– Niepokoić go? – Poczuła nagły skurcz żołądka. – Co się stało?
Summerset jeszcze raz przyjrzał się krzesłom, westchnął i zdecydował się mówić na stojąco.
Musiał przyznać, że zachowała się jak należy. Tylko raz zaklęła, a potem w milczeniu wysłuchała, co miał do powiedzenia. Patrzyła na niego, mrużąc oczy, jak gdyby gotowała się do skoku.
Z zadowoleniem stwierdził, że jego opis był zwięzły, ale treściwy. Nie spodziewał się, że Eye zasypie go gradem pytań na tematy. które nawet nie przyszły mu do głowy.
Tak, miał zwyczaj zachodzić o tej porze do warzywniaka. Na ogół przyglądał się przedstawieniu na przystanku i z rozbawieniem obserwował wysiłki pasażerów próbujących dostać się do autobusu.
Yost zaszedł go od tylu, nieco z lewej strony. Tak, on. Summerset, jest praworęczny.
Yost miał na głowie jasną perukę, włosy ścięte na jeża, syl wojskowy. Był w perłowoszarym płaszczu z cienkiego, ale ciepłego materiału. Ugodził go paralizatorem w prawe ramię. Yost wypuścił strzykawkę, nie zdążył wstrzyknąć całej dawki środka.
Przypadkowy przechodzień, trafiony w klatkę piersiową, przewrócił się na chodnik, ale szybko doszedł do siebie. Pozostały mu jedynie drobne sińce i zadrapania po niefortunnym upadku.
– Czy ktoś wie, że miałeś przy sobie nielegalną broń?
– Właściciel warzywniaka. Powiedziałem androidowi porządkowemu, że paralizator należał do Yosta. Zaatakował mnie ale chybił i sparaliżował tamtego mężczyznę z Utah. Dałem żonie poszkodowanego moją kartę. Wyśle mi rachunek za pomoc medyczną i pobyt w szpitalu. To jedyne, co mogłem zrobić.
– Jedyne, co mogłeś zrobić, to pozwolić moim ludziom wykonywać swoje obowiązki. Gdybyś im się nie wymknął może udałoby się go zgarnąć, kiedy za tobą szedł.
– Możliwe – stwierdził w końcu Summerset. – Możliwe, że tak by się stało, gdyby pani łaskawie raczyła uzgodnić ze mną decyzję, która mnie dotyczyła. Gdyby się tak za mną nie skradali, może i zgodziłbym się na współpracę.
– Już to widzę.
– Racja, z tym że nie mogła się pani o tym przekonać. Tymczasem ja zdołałem się sam obronić i jeszcze go przy tym uszkodzić. Zrobiłem z siebie widowisko i straciłem winogrona, za które zapłaciłem dziesięć dolarów.
– Myślisz, że to żarty? Tak cię to, do cholery bawi?
Zacisnął szczękę.
– Nie. Nie bawi mnie to. Gdybym w tym zajściu dostrzegł coś wesołego, nie przyszedłbym na posterunek policji. Zgłosiłem się z własnej woli i złożyłem zeznanie, bo mam nadzieję, że pomoże to w śledztwie.
– Pomożesz mi w śledztwie, jeśli posadzisz tu ten swój suchy tyłek i zaczekasz, aż zorganizuję ci transport do domu.
– Nie wsiądę do policyjnego samochodu.
– Wsiądziesz, jak diabli! Summerset, jesteś celem. Mam dość problemów, nie zamierzam przyglądać się, jak maszerujesz przez miasto z tablicą strzelniczą na plecach. Od tej chwili będziesz robił dokładnie to, co ci powiem, bo inaczej…
Urwała, w tym bowiem momencie otworzyły się drzwi i do biura wszedł Roarke.
– Jame, wchodź. Nie musisz pukać. Czuj się jak u siebie w domu.
– Eve. – Nie powiedział do niej nic więcej, pogłaskał jedynie jej ramię. Ożywił się na widok Summerseta. – Nic ci nie jest?
– Nie, oczywiście, że nie. – Powinienem był to przewidzieć, pomyślał ogarnięty wyrzutami sumienia kamerdyner. Powinienem był się domyślić, że Roarke dowie się o całym zajściu, jeszcze zanim się ono skończy. – Właśnie składałem zeznania. Zamierzałem powiadomić pana po powrocie do domu.
– Czyżby? – mruknął Roarke. – Jeden z pracowników pogotowia cię rozpoznał, kiedy rozmawiałeś z tym pokrzywdzonym przechodniem. Zdążył mnie zawiadomić, nim tobie w ogóle przyszło to do głowy.
– Przepraszam. Musiałem się upewnić, że nic takiego się nie stało. Jak pan widzi, nic mi nie jest.
– Nie zamierzam tego tolerować – odezwał się cicho Roarke tonem, który Eye od razu rozpoznała. Wiedziała, że jest gotowy gryźć.
– Nie ma czego tolerować. Stało się. Na szczęście już po wszystkim.
Eye uniosła brwi. Rozmawiali jak cierpliwy ojciec z niesfornym synem. Spojrzała na Roarke” a, zdążył opanować wzburzenie.
– Już po wszystkim. Zgadza się. A ty jedziesz na wakacje. Wszystko zaplanowałem. Od dziś masz dwa tygodnie wolnego. Proponuje ci chatkę w Szwajcarii. Tę, którą tak lubisz, w górach.
– W tej chwili nie mogę wyjechać na wakacje, ale dziękuję in troskę.
– Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Za dwie godziny będzie na ciebie czekał transport.
– Nigdzie nie jadę.
– Opuścisz miasto, i to natychmiast. Jeśli nie podoba ci się Szwajcaria, pojedziesz, dokąd zechcesz.
– Nie mam zamiaru nigdzie jechać.
– Wiesz co, pieprz się. Zwalniam cię.
– Rozumiem. Zabiorę swoje rzeczy i przeniosę się do hotelu, dopóki…
– Milczeć, do ciężkiej cholery! Zamknijcie się obydwaj. – Eye nerwowym gestem poprawiła włosy. – Już takie moje szczęście. W końcu usłyszałam słowa, na które czekałam od roku i nawet nie mogę odśpiewać hymnu zwycięstwa. A więc chcesz, żeby podwinął ogon i gdzieś się ukrył? – zapytała ostro. – Myślisz, że kiedy ty wpakowałeś się w taką aferę, on tak po prostu pojedzie sobie do Szwajcarii na jakieś pieprzone wakacje jodłować czy co oni tam robią?
– Kto jak kto, ale ty powinnaś rozumieć, dlaczego zależy mi na tym, żeby go ukryć. Yost chybił. Wścieknie się, bo Summerset uraził jego dumę, zniszczył mu reputację. On mu tego nie daruje, zaatakuje znowu, ale tym razem skutecznie.
– I właśnie dlatego Summerset zostanie przewieziony do domu, do tej fortecy, w której mieszkamy, i pozostanie tam pod ochroną aż do odwołania.
– Nie zgadzam się na takie…
– Kazałam ci się zamknąć! – Eye, patrząc groźnie na Smmerseta, zrobiła krok przed siebie i stanęła między zdenerwowanyiui mężczyznami. Prawie poczuła na sobie ich wściekłość, niechęć jaką w tym momencie do siebie żywili. – Chcesz, żeby caly czas się o ciebie zamartwiał? Chcesz, żeby rozpaczał, jeśli popełnisz jakiś błąd i coś ci się stanie? Koleś, a może twoja durna jest wielka, że nie możesz jej przełknąć? Jeśli tak, to sama wepchnę ci ją do gardła. Obaj zrobicie to, co wam powiem. W przeciwnym razie oskarżę cię – wbiła palec w klatkę piersiową Summerseta – o posiadanie nielegalnej broni. A ciebie – odwróciła się do Roarke”a – o działanie niezgodne z procedurą policji. Wsadzę was do wspólnej celi, tam sobie wszystko wyjaśnicie a ja tym czasie dokończę to, co zaczęłam. Na pewno nie będę tu sterczeć i przyglądać się waszym dziecinnym awanturom.
Roarke z całej siły chwycił ją za ramię. Nie odezwał się ani słowem. Kiedy się opanował, puścił ją, odwrócił się i wyszedł.
– Niezła zabawa, co?
– Pani porucznik?
– Niech cię szlag. Zamknij gębę. – Eye podeszła do okna i przez chwilę patrzyła na ulicę. – Zostawił za sobą wszystko. Z całej przeszłości tylko ty się dla niego liczysz.
Nagle emocje Summerseta opadly. Koścista twarz nabrała jakiejś miękkości. Usiadł na krześle.
– Zgadzam się. Będę współpracował. Gdzie mam zaczekać na jakiś transport?
– Może być tutaj.
– Pani porucznik – powiedział cicho, podchodząc do drzwi. Zatrzymała się i odwróciła. Ich oczy się spotkały. – Nie chodzi o dumę. Nie mogę go zostawić. On… on jest mój.
– Wiem -. odparła z westchnieniem. – Dwóch ludzi w cywilu odwiezie cię do domu. Dam wam nieoznakowany pojazd, będzie mniej bolało. – Otworzyła drzwi, ale zanim wyszła, jeszcze raz się odwróciła i powiedziała z uśmiechem: – Kiedy następnym razem cię zwolni, wykąpię się z tej okazji w szampanie.