Выбрать главу

Nasze ciała na śnieżnobiałym łóżku doskonale do siebie pasują, jego i moja skóra łączą się i stajemy się jedną siłą i łagodnością; patrzymy sobie w oczy, gdy on wślizguje się we mnie powoli, nie sprawiając mi bólu, bo -jak mówi – mojego ciała nie wolno gwałcić, można tylko kochać. Obejmuję go rękami i nogami, jego oddech łączy się z moim, jego palce splatają się z moimi, a jego rozkosz spaja się nieuchronnie z moją. Zasypiam na jego piersi, moje długie włosy spadają mu na twarz, ale on jest szczęśliwy z tego powodu i setki, setki razy całuje moją głowę.

– Obiecaj mi… obiecaj mi jedną rzecz, że nigdy się nie zgubimy, obiecaj mi to szepczę do niego.

Cisza, pieści moje plecy, czuję niepohamowane dreszcze, znów wchodzi we mnie, a ja wtapiam w niego swe biodra, przywierając do niego.

A gdy się poruszam powoli, mówi:

– Istnieją dwa warunki, żebyś mnie nie zgubiła i żebym ja nie zgubił ciebie. Nie powinnaś czuć się niewolnicą, ani moją, ani mojej miłości, mojej namiętności, niczego. Ty jesteś aniołem, który musi latać swobodnie, nigdy nie możesz pozwolić mi na to, bym był jedynym celem twego życia. Będziesz wielką kobietą i jesteś nią. już dzisiaj.

Głosem drżącym z rozkoszy pytam, jaki jest ten drugi warunek.

– Byś nigdy nie zdradziła siebie samej, bo zdradzając siebie samą, wyrządzisz krzywdę mnie i sobie. Kocham cię i będę cię kochał nawet wtedy, gdy nasze drogi się rozejdą.

Nasza rozkosz stapia się w jedno i nie mogę sobie darować, by nie objąć jeszcze mocniej mej Miłości i nie puścić go nigdy więcej, nigdy.

Wyczerpana, zasypiam na jego łóżku, mija noc i ranek budzi mnie ciepłym, jasnym słońcem. Na poduszce liścik od niego:

Obyś mogła zaznać w życiu najwyższego, pełnego i doskonałego szczęścia, moja Ty cudowna istoto. I obym mógł je dzielić razem z Tobą, dopóki będziesz tego chciała. Bo… musisz to wiedzieć już teraz będę Cię kochał zawsze, nawet jeśli nie będziesz się już oglądała za siebie, by na mnie spojrzeć. Poszedłem kupić dla Ciebie coś na śniadanie, zaraz wracam.

Jednym okiem obserwuję słońce, do moich uszu docierają delikatne dźwięki. Łodzie rybackie zaczynają dobijać do portu po nocy spędzonej na morzu. Podróż w nieznane. Po twarzy spływa mi łza. Uśmiecham się, kiedy on muska ręką moje nagie plecy i całuje mnie w kark. Patrzę na niego. Patrzę i rozumiem, teraz wiem.

Zakończyłam swą podróż po lesie, udało mi się umknąć z wieży potwora, wyrwać się ze szponów anioła kusiciela i jego diabłów, uciekłam też hermafrodycie. I wylądowałam w zamku arabskiego księcia, który czekał na mnie, siedząc na miękkiej, aksamitnej poduszce. Kazał mi zrzucić splugawione ubrania i dał mi szaty księżniczki. Wezwał służki i kazał mnie uczesać, potem pocałował mnie w czoło i powiedział, że będzie mi się przyglądał, gdy będę spała. Pewnej nocy kochaliśmy się i kiedy wróciłam do domu, ujrzałam w lustrze moje włosy pełne blasku i nietknięty makijaż. Ujrzałam księżniczkę, tak piękną, że – jak zwykła mówić moja matka – nawet sny chciałyby ją skraść.

Melissa Panarello

***