Podszedł do drzwi prowadzących do pokoju Anny-Marii. Ring i panna Elken rozmawiali dość głośno, tak głośno, że rozumiał niemal wszystko. Rozmawiali o nim.
– Kiedy Inga powiedziała o zamku Edelsberg? – usłyszał głos Ringa.
– Wczoraj wieczorem.
– Schenk był przy tym?
– Był.
– A Kloss?
– Także. – W głosie Anny-Marii dosłyszał drwinę. -Brak zaufania, co? – powiedziała Amerykanka. – I brak lojalności. W waszej armii to zresztą typowe.
Krótki śmiech Ringa.
– Kloss nie zobaczy już zamku Edelsberg, moja droga.
Potem śmiech Anny-Marii. Kloss stwierdził ze zdziwieniem, że jej reakcja sprawiła mu przykrość. Czego się właściwie spodziewał? Że będzie go broniła, że ostrzeże przed Ringiem? Amerykanka nie miała żadnych powodów, by czuć sympatię lub wdzięczność dla oficera Abwehry, Hansa Klossa.
Wrócił do pokoju Ingi i zostawił uchylone drzwi. Z kabury wyciągnął pistolet służbowy, odbezpieczył i czekał. Był pewien, że Ring zacznie go szukać. Nie mylił się. Po paru minutach usłyszał kroki na korytarzu. Pustka w domu musiała zaskoczyć pułkownika.
– Berta! – krzyknął. – Inga! Gdzie wy jesteście? -A potem: – Kapitanie Kloss!
Milczał. Czekał z bronią gotową do strzału. Usłyszał głos Anny-Marii; zorientowała się poniewczasie.
– Zdaje się, że popełniliśmy błąd, pułkowniku. Nie należało nikogo stąd wypuszczać.
– Bzdura! – ryknął. Otwierał po kolei drzwi prowadzące do wszystkich pokoi; Kloss zobaczył go z pistoletem w dłoni stojącego na progu.
Cisnął w pułkownika krzesłem, broń potoczyła się po podłodze; Ring zdążył strzelić, ale już nie trafił.
– Przeliczył się pan – powiedział Kloss. – Mnie nie tak łatwo zlikwidować.
– Za parę minut będzie ciężarówka – Ring usiłował odzyskać panowanie nad sobą. – Pojedziemy razem. Obiecuję panu bezpieczeństwo, Kloss.
– Pan już nigdzie nie pojedzie, pułkowniku Ring.
– Gdzie jest Inga?
Kloss wzruszył ramionami.
– Boję się o Ingę – powiedział szczerze. -Jeśli nie będzie mądra… – urwał. Zobaczył w drzwiach Annę-Ma-rię. Amerykanka od razu zrozumiała sytuację.
– Panowie jednak nie zdołali się dogadać – stwierdziła.
– Kapitan Kloss zwariował – mruknął Ring.
– Pułkownik Ring postanowił mnie zlikwidować -Kloss uśmiechnął się – o czym pani zresztą wiedziała. Ale nie zdążył.
Amerykanka przyglądała się im dość obojętnie. Popatrzyła na pistolet Klossa wymierzony ciągle w pułkownika.
– Mnie, moi panowie, jest wszystko jedno, kto wydobędzie archiwum. Jeśli wiesz – zwróciła się do Klossa -gdzie je schowano, zastrzel go i pojedziemy we dwójkę.
– Durnie! – wrzasnął Ring. – Na ciężarówce są moi ludzie. A gdzie jest archiwum, wiem tylko ja.
– Pułkownik Ring zapomniał o paru drobiazgach -szepnął Kloss – o takich drobiazgach jak Berta i Schenk.
– Doniosłeś?! – Wydawało się, że Ring rzuci się na Klossa nie zważając na niebezpieczeństwo. – Ten przeklęty idiota doniósł!
– Zrobiła, to już zapewne Berta.
Anna-Maria postanowiła jednak włączyć się do gry. Niepostrzeżenie podchodziła do miejsca, gdzie leżał pistolet Ringa. Schyliła się.
– Nie próbuj – powiedział Kloss – nie radzę.
– Chcesz nas oddać w ręce gestapo? – patrzyła teraz na kapitana z nienawiścią.
Odpowiedź wydawała się zbędna. Usłyszeli warkot motoru, samochód stanął przed domem, a po chwili rozległy się ciężkie kroki. Trzasnęły drzwi wejściowe.
Na progu w mundurze sturmbannfuehrera stanął pomocnik aptekarza – Wilhelm Schenk.
Kloss pomyślał, że nic tak nie kształtuje Niemców jak mundur. To był inny człowiek, a przecież ten sam, któremu jeszcze wczoraj Kloss kazał pokazywać, jak wygląda niemieckie pozdrowienie. To jego zostawił pułkownik Ring, by strzegł archiwum Abwehrstelle Breslau: Wilhelm Schenk postanowił wykonać swoje zadanie do końca. Sterczał na progu, trzymając niedbale pistolet. Od razu właściwie ocenił sytuację i na jego twarzy pojawił się grymas przypominający uśmiech.
– Pan kapitan Kloss – rzekł – zachował się jednak jak przyzwoity Niemiec… A ty zdradziłeś, Ring. Nie spodziewałem się, że nie wytrzymasz. Okazuje się, że brakło ci wiary w fuehrera i w Rzeszę. Potem zwrócił się do Anny-Marii: – Domyślałem się, kim jesteś, ścierwo.
Ring milczał; nie umiał jednak grać do końca.
– Archiwum będzie bezpieczne – ciągnął dalej Schenk.
– Twoja Inga – zwracał się znowu do Ringa – nie żyje. Właściwie to jej nawet trochę żal, bo była uczciwsza od ciebie. Musiałem sam ją zlikwidować. Za dużo wiedziała. Pułkownik Ring rzucił się na ziemię i chwycił pistolet. Nie zdążył. Wilhelm Schenk wystrzelił nie celując.
– Tak kończą zdrajcy – stwierdził.
Kloss wiedział, że teraz strzeli do Anny-Marii. I Anna-Maria też o tym wiedziała. W jej oczach nie dojrzał strachu, tylko rezygnację. Oparła się o ścianę i czekała. Na północy coraz mocniej dudniła artyleria.
Kloss widział rękę Schenka i palec spoczywający na cynglu. Musiał podjąć decyzję natychmiast. Na mc nie było czasu, należało po prostu celnie strzelać. Strzelił celnie.
Schenk osunął się na podłogę i Kloss zobaczył ogromne zdziwienie w oczach Amerykanki. Zdziwienie, a potem nieprzytomną radość: ta kobieta zdążyła już pożegnać się z życiem…
Usłyszeli kroki. Ludzie Schenka, których sturmbannfuehrer zostawił w samochodzie na ulicy, wchodzili do domu. Było ich dwóch.
Kloss spojrzał przez okno. Zobaczył stojący przed domem pusty terenowy wóz. Pan sturmbannfuehrer nie przyjechał ze zbyt liczną obstawą.
Podał Annie-Marii pistolet Ringa.
– Strzelaj celnie, a potem szybko do samochodu!
– Rozumiem – szepnęła.
Kloss znał to uczucie, gdy sekundy wloką się jak minuty… Powinni już być, powinni już wejść do pokoju, słyszał ich głosy na korytarzu. Spojrzał na Annę-Marię.
Ta dziewczyna umiała jednak panować nad sobą. Broń nie drżała w jej ręku.
Są? Anna-Maria i Kloss strzelili jednocześnie. SS-mani zwalili się na podłogę.
W pokoju wypełnionym dymem i kurzem nie widzieli już własnych twarzy. Zobaczyli je znowu, gdy znaleźli się na szosie prowadzącej do zamku Edelsberg. Kloss nacisnął mocniej pedał gazu, szosa była pusta, błyszcząca w zachodzącym słońcu.
Wjechali na drogę zamkową okoloną starymi drzewami. Kloss zatrzymał samochód. Dopiero teraz mógł spokojnie zapalić papierasa. Poczęstował Annę-Marię. Palili w milczeniu, patrząc na zamek Edelsberg, ostro zarysowany na tle błękitnego nieba.
– Co zamierzasz teraz robić? – zapytała Anna-Maria. – W jaki sposób przewieziemy archiwum do strefy amerykańskiej?
– Żartujesz – powiedział Kloss.
Spojrzała na niego zdziwiona.
– Nie wiesz, gdzie jest archiwum – domyśliła się.
Wybuchnął śmiechem.
– Archiwum, droga sojuszniczko, dostanie się we właściwe ręce. Jeszcze nie zrozumiałaś?
Zobaczył szeroko otwarte oczy Anny-Marii.
– Przegrałam tę rundę – szepnęła. – Ale wiesz co, Hans, czy jak ci tam na imię, zupełnie tego nie żałuję. Zupełnie nie żałuję – powtórzyła. – Cały zamek jest do naszej dyspozycji. Pójdziemy?
POSZUKIWANY GRUPPENFUEHRER WOLF
1
Było to w pierwszych dniach maja tego pamiętnego roku, w którym skończyła się wojna. Długo nie nadchodząca wiosna wybuchła nagle przed paroma dniami i jakby chcąc wynagrodzić trwające niemal do końca kwietnia zimno, nastąpiły gwałtowne upały.