Выбрать главу

Wracając z New Jersey, Eve starał się nie myśleć o tym, że właśnie zburzyła spokój matce i siostrze Darlene French. Wolał się koncentrować na następnym kroku, który pozwoli wymierzyć sprawiedliwość, może nawet ukoi rozpacz.

– Gdyby podobna zbrodnia wydarzyła się kiedyś w naszym mieście lub okolicy, wiedziałabym o tym.- Mimo to postanowiła skorzystać z pokładowego komputera w ukochanym 6000xxx Roarke’a i się upewnić. – Mamy uduszenia. I gwałty. I pobicia. Nawet parami- zaczęła.

– Uwielbiam Nowy Jork.

– Ja też. To chore. W ciągu ostatnich 6 tygodni wydarzyła się każda z tych zbrodni ale nigdy wszystkie naraz. Nikt nie używal srebrnej linki. Nie zrobiono tego w hotelu. Oczywiście nie znaczy to, że nie zrobił tego w innych miastach, krajach, a może nawet gdzieś poza planetą… Przeskanuję większy obszar kiedy…- Przerwała, kiedy w jej torebce odezwał się dźwięk komunikatora.- Dallas.

– Do diabła, nie mogłabyś zrobić sobie wolnej chociaż jednej nocy?

Spojrzała w smutne oczy Feeneya.

– Właśnie się starałam.

– No to powinnaś się bardziej starać. Może kiedy ty się zdrzemniesz, reszta z nas też będzie mogła chwilę odpocząć. A było tak miło. Peabody musiała mnie wezwac akurat kiedy siedziałem sobie z browarem, michą chipsów serowych i oglądałem mecz.

– Wybacz.

– I tak ci pieprzeni jankesi przegrali, I to z tymi zasrańcami z Tijuana Tacos. Niech to szlag!- Feeney westchną ciężko i podrapał się po siwiejącej głowie.- Ten twój facet kogoś mi przypomniał. Kiedy Peabody przysłał jego zdjęcie, od razu wydał mi się znajomy. Z początku nie mogłem sobie przypomnieć. Przeszukałem całe MCDK. To nie takie proste, kiedy ma się do dyspozycji jedynie dyskietkę ze zdjęciem. Żadnych odcisków. Chłopaki mówią, że musiał się zabezpieczyć. Na szczęście już badamy próbkę DNA. Mamy jego krew i skórę pobraną spod paznokci dziewczyny. No i jest sperma. Fiuta sobie nie zabezpieczył.

– Tak, wiem. Żaden z was nie lubi zakładać kapturka na swojego najlepszego kumpla.

Uśmiechnął się do niej kwaśno.

– Nie sądzę żeby przejmował się DNA. Zabezpieczył się, żeby zyskać na czasie.

Na wyniki analizy DNA trzeba czekać zwykle kilka godzin.

– Znalazłeś coś w MCDK?

– Właśnie do tego zmierzam. No więc wrzuciłem to jego zdjęcie. Znalazłem kilku podobnych, jak gdyby po operacji plastycznej. Pobawiłem się trochę tymi fotkami, w końcu udało mi się złożyć wszystko do kupy. Nie wiem dlaczego ale zajrzałem do plików z bronią i wtedy przypomniałem sobie tego faceta. Nazywa się sylwester Yost. Przebiegły Yost i cholernie dużo innych ksywek. Yost to jego prawdziwe nazwisko.

– Czy kiedykolwiek używał nazwiska Priori?

– To był pierwszy raz. Dodałem je do listy. Jakieś 15 lat temu rozpracowywałem seryjnego mordercę. Dusił srebrną linką. Pięć ofiar w pięciu kompletnie różnych zakątkach tej cholernej planety. Mieliśmy jedną w Nowym Jorku. Kobieta. Licencjonowana panienka do towarzystwa. Licencja drugiej kategorii. Miała związki z podziemiem. Podobnie jak cztery pozostałe ofiary. Nie należały do tej samej organizacji, ale prowadziły nielegalne interesy. Mieliżmy Yosta na oku, nigdy jednak niczego mu nie udowodniono. Morderstwa nagle się skończyły, sprawa przycichła.

– Najemnik?

– Tak podejrzewaliśmy ale kto mógł bydlaka nająć? Uderzał we wszystkie ważniejsze kartele. Żadnemu nie odpuścił. Ostatecznie uzbierałoby się około 20 zabójstw. W latach 30 przez jakiś czas siedział za napad z ofiarami śmiertelnymi.

– Tak myślałam. Wie jak wygląda pudło od środka. Tylko jedno aresztowanie?

– Niestety. Według raportu, miał 20 lat, kiedy zgarnęła go policja z Miami. Widać zz czasem się wyrobił.

– Jadę do centrali. Przyślij mi wszystko co masz.

– Już to zrobiłem. Poszperam jeszcze trochę. Więcej danych dostaniesz rano. Chcę się facetowi dokładniej przyjrzeć.

– W porządku.

– To do jutra. Hej Dallas?

– Co jest?

– Co ty masz we włosach?

– A co mam?- Ostrożnie przesunęła ręką po włosach wyczuwając brylantowe ozdoby. – Aa… to. Po prostu… byłam na przyjęciu…- urwała speszona, po czym odchrząknęła, próbując ukryć zmieszanie.- No, nic – rzuciła i się rozłączyła.

Mężczyzna urodzony jako Sylwester Yost, który pod nazwiskiem James Priori udusił modą pokojówkę, a obecnie przedstawiał się jako Georgio Masini, sączył druga szklaneczkę bez lodu szkockiej i oglądał powtórkę wieczornego meczu janesów.

Gdyby miał zabić kogoś z przyczyn osobistych wytropiły podającego Jankesów i wypatroszył jak rybę. Dla niego jednak morderstwo było czystym interesem, więc tylko siedział, klnąc zaskakująco wysokim głosem.

Byli tacy, którzy dokuczali mu z powodu cienkiego, prawie kobiecego głosu. Ignorował ich, jeśli właśnie wykonywał pracę, ale w czasie wolnym potrafił stłuc ich do nieprzytomności.

Ale nawet to robił tylko dla zasady. Nigdy nie był zbyt namiętnym człowiekiem, zarówno w kontaktach z ludźmi, jak i w kwestiach zasadniczych. Brak uczuć sprawiał, że był doskonałym materiałem na zabójcę.

Na konto, które zarejestrował na jeszcze inne nazwisko, wpłynęły już pieniądze za ostatnie wykonane zlecenie. Nie miał najmniejszego pojęcia, dlaczego na ofiarę została wybrana akurat ta dziewczyna. Po prostu przyjął kontrakt, wypełnił zlecenie, zainkasował forsę.

To był dopiero początek. Zanosiło się, że tym razem zarobi niezłą fortunę. Od jakiegoś czasu poważnie myślał o przejściu na emeryturę, więc dodatkowe fundusze były smakowitym kąskiem. Przez te wszystkie lata zarabiał wystarczająco dużo, by zaspokoić swoje wyrafinowane potrzeby. Stać go było na życie na najwyższym poziomie. Odkrył, zasmakował i poznał to co najlepsze.

Jedzenie, alkohol, sztuka, muzyka, moda. Zwiedził nie tylko całą planetę, ale sporo podróżował poza nią. W wieku 56 lat biegle władał 3 językami, co oczywiście pomagało mu w pracy. Kiedy miał ochotę, potrafił sam przygotować wyśmienity posiłek. Co więcej grał na fortepianie jak zawodowiec.

Nie urodził się bogaty. Do fortuny doszedł dzięki srebrnej lince.

Jako 20 latek był zwyczajnym oprychem, którego Eve dostrzegła pod elegancką przykrywką. Zabijał, bo potrafił to robić i nieźle mu za to płacono.

Teraz był mordercą wirtuozem, perfekcyjnym wykonawca zleceń. Nigdy nie zawiódł pracodawców, choć zawsze zostawiał jakiś ślad, podpisując się pod swoim dziełem.

Cierpienie-bicie. Poniżenie-gwałt. Srebrna linka. Morderstwo z klasą. Dla Przebiegłego Yosta każde zadanie było małą trzyaktówką. Zmieniały się jedynie dekoracje i aktorzy drugoplanowi.

To on był gwiazdą przedstawienia.

Przebiegły Yost kochał podróże. Z każdej przywoził pocztówki, które układał w klaserach. Od czasu do czasu lubił je przeglądać. Siadał wtedy z drinkiem i z uśmiechem wspominał zakątki, które zwiedził. Najcenniejszymi pamiątkami były drobiazgi i wspomnienia.

Obiad, który zjadł w Paryżu tego lata, kiedy załatwił producenta elektronicznych gadżetów. Widok z okna praskiego Hotelu, zanim w deszczowy dzień udusił przedstawiciela amerykańskiej firmy handlowej.

Miłe wspomnienia.

Choć obecny zleceniodawca jeszcze przez jakiś czas chciał go mieć na miejscu, w Nowym Jorku, Yost czuł, że i tu zdoła zebrać sporo równie miłych wspomnień.

3

Eve od rana siedziała przy swoim biurku w centrali i przeglądał dane, które wczoraj przesłał jej Feeney. Kilka godzin snu i trzy kubki kawy odświeżyły jej wyobraźnię i pozwoliły stworzyć jednolity obraz Sylwestra Yosta.

Zawodowy zabójca. Twardy jak skała i pozbawiony wszelakich skrupułów.

Syn podrzędnego handlarza bronią, który zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, prawdopodobnie zamordowany w czasie wojen miejskich.