Выбрать главу

Wisząc na jednej ręce, Schofield wcisnął umieszczony na panelu obok drzwi czerwony klawisz i masywna przegroda natychmiast zaczęła się podnosić.

Podciągnął się w górę, upewnił się, że w pobliżu nie ma wroga, po czym zaczął pomagać pozostałym wspiąć się na górę.

Kiedy wszyscy byli bezpieczni, rozejrzeli się.

– Rany boskie… – wymamrotała Matka.

Mieli przed sobą wielki podziemny hangar lotniczy.

Na zajmujących całą ścianę monitorach w pomieszczeniu dowodzenia w głównym hangarze widać było migające obrazy tego, co działo się w różnych miejscach kompleksu.

Juliet Janson i prezydent biegli schodami.

Book II, Calvin Reeves, Elvis i Maszyna Miłości jechali windą. Właśnie wypchnęli klapę w suficie kabiny i wspinali się na Jej dach.

Schofield i reszta jego grupy wchodzili do podziemnego hangaru.

– Oddział Chanie, mamy ich. Tych z szybu wentylacyjnego. Hangar na poziomie jeden. Czterej marines: dwaj mężczyźni, dwie kobiety. Są wasi…

– Oddział Bravo, nasze cele właśnie wyszły z windy osobowej przez klapę w suficie. Zaraz stracę kontakt wzrokowy, ale są w szybie. Zamykam wszystkie drzwi na piętrach poza waszymi. Są zamknięci. Zdejmujcie ich…

– Sir, oddział Echo oczyścił resztę głównego hangaru. Oczekują dalszych rozkazów…

– Poślijcie ich na pomoc oddziałowi Charlie – powiedział Cezar Russell, obserwując monitor ukazujący Shane’a Schofielda.

– Echo, tu dowództwo, idźcie do hangaru na poziomie jeden na spotkanie z oddziałem Charlie…

– Oddział Echo – ochrona prezydenta wchodzi po schodach. Idą prosto na was. Oddział Delta – drzwi pożarowe na poziomie sześć są niestrzeżone. Możecie wchodzić na schody i atakować…

Był gigantyczny.

Miał co najmniej rozmiary hangaru na poziomie ziemi – ale prawdopodobnie był jeszcze większy.

Stało w nim kilka ogromnych samolotów.

Boeing 707 AWACS z zamontowanym z tyłu na kadłubie charakterystycznym talerzem obrotowej anteny. Dwa groźnie wyglądające „niewidzialne” bombowce B-2 – pomalowane pochłaniającą promienie radarowe specjalną czarną farbą – miały futurystyczny kształt skrzydeł i okienka kokpitu przypominające uniesione brwi. Przed jednym z B-2 stał Lockheed SR-71 Blackbird – najszybszy samolot bojowy świata – długi i smukły, z podwójnymi silnikami odrzutowymi z tyłu.

Potężne samoloty wznosiły się nad Schofieldem i jego ludźmi, wypełniając podziemną jaskinię.

– I co teraz? – spytała Matka. Schofield przez chwilę nie odpowiadał.

Przyglądał się uważnie boeingowi, stojącemu dziobem w kierunku poruszającej się w szybie głównym platformy do podnoszenia samolotów.

– Sprawdzimy, czy to, co mówią o sercu prezydenta, jest prawdą.

Na schodach pożarowych było pełno latających wszędzie pocisków.

Ochrona prezydenta, zredukowana do trójki agentów, prowadziła swojego podopiecznego schodami w górę, strzelając przed siebie ze wszystkiego, czym dysponowała: z uzi, sig-sauerów i zapasowych rewolwerów, noszonych zwykle przy kostce.

Prowadził agent Julio Ramondo. Choć ranny w ramię, wściekle ostrzeliwał schody przed nimi ze swojego uzi.

Za nim szła agentka specjalna Juliet Janson, która praktycznie przejęła dowodzenie – choć z powodu rangi wcale się jej to nie należało. Prezydent szedł tuż przy niej.

Trzeci agent ochrony – Curtis – osłaniał tyły, strzelając w dół schodów.

Dwudziestoośmioletnia Juliet Janson była najmłodszym członkiem ochrony, ale nie miało to teraz znaczenia.

Była magistrem kryminologii i psychologii, pokonywała sto metrów w 13,8 sekundy i znakomicie strzelała. Jej ojciec był amerykańskim biznesmenem, a matka pochodziła z Tajwanu i wykładała na uniwersytecie. Juliet odziedziczyła po niej euroazjatycką urodę – gładką oliwkową skórę, łagodnie zarysowaną linię dolnej szczęki, piękne migdałowe oczy i kruczoczarne włosy sięgające do ramion.

– Ramondo! Widzisz coś?! – zawołała, przekrzykując łomot kul.

Po nieudanej próbie wejścia na poziom 6 i okropnej śmierci Franka Cutlera prezydent i jego ochrona znaleźli się pomiędzy dwoma pododdziałami 7. Szwadronu.

Ścigał ich od dołu oddział z poziomu 6, a oddział, który zaatakował ich w pomieszczeniu socjalnym na poziomie 3, zbliżał się z góry.

Pozostało im jedynie biec – i próbować dostać się na któreś z pięter między 3 a 6 poziomem – zanim natkną się na ogień z góry i z dołu.

Widzę! – odkrzyknął Ramondo. – Chodźcie!

Po chwili Juliet Janson i prezydent znaleźli się przy Ramondo. Na schodach nad ich głowami dudniły kroki, od ścian odbijało się coraz więcej pocisków.

Janson przeczytała napis na najbliższych drzwiach:

POZIOM 5: STREFA ZWIERZĄT WSTĘP WZBRONIONY DRZWI WYŁĄCZNIE DO UŻYTKU AWARYJNEGO WEJŚCIE PRZEZ WINDY NA DRUGIM KOŃCU PIĘTRA

– Chyba mamy właśnie sytuację awaryjną – stwierdziła, po czym trzema strzałami z sig-sauera zniszczyła zamki.

Kopnęła w drzwi i pociągnęła prezydenta za sobą na poziom 5.

Book II patrzył w górę szybu windowego. Mniej więcej piętnaście metrów nad nimi znajdowały się drzwi prowadzące na poziom ziemi.

Stał na dachu kabiny windy, która przed chwilą zahamowała, a wokół niego stali Calvin, Elvis i Maszyna Miłości. Zamkniętą betonową studnię rozświetlały jedynie rozmieszczone w dużych odstępach słabe świetlówki.

– Po co weszliśmy na windę? – spytał Elvis.

– Ze względu na kamery. Nie mogliśmy zostać w środku…

– …bo wystrzelaliby nas jak kaczki – przerwał mu Calvin Reeves. – Panowie, jako najstarszy stopniem przejmuję dowództwo.

– Jaki plan, kapitanie Ameryka? – spytał Maszyna Miłości.

– Będziemy się stale przemieszczać… – powiedział Calvin, nic jednak nie zdążył dodać, bo znajdujące się tuż nad nimi drzwi szybu gwałtownie się otworzyły, pojawiły się w nich trzy lufy P-90 i trysnęły ogniem.

Zakotłowało się jak w szalonym młynie.

Book II kucnął i obrócił się wokół własnej osi. W dół jednej ze ścian biegły grube liny, na których zawieszone były przeciwwagi kabiny. Przebiegały między ścianą a kabiną i znikały w dole.

– Liny! – wrzasnął i nie przejmując się hierarchią dowodzenia, skoczył ku ścianie. – Wszyscy na dół! Natychmiast!

Shane Schofield wpadł jak bomba do przedniej kabiny boeinga AWACS.

– Mózgowiec!

– Już działam – odparł Mózgowiec, ruszył na tył i po chwili zniknął w ogonie samolotu.

– Zamknij luk! – rozkazał Schofield Newman, która weszła do środka ostatnia.

Sam również pobiegł na tył. Wnętrze samolotu bardzo różniło się od wnętrza zwykłej maszyny pasażerskiej – zamiast rzędów foteli były tu długie, niskie konsolety urządzeń elektronicznych, przeznaczonych do nadzoru i obserwacji.

Mózgowiec natychmiast usiadł przy jednej z nich. Kiedy Schofield zajmował miejsce obok niego, urządzenie zaczynało działać. Matka i Gant podeszły prosto do okna i wyjrzały na zewnątrz.

Mózgowiec zaczął walić w klawiaturę.

– Matka mówi, że to sygnał mikrofalowy – powiedział Schofield. – Satelita nadaje go na ziemię, a przekaźnik w sercu prezydenta odbija go i kieruje w górę.

Mózgowiec wciskał kolejne klawisze.

– Logiczne. Radiosferę nad tą bazą może przebić jedynie sygnał mikrofalowy. I to tylko wtedy, gdy zna się częstotliwość mysiej dziury.

– Częstotliwość mysiej dziury…?

– Radiosfera nad tą bazą to coś w rodzaju parasola, wielka półkula energii elektromagnetycznej o różnej częstotliwości. Ten parasol zatrzymuje wszelkie nieautoryzowane sygnały, które mogłyby wniknąć do bazy albo ją opuścić, ale tak jak w każdym dobrym systemie zakłócającym, istnieje częstotliwość pozwalająca prowadzić normalną komunikację. Nazywamy to częstotliwością mysiej dziury, ponieważ mikrofala wpada między inne pasma jak mysz do dziury i przemyka się, unikając złapania. To coś w rodzaju tajnej ścieżki przez pole minowe.