Выбрать главу

Matka przemawiała do telefonistki z wielką precyzją, żeby przypadkiem nie zaszło jakieś nieporozumienie i nie policzono jej za dużo:

– Halo, centrala? Chcę zamówić prywatną rozmowę międzymiastową. Z Danville, Kentucky. Numer prywatny pani Selmy Wishnow. I proszę mi powiedzieć, kiedy upłyną trzy minuty, proszę nie zapomnieć.

Nastąpiła długa pauza, podczas której telefonistka wyszukiwała numer w spisie abonentów. Gdy w końcu rozległ się sygnał połączenia, matka dała mi znak, żebym też przysunął ucho do słuchawki, ale się nie odzywał.

– Halo! – głos Seldona brzmi entuzjastycznie. Telefonistka: – Tu centrala międzymiastowa. Łączę rozmowę prywatną dla pani Selmy Wistful.

– Ehem…

– Pani Wistful?

– Halo? Mamy chwilowo nie ma w domu. Telefonistka: – Łączę rozmowę dla pani Selmy Wistful…

– Wishnow! – nie wytrzymuje moja matka. – Wishnow!

– Kto mówi? – pyta Seldon. – Kto dzwoni? Telefonistka: – Czy twoja mama jest w domu, malutka?

– Jestem chłopcem – odpowiada Seldon. Urażony. Jeszcze jeden cios. Wciąż to samo. Bo, niestety, Seldon ma głos dziewczynki, zawsze mówił tak cienko, nawet kiedy mieszkał pod nami. – Moja mama jeszcze nie wróciła z pracy.

Telefonistka: – Pani Wishnow nie ma w domu, proszę pani. Matka spogląda na mnie i pyta:

– Co się mogło stać? Chłopiec jest sam. Gdzie ona się podziewa? Mały siedzi w domu sam jak palec. Centrala? Porozmawiam z osobą, która odebrała.

– Proszę pana uprzejmie.

– Kto mówi? – pyta Seldon.

– Seldon? Tu pani Roth. Z Newark.

– Pani Roth?

– Tak. Dzwonię przez centralę międzymiastową, chciałam rozmawiać z twoją mamą.

– Z Newark?

– Chyba mnie poznajesz.

– Ale słyszę panią, jakby dzwoniła pani z drugiego końca ulicy.

– Nie dzwonię z drugiego końca ulicy. To jest rozmowa międzymiastowa. Seldon, gdzie twoja mama?

– Właśnie wziąłem sobie coś do jedzenia. Czekam, aż mama wróci z pracy. Jem ciasteczka Fig Newtons. I popijam mlekiem.

– Seldon…

– Czekam, aż mama wróci z pracy. Pracuje do późna. Codziennie pracuje do późna. A ja siedzę w domu. Czasem biorę sobie coś do jedzenia…

– Seldon, przestań. Ucisz się na chwilę.

– A jak mama wraca, robi kolację. Tylko że zawsze wraca bardzo późno.

Matka odwraca się do mnie i chce mi przekazać słuchawkę.

– Porozmawiaj z nim. On w ogóle nie słucha, co ja mówię.

– O czym mam z nim rozmawiać? – bronię się, odsuwając się od telefonu.

– A jest Philip? – pyta Seldon.

– Poczekaj chwilkę, Seldon – mówi moja matka.

– Jest Philip? – powtarza Seldon.

– Proszę cię, weź słuchawkę – mówi do mnie matka.

– Ale co ja mam mu powiedzieć?

– Wszystko jedno, cokolwiek – odpowiada matka, wciskając mi do jednej ręki słuchawkę, a do drugiej mikrofon.

– Halo, Seldon? – odzywam się.

Seldon ostrożnie, jakby z niedowierzaniem, odpowiada:

– Philip?

– Tak. Cześć, Seldon.

– Wiesz co? Nie mam żadnych kolegów w szkole.

– Chcieliśmy porozmawiać z twoją mamą – mówię mu.

– Moja mama jest w pracy. Pracuje codziennie do późna. Wziąłem sobie coś do jedzenia. Jem ciasteczka Fig Newtons i popijam mlekiem. Za tydzień są moje urodziny i mama powiedziała, że mogę urządzić przyjęcie…

– Seldon, zaczekaj chwilkę.

– Ale ja nie mam żadnych kolegów.

– Seldon, muszę spytać o coś moją mamę. Poczekaj. – Zakrywam dłonią mikrofon i pytam szeptem: – Co ja mu teraz mam powiedzieć?

– Spytaj go, czy wie, co się dzisiaj zdarzyło w Louisville – odpowiada szeptem matka.

– Seldon, moja mama pyta, czy wiesz, co się dzisiaj zdarzyło w Louisville.

– Ja mieszkam w Danville. Mieszkam w Danville, Kentucky. Czekam, aż moja mama wróci z pracy. Wziąłem sobie coś do jedzenia. A coś się wydarzyło w Louisville?

– Chwileczkę, Seldon. – Znowu szeptem zwracam się do matki: – Co teraz?

– Po prostu mów do niego. Nie przestawaj. A kiedy centrala powie, że minęły trzy minuty, daj mi znać.

– Po co dzwonisz? – pyta Seldon. – Przyjedziesz mnie odwiedzić?

– Nie.

– Pamiętasz, jak uratowałem ci życie?

– Tak. Pamiętam.

– Hej, a która u was teraz jest godzina? Dzwonisz z Newark? Z Summit Avenue?

– Już ci mówiliśmy, że tak.

– Świetnie słychać, no nie? Jakby się było na drugim końcu ulicy. Szkoda, że nie możesz do mnie przyjechać, zjedlibyśmy coś razem i mógłbyś zostać do przyszłego tygodnia, na moje przyjęcie urodzinowe. Nie mam kogo zaprosić na przyjęcie urodzinowe. Nie mam z kim grać w szachy. Właśnie siedzę i ćwiczę otwarcie. Pamiętasz moje otwarcie? Wystawiam piona sprzed króla. Pamiętasz, jak cię uczyłem? Wystawiam piona sprzed króla, pamiętasz? Potem wystawiam gońca, potem skoczka, potem drugiego skoczka… a pamiętasz ten ruch, kiedy między królem a wieżą nic nie stoi? Kiedy przesuwam króla o dwa pola, żeby go osłonić?

– Seldon…

– Powiedz mu, że za nim tęsknisz – podpowiada mi szeptem matka.

– Mamo!

– Powiedz mu to, Philip.

– Tęsknię za tobą, Seldon.

– No to może wpadniesz coś przekąsić? Bo słowo daję… naprawdę nie dzwonisz z drugiego końca ulicy?

– Nie, to jest rozmowa międzymiastowa.

– A która u was godzina?

– Teraz jest… mniej więcej za dziesięć szósta.

– Tu też jest za dziesięć szósta. Moja mama powinna być w domu od piątej. Najpóźniej od wpół do szóstej. Raz wróciła o dziewiątej wieczorem.

– Seldon, wiesz, że zabili Waltera Winchella? – pytam.

– A kto to taki?

– Daj mi skończyć. Walter Winchell został zabity w Louisville, Kentucky. W twoim stanie. Dzisiaj.

– Przykro mi. A co to za jeden?

Telefonistka: – Minęły trzy minuty, proszę pana.

– To twój wujek? – pyta Seldon. – Ten wujek, co przyjechał kiedyś do ciebie w odwiedziny? Jego zabili?

– Nie, nie – odpowiadam, uświadamiając sobie, że Seldon, który siedzi w tej chwili sam gdzieś w Kentucky, bredzi tak, jakby to jego koń kopnął w głowę. Mówi jak otępiały. Otumaniony. Odmóżdżony. A był najlepszym uczniem w naszej klasie.

Matka przejmuje telefon.

– Seldon, tu pani Roth. Chciałabym, żebyś coś zapisał.

– Dobra. Tylko muszę znaleźć kartkę. I ołówek. Czekamy. Czekamy.

– Seldon? – mówi matka. Czekamy dalej.

– Dobra, mam – odzywa się Seldon.

– Seldon, zapisz to, co ci podyktuję. Ta rozmowa kosztuje już w tej chwili mnóstwo pieniędzy.

– Przepraszam, pani Roth, ale nigdzie nie mogłem znaleźć ołówka. Siedziałem w kuchni. Wziąłem sobie coś do jedzenia.

– Seldon, zapisz, że pani Roth…

– Okej.

– …dzwoniła z Newark.

– Z Newark. Kurczę. Chciałbym być z powrotem w Newark i mieszkać pod wami. W końcu uratowałem Philipowi życie.

– Pani Roth dzwoniła z Newark, żeby sprawdzić.

– Momencik. Jeszcze nie zapisałem.

– … czy wszystko jest w porządku.

– A coś ma być nie w porządku? Philip chyba jest w porządku. I pani też. A pan Roth? Też w porządku?