Ostrzeżenie!!! Próba wejścia do rejestru bez złożenia odpowiedniego zlecenia i bez podania potwierdzonego kodu identyfikacyjnego jest niezgodna z prawem federalnym i grozi aresztowaniem oraz karą nie mniejszą niż pięć tysięcy dolarów lub więzieniem.
– Nie jest zbyt przyjazny. – Roarke westchnął.
Nie odpowiedziała. Wstała, obeszła biurko i wzięła kopię, o której wspomniał. Kiedy zajął jej miejsce przed komputerem, poszła z listą do kuchni pod pretekstem, że przygotuje kawę.
Za nic nie będzie patrzeć, jak jej mąż bez najmniejszego wysiłku łamie blokadę i dociera do zabezpieczonych danych.
Oparła się o blat i przebiegając wzrokiem po liście, sięgnęła do autokucharza po kubek kawy. Zrobił to, co miał tam do zrobienia, zauważyła, podkreślając wszystkie zakupy za gotówkę, jakich dokonano tamtego lutowego dnia.
Pasuje do Yosta, pomyślała. Jeszcze jedno zakupowe szaleństwo. Nowa walizka, nowe buty – sześć par – nowy portfel, cztery skórzane paski, kilka par jedwabnych i kaszmirowych skarpet. W sklepie, który zidentyfikował Roarke, zamówił dwie szyte na miarę koszule.
Wstąpił tylko w dwa miejsca. W dwóch sklepach wydał ponad trzydzieści tysięcy eurodolarów.
Roarke dorzucił dane ze sklepu złotniczego w Londynie. Jubiler okazał się równie pomocny jak jego kuzyn z Nowego Jorku i potwierdził, że Yost nabył u niego za gotówkę dwie długości srebrnej linki.
Nic na zapas. Znowu ta jego pewność siebie. Wyraźnie polegał na swoim profesjonalizmie.
Zakładając, że prawidłowo oszacowano czas zgonu pary przemytników z Kornwalii, zrobił zakupy na dwa, trzy dni wcześniej, po czym ruszył na północ, gdzie dokonał podwójnego morderstwa.
Jak dotarł do Kornwalii? – zastanawiała się Eye. Czy miał w Londynie samochód? Czy na miejscu wynajął dom? A może zatrzymał się wjakimś modnym hotelu, apotem wynajął transport? Pociąg czy samolot?
Ponieważ prawie na pewno nie chodził nigdzie pieszo, liczyła, że może uda się odtworzyć plan jego zajęć podczas pobytu w Anglii.
– Pytanie – powiedziała, wróciwszy do swojego gabinetu. – Czy masz dom w Londynie?
– Tak, ale rzadko z niego korzystam. Zazwyczaj mieszkam w moim prywatnym apartamencie w New Savoy. Mają doskonałą obsługę.
– A samochód?
– Dwa. W garażu.
– Jak długo jedzie się do Kornwalii?
– Nigdy nie byłem w Kornwalii, musiałbym sprawdzić – odparł Roarke, nie patrząc na żonę. Siedział przy jej stanowisku pracy i jak na gust Eye, czuł się zbyt swobodnie. – Gdybym wybierał się tak daleko, prawdopodobnie, dla zaoszczędzenia czasu, zdecydowałbym się lecieć minihelikopterem prosto z biura. No chyba że miałbym ochotę na wycieczkę krajoznawczą.
– A jeśli nie chciałbyś się rzucać w oczy?
– W takim przypadku wynająłbym jakiś szybki samochód.
– Też o tym pomyślałam. Do pociągu czy samolotu trzeba się jakoś dostać, a i potem, na miejscu, też potrzebny jest środek transportu. To zbyteczne utrudnienia, a on tego nie lubi. Czy, według ciebie, New Savoy to najlepszy hotel w mieście?
– Tak mi się zawsze wydawało.
– Twój?
– Mhm. Chcesz to przejrzeć?
– A jeśli nas aresztują, obciążą karą i wtrącą do więzienia?
– Poprosimy o sąsiednie cele.
– Rany, strasznie śmieszne. – Podeszła do biurka, pochyliła się i przez ramię Roarke” a zaczęła przeglądać dane.
– Potwierdza się ta historia z atakiem serca. Jeśli informacje federalnych są prawdziwe, powinno tu być coś więcej.
– Można wejść do archiwum szpitala. – Roarke cmoknął i pochylił lekko głowę, by podrapać policzek żony. – Założę się, że to nie jest legalne.
– Skoro mogą federalni, mogę i ja. Otwieraj.
– Uwielbiam, kiedy tak mówisz. – Wystarczyło, że nacisnął jeden klawisz, by na ekranie ukazały się gotowe do skopiowania pliki.
– Zrobiłeś to, zanim ci pozwoliłam.
– Nie wiem, o czym mówisz. Po prostu postępowałem zgodnie z rozkazami inspektora prowadzącego śledztwo. Nie przekroczyłem uprawnień eksperta, nawiasem mówiąc cywilnego, ale jeśli czujesz, że powinnaś mnie ukarać…
Pochyliła się nad nim jeszcze niżej i ugryzła go w ucho.
– Och, dziękuję, pani porucznik.
Stłumiła śmiech.
– Złamany nos, pęknięta szczęka, uszkodzone oko, złamane cztery żebra i dwa palce, krwotok tu, obrzęk tam. Sporo tego jak na zawał serca.
– Są też ślady sodomii.
– I to jeszcze za życia. Przyczyną śmierci było uduszenie. Federalni mieli rację. Skoro już tu jesteśmy, to może sprawdzimy, czy dziewczynkę poddano badaniom i leczeniu. Ta sama data zgłoszenia, mniej więcej o tej samej porze, płeć żeńska, nieletnia. Prawdopodobnie rozpoznano molestowanie seksualne, mogła być w szoku. Może jakieś drobne obrażenia, siniaki, poza tym obecność nielegalnych subtancji we krwi.
Uruchomił przeszukiwanie, po czym sięgnął po jej kubek z kawą.
– Co ci to da? – spytał. – I tak wiesz, kto zabił Wernera.
– Wszystko jest ważne. Istnieje prawdopodobieństwo, że pomagała to zorganizować.
– 0, jest – mruknął Roarke. – Mollie Newman, pici żeńskiej, lat szesnaście. Trafiłaś w dziesiątkę. Nawet ze śladową ilością Exotica i Zonera.
– Jest jedyną osobą, o której wiemy, że widziała Yosta w akcji i przeżyła.
Zoner. Werner nie mógł jej tego dać. Po co zadawałby się z naćpanym dzieciakiem? – zastanawiała się Eye. To musiał być prezent od Yosta.
– Chcę odnaleźć tę Mollie. Nie ma tu gdzieś nazwisk rodziców lub opiekunów? Freda Newman, matka. Sprawdzimy ją, może znaj dziemy coś ciekawego.
– Eve, twoi przyjaciele z FBI już mają jej dane i z całą pewnością wiedzą, gdzie jej szukać. Podrzucili ci to, żebyś się zakopała w niepotrzebnej robocie.
– Wiem, ale i tak chcę to sprawdzić. Chcę wiedzieć, gdzie w Waszyngtonie kupił linkę. Zazwyczaj kupuje w pobliżu miejsca zbrodni. Zobaczmy, gdzie… – Urwała, bo w tym momencie rozległ się dzwonek łącza. – Dallas.
– Pani porucznik, zdaje się, że mamy coś na stronach pornograficznych.
– Peabody, do diabła, co ty masz na sobie?!
Jej podwładna, rumieniąc się, spojrzała na cienki kwiecisty szlafroczek z szafy McNaba, który włożyła, by nie krępował jej ruchów.
– Yyy… no… to szlafrok.
– Bardzo twarzowy – wtrącił się Roarke.
Rumieniec Peabody ogarnął całą twarz. Zmieszana dziewczyna zaczęła się bawić jaskraworóżowymi klapami.
– Och, dziękuję, naprawdę włożyłam go, bo mundur… Nie mogłam…
– Daruj sobie – ucięła Eye. – Co macie?
– Od tego przeglądania stron aż mnie oczy rozbolały. Notowałam pseudonimy. Ludzie, nie uwierzylibyście, jakie kretyńskie ksywy wymyślają sobie niektórzy faceci. Sądząc po tym, co znalazłam w jego profilu, doszłam do wniosku, że nasz ptaszek wybrał sobie coś bardziej klasycznego. Zaczęłam od Srebrny. Po prostu takie…
– Tak, rozumiem. Znalazłaś jego adres?
– Cóż, my…
Na ekranie pojawił się McNab, który bez ceregieli odepchnął
Peabody na bok. Nie miał na sobie szlafroka. Ani koszuli.
– Tu zaczęła się zabawa. Te zboczki często zabezpieczają swoje dane, zwłaszcza ci, którzy mają rodziny i dobrze płatną pracę. Nie chcą, żeby inni wiedzieli, że się podniecają, oglądając pornosy. Ale kiedy zabrałem się za tego Srebrnego, komputer rozgrzał się do czerwoności. Nikt nie robi aż takiego halo, i to na legalnych stronach. Serwer przeadresowujący odsyłał mnie z Hong-
– kongu do Pragi, z Pragi do Chicago, a stamtąd do Vegas i tak dalej.