— Czas wypić piwo, którego nawarzyliśmy… — stwierdziła sentencjonalnie Rissa. — Jak to? — zdumiał się Keith.
— No tak… — mruknęła pod nosem jego żona. — Pierwsze pytanie, zadane na wstępie w przekazie sondy, brzmiało: „Kim jesteście?”. Razem z Hekiem wyciągnęliśmy z FANTOMa próbki wszystkich słów matmatów i wymyśliliśmy sygnał mający nadawać konkretnej rzeczy konkretną nazwę, lecz nie posiadający, jak do tej pory, odpowiednika w słownictwie matmatów. W tym przypadku mamy nadzieję, że rolę spełni nazwa Starplex…
Rissa kilkakrotnie powtarzała wspomnianą sekwencję. I w końcu upór wydał owoce. Ten sam glob, który zagłuszył pozostałe, przekazał odtworzone słowo w kierunku nadajnika.
— „Nie przyjdzie góra do Mahometa — przyjdzie Mahomet do góry” — roześmiała się z ulgą.
— Stokrotnie przepraszam, ale… chyba mam uszkodzony translator — wyznał Rombus ze skruchą. Rissa wciąż chichotała.
— Nie jest uszkodzony, przyjacielu. Chciałam tylko powiedzieć, że się udało. Złapali przynętę — a my wreszcie złapaliśmy kontakt! Keith wskazał na projekcję. — Który z nich przemawia? Macki Rombusa zatańczyły po przyciskach.
— To ten — oznajmił, gdy błękitne halo otoczyło jeden z czerwonych kręgów, a Ib jeszcze trochę pomajstrował przy konsoli. — Momencik. Pozwólcie, że zademonstruję wam lepszy widok. Teraz, gdy mamy oświetlenie zielonej gwiazdy, mogę zdobyć wyraźniejszy obraz poszczególnych matmatów. — Czerwone koło znikło, zastąpione przez szaroczarną podobiznę gadatliwej sfery.
— Czy mógłbyś wzmocnić kontrast? — spytał dyrektor wytężając wzrok.
— Z przyjemnością — odparł Rombus z galanterią i po chwili fragmenty globu, do tej pory szarawe lub przydymione, ukazały się wyraźnie w całej okazałości, kontrastując na brzegach z rażącą bielą.
Lansing z napiętą uwagą chłonął zjawisko. Dzięki zwiększeniu kontrastu stały się widoczne dwie smugi konwekcyjne, biegnące od bieguna do bieguna, połyskujące w okolicach równika. — Jak kocie oko — podsumował Keith.
— Jasne! — podchwyciła Rissa. — Faktycznie tak wygląda, spójrzcie tylko. — Pochyliła się nad swoim pulpitem. — No dobra, Kocie Oczko, zobaczmy jakie jesteś inteligentne… — wyprostowała się, nie spuszczając oka z hologramu. Pojawił się na nim czarny pasek, mniej więcej metrowej długości i na piętnaście centymetrów szeroki. Ten pasek przedstawi serię rozbłysków lamp sygnalizacyjnych naszego urządzenia — wyjaśniła Rissa. — Do tej pory, od momentu wysłania sondy, były wyłączone. A teraz patrzcie… — włączyła program.
Czerń paska na trzy sekundy przeszła w jaskrawy róż, znów pociemniała przez następne trzy sekundy, błysnęła dwukrotnie w szybkich odstępach czasu, przygasła, po czym trzykrotnie błysnęła różowym światłem.
— Gdy pas jest różowy — mówiła dalej Rissa — włączam wszystkie lampy. Jednocześnie nadaję wtedy przez radio sondy biały szum. Gdy lampy gasną, w eterze panuje cisza. Przestroi — łam pokładowe mikrofony na częstotliwość używaną przez Kocie Oko.
Jak na razie w głośnikach panowała cisza, lecz Keith kątem oka obserwował indykatory na pulpicie Rombusa, sygnalizujące wzmożoną paplaninę na wielu innych częstotliwościach.
Jego żona zaczekała pół minuty i powtórzyła próbę: jeden błysk — dwa błyski — trzy błyski.
Tym razem odpowiedź była natychmiastowa. FANTOM odtworzył ją przez głośniki w formie potrójnej, charakterystycznej sekwencji popiskiwań.
— I tak oto — mruknęła Lianna — jesteśmy w siódmym niebie, że nasz matmat umie mówić: „raz, dwa, trzy”.
— O ile — zripostował Thor — nasz matmat nie pyta: „Czego, do cholery?”.
Rissa wybuchła śmiechem i jeszcze raz powtórzyła sygnał, który błyskawicznie nadała sonda. Kocie Oko zareagował identycznie jak poprzednio.
— W porządku. Koniec zabawy. — Rissa wprowadziła następny program. — Czas na prawdziwy test. Pasek indykatora nadał: „trzy — dwa — jeden”. Matmat odpowiedział trzema wzorami sygnałów. Keith nic był pewien, czy się nie przesłyszał, ale…
— Wszystko gra! — wykrzyknęła Rissa. — Załapał! To te same słowa, które Kocie Oko powiedział wcześniej, lecz w odwrotnej kolejności. Rozumie nasz przekaz, dysponuje więc co najmniej elementarną inteligencją.
Dla pewności powtórzyła sekwencję i tym razem FANTOM przetłumaczył odpowiedź i przemówił po angielsku: „trzy — 170. dwa — jeden” syntetycznym męskim głosem ze staroświeckim francuskim akcentem. Od tej pory akcent ten miał być zarezerwowany dla matmatów.
Obsada sztabu alfa na mostku z fascynacją śledziła poczynania pani biolog, która wytrwale parła naprzód z nauczaniem matmata dalszych cyfr, od czterech do stu. Ani ona, ani FANTOM nie wykryli jakichkolwiek powtarzających się wzorów w konstrukcji słów obcej istoty, które pozwoliłyby poznać jej zasadę liczenia. Wyglądało na to, że każda z liczb jest wyrażana określeniem, nie mającym nic wspólnego z pozostałymi. Rissa przystanęła na stu, aby rozmówca nie znudził się tą zabawą i nie zerwał z nią kontaktu definitywnie.
Następną fazę testu stanowiły proste działania na liczbach. Sekwencja: dwa błyski, sześciosekundowa przerwa (dwa razy dłuższa niż poprzednio), znów dwa błyski, a po upływie następnych sześciu sekund błyśniecie czterokrotne.
Kocie Oko bezbłędnie powtórzył „dwa, dwa i cztery”, podczas pięciu powtórzeń transmisji. Jednak za szóstym razem celowo usunięto drugi ze składników zastępując go przedłużoną przerwą. Czyli — równanie zjedna niewiadomą. FANTOM nie czekał na polecenie Rissy. Gdy matmat znów przemówił, komputer przetłumaczył od razu: „dwa plus dwa równa się cztery”, włączając dwa nowe pojęcia do słownika. Rissa w mgnieniu oka wyciągnęła od obcego odpowiedniki: „minus”, „pomnożyć”, „podzielić”, „więcej”, „mniej”.
— Według mnie — oświadczyła uśmiechając się z triumfem — nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z przedstawicielem wysoce rozwiniętej inteligencji.
Keith nie mógł wyjść ze zdumienia, gdy jego żona postanowiła z pomocą matematyki nadal powiększać zasób słów w bazie danych. Wkrótce znała już w języku matmatów stwierdzenia: „prawidłowo” i „nieprawidłowo” (albo „tak” i „nie”) które, jak miała nadzieję, oznaczały także w innym kontekście „dobrze” i „źle”. Wspólnie z Rombusem na różne sposoby manewrowali ruchami sondy (bacząc pilnie, by płomienie sterujących dysz odrzutowych nie musnęły matmata) i dzięki temu doszli do pojęć: „w górę”, „w dół”, „w prawo”, „w lewo”, „do przodu”, 171 „do tyłu”, „zbliżać się”, „cofać”, „obrócić się”, „wywracać koziołki”, „wirować”, „szybko”, „wolno” i tak dalej.
Puszczając sondę trajektorią wokół Kociego Oka, Rissa zdobyła odpowiednik słowa „orbita”, do którego w krótkim czasie dołączyły: „gwiazda”, „planeta”, „księżyc”.
Z kolei przy użyciu kolorowych filtrów w lampach sygnalizacyjnych poznała określenia różnych barw. Następnym posunięciem Rissy było wysłanie pierwszego, dość prymitywnego przekazu w formie zdania, popartego ruchem sondy, którą na wszelki wypadek ochrzczono imieniem macierzystej bazy: „»Starplex«leci w kierunku zielonej gwiazdy”. Kocie Oko zrozumiał od razu.
— Prawidłowo — przekazał w odpowiedzi i wysłał swoją własną sekwencję.
— Kocie Oko oddala się od Starplex. — Tu wprowadził słowa w czyn. — Prawidłowo — podsumowała Rissa.