– Duszno ci było, Hans? – zapytała. – Jeśli chcesz, możesz nieco uchylić okno.
– Nie, dziękuję… Posłuchaj, Hanno…
– Znowu! – przerwała niecierpliwie. – Zapominasz, że jestem Ewą, nie Hanną.
Wchodzi w rolę, pomyślał. I przypomniał sobie natychmiast tamtą, prawdziwą Ewę, zakatowaną w berlińskim gestapo. Jakże choćby przez chwilę mógł traktować major Hannę Bösel jako kobietę? A tamtej Ewy przecież prawie nie znał; widywał ją tylko niekiedy na korytarzu ministerstwa wojny w Berlinie i nie przypuszczał… To znaczy, domyślił się za późno, dopiero wówczas, gdy zobaczył ją późnym wieczorem pod portretem Fryderyka Wielkiego, wiszącym na korytarzu niedaleko drzwi prowadzących do intendentury, gdzie królował pułkownik Luft. Ewa, Ewa Fromm, pracowała u Lufta. Była sekretarka, sprawdzoną przez SD i dopuszczoną do spraw tajnych. Młodsza nieco od Hanny, należała do dziewcząt, na które nie zwraca się uwagi. Drobna, szara, nijaka, siedziała godzinami pochylona nad maszyną, nie podnosząc oczu także wówczas, gdy ktoś wchodził do pokoju. Dlatego nie zapamiętał nawet dobrze jej twarzy.
Dopiero tamtego wieczoru… Pracował do późna nad jakimiś wykazami, miał zresztą dosyć tej roboty, bo dostęp do ważnych informacji okazał się w centrali Abwehry mniejszy, niż przypuszczał, więc rozważał możliwość uzyskania innego przydziału… Uporządkował starannie papiery i uchylił drzwi na korytarz. Wówczas zobaczył Ewę. Stała pod portretem Fryderyka… Gdy po paru minutach zbiegał na dół, zobaczył ją znowu. Dwóch drabów, których funkcje umiał rozpoznawać bezbłędnie, trzymało ją pod ręce. Była blada, gdy otwierali przed nią drzwiczki samochodu. Nieco dalej stało drugie auto. Przy kierownicy siedziała kobieta w mundurze. Nie wiedział wówczas, że nazywa się Hanna Bösel.
O dalszych losach Ewy dowiedział się po paru dniach. Wezwany do pułkownika Langnera, jednego z zastępców Canarisa, zastał w jego gabinecie właśnie Hannę Bösel i kapitana Boldta, którego znał zresztą dobrze, bo pracowali razem w wydziale „Wschód" Abwehry.
– To właśnie jest porucznik Kloss, majorze – powiedział Langner, zwracając się do Hanny. -Jeden z naszych zdolniejszych oficerów. Dlatego przydzielam go do dyspozycji pani na czas tej trudnej akcji.
Kloss milczał. Wiedział już, że pruscy oficerowie, a Langner był Prusakiem, nie lubią, gdy podwładni zadają im pytania. Podwładny ma milczeć i słuchać, od czasu do czasu przypominając o swym istnieniu krótkim, brzmiącym jak warknięcie: „Tak jest."
– Pracował pan w Polsce, pojedzie pan do Polski -zaczął Langner. Zwięźle, ale dokładnie wyjaśniał zadanie. – Otóż przed paroma dniami aresztowano obserwowaną od dłuższego czasu Ewę Fromm. -Na twarzy Langnera pojawił się wyraz niesmaku i pogardy. -To Niemka i do tego córka oficera – rzucił. – Ustalono, że Fromm pracowała dla obcego wywiadu. Od paru miesięcy. Przepisując tajne dokumenty, robiła o jedną kopię więcej i zostawiała ją w skrytce mieszczącej się, co za bezczelność, za portretem Fryderyka Wielkiego na korytarzu ministerstwa wojny. Niestety, przesłuchania nie dały zadowalających rezultatów. Ewa Fromm nie powiedziała ani dla kogo pracuje, ani też kto opróżniał skrytkę. – Nie powiedziała – powtórzył generał, a Kloss pomyślał o tej dziewczynie, która musiała przejść przez wszystkie kręgi piekieł… – Twierdziła, że nie wie. Że spotkała jakiegoś mężczyznę, który dał jej instrukcje i pieniądze. Potem nie widziała go już nigdy. Od czasu do czasu w skrytce za portretem znajdowała polecenia dla siebie. To kłamstwo oczywiście – rzucił oberst – ale niestety, Ewa Fromm już nic więcej nie powie. Przesłuchujący był niezbyt sprawny – znowu na twarzy Langnera pojawił się wyraz niesmaku. – Rozumiecie chyba, co to znaczy – ciągnął. -Tylko ktoś pracujący w ministerstwie, a w każdym razie ktoś, kto miał dostęp do naszych biur, mógł opróżniać skrytkę.
Kloss zapytał o pozwolenie i zapalił papierosa. Było to jedyne pytanie, jakie zadał.
– Otóż w dniu aresztowania Ewa Fromm została sama w gabinecie pułkownika Lufta. Jakieś dodatkowe przepisywanie. Jej zwierzchnik był tak nieostrożny, powiedzmy sobie zresztą szczerze – dodał generał – że nie miał powodów, by nie ufać sekretarce, i nie zabezpieczył kasy pancernej. Ewa Fromm miała dosyć czasu, by wykonać mikrofilmy naszych umocnień na wale zachodnim.
W gabinecie zapanowała cisza. Boldt spoglądał obojętnie w przestrzeń, Hanna Bösel przyglądała się Klossowi, a czyniła to tak ostentacyjnie, że porucznik poczuł się niezręcznie.
– Ten mikrofilm – pułkownik podniósł głos – znajduje się według wszelkiego prawdopodobieństwa w posiadaniu obcego wywiadu, bo chociaż nasi ludzie natychmiast po aresztowaniu Fromm spenetrowali skrytkę, planów tam już nie było.
Znowu cisza. Kloss przymknął oczy i zobaczył Ewę stojącą przed portretem Fryderyka. Któż mógł przypuszczać, że w tej nijakiej, szarej dziewczynie było tyle siły. Któż lepiej od niego rozumiał, co to znaczy nie załamać się w gestapo. Nie wiedział oczywiście, czy Ewa pracowała dla Amerykanów, czy dla Anglików, myślał wówczas o niej jak o żołnierzu, który padł w walce.
– Właśnie w związku z tą sprawą – ciągnął Langner – major Bösel i porucznik Kloss pojadą do Polski. Jest w GG taka miejscowość – Lisko-Zdrój, mieści się tam dom wypoczynkowy dla oficerów. Otóż sądzimy, a nawet wiemy na pewno, że w najbliższym czasie w Lisku zjawi się agent aliancki, pułkownik Konrad, i że celem jego podróży jest spotkanie z berlińskim eksponentem ich wywiadu, który miał dostarczyć mikrofilmy planów wału zachodniego.
Skąd wiecie? – chciał zapytać Kloss, ale milczał. Rozumiał już, że oto ma do czynienia z jedną z tych ważnych gier podziemnych, które decydują często o wyniku bitew.
– Mamy dokładne informacje – powtórzył Langner. -W Lisku od piętnastu lat pracuje nasz agent. Znakomicie zasymilowany. Jest członkiem polskiej siatki podziemnej. Nazywa się Plusz, proszę zapamiętać to nazwisko, Kloss: Plusz.
– Tak jest – odezwał się wreszcie Kloss. I potem dodał: – Rozumiem, mamy zdjąć Konrada i jego siatkę. – Oczywiście zdawał sobie sprawę, że nie po to tam jadą, ale wiedział także, że Prusacy lubią, gdy ich oficerowie nie okazują się zbyt domyślni.
– Pan nie pracuje w gestapo – rzucił wzgardliwie Lan-gner. – Major Hanna Bösel odegra rolę Ewy Fromm, nawiasem mówiąc, ta Fromm miała pojutrze wyjechać do Liska, i wręczy Konradowi plany wału zachodniego. Ten mikrofilm – rzucił na stół paczuszkę. – Pan, Kloss, będzie oficerem ubezpieczającym. Skontaktuje się pan z naszym agentem i dopilnuje, by Konrad wrócił spokojnie do Londynu z tą zdobyczą. – Wybuchnął śmiechem. – Będą mieli nareszcie nasze plany! Oczywiście mikrofilm ma na celu dezinformację przeciwnika -dodał, wyjątkowo widać nisko ceniąc domyślność swoich oficerów.
Akcja była więc pomyślana zręcznie – Kloss musiał to przyznać, a gdy zapadło znowu milczenie, zaryzykował jednak pytanie:
– A jeśli zjawi się ich prawdziwy łącznik? Jeśli uprzedzi o aresztowaniu Ewy Fromm…
– Na tym właśnie polega sztuka – odparł generał. – Trzeba go zdjąć, zanim dotrze do Konrada. Trzeba odebrać mu prawdziwe plany. Od tego zależy powodzenie naszej akcji i bezpieczeństwo majora.