Выбрать главу

– Loly, nie zauważyłaś, jak na ciebie patrzyli, gdy szłaś?

Potrząsnęłam przecząco głową.

– Nie zawsze wymieniam spojrzenia.

Za plecami Valeria pojawił się jakiś mężczyzna o tajemniczym i nieco gburowatym wyglądzie i przedstawiono mi go jako Flavia. Patrzyłam na niego, mierząc go dokładnie wzrokiem; przerwał to moje badanie, mówiąc:

– Twoja dziewczynka ma zbyt sprytne i zbyt piękne oczy jak na swój wiek.

Nie pozwoliłam, by Valerio odpowiedział, i sama zabrałam głos:

– Masz rację, Flavio. Będzie nas troje czy będą też inni? – zmierzałam do sedna, pamiętniku, nie pasują mi uprzejme słówka i uśmieszki, gdy cel jest tylko jeden.

Lekko speszony Flavio spojrzał na Valeria, który powiedział:

– Jest kapryśna, ale lepiej, żebyś robił to, co mówi.

– Widzisz, Melissa – ciągnął dalej Flavio – ja i Valerio mieliśmy ochotę zabrać cię na pewien szczególny wieczór; mówił mi o tobie, miałem pewne opory, gdy dowiedziałem się, ile masz lat, ale kiedy opowiedział mi, jaka jesteś… hm, ustąpiłem i z chęcią zobaczyłbym cię w akcji.

– Ile masz lat, Flavio? – zapytałam wprost.

Odpowiedział, że trzydzieści pięć. Przyjęłam to do wiadomości, myślałam, że jest starszy, ale uwierzyłam.

– Kiedy miałby mieć miejsce ten szczególny wieczór? -spytałam.

– W przyszłą sobotę, o dziesiątej, w willi nad morzem. Przyjadę po ciebie, razem z Valerio, rozumie się…

– O ile bym się zgodziła – przerwałam.

– Oczywiście, jeżeli byś się zgodziła. Kilka sekund ciszy, a potem spytałam:

– Czy mam włożyć coś szczególnego? -Wystarczy, byś nie zdradzała zbytnio swego wieku.

Wszyscy wiedzą, że masz osiemnaście lat – odpowiedział Flavio.

– Jacy wszyscy? Ilu ich jest? – spytałam, zwracając się do Valeria.

– Nawet my nie znamy dokładnej liczby osób, na pewno około pięciu par. Może przyjdzie jeszcze ktoś inny, ale na razie nie wiadomo.

Postanowiłam, że pójdę; przykro mi z powodu Claudia, ale nie jestem pewna, czy taka jak ja potrafiłaby go odpowiednio pokochać, nie wydaje mi się, bym to ja miała być tą osobą, która go uszczęśliwi.

15 czerwca 2002

Nie, to nie ja jestem tą dziewczyną, która go uszczęśliwi. Nie zasługuję na to. Mój telefon ciągle dzwoni; to telefony i SMS-y od niego. Zostawiam go, ot co. Nie odpowiadam, kompletnie go ignoruję. Znudzi się i poszuka szczęścia gdzie indziej. Ale dlaczego odczuwam taki lęk?

17 czerwca 2002

W ciszy, przerywanej krótkimi, sporadycznymi dialogami, jechaliśmy w kierunku miejsca, gdzie wyznaczono spotkanie. Była to niewielka willa za miastem, z drugiej strony wybrzeża, gdzie przybrzeżne skały kruszą się i zamieniają w piach. Miejsce to znajdowało się na odludziu, a dom był raczej schowany. Wjechaliśmy przez wysoką metalową bramę i policzyłam samochody zaparkowane na dróżce; było ich sześć.

– No, najsłodsza, przyjechaliśmy. – Flavio straszliwie mnie wkurza tymi powiedzeniami… kim on w ogóle jest? Jakim prawem nazywa mnie: najsłodsza, droga, mała… zabiłabym go!

Otworzyła nam kobieta w wieku mniej więcej czterdziestu lat, czarująca i pachnąca. Zmierzyła mnie od góry do dołu i spojrzała z akceptacją na Flavio, który odpowiedział lekkim uśmiechem. Przeszliśmy długim korytarzem, na którego ścianach wisiały wielkie abstrakcyjne obrazy. Gdy znaleźliśmy się w salonie, poczułam się bardzo zmieszana, ponieważ skierowano na mnie dziesiątki spojrzeń. W większości byli to dystyngowani panowie pod krawatami, niektórzy nosili maski, ale większość z nich miała odsłoniętą twarz. Kilka kobiet zbliżyło się do mnie, zasypując mnie pytaniami, na które odpowiadałam różnymi kłamstwami, wymyślonymi wcześniej razem z Valerio. Profesor podszedł do mnie i szepnął:

– Już nie mogę się doczekać… chcę cię lizać i wejść w ciebie i pozostać tak przez całą noc, a potem patrzeć na ciebie, jak to robisz z innymi.

Natychmiast pomyślałam o uśmiechu Claudia – on nigdy nie chciałby ujrzeć mnie w łóżku z kimś innym.

Flavio przyniósł mi kieliszek whisky cream, który przypomniał mi sytuację sprzed kilku miesięcy… Poszłam do fortepianu, myśląc o tym, w jaki sposób kilka dni wcześniej pozbyłam się też Roberta. Postraszyłam go, że opowiem

O wszystkim jego dziewczynie, jeśli nie przestanie do mnie wydzwaniać, i kazałam powiedzieć przyjaciołom, by w moich sprawach trzymali język za zębami. Zadziałało, więcej się już nie odezwał!

W pewnym momencie podszedł do mnie facet około trzydziestki, który poruszał się lekkim krokiem, jakby fruwał; miał okrągłe okulary i dwoje wielkich, niebieskozielonych oczu oraz charakterystyczną, ale ładną twarz. Zbadał mnie dokładnie wzrokiem.

– Cześć, to ty jesteś tą, o której się tyle mówiło? Spojrzałam na niego pytająco.

– Zależy, kogo masz na myśli… a o czym mówiono w szczególności?

– Hm… wiemy, że jesteś bardzo młoda, chociaż mnie osobiście nie wydaje się, byś miała już osiemnaście lat. I to nie dlatego, że nie wyglądasz na tyle, po prostu to czuję… W każdym razie powiedzieli mi, że wielokrotnie uczestniczyłaś w takich wieczorach, ale tylko z mężczyznami…

Zaczerwieniłam się i chciałam zgłębić temat:

– Kto ci to powiedział?

– Hm… a jakie to ma znaczenie, po prostu mówi się… jesteś niezłą rozpustnicą, co? – Uśmiechnął się.

Starałam się zachować spokój i dalej ciągnąć tę grę, by nie zepsuć wszystkiego.

– Nigdy mi się nie podobały schematy. Zgodziłam się na to, bo chciałam…

Spojrzał na mnie z całkowitym przekonaniem, że kłamię, i stwierdził:

– O ile schematy istnieją. Są osoby z prostymi i uporządkowanymi schematami oraz osoby z kaprysami w stylu rokoko…

– A więc mój jest mieszany… – odrzekłam, zachwycona jego odpowiedzią. Valerio podszedł do mnie i poprosił, żebym przyszła do niego na kanapę.

Skinęłam głową tamtemu mężczyźnie, unikając żegnania się, bo i tak prawie na sto procent w ciągu tego wieczora jedno wylądowałoby w drugim.

Na dywanie siedział jakiś młody napakowany facet i dwie dość wulgarne kobiety z ostrym, krzykliwym makijażem i czuprynami w kolorze platynowego blondu.

Siedziałam z profesorem na środku tej wielkiej kanapy; jedną ręką zaczął pieścić pod bluzką moją pierś, od razu wywołując u mnie wstyd i poczucie zakłopotania.

– Valerio, proszę cię… czy to właśnie my musimy zaczynać?

– A dlaczego nie, nie masz ochoty? – spytał, kąsając płatek mojego ucha.

– Nie sądzę… ma ochotę wypisaną na twarzy – odpowiedział zarozumiale mięśniak.

– Po czym to poznajesz? – spytałam wyzywająco.

Nie odpowiedział, a tylko zapuścił rękę pod moją spódnicę, pomiędzy uda, całując mnie zapalczywie. Zaczynałam poddawać się, ta bezsensowna brutalność znów mnie wciągała. Uniosłam trochę pośladki, by móc go pocałować, z czego skorzystał profesor, pieszcząc mój tyłek, najpierw wolno i delikatnie. Potem jego gesty przerodziły się stopniowo w zdecydowane, żarliwe ruchy. Wokół mnie nikt już nie istniał, mimo iż tam byli, patrząc na mnie i czekając, aż jeden z dwóch mężczyzn siedzących obok mnie wejdzie we mnie. Kiedy tamten facet mnie całował, jedna z dwóch kobiet opasała ramionami jego klatkę, całując go w kark; w pewnym momencie Valerio zadarł mi spódnicę i wszyscy zaczęli podziwiać mój tyłek i cipkę wystawioną na widok publiczny, na obcej kanapie, wśród obcych ludzi. Z plecami wygiętymi w łuk, czekałam na niego, gdy tymczasem ten drugi facet z przodu schwycił moje piersi i mocno je ściskał.

– Hm, pachniesz jak młoda brzoskwinia – powiedział mężczyzna, który podszedł, by mnie powąchać. – Jesteś delikatna i gładka jak świeża, dopiero co umyta brzoskwinia.