Выбрать главу

– Przepraszam – powiedziała Mikaela, kiedy pierwszy atak przeszedł. – Nie mam siły o tym opowiadać.

– Zdaję sobie sprawę, ale mimo wszystko spróbuj. Wielu twierdzi, że jest to sposób na poradzenie sobie z ciężkimi przeżyciami. Przez ponowne ich przeżycie.

– Wiem – przyznała Mikaela. – Proszę usiąść na swoim miejscu. Jeszcze nie doszłam do końca.

Uśmiechnęła się dzielnie i Moreno wróciła na swoje miejsce.

– Trenuję szermierkę, wspominałam o tym?

– Nie, nie wydaje mi się.

– Szpadę i floret. Jestem dość dobra, jeśli mogę sama się ocenić… więc kiedy rzucił się na mnie, wbiłam mu pręt w oko.

– Co? – zdziwiła się Moreno. – Pręt?

– Ten od plecaka. Mniej więcej tej długości…

Pokazała rękami. Moreno przełknęła ślinę.

– …trzydzieści, czterdzieści centymetrów. Metalowy. Miałam go przecież w ręce, zrobiłam to zupełnie odruchowo. Bez namysłu. Wyrzuciłam tylko ramię i trafiłam go prosto w oko. Przewrócił się… upadł na mnie, nie chciałam tego, stało się to automatycznie, ale zabiłam na tej plaży Tima Van Rippego, w niecałą sekundę.

Głos jej zadrżał, ale się nie załamał. Moreno poczuła, że na przedramieniu dostaje gęsiej skórki.

– Później była wyłącznie panika. Zrozumiałam, że zginął na miejscu. Nie było zbyt ciemno. Ludzie przechodzili w odległości dwudziestu, trzydziestu metrów, ale nikt nie zwrócił uwagi, co się stało. Jeśli ktoś patrzył w naszą stronę, widział pewnie parę, która została dłużej na plaży, przyjemnie spędzając czas. Zakopałam go tam, zajęło mi to blisko godzinę, ale cały czas się ściemniało i plaża szybko się wyludniła. Zgubił buty, kiedy wlokłam go do dołu, wyrzuciłam je. Zabrałam mu też portfel i zegarek, nie wiem dlaczego… też je później wyrzuciłam. Kiedy skończyłam, poszłam stamtąd.

– Kiedy skończyłaś, poszłaś stamtąd – powtórzyła Moreno. – Jezus Maria, Mikaela, musiałaś być śmiertelnie przerażona.

– Byłam. Byłam tak przerażona, że nie wiedziałam, co robię. Jakbym nie była sobą… szłam przez całą noc.

– Szłaś?

– Tak, przez całą noc. O siódmej rano doszłam do parkingu dla tirów w Langhuijs i zabrałam się stopem do Frigge. Tam zjadłam śniadanie i przespałam się kilka godzin w parku. Cały czas śniło mi się, jak dźgam Van Rippego w oko. I jak go zakopuję. Kiedy się obudziłam, najpierw chciałam iść na policję, ale się bałam. Wypłaciłam wszystkie pieniądze ze swojego konta, trochę ponad tysiąc guldenów, i kupiłam bilet na pociąg do Kopenhagi. Ukradłam też trzydzieści guldenów z portfela Van Rippego, zanim go wyrzuciłam.

– Do Kopenhagi? Dlaczego tam?

Czy ktoś sprawdził banki? Zastanowiła się pośpiesznie Moreno. Najwyraźniej nie. Niechlujstwo. Wyśledzenie wypłaty nie powinno stanowić większego problemu.

– Właściwie nie wiem – odparła Mikaela. – Byłam tam na wycieczce szkolnej. Miasto mi się podobało. No i dokądś musiałam przecież uciec.

Moreno nic nie powiedziała.

– Zabiłam go przecież. Zamordowałam i zakopałam. Jasne, że musiałam się ukryć…

Moreno kiwnęła głową, starając się przybrać neutralnie przyjazną minę.

– I co zrobiłaś? Pojechałaś pociągiem do Kopenhagi?

– Tak. Nocnym pociągiem. Przyjechałam rano i zameldowałam się w hotelu Excelsior. Za dworcem. Dość obskurna dzielnica, ale to było pierwsze, co znalazłam. Potem na przemian wałęsałam się po mieście i leżałam w pokoju, aż dotarło do mnie, że jeszcze trochę i oszaleję. Wtedy zadzwoniłam do mamy. Nie wiem, ile dni minęło, nic prawie przez ten czas nie jadłam… powiedziałam mamie, że żyję, ale że niedługo to potrwa, jeśli nie przyjedzie do mnie z tatą, z moim prawdziwym tatą. Można powiedzieć, że ją zaszantażowałam, ale mówiłam prawdę. Czułam się fatalnie… no i przyjechali.

– Twoja mama z tatą przyjechali do ciebie do hotelu w Kopenhadze?

– Tak. Nie wiem którego dnia, ale musiał minąć więcej niż tydzień, jak zabiłam Van Rippego. I zabijałam go każdej nocy, jak tylko zdołałam zasnąć… tak, chyba od tego wszystkiego traciłam zmysły. Chociaż kiedy mama i tata przyjechali, poczułam się trochę lepiej. Zmusiłam ich, żeby ze sobą rozmawiali. Spędziliśmy razem cztery lub pięć dni, ale tata czuł się źle bez swoich lekarstw, więc wróciłyśmy. Mama dzwoniła codziennie do Lejnic i pytała o poszukiwania, żeby nikt się nie domyślił, że jesteśmy razem… uzgodniłyśmy z mamą, że później też zachowamy to w tajemnicy. Tacie nie powiedziałyśmy, co się stało, tyle że wiemy, że nie zamordował Winnie Maas. Trudno się z nim rozmawiało, a później inspektor Baasteuwel powiedział nam tę straszną rzecz, ogarnia mnie rozpacz, jak tylko o tym pomyślę. To niesprawiedliwe, że…

– Zaczekaj chwilę – poprosiła Moreno. – Nie do końca rozumiem. Skąd nagle wziął się Baasteuwel?

Mikaela wytarła nos w serwetkę i wyjaśniła:

– Wróciliśmy z Kopenhagi. Mama wysadziła tatę w pobliżu zakładu, a potem pojechałyśmy do Aarlach. Zatrzymałyśmy się przez kilka dni u cioci Vanji, cioci nie było, ale mama ma klucze. Dyskutowałyśmy, co z tym wszystkim zrobić. Z Helmutem na przykład, czy mu powiedzieć, czy nie. W końcu uzgodniłyśmy, że nikomu nie powiemy ani słowa. Nie byłybyśmy w stanie… wróciłyśmy do domu, w poniedziałek wieczorem, a następnego ranka inspektor Baasteuwel już dzwonił do naszych drzwi. Helmuta na szczęście nie było w domu, bo inspektor w godzinę wyciągnął z nas całą historię… a potem wyjawił nam najgorsze.

– Najgorsze?

– Tak. Rozmawiał z tatą w zakładzie… wtedy gdy ja z mamą byłyśmy w Aarlach. Nie wiem, jak to z taty wydobył, no ale od nas wyciągnął, co chciał, więc pewnie jest w tym dobry.

– Najlepszy – potwierdziła Moreno. – Co takiego powiedział mu twój tata?

Mikaela zacisnęła szczęki, mrugając oczami, żeby zatrzymać napływające łzy.

– Myślał, że to mama zabiła Winnie Maas. I dlatego milczał. Żeby nas chronić.

Zamilkła. Moreno poczuła nagle pieczenie pod powiekami i dla przeciwwagi popiła łyk wody mineralnej. Czy to możliwe? Pomyślała.

W tej samej chwili zrozumiała, że tak.

Nie tylko możliwe, ale i logiczne, tworzyło sensowną całość.

– Chociaż rzeczywiście pomieszało mu się od tego w głowie – dodała Mikaela. – Na miejscu. Ale myślał, że mama ją zabiła. Przez cały ten czas. To ona tej nocy odebrała telefon od Winnie… i dowiedziała się. Wpadła w szał i wybiegła z domu. Kiedy tata znalazł później Winnie na torach, myślał, że… rozumie pani?

– Tak, rozumiem.

A Van Rippego chronił komendant, pomyślała. Bo miał romans z jego matką.

Powiedziała jej to po południu przez telefon Selma Perhovens. Jak również, że śledztwo, o ile dobrze zrozumiała, prowadzono dużo mniej intensywnie.

Z uzasadnionych względów.

Z uzasadnionych względów? Zapytała Moreno, ale Selma nic więcej nie wiedziała.

Teraz nagle wszystko było oczywiste. Jasne jak słońce. Równanie zostało w końcu rozwiązane. Równanie Baasteuwela.

Skunksowi ujdzie płazem.

Ale Mikaela nie zostanie pociągnięta do odpowiedzialności.

A morderca Winnie Maas został ukarany.

Moreno spostrzegła, że zaciska dłonie w pięści niemal aż do bólu i że ma na wpół otwarte usta. Zamknęła je, próbując się rozluźnić.

Cholera, pomyślała. Czy bogowie skończyli już rozgrywkę? Mniej więcej tak to odbierała, a wynik wyglądał chyba na remis. Przynajmniej tak wyraziłby się Van Veeteren, tego była pewna… salomonowy remis.