniej twierdził stryj Monty, który bez osłonek (a więc wbrew naszej domowej tradycji) opowiedział nam, siedząc w kuchni, całą historię w którąś sobotę po południu:
– a potem on i tak mówi do mnie: „Twój brat musi stąd zniknąć”. To ja mu mówię: „Wszystko to jedna wielka bzdura. Powiedz Longy’emu, że to grubymi nićmi szyta nagonka na Żydów”. Gość sam jest Żydem, nazywa się Niggy Apfelbaum, ale nic do niego nie trafia. Niggy wraca do Longy’ego i zeznaje mu, że Roth nie chce wykonać polecenia. I co dalej? Zjawia się Długi we własnej osobie; staje w moim zaplutym kantorku w jedwabnym, ręcznie szytym garniturze. Wysoki, wygadany elegancik – łatwo zgadnąć, na co bierze te gwiazdki filmowe. Mówię mu: „Ja ciebie pamiętam z podstawówki, Longy. Już wtedy widać było, że wysoko zajdziesz”. A on do mnie: „Ja ciebie też pamiętam. Już wtedy widać było, że nigdzie nie zajdziesz”. Śmiejemy się obaj, a potem znowu ja: „Mój brat potrzebuje pracy. Czy ja mogę nie dać pracy rodzonemu bratu?”. „A czy ja mogę pozwolić, żeby FBI mi węszyło koło tyłka?”, pyta Longy. „Wiem”, mówię mu. „Przecież przez FBI wyrzuciłem z pracy bratanka, no nie? Ale z bratem to co innego, no nie? Słuchaj”, mówię. „Daj mi dwadzieścia cztery godziny, wszystko załatwię. Jak się nie uda, jak nie dam rady, to Herman stąd pójdzie”. No i czekam do zamknięcia na drugi dzień rano, idę do baru Sammy’ego Eagle’a, a tam siedzi ten łachudra z FBI. „Postawię panu śniadanie”, mówię mu, zamawiam whisky z piwem, siadam koło gościa i pytam: „Co pan ma przeciwko Żydom, panie McCorkle?”. „Nic”, odpowiada. „No to coś się pan uczepił mojego brata? Czy on komu co zrobił?” „Panie, jakbym ja coś miał przeciwko Żydom, to czy ja bym tu siedział u Eagle’a i czy Sammy Eagle byłby moim kumplem?” I woła do Eagle’a przez cały bar: „Powiedz mu, czy ja coś mam przeciwko Żydom?”. „Nic mi o tym nie wiadomo”, mówi Eagle. „Jak twój mały miał bar micwę, to mu przyniosłem spinkę do krawata, pamiętasz?” „Do dziś ją nosi”, potakuje Eagle. „No widzisz pan?”, mówi McCorkle. „Ja tylko wykonuję swoją robotę, tak jak Sammy i jak pan”. „I jak mój brat”, dodaję. „Dobrze. Świetnie. Tylko nie gadaj pan, że ja mam coś przeciwko Żydom”. „Mój błąd. Przepraszam”. I wsuwam mu w kieszeń kopertkę, małą brązową kopertkę. I koniec na tym.