– Rządowa zasadzka się nie udała. – Whitney nie okazywał wściekłości i rozgoryczenia. – Weszli do mieszkania przed kilkoma minutami. Yosta nie było.
– A sprawdzali kamery zabezpieczające? Rozmawiali z portierem i ochraniarzami? Zapytali ich, czy facet jest w budynku?
– Nie znam szczegółów. Oficjalne oświadczenie brzmi: podejrzany zbiegł. Obława się nie powiodła.
Eve kiwnęła tylko głową.
– Chciałabym to osobiście potwierdzić, komendancie.
– Ja także. – Whitney spojrzał najpierw na nią, następnie n Feeneya. – Idziemy.
Federalni nie okazali się zbyt przyjaźni. W eleganckim przyciemnionym holu budynku, w którym przeprowadzono nie udaną akcję, panowała ponura atmosfera. Na widok miejscowej policji nastroje stały się wyraźnie wrogie.
Eve czuła, że gdyby nie obecność Whitneya, nie obeszłoby się bez pyskówki. Stopień i zimne opanowanie szefa ostudziło jej temperament.
Widząc, że Feeney ciągle jeszcze trzęsie się z wściekłości, kiwnęła na McNaba.
– Wykorzystaj swój chłopięcy urok i spróbuj się czego dowiedzieć od elektroników z FBI. Może sprawdzili albo sprawdzają dyskietki zabezpieczające. Chcę wiedzieć, jak i kiedy Yost wymknął się z budynku, którym wyjściem i co ze sobą zabrał.
– Już się robi. – McNab włożył ręce do kieszeni szerokich spodni w kolorze dojrzałych truskawek i odmaszerował.
– Peabody, przejdź się po piętrach, dyskretnie podpytaj sąsiadów, może coś widzieli. Postaraj się nie ściągać na siebie uwagi federalnych. Byłoby dobrze, gdyby ci się udało wydobyć coś z androidów pracujących w budynku.
Eve, Whitney i Feeney weszli do windy i w milczeniu jechali na górę. Chciała wszystko spokojnie przemyśleć. Czas akcji był ściśle tajny. Yost musiał mieć niezłe znajomości. W FBI? W policji? Pewnie i tu, i tu. Działał szybko i sprawnie, ale jeszcze nie zrobił tego, co miał do zrobienia w Nowym Jorku. Błyskawicznie się ulotnił, lecz na pewno jest w pobliżu. W hotelu? Możliwe. Była skłonna uwierzyć, że Yost, albo jego pracodawca, miał w pogotowiu jakąś kryjówkę. Gdzieś się zaszył. Musi dokończyć robotę.
Wie, że depczemy mu po piętach. Ciekawe, jak długo będzie czekał, zanim wykona następny ruch?
Zajęta rozmyślaniem, wyszła z windy pierwsza, nie czekając na szefa. Od razu nadziała się na Jacoby”ego.
Oczy błysnęły mu złowrogo, cofnął się, przyjmując postawę boksera gotowego się do ataku.
– To akcja FBI.
– To akcja, którą FBI zwyczajnie spieprzyło – powiedział
Whitney, wysuwając się przed Eve, nim ta zdążyła otworzyć usta. – Agencie, zechce pan wyjaśnić, jakim cudem udało się panu pańskiej ekipie zgubić podejrzanego, którego zlokalizowali moi kudzie?
Jacoby wiedział, z której strony spadnie cios. Zamierzał zrobić wszystko, by oszczędzić własnego karku i zrzucić winę na łiejscową policję.
– Agenci federalni przygotowywali tę operację od dłuższego czasu. Nie muszę wyjaśniać…
– Racja – przerwał mu Whitney. – Od lat nieudolnie próbowaliście znaleźć Yosta. Moja podwiadna namierzyła go w kilka dni. Nie dość, że skorzystaliście z naszego sukcesu i przejęliście doskonale przygotowaną akcję, to jeszcze nie wiadomo jakim cudem udało się wam wszystko schrzanić. Agencie Jacoby, odpowie pan za to nie tylko przed swoimi przełożonymi, ale także przede mną, moim szefem i inspektorem prowadzącym. Niech pan nie liczy na to, że nie będzie się pan musiał tłumaczyć.
A teraz… – Zrobił krok do przodu, dyskretnie kiwając na Eye.
– Może zacznie pan ode mnie?
Po korytarzu kręcili się ludzie z oddziału prewencyjnego. Na plecach mundurów mieli wielkie jaskrawożółte inicjały agencji. Eye minęła ich i weszła do apartamentu.
Mieszkanie zostało już dokładnie przeszukane, ale agenci nadal się tam kręcili. Nie przeszkodziło jej to, dostała to, czego chciała. Zobaczyła na własne oczy, jak mieszkał.
Bogato, pomyślała w pierwszej chwili. Na podłodze leżały puszyste dywany i miękkie poduszki. Za ścianą ze szkła, za którą rozpościerał się widok na miasto, znajdował się przestronny kamienny taras, osłonięty od wiatru bujną roślinnością w lśniących donicach:
Gustownie, zauważyła. Delikatnie kojące pastele ścian stinowiły doskonałe tło dla starannie dobranych obrazów w eleganckich złotych ramach, a do tego stare drewniane meble. Nauczyła się rozpoznawać spokojną elegancję antyków.
Urządził się z wyczuciem i stylem. W salonie panował lekki nieład, który zapewne był skutkiem wizyty federalnych. Wypolerowane na połysk meble przykryła ledwo widoczna warstewka kurzu.
Na niskim stoliku z rzeźbionymi wygiętymi nogami stały świeże kwiaty w kryształowym wazonie. Pod ścianą, na podeście, posąg nagiej długowłosej kobiety z białego marmuru, W drewnianej obudowie na ścianie znalazła zdemontowane centrum komunikacyj ne i konsolę przeznaczoną do rozrywki.
Nie, na pewno tu nie pracował, zastanawiała się. Nie w salonie. Mógł się tu zabawiać, owszem, ale nie robił niczego poważnego. Eve powoli obracała się, rejestrując wszystko swoim podręcznym minizestawem.
Zastanawiała się, czy Roarke dobrze by się czuł, otoczony takimi obrazami, rzeźbami, meblami.
Kamera filmująca salon nie zarejestrowała jej obecności, kiedy łukowatym przejściem wchodziła do eleganckiej jadalni. Ciężki kryształowy żyrandol idealnie pasował do masywnych, nieco męskich mebli. Duży stół zdobił bukiet niskich kolorowych kwiatów, obok niego stały srebrne świeczniki z długimi białymi świecami.
Lśniąca czystością kuchnia znajdowała się na prawo. Eye wydęła ze zdumieniem usta, kiedy otworzyła lodówkę wielkości czołgu. Była pełna jedzenia, tak samo jak autokucharz. Półki uginały się od drogich produktów doskonałej jakości, a głównie czerwonego mięsa.
W szufladach znalazła starannie posegregowane przybory kuchenne, potrzebne do gotowania. Słoiczki, butelki z olejem, przyprawy, wszystko, co przydaje się osobie, która lubi sama przyrządzać posiłki.
Ciekawe, pomyślała, wyobrażając sobie Yosta stojącego przy wielkiej kuchence i pichcącego jakąś wyszukaną potrawę. Pewnie słuchał muzyki, może klasycznej, na przykład opery. Wkładał śnieżnobiały fartuszek, który znalazła w szafie. Był wykrochmalony i idealnie odprasowany.
Sam gotował. Zorganizowany i samowystarczalny mężczyzna. Czasami pewnie zamawiał coś w autokucharzu. Z kredensu wyjmował wytworną porcelanę, zapalał świece i w samotności delektował się swoim doskonałym posiłkiem. Mężczyzna o wyfinowanym guście, rozsmakowany w zabijaniu.
Wycofała się z kuchni, by dokładniej obejrzeć pokój, który przerobił na nowoczesną, wyposażoną w najnowocześniejszy sprzęt salę do treningu. Ściany wysokiego pomieszczenia wyłożone były lustrami, drewniana podłoga pachniała czystością.
Scieżka do biegów wyposażona w program stymulujący różne nawierzchnie, basen, maszyny wspomagające trening samoobrony, namiot ciśnień. Lustra na wszystkich ścianach i kamery rejestrujące przebieg ćwiczeń.
Yost dbał o formę i lubił na siebie patrzeć.
Za ścianą znajdowała się sypialnia. To tutaj zaspokajał swoje żądze. Sliskie materiały, zmysłowe kolory, pod błękitnym satynowym baldachimem łóżko żelowe wielkości jeziora. A na suficie baldachimu lustro. Lubił się sobie przyglądać nie tylko w czasie treningu.
Główna łazienka, jak można się było spodziewać, urządzona była równie wygodnie. Eye znalazła tu całą kolekcję maleńkich mydełek, szamponów, olejków i balsamów z najlepszych hoteli na świecie. Ekonomiczny rozmiar, zauważyła. Nie zajmują zbyt dużo miejsca w torbie podróżnej. Zabierasz je ze sobą, żeby po sobie posprzątać, co, Yost?
Gwałcąc i mordując, robi się straszny bałagan, człowiek się poci, brudzi. Kiedy ma się pod ręką te luksusowe kosmetyki w zgrabnych buteleczkach, można się natychmiast odświeżyć. Kosmetyki były posegregowane i ustawione na półkach w wysokiej szafce. Zauważyła między nimi nieregularne przerwy, a więc kilku pojemniczków brakowało. Zabrał je ze sobą. Nic nie powinno się zmarnować.