Выбрать главу

Mikaela podniosła wzrok i przez krótką chwilę patrzyła jej prosto w oczy. Potem wzięła głęboki oddech.

– Najpierw poszło tak, jak sobie zaplanowałam – zaczęła opowiadać, wolno splatając dłonie przed sobą na stole – jakby tę umiejętność nabyła niedawno i jeszcze miała trudności z jej wykonywaniem, zdążyła pomyśleć Moreno.

– Pojechałam do tego zakładu i spotkałam się z tatą. To było… strasznie dziwne, że wchodzę do jakiegoś pokoju i widzę zupełnie obcego człowieka, który jest jednak moim tatą. Myślałam oczywiście o tym wcześniej, próbowałam to sobie wyobrazić, ale w rzeczywistości wrażenie było dużo dziwniejsze… on był taki mały, obcy i taki… chory. Przypominał mi ptaka. Mój ptasi tata, pomyślałam. A jednak zrozumiałam, że jest moim tatą, jak tylko go zobaczyłam, nie umiem tego wyjaśnić, ale w jakiś sposób było to oczywiste.

Jej głos nabrał nieco pewności, gdy weszła w rytm opowiadania, odnotowała Moreno.

– Mów dalej.

– Pani zna tę… historię?

Moreno kiwnęła głową.

– Nie powiedziałam w pociągu wszystkiego, co wiedziałam, chyba się trochę wstydziłam. Mój tata miał romans z uczennicą, ona miała tylko szesnaście lat… ja wtedy dwa. Tak było, nie da się tego zmienić. Dziewczyna została zabita, a tatę skazano za morderstwo. Ale niesłusznie. Powiedział mi tamtego dnia, że to nie on zepchnął Winnie Maas na tory… dwie godziny trwało, zanim to z siebie wydobył. Dał mi też list, w którym napisał to samo. Miał romans z dziewczyną, ale jej nie zabił… strasznie się wstydził o tym mówić, ale go zmusiłam. Tata nie jest silny, jest jak ptak. Jak chory ptak, tak mi go żal…

Przerwała, spoglądając pytająco na Moreno. Ta dała jej znak, żeby mówiła dalej.

– Płakałam, kiedy stamtąd wyszłam. Zatrzymałam się w schronisku, było przepełnione, o mały włos w ogóle nie dostałabym łóżka, ale w końcu jakieś się znalazło. Właściwie nie wiedziałam, co mam zrobić, ale przecież uwierzyłam tacie, kiedy powiedział, że jest niewinny, że nie zabił tej dziewczyny, więc po namyśle postanowiłam odszukać jej mamę… jeśli mieszkała jeszcze w Lejnicach, i powiedzieć jej o tym. Może też zapytać o parę rzeczy. W zasadzie poszło bez problemów. Odwiedziłam ją w niedzielę, nie była specjalnie miła, chyba trochę alkoholiczka, pokazała mi nawet, że ma rewolwer, żeby się bronić… nie bardzo wiem, przed czym. Na pewno mi nie uwierzyła, kiedy powiedziałam, że tatę skazano niewinnie. Nazwała go skurwysynem, mordercą i w ogóle wyzywała od najgorszych, mówiła, że zniszczył jej życie. Oczywiście jej też było mi żal, to przecież musi być okropne przeżycie, kiedy dziecko umiera w taki straszny sposób…

Podano jedzenie, ale Mikaela najwyraźniej nie chciała przerywać, kiedy już na dobre weszła w rytm opowiadania.

– Kiedy tam siedziałam w tym zapuszczonym mieszkaniu pani Maas, zaczęłam się poważnie zastanawiać, jak zginęła jej córka – tata powiedział tylko, że nie on ją zabił – i przyszło mi do głowy, że mogłabym porozmawiać jeszcze z innymi ludźmi, skoro już byłam na miejscu. Żałuję, że tak pomyślałam, Boże, jak żałuję.

– Nie brałaś pod uwagę, że dziewczyna mogła sama skoczyć z wiaduktu?

Mikaela potrząsnęła głową.

– Zastanawiałam się nad tym, ale zarówno tata, jak i pani Maas byli przekonani, że nie.

– Rozumiem. No i co zrobiłaś?

– Pani Maas podała mi kilka nazwisk. Osób, które, jak twierdziła, znały jej córkę, właściwie nie wiem, dlaczego mi je podała. Przez cały czas mówiła, że jestem bachorem mordercy, że powinnam się wstydzić chodzić po ulicach i w tym stylu.

– Mam pewne pojęcie – rzekła Moreno. – Też się z nią spotkałam.

– Tak?

Mikaela przez chwilę miała minę winowajczyni, jakby wstyd jej było, że sprawiła kłopot. Moreno kiwnęła jej głową, żeby mówiła dalej.

– W każdym razie poszłam do tej kobiety, Very… Very…

– Sauger?

– Tak, zgadza się. Do Very Sauger. Dobrze znała Winnie, tata chyba zresztą też ją uczył. Powiedziałam jej, że myślę, że mój tata jest niewinny i wtedy… wtedy, jakby oniemiała. Odniosłam wrażenie… nie, zresztą nie wiem…

– Powiedz.

– Odniosłam wrażenie, że zdawała sobie z tego sprawę, że jest niewinny. Nie chcę powiedzieć, iż rzeczywiście o tym wiedziała, tylko że odniosłam takie wrażenie, akurat gdy u niej byłam. Rozumie pani?

Moreno przytaknęła, że rozumie.

– Tak, ta Vera Sauger podała mi dwa nowe nazwiska… osób, z którymi mogłam pomówić. Jedno, którego nie pamiętam, no i Tima Van Rippego. Boże, jakbym chciała nigdy nie usłyszeć tych nazwisk…

– Rozumiem – powiedziała Moreno.

Bo w końcu zaczynała rozumieć.

– Co się dalej stało?

Mikaela ponownie wzięła głęboki oddech. Sięgnęła po nóż i widelec, ale odłożyła je z powrotem na stół.

– To było straszne. Tak potworne, że nigdy tego nie zapomnę… nigdy, nigdy. Śni mi się to co noc. Kilka razy każdej nocy, jak tylko zasnę… mam wrażenie, że cały czas.

Przez chwilę zanosiło się, że dziewczyna wybuchnie płaczem, ale zacisnęła zęby i mówiła dalej.

– Zadzwoniłam do niego. Do Tima Van Rippego. Powiedziałam, kim jestem, i zapytałam, czy miałby czas ze mną porozmawiać. Był trochę dziwny, ale nie zwróciłam na to większej uwagi… powiedział, że czas ma dopiero wieczorem i umówiliśmy się na plaży o dziewiątej.

– O dziewiątej wieczorem?

– Tak. Na plaży. Prosiłam, żebyśmy spotkali się trochę wcześniej, ale nie chciał. Zgodziłam się więc na dziewiątą. Sprawdziłam pociągi, był jeden za dziesięć jedenasta, więc miałam jak dostać się do domu. Później próbowałam skontaktować się z tym drugim mężczyzną… przypomniało mi się, nazywa się Bitowski… ale bez skutku. Toteż całe popołudnie przeleżałam na plaży. Była bardzo ładna pogoda.

Z ukłuciem wyrzutu Moreno przypomniała sobie, że to samo popołudnie spędziła na tej samej plaży. Tyle że kilka kilometrów dalej na północ. W tę pierwszą niedzielę… na lekkim kacu, bez obowiązków i szczęśliwa.

– Wieczorem czekałam na niego mniej więcej od wpół do dziewiątej. W tym miejscu, gdzie się umówiliśmy… tuż koło pirsu, jak on się nazywa… chyba pirs Frieder. Na plaży było już dość pusto, ale jeszcze nie zapadł zmrok. Van Rippe przyszedł za dziesięć i poszliśmy wolno wzdłuż brzegu… na północ. Ja opowiadałam, a on słuchał w milczeniu. Po jakimś czasie usiedliśmy, nie widziałam potrzeby, żeby iść dalej, poza tym musiałam dźwigać swój plecak. Zdjęłam go i coś było nie w porządku. Jeden z metalowych prętów podtrzymujących konstrukcję zaczął się wysuwać z obszycia. Wyciągnęłam go zupełnie, żeby potem porządnie zamocować. Albo wyrzucić, sama nie wiem… w tym momencie opowiedziałam już wszystko prawie do końca, poza jednym, że mój tata jest niewinny. Powiedziałam to teraz. I wtedy to się stało…

Zagryzła wargi. Moreno czekała.

– Powiedziałam: „Wiem, że mój tata nie zabił Winnie Maas”. Dokładnie tak powiedziałam. On stał, a ja siedziałam, dłubiąc przy plecaku. Kiedy podniosłam na niego wzrok, pojęłam wszystko. W jednej chwili. On ją zabił. To Tim Van Rippe zamordował Winnie Maas, wiedziałam to w ciągu sekundy, a on zrozumiał, że ja wiem. Myślałam o tym później tysiąc razy, tak to musiało zabrzmieć w jego uszach, kiedy powiedziałam, że nie mój tata jest winien. Pomyślał, że oskarżam jego… i zobaczyłam, że ze mną chce zrobić to samo. Postąpił krok w moją stronę i podniósł ręce, widziałam w jego twarzy, że mnie też chce zabić. Zamierzał zabić mnie tam na plaży…

Teraz wreszcie coś w niej pękło. Pod koniec mówiła coraz szybciej i Moreno nie była tym zaskoczona. Pośpieszyła wokół stołu i położyła ręce na trzęsących się ramionach Mikaeli. Przysunęła sobie krzesło i mocno ją przytuliła. Kątem oka dostrzegła, że młoda para przy sąsiednim stoliku rzuca im ukradkowe spojrzenia.