Выбрать главу

— Ale… Ale… — człowiek plątał się w słowach — jeżeli naprawdę jesteś mną, jeśli rzeczywiście pochodzisz z Ziemi, to po co ten cały cyrk? Dlaczego stworzyłeś tę symulację? — Co takiego?

— Symulację Ziemi. Aż roi się w niej od błędów. Całe pola czterolistnej koniczyny, która jest unikalnym, spotykanym pojedynczym okazem mutanta. Do tego ptaki, jakich jeszcze w życiu nie widziałem. Odpowiedziała mu kaskada perlistego śmiechu.

— Och, to moja wina — wyjaśnił pogodnie Szklisty. — Stworzyłem symulację w oparciu o kilka naszych ocalałych, starożytnych nagrań, lecz byłem prawdopodobnie trochę rozkojarzony. Pozwól, że zajrzę w mój czytnik pamięciowy… Ha, jasne, mój błąd. To naprawdę doskonale odtworzona imitacja Ziemi, ale milion dwieście tysięcy lat po twoim urodzeniu. Rośliny i zwierzęta, uznane przez ciebie za ewenement, to gatunki, które za twoich czasów jeszcze nie istniały. Na dobrą sprawę nie rozpoznałbyś również gwiezdnych konstelacji, gdybym z stworzył symulację nocy.

— Dobry Boże — westchnął Keith. — Że też nawet nie pomyślałem o ewolucji. Jeśli jesteś dziesięć miliardów lat starszy ode mnie, w takim razie jesteś też starszy od każdej współczesnej mi formy życia na Ziemi. Szklisty twierdząco skinął głową.

— Za twoich czasów formy ziemskiego życia miały za sobą cztery miliardy lat ewolucji. Lecz obecnie istoty żywe na tej planecie są ewolucyjnym produktem czternastu miliardów lat. Nigdy byś nie uwierzył, jaki poziom rozwoju osiągnęły morskie ukwiały czy bakterie powodujące koklusz. A tak na marginesie, kilka dni temu jadłem lunch z kimś, kto ewoluował od bakcyla kokluszu. — Żartujesz! — Nie żartuję. Keith ścisnął rękami skronie. — Przecież to niemożliwe… — jęknął.

— Możliwe. To tylko kwestia czasu. Długiego, nieprawdopodobnie długiego czasu. Mężczyzna opuścił ręce.

— A co z ludźmi? — szepnął prawie błagalnie. — Czy nadal się rodzą? Czy mają dzieci? Czy zrezygnowali z tego, gdy odkryto drogę do nieśmiertelności?

— Nie, Ludzkość kontynuowała cykl rozwoju i przemian. Nowi ludzie, którzy ewoluowali przez ostatnie dziesięć miliardów lat, mają niewiele wspólnego z tak starożytnym człowiekiem, jak ja. Są… zupełnie inni.

— Jednak jeżeli ty jesteś mną, dlaczego tak się zmieniłeś? Mam na myśli twoje przejrzyste ciało. Szklisty wzruszył ramionami.

— Czysta technologia. Ciało z krwi i kości, jako takie, dawno poszło w niepamięć. A tak na marginesie, mogę przekształcać własną cielesną powłokę jak tylko mi się spodoba. Przezroczysty jest teraz w modzie. Swoją drogą uważam, że ten odcień akwamaryny jest całkiem elegancki, nie uważasz?

XVI

Rissa, Hek i pozostały skład specjalistycznej ekipy do spraw kontaktów z obcą inteligencją kontynuowali wymianę informacji z matmatem, nazwanym Kocie Oko. Dialog stał się bez porównania bardziej płynny z chwilą, gdy w translacyjnej bazie danych zarejestrowano więcej nowych słów i pojęć, oraz ustalono znaczenie terminów zapisanych wcześniej. Gdy Keith ponownie zjawił się na mostku, zastał żonę całkowicie pochłoniętą dialogiem, najwyraźniej natury filozoficznej, z olbrzymią istotą. Cały skład alfa był pogrążony w pracy. Jedynie stanowisko OpZ było puste. Rombus przebywał gdzieś na zewnątrz. Jego obowiązki przejął delfin, pływający w otwartym basenie, umieszczonym po prawej stronie sali.

— Nie zdawaliśmy sobie sprawy z twojej świadomej egzystencji — mówiła Rissa do mikrofonu wmontowanego w pulpit konsoli. — Wykryliśmy istnienie w pobliżu wielkiego skupiska niewidzialnej materii z powodu efektów grawitacyjnych, lecz nie wiedzieliśmy, że jest żywa.

— Dwa typy materia — odparł matmat ze swym staroświeckim francuskim akcentem, nadanym mu przez FANTOMa.

— Tak. — Rissa podniosła wzrok i pomachała mężowi ręką na powitanie.

— Nie oddziaływanie ostre — mówił dalej Kocie Oko. — Tylko grawitacja to samo.

— Zgadza się — potwierdziła. Obraz na wielkim hologramie ukazywał ogromną istotę unoszącą się przed audytorium. — Większość jak my — oznajmił obcy.

— Olbrzymia większość całej materii jest taka, jak wy. To prawda — odparła Rissa. — Ignorowanie was. — Wy nas ignorowaliście? — Jesteście nieistotni.

— Czy byliście świadomi istnienia form żywych z naszego typu materii?

— Nie. Bez wypadku szukania życia na planetach. Zbyt mali jesteście.

— Chcieliśmy nawiązać z tobą współpracę — zaryzykowała Rissa. — Współpraca?

— Dla wzajemnej korzyści. Jeden plus jeden równa się dwa. Ty plus my równa się więcej niż dwa. — Rozumiem. Więcej niż suma części. — Dokładnie tak — Rissa uśmiechnęła się z ulgą. — Współpraca uzasadniona.

— Czy macie słowo określające tych, co podejmują współpracę, dającą obopólne korzyści?

— Przyjaciele — rzekł matmat, a FANTOM przetłumaczył słowo, które zostało po raz pierwszy zapisane. — Nazywamy ich przyjaciele. — Jesteśmy przyjaciółmi — zapewniła Rissa. — Tak.

— Czy ten rodzaj materii, z jakiego jesteście stworzeni, a który my nazywamy ciemną materią, cały posłużył na budowę istot żywych? — Nie. Tylko drobny ułamek.

— Jednak, jak powiedziałeś, żywa ciemna materia istnieje w tym miejscu od bardzo długiego czasu. — Od początku.

— Od początku czego? — pani biolog miała prawdziwą naturę badacza.

— Od — przerwa — stworzenia wszystkich gwiazd — zdecydował Kocie Oko.

— Od prapoczątków wszystkiego? My nazywamy to wszechświatem. — Od początku wszechświata — zgodził się matmat.

— Tu natrafiliśmy na interesujący punkt w dyskusji — zauważył Jag. — Sam fakt, że wszechświat miał początek. Miał, oczywiście, lecz kto może o tym poświadczyć? Zapytaj go. Rissa pochyliła się nad mikrofonem. — Jaki był wszechświat na samym początku?

— Ściśnięty — bez namysłu odparł Kocie Oko. — Najmniejszy z najmniejszych. Jedno miejsce, bez czasu.

— Praatom — szczeknął Jag. — Fascynujące. Wszystko się zgadza, tylko zachodzę w głowę, jak taki stwór mógł to wydedukować?

— Korzystają z łączności radiowej — przypomniała Lian — na, odwracając się do Waldahudena ze stanowiska OpW. — Prawdopodobnie doszli do odpowiednich wniosków tą samą drogą, co my: badając kosmiczne mikrofalowe promieniowanie tła i poczerwienienia widma szumów radiowych z odległych galaktyk. Jag chrząknął coś i zamilkł. Rissa kontynuowała swój dialog.

— Powiedziałeś, że ani ty sam, Kocie Oko, ani cała, zebrana tu grupa matmatów nie jest aż tak sędziwa. Skąd możesz wiedzieć, że wasze życie wzięło początek wraz z początkiem wszechświata i trwa aż do teraz? — Musiało — rzekł krótko obcy. Jag prychnął z pogardą.

— Filozofia — parsknął — a nie żadna nauka. Oni po prostu chcą w to wierzyć.

— My, bynajmniej, nie istniejemy tak długo — powiedziała Rissa do mikrofonu. — Nie natrafiliśmy do tej pory na jakiekolwiek przejawy życia z naszego typu materii starsze niż cztery miliardy lat. — FANTOM przetworzył lata ziemskie na jakieś jednostki czasowe, które matmat mógł zrozumieć. — Powiedziano wam wcześniej. Jesteście nieistotni. Jag podniósł pysk w górę.

— Pytanie: Od czego się wywodzi przetłumaczone słowo „nieistotni”? — zaszczekał nerwowo do FANTOMa.

— Matematycznie — wyjaśnił komputer, dobierając dla każdego z osobna odpowiedni język — przyjęliśmy założenie, że różnica pomiędzy 3,7 a 4,0 jest „istotna” natomiast różnica pomiędzy 3,99 a 4,00 jest „nieistotna”.